Beata ma 61 lat i duży apetyt na życie i seks. Irytuje się, gdy słyszy, że o menopauzie mówi się „przekwitanie”. – Przecież ja kwitnę!
To było jak trzęsienie ziemi. Mój czas menopauzy zbiegł się z potworną żałobą. Mąż zginął w wypadku samochodowym; na dodatek okazało się, że prowadził nietrzeźwy. Latami ukrywał przed wszystkimi, że popija. Ja zawsze wiedziałam, kiedy wypił choć jedno piwo. Za dobrze go znałam. Nałóg ukrywał, ale był dobrym człowiekiem. Cierpliwym, spokojnym. No i cały czas mi się podobał jako facet. Po jego śmierci czułam się samotna jak nigdy. Także w sferze seksualnej, bo chodziliśmy do łóżka dość często. Tutaj akurat nam się wszystko zgadzało, czego nawet zazdrościły mi przyjaciółki – opowiada 51-letnia Małgorzata.
Boczny tor
Od śmierci męża normą stały się dla niej bezsenne noce, ciągłe rozdrażnienie. Wypadały jej włosy, miała suchą skórę, obrzęki stóp, szumy w uszach, silne bóle lędźwi. Była pewna, że to z powodu żałoby, cierpienia. Ale kiedy zaczęło zanikać miesiączkowanie, zrozumiała. Menopauza. – To mnie dodatkowo zdołowało. Poczułam się odstawiona przez życie na boczny tor – wspomina. Kiedy bezsenne noce zaczęły powodować kolejne problemy, m.in. stany lękowe i pogłębiające się wyczerpanie, Małgorzata poszła do lekarza. Z ociąganiem, ale zapisała się też na terapię (wciąż pamiętała pogląd męża: „Z terapii korzystają mięczaki albo świry”).
Dekada po 40. roku życia jest często opisywana jako ta, w której seksualność staje się najpełniejsza, najbardziej świadoma – podkreśla dr Robert Kowalczyk, seksuolog, psycholog, terapeuta
Teraz, po trzech latach, Małgorzata czuje się innym człowiekiem. Sytuacja jest bardziej niż stabilna. – I nie mam na myśli wyłącznie szalejących do niedawna hormonów – uśmiecha się zagadkowo. – Najważniejsze, że przepłakałam i przepracowałam stratę. Ciężko było, a teraz ciężko bywa. Nadal za nim tęsknię, ale właśnie odkrywam uroki życia singielki. Nie byłam sama od 18. roku życia. Od paru miesięcy znowu chodzę na randki. Poznaję mężczyzn przez apki randkowe. Niedawno pierwszy raz w życiu uprawiałam seks z kimś innym niż mąż. I co ważne, uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy uprawiałam seks bez lęku o to, że zajdę w ciążę. Nie sądziłam, że to aż takie podniecające i uwalniające. Zamierzam korzystać z tego przywileju, ile się da – podkreśla.
„Jeśli przyjąć, że do niedawna menopauza była tematem tabu, to seks kobiet w okresie menopauzalnym był tabu do sześcianu” – przekonuje Anna Augustyn-Protas w swojej książce pt. „W pełni. Jak zaprzyjaźnić się z menopauzą i brać od życia to, co najlepsze”. Zauważa, że „w kinie, które przecież mebluje nam wyobraźnię, żeńskie obiekty erotyczne mogły mieć najwyżej czterdziestkę”. I dodaje: „Ktoś powie: moment, a przyszła teściowa, najbardziej ikoniczna MILF w historii kina, Mrs. Robinson z filmu »Absolwent«? Sprawdziłam: grająca ją Anne Bancroft w czasie kręcenia filmu miała 35 lat”.
Albo żartem, albo wcale
Dr Robert Kowalczyk, seksuolog, psycholog, terapeuta z Instytutu Splot, brał udział w wielu projektach badawczych związanych z seksualnością kobiet w wieku okołomenopauzalnym. Natrafił na pewien XIX-wieczny pogląd, jakoby dopiero kobieta po menopauzie miała być… równa z mężczyzną. Wtedy, gdy jej „żeńskie hormony wyciszają się wreszcie”, zaś „emocjonalność staje się stabilna”.
Przyznaje, że menopauza w narracji społecznej łączy się często z „datą ważności”. Szczególnie w odniesieniu do seksu. Według niektórych menopauza to etap, w którym życie seksualne kobiety powinno wygasnąć. Dlaczego seks w czasie menopauzy stanowi nadal tabu?
