Zdaję sobie sprawę, że wywołam więcej kpin niż entuzjazmu, ale to, co dziś może się wydawać absurdalne, jutro będzie już poważne – mówiła Victoria Woodhull, kandydując na prezydenta USA. Był rok 1870.

„Czy wierzysz w wolną miłość?” – pyta głos z sali. Trzy tysiące osób – wykłady Victorii Woodhull, spirytualistki, aktywistki, maklerki i znanej w Nowym Jorku radykałki, są popularne – wstrzymuje oddech.

„Tak, jestem za wolną miłością – odpowiada. – Mam niezbywalne, konstytucyjne i naturalne prawo do kochania tego, kogo chcę, i tak długo lub tak krótko, jak mogę, oraz do zmiany tej miłości każdego dnia, jeśli mi się podoba. I w to prawo ani wy, ani żadna ustawa nie możecie ingerować”. Słuchaczom opadają szczęki. Nierozerwalne małżeństwo jest wszak podstawą ładu społecznego i porządku moralnego.

Wolna miłość jest częścią politycznego programu mówczyni. Oraz prawa wyborcze dla kobiet, równe płace, ośmiogodzinny dzień pracy, podatek dochodowy, zniesienie kary śmierci oraz legalizacja prostytucji, czyli postulaty wówczas tylko odrobinę mniej skandaliczne.

A swoją kandydaturę na najwyższy urząd w państwie – prezydentkę USA – Victoria Woodhull ogłasza w 1870 r. Czyli dokładnie pół wieku, zanim ona i jej rodaczki uzyskają prawo głosu.

Victoria Claflin urodziła się 23 września 1838 r. w Homer w stanie Ohio jako siódme z dziesięciorga dzieci Bucka i Roxanne. Siódemka to liczba magiczna, i stąd też miały się brać paranormalne zdolności dziewczynki oraz jej przeznaczenie do rzeczy wielkich. A przynajmniej sama tak to tłumaczyła.

Dzieciństwo miała dickensowskie: matka lubiła padać na kolana i straszyć grzeszników piekłem, ojciec miał ciężką rękę, a pieniędzy zawsze brakowało. Victoria zaliczyła raptem trzy lata szkoły; wykształcenie będzie potem nadrabiać na własną rękę. Dzieci Claflinów za długo zresztą się dzieciństwem nie cieszyły, bo Buck szybko znajdował sposób, by dokładały się do rodzinnego budżetu.

W drugiej połowie XIX w. Amerykę opanowała moda na spirytualizm, czyli przekonanie, że duchy istnieją, są pośrednikami między Bogiem a żyjącymi i można się z nimi skontaktować z pomocą medium. Buck postanowił tę modę wykorzystać i wyszkolił na media dwie najbardziej obiecujące córki, 13-letnią Victorię i młodszą o siedem lat Tennessee. Pierwsza specjalizowała się w przewidywaniu przyszłości, druga – w „magnetycznym uzdrawianiu”. Victoria specjalnej zachęty nie potrzebowała: duchy miała widywać regularnie, od kiedy skończyła sześć lat. Napoleon, Józefina i Demostenes zapowiedzieli, że będą nad nią czuwać.

Biznes spirytystyczny okazał się całkiem lukratywny, ale głównie dla Bucka. Córki głodził, bo uznał, że pośredniczki ze światem duchowym powinny mieć eteryczny wygląd. Victoria wykorzystała więc jedyną dostępną wówczas młodej dziewczynie drogę ucieczki i w wieku 15 lat poślubiła niemal dwukrotnie starszego Canninga Woodhulla.

Miał być lekarzem i synem sędziego, czyli szansą na lepsze życie. Okazał się lepiej ubraną kopią ojca Victorii: o swoim pochodzeniu i wykształceniu nakłamał, zapomniał za to dodać, że jest alkoholikiem, morfinistą i przemocowcem. Jego nałogi Victoria uzna potem za przyczynę intelektualnej niepełnosprawności ich pierwszego dziecka, Byrona. Córka, Zulu, urodziła się zdrowa, za to poród prawie zabił jej matkę. Odbierający go Canning był bowiem tak pijany, że źle przeciął pępowinę, a następnie zostawił wykrwawiającą się żonę, małego syna i noworodka. Victorię uratował sąsiad.

