Szast-prast i dobijamy do końca 2024 r. Jaki to był rok dla kultury? Przede wszystkim rok wielkiej zmiany. Po wygranych wyborach zaczęło się sprzątanie. Może nie aż tak wielkie i tak szybkie, jak oczekiwaliśmy, i na dodatek z ponurą wyrwą wypchnięcia z PISF wybranej w konkursie dyrektorki Karoliny Rozwód, ale jednak sporo się zmieniło.
W grudniu ubiegłego roku Bartłomiej Sienkiewicz wszedł do Ministerstwa Kultury z informacją, że nie zamierza się tam zasiedzieć. Odbił TVP z rąk PiS i przeniósł się do Brukseli. Co prawda TVP Info do dziś podnosi się po chwilowym blackoucie, a TVP jest spółką w likwidacji, ale z pewnością w mediach publicznych pojawili się twórcy, na których był zapis w TVP PiS. Agnieszka Szydłowska skutecznie i z pomysłem tworzy Trójkę od nowa. Z kultury w TVP najmocniej błyszczą przeniesienia teatralne, m.in. przebojowy „1989” w reż. Katarzyny Szyngiery, „Jak nie zabiłem swojego ojca i bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły czy „Powrót do Reims” Katarzyny Kalwat.
Ale i tak najważniejsze wydarzenie w kulturze rozegrało się na placu Defilad, gdzie po 20 latach od aktu powołania Muzeum Sztuki Nowoczesnej otwarto jego nowy gmach. Oczywiście, że nie jest to architektura przyszłości, oczywiście, że jest to pomnik czasów, które kończą się na naszych oczach. Oczywiście, że młodzi dlatego krytykują bryłę MSN, a starsi cieszą się, że budynek mimo wszystko powstał. Biała betonowa kostka stwarza złudę trwałości i bezpieczeństwa, czyli tego, czego ani teraźniejszość, ani przyszłość nie może nam zagwarantować. W weekend otwarcia MSN odwiedziło 50 tys. osób. Prorokuję, że biały prostokąt stanie się najmodniejszym miejscem w stolicy.
Moje top 3 w sztuce to monograficzna wystawa Marii Pinińskiej-Bereś w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu. Kuratorzy Jarosław Suchan, Heike Munder, Małgorzata Micuła zgromadzili prace artystki tworzone od lat 50. do końca XX w. W tej z rozmachem opowiedzianej herstorii widzimy, jak postumenty ustępują miejsca różowym kołderkom, drapowanym materiałom, gorsetom rozpiętym w przestrzeni pawilonu niczym wystrzelone w orbitę wolności fragmenty kobiecego ciała. Żyjąc w cieniu męża Stanisława Beresia, krakowskiego rzeźbiarza i performera (ciekawą wystawę jego prac można było oglądać w krakowskiej Cricotece), Pinińska potrafiła odnaleźć swój głos, oryginalność i otworzyć drogę przychodzącym po niej feministycznym artystkom. Róż Iwony Demko nie spadł z nieba.
Na podium ustawiam wystawę Andrzeja Wróblewskiego zorganizowaną przez Fundację Rodziny Staraków w ramach imprez towarzyszących weneckiemu 60. Biennale Sztuki. Za życia Wróblewskiego PRL-owskie władze nie zgodziły się na pokaz jego prac na biennale w Wenecji. Prawie 70 lat po tragicznej śmierci artysty przy placu św. Marka publiczność z całego świata na wystawie „In the first person” mogła podziwiać ikoniczne obrazy autora „Rozstrzelania”. Fundacja Rodziny Staraków konsekwentnie realizuje plan promocji polskiej sztuki za granicą, organizując już trzecią wystawę w ramach weneckiego biennale.
Rękawice podejmują inni prywatni kolekcjonerzy. We wrocławskiej Krupa Gallery Sylwii i Piotra Krupów przebojem była wystawa „Wojciech Fangor. American Dream”, kuratorowana przez Dorotę Monkiewcz. 48 obrazów z lat 60.i 70. powieszonych na kolorowych ścianach intensyfikujących doznania odbiorców złożyło się na podróż do czasu, w którym artysta namalował swoje najbardziej znane dzieła.
MSN zakończyło swoją działalność w budynku nad Wisłą piękną wystawą „Tygrys w ogrodzie” ukraińskiej artystki Marii Prymaczenko. W pierwszych dniach wojny na jej muzeum spadły rosyjskie bomby. Chciałoby się napisać, trawestując tytuł wystawy Małgorzaty Mirgi-Tas, że Primaczenko przeczarowywała świat. Intensywność kolorów i baśniowych historii z jej dzieł była swoistą kontrą do obrazów wojny w Ukrainie, które mamy pod powiekami. A Małgorzata Mirga-Tas, autorka cudownego pawilonu polskiego na biennale sprzed dwóch lat, podbija świat swoją zakorzenioną w romskiej tradycji sztuką. Ledwie zrobiła wystawę w brytyjskiej galerii Tate St. Ives, już poleciała do NYC, żeby zaprezentować swoje dzieło „Beyond the Horizon” na słynnej High Line.
Chciałabym wepchnąć w okolice podium akcje ożywiające pole sztuki, m.in. Warsaw Gallery Weekend, Art Fair w hotelu Warszawa i warszawską edycję wystawienniczą nowojorskiej Villi Nada, organizacji non profit zajmującej się promocją sztuki współczesnej. Ciąg dalszy nastąpi, a na świąteczny czas życzę państwu co najmniej dwunastu najlepszych dań z kultury.