Wokół dorastania powstało wiele szkodliwych przekonań. W kulturze zachodniej moda, literatura i media przedstawiają nastolatków jako grupę buntowniczą, konfliktową i podatną na negatywne wpływy. Wielu rodziców chciałoby więc otoczyć dzieci bezpieczną bańką. Czy słusznie?
Nie każde dorastające dziecko musi zaliczyć spektakularny bunt. Nie wszyscy nastolatkowie będą się zachowywać ryzykownie, doświadczać kryzysów psychicznych i problemów w szkole. Im bardziej jednak demonizujemy wyobrażenia o trudach dorastania, tym większą mamy skłonność do nadopiekuńczości i nadmiernej kontroli. Współczesny świat daje wiele podstaw, by czuć się niepewnie. Jak zatem nie popaść w obłęd i nie przesadzić z kontrolą?
Gdzie poluzować
Badacze alarmują, że nadopiekuńczość jest powiązana z większym ryzykiem wypalenia rodzicielskiego. Możemy oczywiście spekulować (lub pogłębiać badania), czy przeciążenie w roli rodzica powoduje, że wpadamy w pułapkę nadmiernej kontroli, czy to właśnie ta potrzeba kontrolowania powoli wypala nas jako rodziców. Efekty tzw. helikopterowego rodzicielstwa odczują jednak nie tylko opiekunowie, ale także dzieci. Nastolatkowie wychowywani w takim modelu częściej doświadczają problemów emocjonalnych i związanych z lękiem. Trudniej odnajdują się w relacjach rówieśniczych. Gorzej radzą sobie w szkole, ponieważ nadmierna kontrola rodziców nie sprzyja wykształcaniu autonomii i motywacji wewnętrznej.
Foto: Materiały wydawcy
Wnioski te można by łatwo podsumować ogólną rekomendacją: rodzicu, nie przesadzaj! Jednak odnalezienie złotego środka wcale nie jest łatwe. Słyszymy o uzależnieniach młodych osób, depresji, kryzysach samobójczych. Współcześni rodzice mają dylemat: jednocześnie chronić, zapewniać bezpieczeństwo, interesować się i nie zaniedbywać… ale nie za mocno.
Trudno stworzyć uniwersalną listę tego, czego rodzic nie musi kontrolować. Będzie ona inna w każdej rodzinie i zależna od różnych czynników: wieku dzieci, dotychczasowego stylu wychowania, obecności wyzwań rozwojowych, ryzyka uzależnień, środowiska szkolnego i rówieśniczego czy nawet miejsca zamieszkania lub znaczących zmian, które niedawno zaszły w życiu młodej
osoby (np. przeprowadzka, rozstanie rodziców). Człowiek, osiągając pełnoletność, powinien być przygotowany do samodzielnego, odpowiedzialnego funkcjonowania, przewidywania konsekwencji swoich zachowań, załatwiania różnych spraw, w których dorosły już go nie wyręczy. Nie wydarzy się to magicznie w noc poprzedzającą osiemnaste urodziny. Wychowanie jest procesem, który ma na przestrzeni tych osiemnastu lat doprowadzić do samodzielności. Przyjrzyjmy się zatem kilku ważnym obszarom życia młodego człowieka, zadając sobie pytanie: czy moje obecne zachowanie umożliwia mojemu dziecku osiąganie autonomii i doprowadzi do tego, że za jakiś czas będzie mogło samodzielnie wyruszyć w świat?
• Możliwość podejmowania samodzielnych decyzji.
W samodzielność warto inwestować już od najmłodszych lat życia dziecka. Jednak wraz z wiekiem będą to coraz poważniejsze decyzje. Nastolatek może dokonywać własnych wyborów w wielu codziennych sprawach i ponosić ich konsekwencje, gdy okażą się błędne. Decyzje, które możemy zostawić na barkach nastolatka, to np. te dotyczące zainteresowań, profilu szkoły, wyboru przyjaciół, ubioru czy spędzania wolnego czasu. Oczywiście istnieje ryzyko, że nasze dziecko wybierze grę na konsoli zamiast czytania lektury. O tym za chwilę.
