Pierwszy baraż o Euro 2024 już za nami i na szczęście nie ostatni. Reprezentacja Polski pokonała Estonię 5:1 i wreszcie dała kibicom trochę radości. Oczywiście należy pamiętać, że rywal był słaby i należy uważać z hurraoptymizmem. Z drugiej strony przynajmniej dostaliśmy kilka argumentów za tym, by wystawić biało-czerwonym sporo pozytywnych not, które przydzielaliśmy w skali od 1 do 10.

Oceny za mecz Polska – Estonia

Wojciech Szczęsny (4) – Wyłapał jedną centrę, a przy straconym golu sobie nie poradził. Zdaje się, że mógł interweniować lepiej.

Paweł Dawidowicz (6) – Solidny występ. Co się dało, to kasował w zarodku. Wygrywał większość pojedynków i dobrze się ustawiał.

Jan Bednarek (4) – Przez 89. minut spisywał się dobrze. Zgrabnie przewidywał zagrania Estończyków, dzięki czemu z łatwością zgarniał poszczególne piłki. Niestety zaspał raz w naszym polu karnym i skończyło się to golem dla Estonii.

Jakub Kiwior (6) – Zaliczył parę komicznych strat, aczkolwiek na szczęście działo się to pod bramką przeciwników. Za to mały minusik. Poza tym bez zarzutu spisywał się pod własną bramką, kasując wszystko, co się dało. Do tego był aktywny z przodu, do czego już zdążył nas przyzwyczaić. W ofensywie jednak brakowało mu dokładności.

Przemysław Frankowski (6) – Od początku starcia był mocno niedokładny. Jego dośrodkowania nie docierały do adresatów. Świetnie spisał się natomiast w sytuacji strzeleckiej po podaniu Piotrowskiego. Zawodnik Lens ładnie wykończył akcję na 1:0. Na drugą połowę nie wyszedł, ponieważ doznał kontuzji.

Bartosz Slisz (4) – Zaczął występ od dość groźnej straty, a potem… Zniknął. Może to i lepiej niż gdyby miał się pokazywać w ten sposób, co na początku? Dobrze się ustawiał, lecz nie dał nic ekstra od siebie. Szkoda. Jak nie z takim rywalem, to z kim?

Jakub Piotrowski (7) – Świetny występ pomocnika Łudogorca. Dostaliśmy potwierdzenie, jak duży ofensywny potencjał w nim drzemie. Brał grę na siebie, przyspieszał akcje, a do tego – zgodnie z zaleceniami trenera – nękał Estończyków uderzeniami z dystansu. Jedno z nich zakończyło się golem. To między innymi dzięki niemu mieliśmy praktycznie pełną kontrolę na boisku.

Piotr Zieliński (6) – Można było obawiać się o jego dyspozycję ze względu na trudną sytuację w Napoli, aczkolwiek żadne kłopoty nie uwidoczniły się na boisku. W starciu z Estonią podawał odważnie i od czasu do czasu słusznie przyspieszał grę. Szczególnie godne zapamiętania jest jego podanie do Lewandowskiego z 11. minuty oraz gol głową na 2:0.

Nicola Zalewski (8) – Świetny występ 22-latka. Napisalibyśmy, że „doskonały” albo „niemal idealny”, ale to byłaby przesada. Jakkolwiek spojrzeć zbyt wiele dośrodkowań wychowanka AS Romy nie znalazło adresata. Niemniej to właśnie on był najbardziej aktywnym Polakiem, większość akcji przechodziła przez niego najpierw lewą, a potem prawą stroną. Koniec końców się opłaciło, bo odważnie grający Zalewski zaliczył 2 asysty, a do tego dołożył wiele do trafienia na 5:0. Minął wtedy przeciwnika dryblingiem, a następnie dograł w kierunku Szymańskiego. Ponadto zasługą piłkarza Romy jest również to, że przez większość starcia Estonia grała w osłabieniu.

Karol Świderski (3) – Aktywny, aczkolwiek niewidoczny. Zaliczył parę niezłych „klepek”, miał jedną sytuację strzelecką i to by było na tyle.

Robert Lewandowski (6) – Zaliczył asystę do Piotrowskiego przy bramce na 3:0, lecz sam nie wpisał się na listę strzelców. Żadnej tak zwanej „setki” nie miał, ponieważ Estonia grała bardzo głęboko, a do tego zawsze pilnowało go dwóch obrońców. Kapitanowi i tak parę razy udało się postraszyć przeciwników, ale brakowało mu skuteczności. Paradoksalnie był groźniejszy dla rywali, gdy brał się za rozgrywanie.

Matty Cash (bez oceny) – Grał za krótko. Po kilku minutach od wejścia na boisku musiał je opuścić z powodu kontuzji.

Tymoteusz Puchacz (4) – Wszedł na boisko za kontuzjowanego Casha, był bardzo aktywny, choć konkretów zabrakło. Podjął sporo prób dośrodkowań, ale te nie docierały do celu, ponieważ wahadłowy nawet nie podnosił przy nich swojej głowy. Dość irytujące.

Jakub Moder (4) – Poślizgnął się przy akcji Estonii na 1:5, raz mocno skiksował pod przeciwnym polem karnym. Poza tym nic ciekawego nie pokazał.

Sebastian Szymański (5) – Nie dostał zbyt wiele czasu od trenera Probierza, a i tak zdążył zrobić swoje. Przede wszystkim warto cieszy jego trafienie na 5:0 oraz jego aktywność w ofensywie i mądre rozrzucanie akcji. Widać było, że czuje głód gry i liczb, których ostatnio zaczęło mu brakować w Fenerbahce.

Adam Buksa (bez oceny) – Zrobił zbyt mało, by miarodajnie go ocenić. Oddał jeden niezły strzał i to tyle.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version