PiS w końcu podjęło próbę wprowadzenia do Sejmu byłych posłów Kamińskiego i Wąsika. Awantura trwała niespełna pół godziny i zakończyła się właściwie niczym. Ale nie to rozgrzewa dzisiaj polityków PiS.

Bitwa o Kamińskiego i Wąsika rozegrała się przed głównym wejściem do Sejmu tuż przed godz. 10 pierwszego dnia posiedzenia. Na wszelki wypadek, żeby prezes jeszcze zdążył na porządek obrad. Przed wejściem do Sejmu była większość klubu PiS. Politycy PiS próbowali wprowadzić swoich kolegów, sami wejść i zasadniczo zrobić jak najwięcej zamieszania.

Kamiński i Wąsik podeszli pod drzwi Sejmu, poprzepychali się ze Strażą Marszałkowską chronieni przez swoich kolegów z mandatami poselskimi, nie zostali wpuszczeni, odeszli, pogadali, próbowali jeszcze wejść w starcie ze Strażą Marszałkowską, po czym wyszli na ul. Wiejską i w towarzystwie prezesa Kaczyńskiego zorganizowali konferencję prasową. W czasie przepychanek przed Sejmem Kaczyński z Ryszardem Terleckim poszli na spotkanie z komendantem Straży Marszałkowskiej. I podobno właśnie o to chodziło, a przynajmniej tak przekonywał prezes na konferencji prasowej przed Sejmem.

– Wyrok [chodzi o orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego – red.] jest ostateczny i pan marszałek po prostu nie ma tu nic do powiedzenia. A cała reszta jest elementem tego zamachu stanu, który się dzisiaj toczy w Polsce — odchodzenia od systemu demokratycznego i zmiany go w system niedemokratyczny. Idzie to po prostu ku zwykłej dyktaturze. Dyktaturze, która ma realizować obce interesy i to już gołym okiem widać. Kolejne decyzje pokazują, że chodzi o interesy niemieckie w sferze gospodarczej, a pewnie z czasem w sferze politycznej – mówił Jarosław Kaczyński przed Sejmem, dodając, że kluczowy dla udowodnienia zamachu stanu jest dokument Straży Marszałkowskiej. – Ten dokument był nam potrzebny z powodów procesowych, bo rząd 13 grudnia nie będzie trwałym. Wierzymy, że jego losy w pewnym momencie się zakończą i dojdzie do rozliczenia odpowiedzialności. Takiego, które byłoby dla kolejnych pokoleń ostrzeżeniem, że tego rodzaju zbrodnia – bo to jest zbrodnia z punktu widzenia Kodeksu karnego artykuł 127 – nie będzie bezkarna i podnoszenie ręki na suwerenność Polski na nasze podstawowe interesy i podstawowe interesy każdej polskiej rodziny zostanie rozliczone. O to nam chodziło.

Dokument, o którym mówi Jarosław Kaczyński, to nie jest dokument podpisany przez Szymona Hołownię jako marszałka Sejmu. To oświadczenie szefa Straży Marszałkowskiej, że dostał od marszałka Sejmu polecenie.

„Otrzymałem postanowienie, zgodnie z obowiązującymi przepisami i poleceniem marszałka Sejmu, bez odpowiednich upoważnień do wejścia na teren Kancelarii Sejmu. Powyższe dotyczy panów Wąsika i Kamińskiego. Nie zostaną wpuszczeni. Obowiązujące przepisy to Ustawa o Straży Marszałkowskiej” – napisał odręcznie komendant SM.

Co ciekawe ta adnotacja została wpisana na postanowieniu IKNiSP Sądu Najwyższego, którym wymachiwał Jarosław Kaczyński przed drzwiami Sejmu. Najwyraźniej, kiedy panowie poszli do komendanta, ten oznajmił, że ma wytyczne od marszałka Sejmu i został poproszony o napisanie jakie to wytyczne na pierwszym skrawku papieru jaki miał pod ręką prezes PiS.

Sprawdźmy, co mówi artykuł 127 Kodeksu karnego, na który powołuje się prezes, bo oświadczenie szefa straży ma być przecież dowodem procesowym.

Zamach stanu

§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3 do 20.

Czyli oświadczenie szefa Straży sejmowej, że marszałek Hołownia wydał mu polecenie, jest dowodem dla PiS, że doszło do zamachu stanu i Hołownia może iść na 20 lat do więzienia.

Ale to wszystko nie jest tym, co najbardziej dzisiaj zajmuje polityków PiS. Najbardziej zajmuje ich lista podsłuchiwanych przez służby kierowane między innymi przez Kamińskiego i Wąsika polityków PiS.

– A ja jestem na tej liście? – pyta jeden z byłych ministrów PiS. – Nie ma mnie? No to jest podejrzane. Ale wie pani albo prezesa ktoś chciał podsłuchiwać, albo prezes chciał coś wiedzieć. Ale to żart. Żart – podkreśla mój rozmówca.

Jeśli jednak spojrzymy na nazwiska opublikowane przez Jacka Gądka w gazeta.pl to zwraca uwagę pewna prawidłowość to są politycy, którzy prawie codziennie widują się z prezesem Kaczyńskim. Marek Suski, Ryszard Terlecki, Adam Bielan to stali bywalcy Nowogrodzkiej w ostatnich latach. Jeśli informacja o podsłuchiwaniu tych polityków przy pomocy Pegasusa jest prawdziwa, to można założyć, że podsłuchiwana była część spotkań na Nowogrodzkiej i to tych w najwęższym partyjnym gronie. Oczywiście może także być tak, że nazwiska tych polityków PiS pojawiają się w śledztwach, które były prowadzone (dość niemrawo) w ostatnich latach. Może tu chodzić o aferę podkarpacką, ponieważ na liście jest także nazwisko Marka Kuchcińskiego czy śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Enei, w którym przewijało się nazwisko Marka Suskiego. Równie prawdopodobne jest, że to prezes Jarosław Kaczyński chciał mieć pewność czy ludzie, którymi się otacza, są czyści i nie mają podejrzanych kontaktów. Na liście ma być aż 30 nazwisk.

PiS jest przekonane, że informacja o podsłuchach nie przypadkiem pojawiła się teraz. W PiS rośnie zniecierpliwienie sprawą Kamińskiego i Wąsika. Z jednej strony partia nie ma planu i nie wie, jak wybrnąć z tej sytuacji, żeby nie wdać się w prawdziwą wojną ze strażą, a z drugiej chce zdyskontować w wyborach „zamach na demokrację”. Część polityków PiS od dawna mówi, że obaj byli ministrowie budzą w szeregach partii strach, bo „zbierają haki też na swoich”.

Poza tym były premier Morawiecki, który został oddelegowany do prowadzenia merytorycznej debaty, nie może tego robić w atmosferze ciągłej walki. W dodatku żadne jego prace nie przebiją się do mediów przez Kamińskiego i Wąsika. Oczywiście były premier był przed Sejmem i okazywał wsparcie swoim byłym ministrom, ale w polityce nic to nie znaczy.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version