Za dnia twarda funkcjonariuszka, po godzinach psia mama. Kiedy zapytać o Agnieszkę Kwiatkowską-Gurdak, szefową CBA, członków komisji śledczej ds. Pegasusa, niemal słychać zgrzytanie zębami. Czyżby chciała ocalić CBA przed likwidacją?
To krew z krwi służb. Najpierw w Centralnym Biurze Śledczym zajmowała się sprawami kryminalnymi i tymi związanymi z narkotykami, potem pracowała w wydziale zwalczania przestępczości ekonomicznej. W 2015 r. awansowała do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zatrudniał ją tam były szef służby Paweł Wojtunik, który miał o jej kompetencjach jak najlepsze zdanie.
Za rządów PiS jako agentka odegrała rolę w wyjaśnieniu inwigilacji Pegasusem Krzysztofa Brejzy. To jej decyzje pomogły ustalić, że sprawa inowrocławska miała tło polityczne. Po zmianie władzy najpierw została p.o. szefem CBA. Od marca 2024 r. szefuje służbie.
– Jest twardą, bezkompromisową babką. Przy podejmowaniu decyzji nie ma z nią żadnej dyskusji. Nie lubi lania wody, tylko konkrety – mówił o niej Onetowi jeden z byłych współpracowników. – Lubi, jak się dużo dzieje. Im bardziej spektakularne zatrzymanie, głośna sprawa, tym lepiej – mówi inna osoba z wiedzą o CBA. Jej nominacja została przyjęta dobrze, ale nie bez pytań. Likwidacją CBA miałaby się zająć funkcjonariuszka?
Foto: Paweł Supernak / PAP
Hodowle i awanse
Po godzinach jest hodowczynią psów. A dokładnie piesków rasy chihuahua (według Związku Kynologicznego to pies żywy, czujny, ruchliwy i bardzo odważny). Wraz z mężem szefowa CBA pod Bydgoszczą prowadzi domową hodowlę Gurdak’s Flowers. Jej fanpage – „Chihuahua uzależnia” – obserwuje kilkanaście tysięcy osób. Niektórzy od początku krytykują jej działalność.
– Szefowa służby zapraszająca na wspólne spacery, zwracająca się do psów zdrobnieniami czy szczotkująca im ząbki? Jak się to ma do zasad z naszych szkoleń, ograniczania obecności w social mediach, dbania o niepublikowanie wizerunku? W internecie można znaleźć numer hodowli, który pozwoli skontaktować się z szefową CBA – mówi „Newsweekowi” osoba związana ze służbami specjalnymi.
Z drugiej strony, eksperci zwracają uwagę, że szefowa CBA to stanowisko jawne. Oczywiście, ludzie pełniący tego typu funkcje muszą zdawać sobie sprawę z ograniczeń, ale to nie musi od razu oznaczać rezygnacji z tego czy innego hobby. – Szefowa CBA nie musi kolekcjonować broni ani portretów gangsterów – mówi żartobliwie jeden z moich rozmówców.
W podobnym tonie hobby szefowej broni samo CBA, nazywając je „niekontrowersyjną pasją”. „Fakt objęcia odpowiedzialnej funkcji państwowej może nieść z sobą oczywiste ograniczenia, ale nie wyklucza aktywności hobbystycznej w żaden sposób niezwiązanej z zadaniami CBA” – przekonuje zespół prasowy. I dodaje, że szefowa „posiada odpowiednie zgody na swoją pozasłużbową aktywność”.
Z hodowlą i działalnością Agnieszki Kwiatkowskiej-Gurdak poza CBA może się wiązać jeszcze jedna kontrowersja. Jak ustalił „Newsweek”, jej mąż Tomasz Gurdak w czwartek 1 sierpnia 2024 r. został radcą zespołu prawnego w Biurze Spraw Wewnętrznych stołecznej policji. Jednak już po weekendzie, w poniedziałek 5 sierpnia, komendant BSW delegował go z urzędu i powierzył mu pełnienie obowiązków służbowych w wydziale w rodzinnej Bydgoszczy. Do województwa kujawsko-pomorskiego wrócił ze stołecznym dodatkiem. Zdaniem niektórych to hodowla Gurdak’s Flowers jest powodem tego, że mąż szefowej biura nie pracuje w stolicy.
Czy ma zezwolenie na prowadzenie takiej działalności (powinien je wydać jego przełożony)? Na to Komenda Główna Policji nie chce odpowiedzieć – twierdzi, że to nie podlega informacji publicznej. Zapytane o tę sprawę CBA twierdzi, że mąż szefowej to zasłużony funkcjonariusz z ponad 20-letnim stażem, a jego osiągnięcia „stanowią jego osobisty dorobek, niezależny od funkcji pełnionych przez jego żonę”.
Rezultaty niewarte pieniędzy
– Niech nikogo nie zwiedzie ta część jej wizerunku – psia mama rozkochana w małych pieskach chihuahua. To twarda babka, która pochodzi z samego serca tej służby. Na dobrą sprawę nikt nie wie, jaką grę teraz prowadzi – mówi osoba związana z CBA.