Uznawszy małżeński eksperyment za nieudany, Woodhull z dziećmi wróciła do domu. Kolejną dekadę spędziła, wędrując z rodzinnym biznesem po kraju i komunikując się, za drobną opłatą, z duchami.

Pułkownik James Blood, weteran wojny secesyjnej i spirytualista, do Victorii Woodhull, medium o regionalnej sławie, przyszedł z konkretnym pytaniem: czy powinien zakończyć swoje nieszczęśliwe małżeństwo. Victoria wprowadziła się w trans i duchy udzieliły odpowiedzi równie konkretnej: przeznaczeniem przystojnego pułkownika jest… Victoria. Jak to ujmie Blood, „w tej chwili byliśmy poślubieni przez moce powietrza”.

Bardziej konwencjonalne małżeństwo zawarli w 1866 r. Mniej więcej wtedy u Victorii zaczęła się krystalizować idea tzw. wolnej miłości. To ona powinna być podstawą małżeństwa, ale gdy uczucie się skończy, nie ma po co się w nieszczęśliwym związku męczyć. Państwo zaś w sprawy sercowe i łóżkowe wtrącać się nie powinno. Była to więc raczej seryjna monogamia niż orgia, ale dla jej współczesnych idea równie skandaliczna. W wiktoriańskim społeczeństwie ślub bowiem brało się raz w życiu, przeznaczeniem kobiety było nieść swój krzyż, przywilejem mężczyzny – przyjemności szukać poza małżeństwem, a rozwód był straszliwym skandalem. Głoszenie takich poglądów wymagało więc nawet większej odwagi niż wcielanie ich w życie.

„Halki wśród byków i niedźwiedzi” – tak „New York Sun” zatytułował tekst o nowej firmie maklerskiej na Wall Street. Założyły ją siostry Victoria Woodhull i Tennessee Claflin, a ich obecność w bastionie kapitalistycznej męskości wywołała popłoch porównywalny niemal z krachem.

Na drzwiach firmy Woodhull, Claflin i Spółka jej właścicielki napisały: „Panowie przedstawią swoje sprawy, a następnie natychmiast się oddalą”, włożyły identyczne stroje – proste granatowe suknie, za to szokująco krótkie, bo do kostek – i z uprzejmym uśmiechem witały tłum ciekawskich. „Zastępy przyjaciół przedstawiały swoje opinie i rady, ci, co przyszli kpić z łagodnych lwic, które odważyły się zająć miejsce w najbardziej burzliwym i niepewnym obszarze życia, parli naprzód, ale opinie wszystkich przybyszów były przyjmowane ze śmiałym opanowaniem. Pokazało to Wall Street, że Woodhull, Claflin i Spółka znają swój biznes i że zamierzają prowadzić go jak mężczyźni” – rozpływał się „New York Herald”.

Część ciekawskich, zwłaszcza kobiet, zdecydowała się powierzyć maklerkom swoje oszczędności i, przynajmniej na początku, nie pożałowała. Dzięki trafnym inwestycjom siostry dostały tytuł „Królowych Finansów”.

Sukces zawdzięczały tym razem nie podszeptom z zaświatów, ale wskazówkom od najbogatszego człowieka w Ameryce. W 1868 r. duchy nakazały Victorii pojechać do Nowego Jorku na Great Jones Street nr 17. Pod rzeczonym adresem założyła razem z siostrą salon, gdzie przepowiadała przyszłość i rozmawiała z drogimi zmarłymi zamożnych nowojorczyków. Jednym z nich był magnat kolejowy, komandor Cornelius Vanderbilt. Milioner interesował się spirytualizmem, niedawno zmarła mu żona, a obie siostry oferowały nie tylko duchowe doradztwo, ale i przyjemnie towarzystwo. To ostatnie głównie Tennessee, która siadywała Vanderbiltowi na kolanach i według plotek została jego kochanką; ona miała lat 23, on 73. Komandor w każdym razie odwdzięczył się siostrom insiderską wiedzą, a one potrafiły ją wykorzystać.

