W zasadzie od momentu, gdy Rishi Sunak moknąc w deszczu pod siedzibą premiera na Downing Street ogłosił, że 4 lipca w Wielkiej Brytanii odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, było oczywiste, że tylko cud może w nich uratować Partię Konserwatywną.

Cudu nie było, tak jak wskazywały wszystkie sondaże, wybory zdecydowanie wygrała Partia Pracy, a jej lider sir Keir Starmer, obejmuje urząd premiera Zjednoczonego Królestwa z gigantyczną większością w Izbie Gmin.

Starmer pokonał z pewnością długą drogę do Downing Street i to w potrójnym sensie. Po pierwsze, gdy w 2020 stanął na czele Laburzystów, obejmował stery skłóconej partii, która w wyborach z grudnia 2019 roku zdobyła najmniej mandatów od 1935 roku. Wielu komentatorów wyrażało wtedy opinię, że Partia Pracy będzie potrzebowała więcej niż jednej kadencji, by myśleć o powrocie do władzy.

Po drugie, polityka nigdy nie była pierwszym wyborem Starmera. Lider Partii Pracy został po raz pierwszy wybrany do Izby Gmin w 2015 roku, w wieku 53 lat, po dekadach błyskotliwej kariery prawniczej. Po trzecie wreszcie, Starmer wywodzi się ze środowiska, z którego rzadko trafia się na najwyższe urzędy w państwie: z klasy pracującej.

Starmer jest pierwszym od czasów Johna Majora (1990-7) premierem, którego rodzice nie należeli, co najmniej, do klasy średniej. Rishi Sunak jest synem lekarza i farmaceutki, rodzice jego poprzedniczki Liz Truss byli wykładowcami akademickimi, podobnie jak ojciec Tony’ego Blaira. Ojciec Borisa Johnsona, Stanley, pracował dla Banku Światowego i Komisji Europejskiej, pełnił też mandat eurodeputowanego. Gordon Brown i Theresa May byli dziećmi duchownych protestanckich, a rodzina Davida Camerona od pokoleń należała do klasy wyższej.

Tymczasem matka Starmera była pielęgniarką, a ojciec robotnikiem wykwalifikowanym, zajmującym się produkcją narzędzi. Starmer nieustannie podkreślał swoje pochodzenie w kampanii, gdy w trakcie jednej z telewizyjnych debat zaczął mówić o pracy swojego ojca, zmęczona tym już najwyraźniej publiczność wybuchła śmiechem.

Starmer trafił do dobrej, selektywnej szkoły średniej Reigate Grammar School, która w czasie, gdy uczniem był przyszły premier, przeszła z sektora publicznego do prywatnego – uczniom, którzy jak Starmer zaczęli edukację, gdy pozostawała szkołą państwową, pozwolono ukończyć ją za darmo. Z Reigate Starmer podjął studia prawnicze na Uniwersytecie w Leeds, Fa następnie w Oksfordzie. Wybrał prawo, bo wiedział, że osoba w jego sytuacji potrzebuje dyplomu dającego konkretny zawód. Podobne względy nie kierowały byłymi premierami z Partii Konserwatywnej. Johnson studiował na Oksfordzie literaturę starożytną, Cameron, Truss i Sunak kierunek „polityka, filozofia i ekonomia”, często wybierany przez młodych ludzi planujących przyszłą karierę polityczną.

Jako prawnik Starmer specjalizuje się w prawach człowieka i w latach 90. wyrabia sobie pozycję jako ekspert w tej dziedzinie. Wydaje dwie książki na temat relacji prawa brytyjskiego i międzynarodowych przepisów chroniących prawa człowieka, pomaga przygotować obronę parze działaczy anarchistycznych, oskarżonych przez McDonald’s o zniesławienie. Sprawa, gdzie z jednej strony stanęła wielka korporacja i jej potężna machina prawnicza, z drugiej dwójka działaczy rozdających zrobione domowym sposobem ulotki, trwała ponad 10 lat i trafiła w końcu przed Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Głównym obszarem zainteresowania Starmera w obszarze praw człowieka była jednak kara śmierci. Przyszły premier angażował się w obronę osób skazanych na karę główną w byłych brytyjskich koloniach, walczył o jej zamianę na karę długoletniego więzienia, często z sukcesami.

Starmer od czasów studiów, gdy przez pewien czas był członkiem redakcji lewicowej gazety studenckiej, był związany z lewicą, działał w skupiającym lewicowych prawników Haldane Society. Nic więc dziwnego, że gdy w 1997 roku władzę w Wielkiej Brytanii przejmuje Partia Pracy, młody prawnik budzi jej zainteresowanie. Starmer zostaje doradcą brytyjskiego MSZ w sprawie kary śmierci, następnie dostaje zaproszenie do rady mającej monitorować nowe siły policyjne w Irlandii Północnej, utworzone po wynegocjowanym przez rząd Blaira porozumieniu pokojowym, kończącym długoletni konflikt w regionie.

