Nasi rozmówcy uczestniczący w kongresie Prawa i Sprawiedliwości nie kryją rozbawienia tym, jak przeforsowano fuzję PiS z Suwerenną Polską. Sprawę załatwiła zauszniczka prezesa, posłanka Joanna Borowiak. Ale uczestnicy kongresu zwracają uwagę także na inne głosowania – tajne. Ich przebieg zaskoczyły kierownictwo PiS.

Nawet nie mieli jaj, by zgłosić sprzeciw i się policzyć – mówi polityk PiS o krytykach połączenia z ziobrystami.

– Nawet nie mieli głosów większości – odparowuje człowiek z drugiej strony barykady, też z PiS (chodzi o bezwzględną większość – głosy „za” w zestawieniu z liczbą delegatów uprawnionych do głosowania). Żeby uniknąć zjednoczeniowej wpadki – której w PiS się obawiano – kierownictwo partii precyzyjnie zaplanowało to głosownie.

Obrady delegatów prowadziła Joanna Borowiak, posłanka PiS. Przedstawiła uchwałę o połączeniu się PiS z Suwerenną Polską. Bardzo szybko zaproponowała, aby przyjąć tę uchwałę przez aklamację. Wówczas, jeśli nie ma żadnego głosu sprzeciwu, to uchwałę uznaje się za przyjętą jednogłośnie.

– Gdy zaproponowała przyjęcie jej przez aklamację, to sekundę później ktoś zaczął bić brawo, więc trudno nawet było zgłosić sprzeciw – mówi rozbawiony polityk PiS. Borowiak ogłosiła więc ekspresowo, że nie ma żadnego sprzeciwu, a więc fuzja została przyjęta w formalnie doskonałej zgodzie.

Taki scenariusz szybkiego przyjęcia uchwały przez aklamację był wcześniej ustalony i kierownictwo partii skierowało go do realizacji. – Nie chcieli, żeby ktoś wyraził sprzeciw, więc przepchnęli uchwałę przez aklamację. Ewidentnie chciano uniknąć sprzeciwu – słyszymy od jednego z rozmówców.

Człowiek z PiS, zwolennik fuzji mówi o jej przeciwnikach: – Nawet nie mieli jaj, żeby wtedy zgłosić sprzeciw i się policzyć w głosowaniu.

Człowiek z PiS, przeciwnik fuzji, zapewnia: – Widać było, że przyjęcie przez aklamację jest zaplanowane przez szefostwo. Połączenia bardzo chciał Jarosław Kaczyński, więc nie ma co tego blokować, bo i tak by się nie mogło udać. Nie było na tym kongresie żadnej zorganizowanej akcji, by zablokować wejście ziobrystów do PiS.

Nieuchronność tej fuzji była dla wszystkich oczywista.

Inny z rozmówców radzi spojrzeć na wyniki głosowań nad pozostałymi uchwałami. Ich nie przyjmowano przez aklamację, ale głosując na kartach. PiS nie podawało publicznie dokładnych wyników tych głosowań, a jedynie poinformowało, że wszystkie przeszły.

Głosowanie odbyło się nad wyborem konkretnych kandydatur do trzech ciał formalnie zarządzających PiS-em.

Na kongres PiS miało przyjechać 414 delegatów. Pierwszy problem: nie wszyscy dotarli. A po drugie: głosowania były pod koniec kongresu – już po przemówieniach Jarosława Kaczyńskiego (nawet jak na prezesa było to wystąpienie skrajne), Mateusza Morawieckiego i Patryka Jakiego – więc część delegatów opuściła salę i nie było ich na głosowaniach. Do pozostania nie zachęcał zresztą niskobudżetowy charakter kongresu.

Efekt? W głosowaniach udział brało 264 delegatów na 414, którzy powinni to zrobić. Wszyscy obecni delegaci pobrali karty do głosowania na: nowych wiceprezesów PiS, na nowych członków Komitetu Politycznego i – po trzecie – cały nowy skład nowego Komitetu Wykonawczego PiS.

Te trzy głosowanie były tajne. Nie każdy ze wspomnianych 264 delegatów oddał głos – po prostu część nie wrzuciła kart do głosowania do urny.

Gdy wszyscy zagłosowali, urnę wyniesiono i liczono głosy. W pewnym momencie do Kaczyńskiego potruchtał Piotr Milowański, sekretarz generalny PiS. – Wpadł na salę i ruszył do Kaczyńskiego. Przejęty coś mu mówił, ale nikt nie słyszał co. Prezes przyjął to z dystansem i uśmiechem – słyszymy. Wedle naszych rozmówców zapewne chodziło o to, że ledwo udało się zgromadzić kworum dla tych uchwał, bo raz, że nie wszyscy delegaci w ogóle przyjechali, a część obecnych nie oddała w ogóle pobranych wcześniej kart.

W głosowaniu na wiceprezesów 202 głosy było „za” wyborem Elżbiety Wiek, Patryka Jakiego i Michała Wójcika (do czasu powrotu Zbigniewa Ziobry do aktywnej polityki) na wiceprezesów PiS. 35 było „przeciw”. 5 się wstrzymało od głosu, 9 było głosów nieważnych, a reszta (13 osób) nie oddała kart.

W głosowaniu nad rozszerzeniem Komitetu Politycznego PiS też można było zagłosować tylko w bloku (a nie na poszczególne nazwiska) nad kandydaturami: Beaty Kempy, Rafała Bochenka, Michała Wosia i Michała Wójcika. 201 było „za”, a reszta wypadła bardzo podobnie. A w głosowaniu nad składem nowego ciała w PiS – Komitetu Wykonawczego, czyli partyjnej młodzieży oddelegowanej do „akcji bieżącej” – 224 były „za”. Ten nowy Komitet Wykonawczy pod wodzą Mariusza Błaszczaka to 29 osób – 26 osób zostało wybranych, a trzy osoby wchodzą w skład tego komitetu z urzędu.

To, co wzbudziło zdziwienie na kongresie PiS, to przemówienie byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Miał on bowiem – i tak został zapowiedziany – wziąć w obronę osiem lat rządów PiS. Tymczasem zrobił nie tylko to, lecz przez niemal godzinę mówił także o strategii PiS na przyszłość, o swoim planie objeżdżania Polski, i o sposobie na powrót do władzy przez PiS. Wyszedł daleko za ramy, które nakreślił Kaczyński.

– Zamówienie na to przemówienie było takie, aby to było podsumowanie rządów – mówi człowiek z PiS.

Inny człowiek z PiS: – Dla Morawieckiego to był cios, że teraz to Patryk Jaki i Zbigniew Ziobro są mu równi jako wiceprezesi PiS. Na osłodę dostał możliwość wystąpienia z przemówieniem i to wykorzystał.

Morawiecki mówił tak: – Dziś, rok po wyborach, interesują mnie tylko dwa słowa: przyszłość i zwycięstwo. Patrzę w przyszłość i w zwycięstwo, nasze zwycięstwo. Częścią obrony przyszłości, dbałości o nasz plan, jest także obrona naszego dorobku, tego, co robiliśmy.

Ten kongres to był zresztą swoisty pojedynek na przemówienia. Głos zabrał – w imieniu SP – także europoseł Patryk Jaki. – Nie możemy oddać Polski walkowerem. Po to jest to zjednoczenie – podkreślał Jaki.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version