Dzień wyborów Victoria spędziła w areszcie. Nie zarejestrowano, ile zdobyła głosów

Pieniądze zarobione na giełdzie Victoria zainwestowała w dwutygodnik „Woodhull & Claflin’s Weekly”. „Będziemy traktować wszystkie tematy otwarcie i bez ograniczeń” – obiecał z tabloidową formą.

Promował wegetarianizm i krótsze spódnice. Postulował dekryminalizację prostytucji. Jako pierwszy w USA wydrukował tłumaczenie „Manifestu komunistycznego” Marksa i Engelsa. Domagał się prawa wyborczego niezależnego od płci. I już na pierwszej stronie pierwszego numeru, z kwietnia 1870 r., ogłosił, że będzie wspierać Victorię C. Woodhull w jej prezydenckiej kampanii. „Gdy jedna Wiktoria zasiada na tronie Anglii, a druga zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, powstanie siostrzana wspólnota Wiktorii” – zapowiedział.

„Zdaję sobie sprawę, że wywołam więcej kpin niż entuzjazmu – przyznała Victoria. – Ale jest to epoka nagłych zmian i zaskakujących niespodzianek. To, co dziś może się wydawać absurdalne, jutro będzie już poważne”. Malutka Partia Równych Praw przyznała jej rację i w 1872 r. nominowała Woodhull na swoją kandydatkę w wyborach prezydenckich. Trudno jednak uznać tę nominację za poważną: Woodhull brakowało roku do minimalnego prezydenckiego wieku 35 lat, a kandydat na wiceprezydenta Frederick Douglass, były niewolnik i popularny mówca, nie został nawet zapytany o zdanie.

Woodhull nie planowała jednak wygranej, tylko, używając dzisiejszej terminologii, przesunięcie okna Overtona, w którym mieszczą się idee uznawane za racjonalne i akceptowane. Zwłaszcza że radykalny wówczas postulat przyznania kobietom prawa głosu był dla niej niewystarczający (nie rozwiązywał wszak problemów męskiej władzy ekonomicznej, przemocy domowej czy podwójnych standardów), a metody – nieskuteczne. „Gdy inne aktywistki argumentowały za równością kobiet i mężczyzn, ja ją udowodniłam, z powodzeniem prowadząc biznes; gdy one przekonywały, że nie ma powodu, dla którego kobieta powinna być traktowana jako istota gorsza od mężczyzny, ja odważnie wkroczyłam na arenę polityki i biznesu i skorzystałam z praw, które już posiadałam” – napisze.

Poza tym, uważała, Amerykanki mają już prawo głosu: przyznała je im niedawno uchwalona 14. poprawka do konstytucji. Jest w niej wszak napisane, że „każdy, kto urodził się lub naturalizował w Stanach Zjednoczonych i podlega ich zwierzchnictwu, jest obywatelem” – każdy, czyli kobiety też. Kobiety są obywatelkami, płacą podatki, a każdy płacący podatki powinien mieć prawo decydować, na co zostaną przeznaczone. Woodhull udało się nawet wyłuszczyć swoje tezy przed Kongresem i zaapelować o uchwalenie ustawy potwierdzającej, że Amerykanki mogą głosować. Kongresmeni jej argumentację zignorowali. Sufrażystki za to były pod takim wrażeniem, że Victoria awansowała na gwiazdę ruchu.

Poparcie liderek zaczęło topnieć po publicznej deklaracji Woodhull, że jest za wolną miłością. Dla konserwatywnych sufrażystek, z autorką „Chaty wuja Toma” Harriet Beecher Stowe na czele, było to za wiele. A potem Victoria spaliła mosty, atakując jej brata.

