Gdy czytają Państwo ten tekst, w sztabie wyborczym PiS może już nie być najważniejszych ludzi – Adama Bielana i Pawła Szefernakera. Kandydat jeszcze będzie, przynajmniej na razie.

Powiedzieć, że osiłek w szarym dresie dostał zadyszki, to nic nie powiedzieć. Karol Nawrocki po szybkim wzroście notowań na przełomie roku, gdy Jarosław Kaczyński zaprezentował go jako kandydata PiS, przeżywa pierwszy poważny kryzys w kampanii.

Przede wszystkim okazało się, że pisowski lud nie jest już tak – jak mawiał Jacek Kurski – ciemny. Latami Kaczyński instrumentalnie traktował wyborców – mieli grzecznie głosować na kandydatów, których to on arbitralnie wstawiał na listy.

Pierwsze oznaki kryzysu pojawiły się w 2023 r. – źle ułożone listy, z faworytami prezesa na czołowych miejscach, przyczyniły się do porażki. Kaczyński nie zrozumiał, że ludzie przestają bezkrytycznie patrzeć na jego wyborcze jedynki, i powtórzył ten manewr w ubiegłorocznych wyborach do europarlamentu. Z takim samym skutkiem, bo znów jego faworyci przepadli. Mimo to po raz trzeci z rzędu próbuje narzucić elektoratowi swoją wolę, wskazując Nawrockiego. Interes prezesa jest jasny.

W razie zwycięstwa Nawrockiego będzie miał w pałacu prezydenckim potulnego wasala, a w razie porażki Nawrocki – w odróżnieniu od kandydatów z wewnątrz PiS – nie zażąda podzielenia się władzą na prawicy. Warto bowiem pamiętać, że nawet przegrany kandydat w drugiej turze może bez problemu zebrać 7 lub 8 mln głosów, co uczyni go najpopularniejszym politykiem PiS.

Kaczyński wybrał więc Nawrockiego, kierując się obawą o własną pozycję, a nie interesem wyborców. Kampania pokazuje, że Nawrocki jest jednowymiarowy, jedyną jego pasją są bicepsy. W skomplikowanej sytuacji międzynarodowej nie ma absolutnie nic do powiedzenia, a gdy sztab przygotuje mu nawijkę, to nawet nie potrafi zręcznie powtórzyć. Miał mówić, że to Unia, paktując latami z Putinem i kupując od niego gaz, mimowolnie finansowała rosyjskie zbrojenia. A palnął o „decyzjach elit europejskich”, które „przyniosły nam wojnę i atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę”.

Czasem zresztą sam bierze sprawy w swoje ręce, co zawsze kończy się katastrofą. Podczas wywiadu dla Polsatu chlapnął, że nie zgodzi się na liberalizację aborcji, sugerując, że Polacy przyzwyczaili się do drastycznych przepisów wprowadzonych za rządów PiS, co jest bzdurą, bo zaostrzenie prawa aborcyjnego przyczyniło się do utraty władzy i może przyczynić się do porażki Nawrockiego.

Posłowie i europosłowie nie chcą się angażować w kampanię. Chodzi nie tylko o czołowe postaci takie jak Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Daniel Obajtek czy Zbigniew Ziobro, bo oni nie mają interesu w promowaniu kandydata, który może zagrozić ich pozycji. Szkopuł w tym, że Nawrockiemu nie chcą pomagać także szeregowi posłowie, którzy dotąd wolę prezesa traktowali jako prawdę objawioną.

Nie ma się co dziwić, że panuje duża nerwowość. Słabnie pozycja szefa sztabu wyborczego Pawła Szefernakera, byłego wiceszefa MSWiA, złotego dziecka PiS, dla którego to jest pierwsza samodzielna kampania. Pojawiają się żądania odsunięcia od sztabu Adama Bielana, jednego z najbardziej doświadczonych kampanijnych propagandystów prawicy. Ba, ziobryści zaczynają się domagać dyskusji o wymianie kandydata. Przoduje w tym wiceszef PiS Patryk Jaki, który od lat nie kryje ambicji prezydenckich.

Kaczyński nie kwapi się do wymiany właśnie dlatego, że Nawrocki najlepiej odpowiada na jego potrzeby. Tyle że jeśli w kampanii nie nastąpi wyraźna poprawa, to ryzykuje kompromitację. Już dziś stabilne trzecie miejsce w sondażach ma Sławomir Mentzen. Część wyborców PiS wyraźnie przeniosła głosy na niego, bo mimo wszystko brzmi bardziej prezydencko od faceta w dresach – przynajmniej sprawia wrażenie, jakby znał się na gospodarce i sprawach międzynarodowych.

Jeśli Nawrocki wejdzie do drugiej tury ze słabym wynikiem, będzie musiał starać się o poparcie Konfederacji. To nie w smak Kaczyńskiemu, który podejrzewa, że część polityków PiS i Konfederacji przygotowuje nowy projekt polityczny, którego punktem wyjścia byłoby wysłanie go na emeryturę po wyborach prezydenckich.

A gdyby Mentzen umocnił się w elektoracie PiS i wszedł do drugiej tury, to prezes znalazłby się w dramatycznej sytuacji – w partii wybuchłby bunt przeciwko niemu.

Kaczyński staromodnie liczy, że wszystko załatwią pieniądze. Dlatego zarządza kolejną zbiórkę wśród wyborców na kampanię Nawrockiego. Nie ma jednak takiej kasy, która z szarego dresu zrobi smoking.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version