Biuro to ogromna instytucja. Jeszcze w 2022 r. zatrudniało ponad 1000 etatowych funkcjonariuszy oraz 200 pracowników cywilnych. Jego budżet – jak podliczyła Fundacja im. Batorego – wynosił dobrze ponad 200 mln zł. Likwidację biura rządząca koalicja zapowiadała już na 1 stycznia 2025 r., ale sprawa się odwleka (teraz mowa o 1 lipca tego roku, wiosną miałyby się zacząć konkretne przygotowania).
Pytania o jego funkcjonowanie w obecnej formie są zasadne, bo – zdaniem wielu – formuła CBA się wyczerpała. Służba, która – w dużym uproszczeniu – powstała po to, aby zagraniczne firmy nie korumpowały polskich urzędników oraz polityków po wejściu do UE, ma coraz mniej pracy. Oczywiście, ciągle dochodzi do głośnych zatrzymań, ale tak naprawdę CBA zajmuje się dziś promilem korupcyjnej przestępczości (znacznie więcej takich postępowań prowadzi policja czy Krajowa Administracja Skarbowa). Potwierdza to wspomniany raport Fundacji im. Batorego, zgodnie z którym w 2022 r. CBA prowadziło 694 postępowania przygotowawcze w sprawie korupcji, a policja – prawie 4 tys. „Jest bardzo wątpliwe, czy takie rezultaty są warte pieniędzy podatników” – napisano w raporcie.
Blokowanie Pegasusa
Kiedy zapytać o szefową CBA członków komisji śledczej ds. Pegasusa, niemal słychać zgrzytanie zębami. Choć materiały, którymi dysponuje biuro, są kluczowe dla wyjaśnienia skandalu, przez ostatni rok między władzami komisji a Agnieszką Kwiatkowską-Gurdak miało dojść do tylko jednego spotkania. Choć CBA obiecywało współpracę, a część dokumentów została przekazana członkom komisji, zostały w znacznym stopniu zanonimizowane – dowiedział się „Newsweek”. Na tyle, że utrudnia to funkcjonowanie komisji, nie mówiąc już o możliwości przedstawienia ustaleń opinii publicznej.
– CBA zasłania się koniecznością ochrony metod operacyjnych. Ale jest poważna różnica pomiędzy stawaniem murem za szeregowymi funkcjonariuszami a chronieniem tych, których należy pociągnąć do odpowiedzialności za łamanie prawa. Dla większości z nas jest jasne, że za prawnymi wybiegami kryje się tylko jedno: brak woli, aby sprawę wyjaśnić – mówi „Newsweekowi” osoba zbliżona do komisji śledczej.
Rozmówcy „Newsweeka” zwracają uwagę na jeszcze jedno. Po to w Sejmie istnieje kancelaria tajna, po to część komisji wystąpiła o dostęp do informacji niejawnych, aby można było tam zaprezentować im pełnię materiałów, a nie zaczernione strony. Na ironię zakrawa fakt, że na razie najobszerniejszy zestaw dokumentów dostarczyła komisji firma Matic, która kupiła system. Komercyjny podmiot umożliwił komisji większy wgląd w sprawy Pegasusa niż podległe rządowi Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Obrona pro forma
Akuszerem likwidacji CBA (czy też przekształcenia go w inną służbę) ma być gen. Radosław Kujawa, dziś sekretarz stanu w KPRM, w latach 2008-2015 szef Służby Wywiadu Wojskowego. To on widnieje na stronie rządowej jako współtwórca ustawy, która w końcówce 2024 r. trafiła pod obrady rządu. Nieprzypadkowo.
– Pamiętający czasy Urzędu Ochrony Państwa Kujawa, którego szanują nawet ludzie Kamińskiego czy PSL-owcy, ma być jak wysłany przez ministra Siemoniaka sygnał: nikomu nie stanie się krzywda. Co więcej, nawet ze środowisk prawicowych słychać głosy, że CBA w obecnej formie będą bronić tylko pro forma. Zdają sobie sprawę, że CBA wymaga rekonstrukcji – wyjaśnia jeden z rozmówców „Newsweeka”.
Zainteresowanym ma zależeć na tym, aby kompetencje wypracowane w CBA nie przepadły. We wrześniu minister Tomasz Siemoniak uspokajał. – Najważniejszą sprawą dla opinii publicznej jest to, że ta służba normalnie pracuje i nie ma żadnych ograniczeń co do tego, jakimi sprawami ma się zajmować – mówił.
Dziś – kiedy projekt został zaprezentowany przez rząd – znamy już jego główne założenia. Część zadań oraz etatów funkcjonariuszy trafi do policji, ABW oraz KAS, a dodatkowo w policji zostanie utworzone Centralne Biuro Zwalczania Korupcji (CBZK). „Czynności operacyjno-rozpoznawcze, analityczno-informacyjne oraz kontrolne, które prowadzi obecnie CBA, będą w sposób nieprzerwany kontynuowane przez jednostki przejmujące” – czytamy na stronie rządu. Harmonogramy? – To projekt ustawy. Sejm i Senat mogą dowolnie ukształtować terminy. Istotną okolicznością jest zapowiedź prezydenta, że zawetuje tę ustawę – mówi „Newsweekowi” minister Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych.