Henry Beecher był popularnym pastorem, znanym z płomiennych kazań i wspierania postępowych spraw. Jego postępowość nie obejmowała jednak głoszenia idei wolnej miłości, przynajmniej nie publicznie, bo prywatnie praktykował ją intensywnie, z zamężnymi parafiankami. Kiedy Beecher zaatakował Victorię za niemoralność, w przeddzień wyborów ujawniła w swojej gazecie jego romans. „Nie oskarżam go o niemoralność – pochwalam jego oświecone poglądy. Oskarżam go o hipokryzję”.

W tym samym numerze gazeta opisała też z tabloidowymi detalami, jak znany makler upijał nieletnie dziewczynki i je wykorzystywał. Numer trafił do subskrybentów w całym kraju, przez co podpadł pod zakaz wysyłania obsceny pocztą. Dzień wyborów Victoria spędziła więc w areszcie. Nie zarejestrowano, ile zdobyła głosów.

Prasa zaczęła przyglądać się biografii pani Woodhull i wyciągać karierę wędrownej wróżki, plotki o prostytucji, skandaliczny rozwód. Popularna grafika przedstawiała ją z diabelskimi rogami, skrzydłami nietoperza i kartką z napisem „Wolna miłość cię ocali”. Kobieta uginająca się pod ciężarem męża pijaka i gromadki dzieci odwraca się jednak od tej oburzającej propozycji.

Sufrażystki się od niej odwróciły – pierwsza kobieta, która przemawiała przed Kongresem i zgłosiła swoją kandydaturę na prezydentkę, z opublikowanej w kolejnej dekadzie historii ruchu została wymazana.

Liczne procesy wydrenowały kieszeń byłej królowej Wall Street – musiała zamknąć gazetę i ogłosić bankructwo. W 1876 r. rozwiodła się z Bloodem. I wtedy znów pomógł Cornelius Vanderbilt, tym razem zza grobu.

Komandor w testamencie lwią część swojego majątku zostawił najstarszemu synowi. Ten, gdy pozostałe dzieci poszły do sądu, uznał, że zeznania przyjaciółek ojca mogłyby mu zaszkodzić, zaproponował im więc znaczną sumę za zmianę klimatu. W 1877 r. Victoria i Tennessee przeprowadziły się do Londynu.

Kolejne pół wieku Victoria spędzi na pracowitym wymazywaniu i korygowaniu swojej przeszłości, by stać się osobą, którą przez lata zwalczała: przedstawicielką szacownej i zamożnej klasy średniej wyższej. W USA była skandalistką i pariaską, w Anglii stała się filantropką i podporą lokalnej społeczności.

Początkowo utrzymywała się z publicznych wystąpień, ale stonowała przekaz: dalej wspierała prawo wyborcze dla kobiet, ale nie była już za wolną miłością, tylko miłością odpowiedzialną. Po jednym z wykładów poznała zamożnego bankiera Johna Martina; pobrali się w 1883 r. Wróciła też do wydawania: magazyn „Humanitarian” zrezygnował z tabloidowych sensacji i zajął się tematyką popularną i akceptowaną, to jest eugeniką. Dziś eugenika kojarzy się głównie z III Rzeszą, ale na przełomie XIX I XX w. idea, że niektórzy ludzie – nękani chorobami ubodzy, nałogowcy, niepełnosprawni umysłowo – dla dobra tzw. rasy nie powinni się rozmnażać, była poważną socjologiczną propozycją.

Martin zmarł w 1905 r., Victoria odziedziczyła po nim pokaźną fortunę. Resztę życia spędziła wygodnie, w wiejskiej posiadłości męża, wydając jego pieniądze na działalność charytatywną oraz samochody. Po sześćdziesiątce stała się bowiem entuzjastką motoryzacji i pędziła z zawrotną prędkością 20 km na godz. po szutrowych drogach, wzbudzając popłoch sąsiadów.

Zmarła w 1927 r., siedem lat po tym, gdy jej rodaczki uzyskały prawo głosu.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version