• Monitorowanie aktywności dziecka w sieci. Nastolatek ma prawo do prywatności. Rodzic nie powinien przeglądać jego wiadomości do znajomych, historii przeglądarki, zdjęć w galerii ani śledzić lokalizacji – bez jego zgody i wiedzy.
• Uczestniczenie w aktywnościach rówieśniczych. Większość młodych ludzi spotyka się po szkole, nocuje u siebie, chadza na małe imprezy, z przyjaciółmi na zakupy. Warto, by rodzic wiedział, z kim dziecko spędza czas, np. aranżując okazje do spotkań w domu. Zazwyczaj pomaga to w poznaniu przyjaciół dziecka, co przekłada się na większy spokój. Rodzic nie powinien jednak oczekiwać, że będzie mile widzianym uczestnikiem nastoletnich aktywności. Dorastające osoby mają swój świat i zazwyczaj nie chcą, by uczestniczyli w nim rodzice. Nie oczekujmy też, że dziecko zrelacjonuje nam w szczegółach każde spotkanie z przyjaciółmi.
• Osiągnięcia szkolne. Szkoła często zaprasza rodziców do uczestniczenia w jej życiu i informuje o postępach i trudnościach dziecka. Dzieje się to podczas zebrań i za sprawą dzienników elektronicznych, dzięki którym możemy w czasie rzeczywistym obserwować, jak dziecko radzi sobie w szkole. Jednak czy powinniśmy reagować na wszystkie nieoddane zadania domowe i każdą jedynkę czy dwójkę? Ostatecznie, gdy te zaległości się namnożą, rodzic zostanie w to włączony na zebraniu lub pod koniec semestru, gdy będą wystawiane oceny przewidywane. Poluzowanie kontroli będzie szczególnie istotne, gdy dziecko skończy szkołę podstawową i przejdzie do kolejnego etapu edukacji. Po nim czekają go już praca lub dalsza edukacja na studiach. Trudno wyobrazić sobie, że rodzic będzie oczekiwał szczegółowej relacji z postępów dziecka, które studiuje na uniwersytecie lub poszło do pierwszej pracy. Zatem na etapie szkoły ponadpodstawowej powinniśmy przekazywać coraz większą odpowiedzialność za postępy edukacyjne dzieciom. Będzie to sprzyjało kształtowaniu zarządzania sobą, planowania i samodyscypliny.
• Różnorodność poglądów. Dziecko w okresie dojrzewania może eksperymentować ze światopoglądem i zaskakiwać nas jego gwałtownymi zmianami. Jest to naturalne i pomaga w kształtowaniu tożsamości. Zadaniem rodziców będzie oczywiście uważne wysłuchanie. Gdy młody człowiek potrzebuje opowiedzieć o swojej perspektywie, możemy przedstawiać własną i polemizować z jego racjami, gdy są oparte na fake newsach. Nie powinniśmy jednak podejmować prób kontroli tego, o czym i w jaki sposób myśli dziecko, i narzucać mu własnego spojrzenia na świat.
• Bliskie relacje. Dorastające dziecko będzie miało coraz więcej bliskich niebędących członkami rodziny. Pojawią się przyjaciele i pierwsze miłości. Czasem w relacji dziecka będą oni stawiani ponad rodziną. Jeśli jednak do tej pory nasze relacje były oparte na bliskości i zaufaniu, pozostaniemy dla niego bezpieczną bazą, do której zawsze wróci. Pozwólmy dziecku budować intymność w nowych relacjach. Nie mówmy mu, co ma robić i mówić. Okres dojrzewania służy temu, by dziecko nauczyło się tworzyć trwałe relacje z innymi ludźmi. Nadmierna ingerencja dorosłych może zaburzyć ten proces. Zaufajmy, że dziecko nabyło już kompetencje, by sobie radzić, a potknięcia pomogą mu podjąć inne decyzje w przyszłości.