W 2008 roku zostaje dyrektorem oskarżeń publicznych – urzędnikiem odpowiadającym za nadzór nad działaniami prokuratorów, opracowującym np. wytyczne dotyczące tego, jakich wyroków żądać za dane przestępstwa. Większość kadencji Starmera przypada już na rządy Davida Camerona, który zostaje premierem w 2010, mimo partyjnych różnic przyszły lider Partii Pracy dobrze współpracuje z konserwatywnym gabinetem.

Starmer kończy kadencję szefa prokuratury w 2013 roku. Dwa lata później zostaje wybrany do Izby Gmin. Dla wielu jego przyjaciół, to zaskakujący ruch, Starmer nigdy wcześniej nie zdradzał podobnych ambicji. Jak w wydanej na początku roku biografii polityka twierdzi Tom Baldwin, Starmera interesowała praca w rządzie – liczył, że Partia Pracy wygra wtedy wybory i odsunie Torysów od władzy.

Stało się jednak inaczej. Torysi wygrali, a Partia Pracy ku zaskoczeniu wszystkich komentatorów wybrała na swojego lidera radykalnie lewicowego Jeremy’ego Corbyna.

Corbyn nigdy nie zdobył zaufania większości parlamentarnej reprezentacji partii, postrzegającej go jako fanatyka i politycznego dyletanta, cieszył się jednak przez długi czas niemal bezwarunkowym zaufaniem partyjnego aktywu, zwłaszcza młodych ludzi, którzy dołączyli do partii tylko dlatego, że to Corbyn został jej liderem. Mobilizacja bazy członkowskiej uchroniła Corbyna przed próbą odwołania go ze stanowiska przez kolegów z parlamentu w 2016 roku.

Starmer miał zawsze trudną relację z przywództwem Corbyna, nigdy nie znajdował się wśród jego zwolenników, ale też nie unikał okazywania mu otwarcie wrogości, jak politycy z prawego skrzydła partii. W 2016, po przetrwaniu głosowania o wotum nieufności, w ramach gestu wobec innych frakcji w partii, Corbyn zaproponował Starmerowi stanowisko ministra ds. Brexitu w gabinecie cieni, a ten je przyjął.

Starmer stał się jednym z autorów polityki Laburzystów wobec Brexitu. Nigdy nie ukrywał, że był przeciwnikiem wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i gdy Theresa May próbowała wynegocjować konkretny kształt umowy rozwodowej, Starmer domagał się, by zachowywała ona jak najściślejszy związek Zjednoczonego Królestwa z Unią. Był też zwolennikiem zorganizowania drugiego referendum w sprawie Brexitu, co stało się oficjalnym stanowiskiem partii w wyborach w 2019 roku.

Ta polityka była zgodna z wolą większości partyjnego aktywu, a zwłaszcza jej reprezentacji parlamentarnej, ale mogła kosztować Laburzystów głosy popierających Brexit, tradycyjnie popierających Partię Pracy okręgów w północnej i środkowej Anglii, gdzie ku zaskoczeniu wielu komentatorów w 2019 roku wygrali Konserwatyści, zapewniając sobie zdecydowaną większość w Izbie Gmin.

W głosujących w 2019 roku po raz pierwszy od dekad, a nawet w całej swojej historii na Torysów okręgach równie wielkim problemem, co stanowisko partii wobec Brexitu, było jednak przywództwo Corbyna. O ile w 2017 roku partia Corbyna zdobyła 40 proc. głosów – w czwartek Partia Pracy zdobędzie około 35 proc. – to w 2019 ówczesny lider Partii Pracy miał najgorsze notowania jako lider opozycji w historii. Był postrzegany jako słaby przywódca, niezdolny wyartykułować spójnego stanowiska w kluczowej kwestii Brexitu, osoba niegodna zaufania w kwestiach bezpieczeństwa, ktoś, komu po prostu nie można powierzyć sterów państwa.

Starmer przekonywał wtedy w kampanii, że Corbyn jest lepszym wyborem niż Johnson, ale prywatnie nie bardzo w to wierzył. Biografia Morgana wskazuje, że nowy brytyjski premier już 2018 roku zaczął przygotowywać się do walki o sukcesję po Corbynie. Pchnąć do tego miała go dziwna reakcja Corbyna na próbę otrucia Skripalów w Salisbury – lider Partii Pracy zachowywał się wtedy, jakby nie był w stanie przyjąć do wiadomości, że za zamachem mogła stać Rosja i jakby usprawiedliwiał reżim Putina.

Po klęsce Partii Pracy w 2019 roku Starmer stał się faworytem do walki o przywództwo w partii. By zapobiec kolejnemu liderowi wywodzącemu się z radykalnej lewicy, wokół przyszłego premiera zjednoczyło się centrowe i prawe skrzydło partii. Obejmujący przywództwo Starmer przyjmował koncyliacyjny ton wobec partyjnej lewicy. Mówił: Corbyn w wielu kwestiach miał rację, ja sprawie, że jego najlepsze pomysły będą miały szansę faktycznie wejść w życie.

Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała te obietnice. Starmer jako lider Partii Pracy prowadził walkę na dwóch frontach: z jednej strony z Torysami, z drugiej z lewicą we własnej partii. Przyszły brytyjski premier uznał, że Corbyn przesunął partię za bardzo na lewo pod każdym względem, by kiedykolwiek była w stanie wrócić do władzy, że by wygrać, partia musi się zaprezentować jako odpowiedzialna siła, której można bezpiecznie powierzyć stery kraju. Kluczowe było odzyskanie wizerunku formacji kompetentnej w kwestiach gospodarczych i bezpieczeństwa narodowego.

W tej ostatniej kwestii Corbyn – polityk protestu znany z licznych antyamerykańskich wystąpień – wyrządził Laburzystom szczególne szkody. Poglądy Corbyna i jego otoczenia temat sytuacji na Bliskim Wchodzie przyczyniły się do utrwalenia wizerunku Partii Pracy jako środowiska, które co najmniej bagatelizuje antysemityzm towarzyszący krytyce polityki Izraela – jednym z pierwszych zadań Starmera było poradzenie sobie z tym problemem.

Polityka Starmera wywoływała opór partyjnej lewicy. Nowy lider i jego otoczenie nie mieli cierpliwości wobec jej pretensji i reagowali na nie często ciężką ręką. Najlepiej symbolizuje to los Corbyna, który najpierw został zawieszony w prawach członka, następnie pozbawiony możliwości startowania w okręgu, który reprezentował od 1983 roku, a gdy zdecydował się w nim startować jako kandydat niezależny, usunięty z partii. Były lider Partii Pracy utrzymał mandat, pokonując kandydata swojej dawnej partii, co jednak, biorąc pod uwagę skalę większości Laburzystów w Izbie Gmin, nie ma większego politycznego znaczenia dla Starmera.

O wiele łatwiejsza okazała się walka z Torysami. Właściwie można powiedzieć, że przegrali oni obecne wybory, sami zadając sobie nokautujące ciosy. Droga Starmera do władzy zaczyna się otwierać pod koniec 2021 roku, gdy brytyjską polityką wstrząsa tzw. Partygate – opinia publiczna dowiaduje się, że w czasie lockdownów na Downing Street odbywały się łamiące, wprowadzone przez rząd, reguły dystansu społecznego spotkania towarzyskie. Afera prowadzi do dymisji Borisa Johnsona i załamania się poparcia Konserwatystów w sondażach. Ten proces przyspiesza tyleż krótki, co katastrofalny okres rządów Liz Truss, polityczki, której udaje się zniszczyć wizerunek Torysów jako partii bardziej kompetentnej w dziedzinie gospodarki niż Partia Pracy. Pozbawiony charyzmy Sunak nie był w stanie odwrócić tych trendów.

Choć Partia Pracy zaczynała kampanię z gigantyczną, sięgającą w niektórych sondażach 20 pkt. proc. przewagą, to Starmer zdecydował się podejść do wyborów maksymalnie ostrożnie. Partia skupiła się na tym, by w przeciwieństwie do Corbyna w 2019 roku nie obiecać za dużo, a zwłaszcza by nie składać obietnic, w których spełnienie wyborcy nie będą w stanie uwierzyć oraz nie odstraszyć wyborców zbyt radykalnymi propozycjami – zwłaszcza jeśli chodzi o podwyżki podatków dla przeciętnych Brytyjczyków.

Jedyna kontrowersyjna propozycja, jaka znalazła się w programie Partii Pracy to VAT nałożony na prywatne szkoły – co najpewniej zwiększy koszt czesnego i wypchnie część uczniów z uboższych rodzin z powrotem do sektora publicznego. Zyski uzyskane z tego podatku mają wesprzeć szkolnictwo publiczne, jego poprawa ma być obok inwestycji w publiczną służbę zdrowia kluczowym priorytetem nowego rządu. Kolejnym mają być inwestycje w zielone technologie, co ma się stać kołem zamachowym brytyjskiego rozwoju gospodarczego. Jednak środki, jakie planuje przeznaczyć na to nowy rząd, są względnie skromne wobec wyzwań zielonej transformacji.

Starmer odniósł niewątpliwy sukces, zdobywając gigantyczną większość, kampania Partii Pracy okazała się zabójczo efektywna w pozyskiwaniu głosów w tych okręgach, gdzie ich potrzebowała. Jednocześnie partia osiąga to zwycięstwo przy poparciu nieprzekraczającym 35 proc. i przy rekordowo niskiej frekwencji. W wielu okręgach Laburzyści zwycięstwa zawdzięczają podziałowi prawicowego głosu między Konserwatystów a radykalną Reform Party Nigela Farage’a.

Jeśli Starmer chce utrzymać poparcie, musi szybko zacząć realizować swoje kluczowe obietnice, na czele z wyzwoleniem wzrostu gospodarczego i poprawą usług publicznych. Może się to okazać znacznie trudniejsze niż pokonanie zmierzających po 2019 roku na własne życzenie do katastrofy Torysów.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version