Cicha wojna domowa
Pytanie tylko, czy służba faktycznie będzie gotowa do zmian. O tym, aby część funkcjonariuszy CBA miała trafić do KAS, nie wie nic tamtejszy największy związek zawodowy. Nikt nie konsultował z nim planów przejścia, nie trwają przygotowania do powstawania nowych jednostek, we władzach KAS panuje bałagan.
Oczywiście, jak nieoficjalnie tłumaczą ludzie skarbówki, doświadczeni funkcjonariusze zawsze są na wagę złota. Ich wiedzę można wykorzystać w ściganiu przestępstw gospodarczych czy skarbowych. Tym bardziej że pracowników KAS jest ciągle za mało, przyda im się wsparcie. Pytanie, w jakiej formie ludzie dawnego CBA mieliby do niej trafić – czy na zasadzie wydzielonych jednostek? Jeżeli nie, to mogliby się w aparacie KAS kompletnie rozpłynąć, ich kompetencje nie zostałyby wykorzystane.
Trudno też powiedzieć, jak by to wpłynęło na kruchą równowagę w służbie. Tajemnicą poliszynela jest to, że od momentu utworzenia KAS w marcu 2017 r. w administracji trwa cicha wojna domowa: ludzie skarbówki nie zawsze dogadują się z celnikami. – Do tego miałoby dojść jeszcze kilkaset osób z CBA? Zadanie do wykonania, ale zajęłoby miesiące, prace musiałyby ruszyć już – mówi „Newsweekowi” osoba blisko związana z KAS.
Narzędzie polityczne
Co na to ci, którzy zlecają służbom działania operacyjne? W prokuraturze słyszymy, że idea musi pozostać, korupcja nie zniknie wraz z likwidacją CBA. Najlepiej, aby nie był to oddzielny organ, który z łatwością ta czy inna ekipa może zamienić w narzędzie do okładania przeciwników – słyszymy w otoczeniu prokuratora generalnego Adama Bodnara. Nasz rozmówca przypomina, że nie bez powodu o CBA nie mówiło się inaczej jak „policja polityczna”.
– Ktoś będzie musiał wykonywać działania operacyjne, ale czy musi to robić CBA? Nie sądzę. W Polsce i tak w porównaniu z innymi krajami mamy inflację służb specjalnych, w dodatku każda chce mieć szerokie uprawnienia, jeżeli chodzi o inwigilację – uważa nasz rozmówca.
10 czerwca 2024 r. w ośrodku szkoleniowym CBA w Lucieniu biuro obchodziło 18. urodziny. Minister Siemoniak wręczał odznaczenia, towarzyszyli mu szefowie służb oraz m.in. prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Czy to mógł być sygnał, że pozostawienia CBA życzyłaby sobie prokuratura?
– Prokurator otrzymał zaproszenie, więc pojechał, proszę nie traktować tego jako manifestacji politycznej ani opowiadania się za konkretnym rozwiązaniem. To też sygnał szacunku do funkcjonariuszy, którzy rzetelnie wywiązywali się ze swoich obowiązków. Prokuratura będzie współpracowała ze służbami ścigającymi przestępstwa korupcyjne bez względu na to, jaka ostatecznie będzie ich forma – mówi „Newsweekowi” osoba z kierownictwa Prokuratury Krajowej.
Zatrzymania na każdą nóżkę
Gdzie w tej całej układance jest Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak? W czwartek 30 stycznia biuro przeprowadziło kolejną akcję w sprawie byłego wicemarszałka województwa śląskiego, wcześniej domknęło serię szkoleń dla ministerstw, pilotuje też prace nad nowym projektem ustawy o oświadczeniach majątkowych. Na początku grudnia z inicjatywy szefowej zorganizowało w Legionowie międzynarodową konferencję na ten temat.
– Służba działa, jakby nikt tam nie słyszał o likwidacji. Ale jednocześnie prowadzona jest zmyślna polityka. Proszę zwrócić uwagę na zatrzymania, których dokonało CBA. Są na każdą nóżkę. We wrześniu biuro zatrzymuje Ryszarda Czarneckiego na warszawskim lotnisku. Ale już pod koniec listopada funkcjonariusze biorą się za Wojciecha Olejniczaka, byłego polityka SLD. To ma być sygnał, że CBA równo traktuje wszystkich – zwraca uwagę jeden z rozmówców.
Zdaniem części z nich szefowa po cichu walczy o ocalenie CBA – pomóc miałyby w tym bardzo dobre kontakty z ministrem Siemoniakiem oraz szefem SKW Jarosławem Stróżykiem. Według innych chce mieć jak najlepszą pozycję startową po zmianach – ma się jej marzyć stanowisko w szefostwie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Na razie 18 lutego ma stanąć przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Będzie musiała wytłumaczyć, dlaczego służba dalej blokuje opinii publicznej dostęp do informacji o jednym z największych skandali inwigilacyjnych ostatnich lat.