Jeszcze 20 lat temu można było zaryzykować takie twierdzenie. Wnętrza były zapisem aktualnej polityki mieszkaniowej, przeszłości, gustu, sposobu życia właścicieli.

Dziś często są odbiciem mody, statusu materialnego, upodobań architekta. Tym bardziej fascynująca jest książka historyków sztuki Piotra Korduby i Jarosława Trybusia „Warszawskie mieszkania. Biografie miejsc, rzeczy i ludzi” (wydawnictwo Osnova).

Szukając odpowiedzi na pytanie, czym jest „warszawskość”, opisali 24 mieszkania i ich właścicieli. Interesowały ich przestrzenie urządzone bez pomocy architektów. Obaj spoza Warszawy, stworzyli portret miasta od wnętrza. Po raz pierwszy możemy zobaczyć mieszkanie zaprojektowane dla syna Oskara i Zofii Hansenów, architektów i teoretyków sztuki. Na 11. piętrze wieżowca w Dolince Służewieckiej 40-metrowe mieszkanie młodego Hansena i jego rodziny było realizacją we wnętrzu linearnego systemu ciągłego, koncepcji wymyślonej przez Oskara Hansena dla miast przyszłości.

Przez całe mieszkanie przebiega mebel zbudowany ze sklejki w oparciu o linię ciągłą, która przybiera formę dostosowaną do potrzeb. Zaczyna się od ławki przy drzwiach wejściowych, przechodzi w blat kuchenny, łóżko, biurko, parapet. Rozszerza się, zwęża, dźwiga pawlacze. Funkcjonalność i ergonomia to cechy tego wnętrza. Na przeciwległym biegunie jest mieszkanie Biety Ficowskiej, wdowy po poecie Jerzym Ficowskim.

W mieście stratowanym przez historię przedmioty uratowane z dawnego świata nabierają znaczenia relikwii

Do nowoczesnego apartamentu Ficowska postanowiła przenieść wszystko z żoliborskiej kamienicy. W nowym miejscu odtworzyła ustawienia mebli, układ fotografii i obrazów na ścianach. Dawne życie zmieniło adres, ale nie substancję. „Jesteśmy epizodem w życiu przedmiotów” – piszą autorzy. Ale w mieście stratowanym przez historię przedmioty uratowane z dawnego świata nabierają znaczenia relikwii. W Poznaniu czy Krakowie nietknięte przez czas porcelanowe serwisy wędrują z pokolenia na pokolenie. Historia jest siłą zarządzającą mieszkaniem krytyczki literackiej Justyny Sobolewskiej i historyka Marka Węcowskiego. Mieszkanie na Hożej odziedziczyli po babci Justyny, poetce Jadwidze Stańczakowej. W czasie wojny rodzina trafiła do getta. Po wojnie mieszkali w poniemieckim domu w Gdańsku.

Z poniemieckimi meblami przeprowadzili się w połowie lat 50. na Hożą, do czynszowej kamienicy z początku XX w. Mieszkanie jest jak ciało starego człowieka, znaczone operacjami przeróbek, zmarszczek tworzonych przez rzeczy nieusuwane przez dziesięciolecia. Jadwiga Stańczakowa pisała, że z wyrzucanych mebli warto zachować jakiś fragment. Przedmioty z przeszłości są napromieniowane dłońmi tych, którzy odeszli. Z duchami bliskich obcuje Anda Rottenberg, ale w nowoczesnej plombie na Muranowie. Światło, przestrzeń i sztuka to żywioły lokum Andy.

Przeprowadzała się kilka razy, za każdym razem oznaczało to pozbywanie się rzeczy. Anda śpi na łóżku z rodzinnego domu, w salonie centralne miejsce zajmuje kanapa w stylu Ludwika i stół, też spadek po przodkach. Funkcjonalność to kolejny imperatyw w mieszkaniu Andy, którego dużą część zajmują półki na książki. Biel ścian i podłogi rozkolorowują obrazy i obicia mebli. Chce się tam żyć. Podobnie jak w mokotowskim mieszkaniu Małgorzaty Szumowskiej i Mateusza Kościukiewicza. Małgośka postanowiła, że będzie miała piękne mieszkanie, a co postanowi, to zrobi. Jej rodzice, wybitni dziennikarze Maciej Szumowski i Dorota Terakowska, mieszkali w Krakowie w PRL-owskim mieszkanku, gdzie piętrzyły się gazety, przypadkowe sprzęty. Małgośka w Warszawie zamieszkała w kamienicy z lat 30., pozbyła się ścian i zyskała wielką przestrzeń dzienną.

Świetnie gotuje, więc kuchnia łączy się z salonem, którego sercem jest olbrzymi stół – prezent od artystki Moniki Sosnowskiej. Uwagę przykuwają fotele z chromowanych rurek projektu Marcela Breuera. Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam kilka odnowionych portretów Doroty Terakowskiej, od której przed laty w Krakowie uczyłam się dziennikarstwa. U mnie w warszawskim mieszkaniu stoi zdjęcie taty z młodości, wisi portret babci oraz obraz z pokoju stołowego rodziców w złoconej ramie, która kompletnie nie pasuje do postindustrialnego wnętrza na Sadybie.

Ostatecznie nie znalazłam w książce odpowiedzi na pytanie, czym jest warszawski styl zamieszkiwania. Ale nonszalancja i osobowość mieszkańców, którzy często przywędrowali z różnych rejonów Polski, to cecha wspólna dla mikroświatów utrwalonych przez Kordubę i Trybusia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version