Wielkiego zastąpienia nie potwierdzają oczywiście żadne dowody, dane, fakty. Nie o to przecież chodzi. Ważne, że brzmi atrakcyjnie, trafia w społeczne emocje.
Na zachodni świat trwa inwazja. W każdej jego części trochę inna, ale plan najeźdźców wszędzie jest podobny – przybyć w takiej liczbie, by obezwładnić atakowane społeczeństwa i przejąć kontrolę. W końcu – uczynić z rdzennych mieszkańców niewolników. Najeźdźcy nie działają sami – pomagają im lokalne, liberalne elity, dążące do unicestwienia starych kultur i przejęcia pełni władzy.
Brzmi strasznie? Zapewne. Wiarygodnie? Zupełnie nie. Ale to bardzo wpływowa i popularna teoria spiskowa – teoria wielkiego zastąpienia. W największym uproszczeniu chodzi w niej o to, że migracja do krajów bogatego Zachodu jest sterowana przez część zachodnich elit. Ich celem jest obalenie istniejącego porządku społecznego przez wymianę populacji. W różnych odmianach jest ona głoszona przez prawicę amerykańską, francuską, ale także polską („ukrainizacja Polski” ma prowadzić do stworzenia nowego bytu – UkroPolin).
Wielkiego zastąpienia nie potwierdzają oczywiście żadne dowody, dane, fakty. Nie o to przecież chodzi. Ważne, że brzmi atrakcyjnie, trafia w społeczne emocje, a budzenie antyimigranckiej paniki pozwala zbijać kapitał – finansowy, ale też polityczny. Niestety ma też fatalne skutki. W maju 2022 r. amerykański nastolatek Payton Gendron zastrzelił w supermarkecie 10 osób. W swoim manifeście pisał, że w USA biali obywatele są wypierani przez przedstawicieli mniejszości. Nie był jedynym, który zaczął zabijać z takich pobudek.
Popularność wielkiego zastąpienia to zjawisko relatywnie świeże – termin ten ukuł francuski pisarz Renaud Camus w 2011 r. Jego korzenie sięgają jednak znacznie głębiej – do Francji lat 70. A pomysł, że za kulisami istnieje spisek, który ma na celu przejęcie władzy, w ogóle nie jest nowy. Tu wielkie zastąpienie doskonale rymuje się z głównym tematem tego wydania „Newsweeka Historia” – przyczynami oszałamiającego sukcesu „Protokołów Mędrców Syjonu”. Miały być one dowodem, że Żydzi działają za kulisami, by przejąć władzę nad światem. Dawno i ponad wszelką wątpliwość dowiedziono, że to skompilowana przez carską tajną policję fałszywka. A jednak wciąż w pewnych kręgach daje się jej wiarę.
Teoriom spiskowym i dezinformacji poświęca się dziś wiele uwagi. Mają być szczególną plagą naszych czasów. Przykład „Protokołów” pokazuje, że to nieprawda. W historii nie ma nic nowego. Zmienia się tylko sposób, w jaki bzdury się rozchodzą – od plotek, przez prasę, ulotki, broszury, po media społecznościowe. Efekt jest jednak ten sam – eksplozje przemocy.
120 lat temu „Protokoły” – nie tylko w Rosji – świetnie trafiały w emocje społeczne. Skutki były opłakane. Z wielkim zastąpieniem jest dziś podobnie. Pozostaje liczyć, że skutki nie będą aż tak straszne. Choć w historii nie ma nic nowego…