Ona i on, oboje po przejściach. Mimo to chcą podjąć decyzję o wejściu w nowy związek. Z jakimi lękami muszą się mierzyć? Jakie mają oczekiwania? Czy wcześniejsze doświadczenia są dla nich balastem, czy trampoliną?

Chociaż są po przejściach, chcą zbudować nową relację. Ale się boją. Aż za dobrze pamiętają poprzedni związek. Miał być zgodny, szczęśliwy, trwały. Nie był, a teraz liżą rany. I powtarzają: że boją się popełnić kolejny błąd, że czują lęk przed zranieniem i nie potrafią znowu zaufać. Dopiero co odzyskali utraconą niezależność, mieliby ją znowu stracić?

Dobrze znają sekwencję wydarzeń. Najpierw pojawi się zakochanie – namiętne, krótkotrwałe i raczej ślepe. Potem, przy odrobinie szczęścia, wejdą w fazę romantyczną, której rozkosznymi obrazami epatuje popkultura. Ale oni, po przejściach i z przeszłością, wiedzą, że „motyle w brzuchu” z czasem odlecą. Ich relacja zacznie rządzić się przyziemnymi prawami realizmu i rozsądku. Ale to dobrze, bo w ten sposób przygotowują sobie grunt pod fazę związku kompletnego, który z czasem przerodzi się w związek przyjacielski. Wiedzą, że czeka ich jeszcze życie w związku pustym, z którego wyparowała intymność. Poza tym na wspólnej drodze czekają różne pułapki: nałogi, zdrady, migracje zarobkowe, kłótnie o pieniądze i to, co kryje się pod pojęciem „niezgodność charakterów”. Oni to wszystko dobrze znają. Mimo lęków i obaw chcą podjąć decyzję o wejściu w nowy związek. Z czym się mierzą?

Z lękiem, którego nasilenie zależy od przyczyny rozpadu poprzedniego związku. – Lęk jest mniejszy – nawet jeśli rozwód był trudny i bolesny – gdy związek wypalił się z powodu braku miłości, od dawna nie funkcjonował tak, jak powinien. Byli partnerzy rozpad związku tłumaczą wówczas wyborem niewłaściwej osoby, ale nie myślą, że kolejny musi zakończyć się klapą. Teraz skupiają się jedynie na tym, by dobrze wybrać – wyjaśnia dr Bartosz Zalewski.

Lęk przed nowym związkiem wzrasta, gdy w poprzednim było dobrze, ale nagle jeden z partnerów dopuścił się zdrady. Albo po czasie zaczął stosować przemoc. – Przed wejściem w nowy związek skrzywdzona osoba może zacząć stosować selekcję ujemną. Jeśli poprzedni partner epatował męskością, a z czasem stał się zaborczy, agresywny, władczy, to następny powinien być bardziej „miękki”, łagodny, spokojny. Tu podłożem lęku może być obawa o ewentualny zły wybór i powtórzenie znanego już scenariusza – tłumaczy dr Zalewski.

„Dobrze wybrać” to priorytet również dla tych, którzy winą za rozpad wcześniejszego związku obarczają drugą stronę, nierzadko ignorując własny wkład. Dla niewielkiej części osób rozstanie jest potwierdzeniem stale towarzyszących im lęków: mnie się nigdy nie udaje, nie nadaję się do związku, życie mnie nie rozpieszcza. Pytają z obawą, czy po tym wszystkim ktoś mnie jeszcze zechce pokochać. Jednocześnie żywią przekonanie, że początki związku były dobre, ale o końcówce woleliby zapomnieć. – Ten lęk jest relatywnie trudny do pokonania. Gdy go nie ma, mija kilka lat, wspomnienia bledną. Człowiek się wzmacnia. Wzrasta w nim nadzieja na lepsze – dodaje dr Zalewski. – Ważne jest też wsparcie społeczne, którego warto szukać wśród przyjaciół i rodziny, ale nie dzieci – im należy pozwolić żyć własnym życiem. Dzięki wsparciu najbliższych można w bezpiecznych warunkach przeżyć smutek i rozczarowanie oraz pogodzić się z utratą. Ostatecznie pożegnać zawiedzione nadzieje i niespełnione marzenia. I przygotować się na nowe. Byle nie za szybko?

Rany po poprzednim związku jeszcze się nie zagoiły, a już na horyzoncie pojawił się ktoś nowy. To tak zwany rebound – kobieta lub mężczyzna na otarcie łez. Substytut ekspartnera, czasem instrument zemsty, często lek na samotność. Szybko wychodzi na jaw, że druga osoba była „plastrem”, który miał załagodzić skutki bólu utraty. Podreperować nadwyrężone poczucie własnej wartości i nadszarpniętą atrakcyjność. Czy jest to jednoznacznie złe?