– Takie myślenie wynika głównie z modelu judeochrześcijańskiego. Czyli: „Po co uprawiać seks, który nie skończy się ciążą?”. Menopauza oznacza ustanie zasadności „podstawowej” funkcji zachowania seksualnego: prokreacji – komentuje dr Robert Kowalczyk.
Tymczasem powinniśmy wreszcie zauważyć seksualność kobiet w wieku dojrzałym. Już blisko 4 mln Polek ma 45-59 lat, czyli są w okresie menopauzalnym (wtedy, gdy kończy się cykl menstruacyjny). To stan na rok 2024, a wedle prognoz demograficznych GUS w 2030 r. kobiet w tym wieku ma być 4,4 mln. To wielka grupa społeczna. Dodajmy do tego kobiety starsze, czyli 60 plus. I mamy kolejne miliony kobiet, które coraz częściej nie chcą rezygnować z życia seksualnego.
Trenerka relacji intymnych, specjalistka od dojrzałej seksualności Joanna Keszka twierdzi, że o seksie kobiet po pięćdziesiątce nie rozmawia się prawie wcale. A jeśli już, to albo w formie żartobliwej, albo jako o czymś niestosownym. Kobietom wręcz wmawia się, że powinny wstydzić się zainteresowania sferą seksualną.
Wyższe libido niż wcześniej
Tymczasem dojrzałe kobiety mają mniej kompleksów niż młodsze. Tak wynika choćby z raportu „Seksualna mapa Polski”, przygotowanego na zlecenie Gedeon Richter w 2023 r. Anna Augustyn-Protas przytacza w swojej książce wyniki tych badań. Oto panie w wieku 56-69 lat wyraziły pozytywny stosunek do swojego ciała: aż 67 proc. z nich nie czuje skrępowania, uprawiając seks.
Z kolei Joanna Keszka obserwuje, że spora grupa pań w wieku dojrzałym ma wyższe libido niż wcześniej. Jej zdaniem jest tak również dlatego, że wreszcie mogą się… wyspać. Tak, tak. Nie mają już małych dzieci, zwykle osiągnęły jakąś pozycję zawodową albo żyją spokojniej niż kiedyś.
Niebagatelny wpływ na libido ma także świadomość braku ryzyka niechcianej ciąży. Ten lęk jest od wielu lat jednym z ważnych powodów, dla których część Polaków nie uprawia seksu tak często, jak by chcieli (tak wynika z analiz prof. Zbigniewa Izdebskiego, który od kilku dekad prowadzi największe badania nad seksualnością kobiet i mężczyzn w Polsce).
Beata, 61-latka o figurze modelki, pokazuje swoje zdjęcia „przed” i „po”. To „przed” prezentuje ją w 30. urodziny. Siedzi w niebieskiej sukience przy suto zastawionym stole: otoczona rodziną, dwójką synków, mężem, rodzicami, teściami, kilkorgiem przyjaciół i kuzynów. Wygląda pięknie, ale jest smutna. Zupełnie jakby to nie był jej szczęśliwy dzień. – Czułam się brzydka i piekielnie zmęczona. Wciąż pamiętam to ciągłe niewyspanie. Moi synkowie od urodzenia dużo chorowali, z jednym ciągle jeździliśmy po lekarzach i szpitalach. Potem do naszego domu przeprowadziła się teściowa, która miała alzheimera. Opiekowałam się nią jak trzecim niemowlakiem. Próbowałam pracować, sprzątać, gotować, ale nie dawałam rady. Ciągle chciało mi się płakać. Mąż był bezradny, uciekał w pracę, zakładał kolejne biznesy, co powodowało nową falę kłopotów i stresów – opisuje.
Jej życie seksualne wtedy? – Jakie życie seksualne? Kiedy? Gdzie? Bez szans. Nie mieliśmy z mężem ani siły, ani ochoty. Za dużo zobowiązań i problemów – kwituje Beata.
Przekwitanie?
Dopiero przed jej pięćdziesiątką sytuacja się ustabilizowała; synowie wydobrzeli i dorośli, a teściowa zamieszkała w domu opieki. I właśnie wtedy Beata rozpoczęła burzliwy romans. Zakochała się w nowym koledze z pracy, każdą wolną chwilę spędzała z kochankiem, który też miał żonę. Emocje, adrenalina, tajemnica, świetny seks.
– Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła menopauza, taka byłam zakochana, rozogniona – wspomina. Wkrótce wyszło na jaw, że jej mąż też ma romans. Oboje prowadzili podwójne życie… Tyle że Beata nie powiedziała mężowi o swoim, więc on, ten winny, wyprowadził się z domu. Do kochanki. Beata zerwała kontakt z mężczyzną, który chciał się z nią tylko zabawić. Postanowiła być dzielna, mieć honor. Nie poprosiła męża o rozmowę. – Poszliśmy do prawników. Na pierwszej rozprawie rozwodowej popłakaliśmy się. Zrozumieliśmy, że się kochamy, ale że przerosły nas obowiązki, życie. Postanowiliśmy zawalczyć o siebie.
Teraz Beata spokojnie prezentuje zdjęcie „po”. To selfie, zrobione niedawno, w dniu jej 61. urodzin. W tle tłumy ludzi i palmy. Ona i mąż, opaleni, roześmiani, bo on właśnie oblał się czerwonym winem: w białej koszuli i czarnych okularach wygląda jak zakrwawiony mafioso. Ona podnosi palce w geście „V”. Tak właśnie się czuje; jakby wygrała nowe życie. Nowe małżeństwo. Nowy seks. Tym razem z mężem, po tylu latach przerwy. To synowie kupili im tani lot do Hiszpanii, opłacili hotel. Połączyli się z rodzicami przez FaceTime, złożyli mamie życzenia. „A teraz bawcie się dobrze, paaa!” – zawołali i zniknęli z ekranu.
Beata nie kryje, że teraz czuje się najlepiej i ze sobą, i w małżeństwie. Wreszcie ma spokój, może dbać o siebie i o związek. Figurę zawdzięcza regularnej jodze. Ma duży apetyt na życie i seks, którego latami jej brakowało. Irytuje się, gdy słyszy, że o menopauzie mówi się „przekwitanie”. – Przecież ja kwitnę!
Pełniej, fajniej
– „Przekwitanie” to termin z botaniki, a nie medyczny. Kobieta nie jest rośliną, mającą upiększać otoczenie! – komentuje dr Robert Kowalczyk.
Anna Kopańczyk, dietetyczka specjalizująca się w odżywianiu kobiet dojrzałych, autorka książki „Menopauza. Instrukcja obsługi”, przekonuje, że w menopauzie polubiła „pauzę”. Organizm wysyła sygnały, że wreszcie czas zadbać o siebie (a nie tylko o innych). Dowiedzieć się więcej o skutkach zmian hormonalnych w organizmie, ustalić na nowo życiowe priorytety, także w kontekście ciała, zdrowia, emocji. Kopańczyk zwraca uwagę, że 60 proc. rozwodów jest inicjowanych przez kobiety w wieku 50-60 lat. To nie przypadek; jej zdaniem ma to związek także z transformacją menopauzalną. Sporo kobiet zyskuje odwagę. Nie chce tolerować dłużej bylejakości w związkach. Pragną żyć pełniej, lepiej, fajniej.
A jakie plusy odkrywają kobiety w sferze seksualności? – Przede wszystkim zanika lęk przed niepożądaną ciążą. I najczęściej to się nakłada na taki etap w życiu kobiety, kiedy np. dzieci wyfruwają z gniazda, kiedy ona zaczyna mieć więcej czasu dla siebie – podkreśla dr Robert Kowalczyk. – Ponadto dekada po 40. roku życia jest często opisywana jako ta, w której seksualność staje się najpełniejsza, najbardziej świadoma.
Doktor przypomina, że menopauza oznacza też zmiany w gospodarce hormonalnej, które dają negatywne objawy. Obniżające nastrój, powodujące dyskomfort, przekładają się bezpośrednio na sferę seksualną. Lekarze przepisują pacjentkom różne terapie hormonalne, które mają pomóc łagodniej przechodzić ten czas. – Lepiej popatrzmy na menopauzę jak na kolejny etap w życiu – radzi dr Kowalczyk. – I trampolinę do dojrzałości. Owszem, przed wiekami pięćdziesiątka oznaczała schyłkowy etap życia, ale obecnie może być wiekiem średnim. Sporo kobiet zaczyna się od tego momentu najpełniej realizować. Zdążyły już spełnić się w rolach matki, żony, pani domu. Teraz chcą się zająć sobą – dodaje.