• Doświadczenie porażki. Dorastające dziecko powinno się nauczyć, czym jest frustracja płynąca z nieosiągnięcia założonego celu. Dorośli często usprawiedliwiają nadmierną kontrolę, mówiąc, że „nie chcą, by dziecko zniszczyło sobie przyszłość”. Jest to zrozumiałe, gdy dziecku rzeczywiście coś realnie zagraża, ale bardzo często jest to po prostu katastrofizacja. Pozwólmy dorastającej osobie popełniać błędy i ponosić konsekwencje. Zaczynając od prostych spraw (pilnowanie terminu oddania rozprawki czy nadanie w terminie zwrotu niepasującego ubrania), stopniowo oddawajmy jej coraz większą odpowiedzialność. Najpewniej w tym procesie nastolatek wielokrotnie popełni błędy. Na przykład dostanie jedynkę lub nie otrzyma zwrotu pieniędzy za zakup. Być może kolejnym razem, gdy sytuacja się powtórzy, podejmie inną decyzję. Bez tego treningu nie będzie miał okazji poczuć wagi własnej odpowiedzialności.
Kwestie sporne i umowne
Umowy, które zawieramy z nastoletnimi dziećmi, mogą się zmienić. Dla przykładu: szanujemy prywatność dziecka i nie śledzimy jego lokalizacji. Ale w pewnych okolicznościach udostępnianie lokalizacji może być elementem umowy, w ramach której poszerzamy autonomię nastolatka. Na przykład gdy dziecko chce wrócić ze spotkania z przyjaciółmi później niż zwykle i dla zapewnienia bezpieczeństwa nocnego powrotu udostępnia rodzicowi lokalizację na czas przejścia do domu. Ważne jest, aby dziecko miało przestrzeń do negocjacji i przyjmowania zasad tak, by były zgodne z jego potrzebami (kontakt z rówieśnikami) i potrzebami rodzica (odpowiedzialność za dobro dziecka). Najgorszym rozwojowo scenariuszem, zdaniem badaczy, jest bezkrytyczne podporządkowanie do nieakceptowanych i naruszających autonomię wymagań rodzica. Może to zwiększać poziom stresu i emocjonalnych trudności dziecka. Zatem jeśli mamy taką fantazję, że narzucimy dziecku surowe zasady niezgodne z jego rozwojem, a ono będzie temu całkowicie posłuszne, to zakładamy najgorszy dla niego scenariusz. Nawet jeśli jest to konieczne, aby w danym momencie zwiększyć poziom kontroli w domu (np. gdy dziecko mierzy się z uzależnieniami, przejawia zachowania ryzykowne), to powinniśmy zadbać, by nastolatek mógł zrozumieć i przyjąć, co stoi za taką decyzją.
Nadmierna kontrola nie służy ani rodzicom, ani nastolatkom. Nie musimy zamykać dziecka jak w twierdzy, by uchronić je przed szkodliwymi efektami ubocznymi dojrzewania. Jest duża szansa, że będzie ono fantastyczną przygodą z kilkoma potknięciami, ale zamknięty za wysokim murem nastolatek nie doświadczy tych korzyści. Dlatego tam, gdzie możemy, odpuśćmy kontrolę i pozwólmy młodym ludziom odkrywać świat, z którym lada moment będą się mierzyć samodzielnie. Rodzice nastolatka mają za sobą kilkanaście lat trudu wychowania, więc gdy dziecko zbliża się do dorosłości, opiekunowie mogą nieco zwolnić i odpuścić. Obserwacja owoców wielu lat pracy jest przyjemniejsza z kanapy niż z wieży strażniczej.
Michalina Mruczyk — psycholożka, nauczycielka, edukatorka seksualna. Współautorka książki „Ocenianie zachowania. Jak robić to lepiej?”. Prowadzi działania psychoedukacyjne i zajęcia na Uniwersytecie SWPS. Szkoli nauczycielki i nauczycieli w zakresie edukacji seksualnej, empatycznej komunikacji oraz tworzenia restoratywnej kultury szkoły. Na co dzień pracuje w poznańskim liceum Spark Academy, gdzie koordynuje działania na rzecz rozwoju społeczno–emocjonalnego i budowania odporności psychicznej licealistów i licealistek