Będę prowadził kampanię negatywną. Przy całym szacunku dla Tadeusza Mazowieckiego uważam za mniej ważne, by został on prezydentem. Dla mnie ważniejsze, by Wałęsa nim nie został — mówił w trakcie kampanii wyborczej w 1990 r. Adam Michnik. Wiadomo, jak to się skończyło.
Polska wybiera "prezydenta z siekierą". W tle sensacja wszech czasów
Cała Polska wiedziała, że w 1990 r. powszechne wybory prezydenckie może wygrać tylko Lech Wałęsa. Poza środowiskiem późniejszej Unii Wolności, które uważało, że elektorat postawi na Tadeusza Mazowieckiego, bo to obiektywnie najlepszy kandydat. A że Mazowiecki miał jeszcze w dodatku spartaczoną kampanię, to skończył wybory na I turze. Sensacją pierwszych wyborów prezydenckich okazał się Stan Tymiński, choć startował z siermiężnym hasłem „Naszym zgoda będzie i Ojczyzna nasza”.
Zapraszamy na pierwszy odcinek podcastu „Na prezydenta tylko ty”.
„Na prezydenta tylko ty”. Skąd się wzięła „wojna na górze”
„Uważamy, że zmiana na stanowisku prezydenta [był nim wtedy Wojciech Jaruzelski – przyp. red.] jest nieunikniona, a Wałęsa jest w zasadzie jedynym kandydatem” – mówił Jarosław Kaczyński 7 kwietnia w „Życiu Warszawy”. Prezes, gdy jeszcze nie był prezesem, proponował, by wyboru dokonało Zgromadzenie Narodowe (czyli Sejm i Senat obradujący razem). Gdyby wtedy wszyscy go posłuchali, nie mielibyśmy takich ustrojowych problemów, jakie mamy — powszechnych wyborów prezydenta, który ma bardzo ograniczone kompetencje.
To był dziwny rok. W Polsce transformacja nabierała tempa, a wokół było bardzo niespokojnie. W Jugosławii wrzało, w Rumunii rok 1989 zakończył się rozstrzelaniem Nicolae i Eleny Ceaucescu, trochę dalej i trochę później, po ataku Iraku na Kuwejt, zaczynała się I wojna w Zatoce Perskiej.
Polska miała wciąż Sejm Kontraktowy, premiera Tadeusza Mazowieckiego i prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Wybory prezydenckie były jednym z efektów „wojny na górze”, która wybuchła między rządem a Lechem Wałęsą.
W podkaście „Na prezydenta tylko ty” ujawniamy przyczyny „wojny na górze”. Dominika Długosz jest przekonana, że to matka wszystkich polskich afer politycznych. A potem przechodzimy do kampanii, która zakończyła się największą sensacją w wyborach prezydenckich po 1989 r. Bo kto by wymyślił, że w drugiej turze o zwycięstwo z legendarnym przywódcą Solidarności będzie rywalizował polonijny biznesmen bez zaplecza i dorobku, straszący zawartością „czarnej teczki”, w której właściwie nie wiadomo, co miało się znajdować, i w której najpewniej nie było nic.
HtmlCode
Stan Tymiński docierał do osób niezadowolonych z transformacji, pierwszych ofiar Planu Balcerowicza. Faworyt elit Tadeusz Mazowiecki nie dość, że płacił za trudne reformy, to jeszcze miał koszmarną kampanię. Konstanty Gebert, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, wspominał, że kiedyś liczni doradcy napisali życiorys Mazowieckiego. Gdy ktoś ze sztabu go przeczytał, ocenił, że tak przygotowany życiorys powinien się kończyć słowami: „W związku z tym proszę o przyznanie mi renty inwalidzkiej I klasy”.
„Na prezydenta tylko ty”. Rekord Lecha Wałęsy
Stan ducha popleczników Mazowieckiego dobrze oddaje zachowanie Adama Michnika, który na spotkaniu Krajowego Komitetu Wyborczego mówił: „Będę prowadził kampanię negatywną. Przy całym szacunku dla Tadeusza Mazowieckiego uważam za mniej ważne, by został on prezydentem. Dla mnie ważniejsze, by Wałęsa nim nie został”.
Efekt był taki, że do II tury dostali się Tymiński i Lech Wałęsa. Przywódca Solidarności był u szczytu formy, porywał tłumy na wiecach, charyzmą bił na głowę pozostałych kandydatów.
W czasie wieców Wałęsy dochodziło także do incydentów antysemickich, głównie skierowanych w stronę Tadeusza Mazowieckiego. Kiedyś na pytanie wspomnianego Geberta, czy uważa Ruch Obywatelski Akcję Demokratyczną za partię żydowską, odpowiedział: „No nie, ale popatrz pan, kto tam jest: Michnik, Turowicz, Geremek… Dlaczego oni ukrywają swoje pochodzenie? Jestem dumny, że jestem Polakiem, ale gdybym był Żydem, byłbym dumny z tego, że jestem Żydem”.
Przyjaciele i sojusznicy Wałęsy twierdzą, że nigdy antysemitą nie był. Ale wtedy nie ucinał wątków antysemickich, tylko umiejętnie nimi grał.
Koniec końców w II turze Wałęsa zmiażdżył Tymińskiego. Przybysz z Kanady dostał mniej głosów niż w I turze. A 10,62 mln głosów do dziś pozostaje rekordem w elekcjach III RP. Nigdy później żaden kandydat nie zdobył takiego poparcia, choć frekwencja bywała wyższa.
HtmlCode
Czym jest podcast „Na prezydenta tylko ty”?
„Czarna teczka”, „Wybierzmy przyszłość oraz styl”, „dziadek z Wehrmachtu” – wszyscy znają te frazy, wszystkie pochodzą z kampanii prezydenckich, o wszystkich Dominika Długosz i Michał Szadkowski opowiedzą w podkaście „Na prezydenta tylko ty”. Podcast reporterki politycznej i redaktora naczelnego „Newsweeka” opowiada o kampaniach wyborczych po 1989 r. – To nie jest tylko podcast historyczny. Niektóre wątków, ludzi, konfliktów wciąż mają olbrzymi wpływ na naszą codzienność – mówi Michał Szadkowski, redaktor naczelny tygodnika „Newsweek”.
Autorka i autor nie oceniają prezydentów i prezydentur, skupiają się na drodze, która jednych doprowadziła do pałacu, a innym zakończyła karierę polityczną. – Wiele z tych kampanii obsługiwałam, znam kulisy, o których nasi słuchacze i słuchaczki na pewno nie słyszeli. Dzięki naszemu podkastowi je poznają – mówi Dominika Długosz.