Badania Stephanie Spielmann, Geoffa Macdonalda i Anne Wilson, naukowców z Uniwersytetu w Toronto, pokazują, że „relacja odbicia” (rebound relationship) pozwala osobom z lękowym stylem przywiązania z większym optymizmem widzieć swoją przyszłość w związku, co z kolei zmniejsza ich emocjonalne przywiązanie do ekspartnera. W kontrze do obiegowej opinii zgodnie z którą szybki związek przynosi więcej szkód niż pożytku, stoją badania psychologów Claudii Brumbaugh i Chrisa Fraleya. Twierdzą oni, że im mniej czasu upływa między rozstaniem a nowym związkiem, tym lepsze samopoczucie i wyższa samoocena oraz większy szacunek dla nowego partnera. „Relacja odbicia” pozwala zmniejszyć stres emocjonalny, który utrzymuje się jeszcze długo po rozstaniu. Nie chroni jednak od porównywań obecnego partnera z byłym. Badacze milczą też na temat samopoczucia „plastra”. Wykonał swoje zadanie i powinien pójść w odstawkę?

– Druga osoba może poczuć się wykorzystana. Taki związek szybko się rozpada, bo w zasadzie nigdy nie istniał. Zdarza się też, że jest on tylko przystankiem w drodze do nowej relacji – zaznacza dr Zalewski.

„Jak szybko sobie znalazła kolejnego faceta! On ledwo co rozstał się z żoną, a już jest z nową kobietą” – krążą plotki. Jak to plotki, często mają się nijak do rzeczywistości.

– Z zewnątrz wygląda to, jak skakanie z kwiatka na kwiatek. Tymczasem uczucia umarły już dawno temu. Partnerzy przeżyli żałobę, będąc jeszcze w formalnym związku. Byli więc gotowi otworzyć się na nową relację tuż po jego zakończeniu. W tym przypadku nie ma powodów, aby drugi związek szybko się rozpadł – dodaje dr Zalewski.

Ona i on, po przejściach i z przeszłością, mimo lęków, decydują się na związek. Jakie mają oczekiwania i czy warto, by je mieli?

– Oczekiwania wobec partnera pojawiają się automatycznie, różne są jednak ich źródła. Jedni wchodzą w nowy związek z nadzieją i ufnością, że druga osoba będzie działać dla ich dobra, a nie przeciw nim. Oczekują od partnera zaufania i bezpieczeństwa, na których zresztą powinien opierać się związek – podkreśla dr Zalewski.

Często jednak podłożem oczekiwań jest lęk: żeby mnie nie skrzywdził, nie zdradzał, opiekował się mną. Szukamy w drugiej osobie cech, które miałyby zabezpieczyć te oczekiwania. Problem polega na tym, że na początku zakochujemy się nie w osobie jako takiej, lecz jej obrazie. Potem on się urealnia i to, co było odbierane jako opiekuńczość, teraz jawi się jako zaborczość. – Jeśli zwiążemy się z partnerem z powodu lęku i on się zmaterializuje, trudniej będzie się rozstać. Łatwiej już zakończyć relację, której zawiązywaniu nie towarzyszył lęk, nawet jeśli z czasem okazała się przemocowa – przestrzega dr Zalewski.

Oczekiwania, i to całkiem wysokie, można mieć także wobec siebie. W poprzednim związku byłem zazdrosny, gdy partnerka wyjeżdżała służbowo? Teraz nie będę, druga żona też często podróżuje, będę więc miał okazję się sprawdzić. Albo: lubię porządek, ale mój pierwszy mąż był strasznym bałaganiarzem. Drugi też jest, jednak ja nie będę się denerwować, szkoda życia. – Na głębszym poziomie nie zmieniamy się pomiędzy jednym a drugim związkiem. W długotrwałej relacji możemy pod wpływem drugiej osoby jedynie modyfikować swoje zachowania. Poważne, głębokie zmiany nie zachodzą jednak samoczynnie. Nie można zadecydować, że od dziś zachowuję się inaczej. Nad zmianami należy długo pracować, najlepiej ze specjalistą – zaznacza dr Zalewski.

Czy nauka na własnych błędach przydaje się w podejmowaniu decyzji o wejściu w kolejny związek? W końcu wiemy, czego chcemy, a czego wolelibyśmy uniknąć. Wybieramy więc świadomie.

Odpowiedź brzmi: to zależy. – Osoby, które cechuje tzw. bezpieczny styl przywiązania, potrafią uczyć się na błędach. Częściej odczuwają pozytywne emocje. To sprawia, że są bardziej elastyczne, w rezultacie szybciej otwierają się na nowe doświadczenia i chętniej czerpią z poprzednich. Po okresie żałoby mogą szukać nowego partnera, szczególnie jeśli są zdolne do mentalizacji, czyli uświadomienia i zinterpretowania swojego zachowania w poprzednim związku – mówi dr Zalewski.

Nauka na własnych błędach trudniej przychodzi osobom, o których można powiedzieć, że ciągle mają pod górkę. Doświadczają wielu negatywnych emocji, które działają jak pancerz – niby mają chronić, ale w rzeczywistości mocno usztywniają. Trudno wtedy o otwartość niezbędną do czerpania wiedzy z wcześniejszych doświadczeń. Osoby te trawi niepewność. Nawet jeśli wejdą w nowy związek, będą ciągle myśleć, co zrobić, aby się znowu nie rozstać. Są asekuranckie i nieufne.

Czy to znaczy, że należy bać się nowego związku? – Bycie w związku oznacza zgodę na to, że codziennie będę raniony przez drugą osobę. Mimo wszystko nie ma się czego bać – z wielu badań wynika, że ludzie częściej tworzą dobre związki niż złe. Ta reguła dotyczy także drugich i kolejnych relacji.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version