USS Alexandria to okręt podwodny o napędzie atomowym. Jednostka klasy Los Angeles zacumowała w Pusan w Korei Południowej kilka dni temu. Poprzednia taka wizyta amerykańskiego okrętu miała miejsce trzy miesiące temu.

Na reakcję Północy nie trzeba było długo czekać, we wtorek państwowa agencja KCNA opublikowała oświadczenie ministerstwa obrony.

„Wyrażamy poważne zaniepokojenie niebezpiecznym wrogim działaniem militarnym Stanów Zjednoczonych, które może doprowadzić do ostrej konfrontacji militarnej w regionie wokół Półwyspu Koreańskiego i przerodzić się w rzeczywisty konflikt zbrojny” – czytamy w dokumencie.

Resort zaznacza również, że Korea Północna „bez wahania skorzysta z przysługującego jej prawa do ukarania prowokatorów”. W komunikacie Stany Zjednoczone zostały oskarżone o bycie „podmiotem hegemonicznym”, który „ślepo wierzy w dominację za pomocą siły”.

Korea Północna odsłania karty

Wizyta USS Alexandria w Korei Południowej była oficjalnie tłumaczona potrzebą uzupełninia zapasów i regeneracją załogi.

Południowokoreański dziennik „JoongAng” wskazuje, że swoim oświadczeniem Pjongjang chce wysłać wyraźny sygnał. Po pierwsze Korea Północna używa amerykańskiej „prowokacji” jako argumentu do konieczności dalszego rozwoju broni jądrowej. Po drugie, Kim Dzong Un wskazuje na rozmieszenie amerykańskiej broni w regionie jako elementu ewentualnych, przyszłych negocjacji z USA.

„To oświadczenie jest zarówno ostrzeżeniem przed rozmieszczeniem amerykańskich aktywów strategicznych, jak i wskazaniem warunków, jakie Pjongjang może ustalić dla przyszłego dialogu na linii USA-Korea Północna” – mówi w rozmowie z dziennikiem Hong Min, starszy analityk w Koreańskim Instytucie Zjednoczenia Narodowego.

Mowa o dialogu, ponieważ dojście do władzy Donalda Trumpa to nowe rozdanie w dotychczasowej polityce zagranicznej USA. Co więcej, Korea Północna ma doświadczenie udanych rozmów z administracją Trumpa podczas jego pierwszej prezydentury. Rozmowy ostatecznie zakończyły się fiaskiem podczas szczytu w Hanoi w 2019 roku, po propozycji złożonej przez ówczesnego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego USA.

– John Bolton przygotował wariant libijski, czyli spakowanie koreańskich bomb atomowych i wywiezienie ich do specjalnego magazynu w Kentucky. Ponadto wtedy wydało się, że Korea ma dwie dodatkowe fabryki wzbogacania uranu. W takiej sytuacji spotkanie zakończyło się bez porozumienia – wskazuje w rozmowie z Interią dr Marceli Burdelski, wiceprezes Towarzystwa Azji i Pacyfiku.

„Puste gesty” Pjongjangu

Jeśli komunikat Korei Północnej ws. okrętu ma być sygnałem o warunkach do negocjacji, to Pjongjang zaczyna je z twardym stanowiskiem.  

– Władze Korei Północnej podkreślały, że broni nuklearnej ani nie oddadzą, ani nie zlikwidują. To jest zapisane w ich konstytucji. Natomiast mogą się zgodzić na rozmowy dotyczące ograniczenia potencjału nuklearnego, co nazywa się kontrolą zbrojeń – uważa Burdelski.

Nasz rozmówca dodaje, że groźby wyrażone w północnokoreańskim oświadczeniu to „puste gesty”, bo Pjongjang nie ma środków, by przeciwstawić się ruchom amerykańskich wojsk w regionie.

Co więcej, w jego ocenie Korea Północna wcale nie jest w teraz priorytetowym problemem dla USA.

Korea na dalszym planie. Priorytety Donalda Trumpa

– W tej chwili Stany Zjednoczone mają pilniejsze i ważniejsze sprawy. Prezydent Trump ma do rozwiązania kwestię Strefy Gazy i Ukrainy. Myślę, że to jest okres badania się. Na pewno Stany Zjednoczone nie będą w tej chwili dążyły do eskalacji – podkreśla Marceli Burdelski.

– Konflikt na Półwyspie Koreańskim w tej chwili Amerykanom do niczego nie jest potrzebny – mówi dalej wiceprezes Towarzystwa Azji i Pacyfiku.

Dopytujemy czy współpraca Korei Północnej i Rosji daje Pjongjangowi komfort podczas ewentualnych negocjacji ze względu na poprawę sytuacji gospodarczej. Burdelski zaznacza, że dla przyszłości Korei Północnej kluczowe pozostają Chiny.

– Współpraca z Rosją zapewniła przede wszystkim korzyści militarne. Rosyjscy eksperci zapewnili większą skuteczność broni rakietowej. Natomiast nadal pomoc gospodarcza jest domeną Chin. Bez Chin Korea Północna nie dałaby rady – wyjaśnia rozmówca Interii.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version