Fikcyjna posada dla brata Ziobry i miliony dla swoich. Alior Bank był dla prawicy małym Funduszem Sprawiedliwości. Zawiadomienie o możliwych przestępstwach jest już w prokuraturze, ale to dopiero początek rozliczeń.

Za opublikowanie poniższego artykułu Witold Kornicki, brat byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, zagroził „Newsweekowi” sądem.

Powód jest oczywisty. Z jednej strony po zmianie nazwiska próbuje uchodzić za szeregowego pracownika sektora bankowego. Z drugiej – za rok pracy dla państwowego Alior Banku, wliczając dodatki na samochód służbowy i odprawę, zarobił ok. 700 tys. zł.

Mało tego. Według informacji „Newsweeka” sowicie opłacana praca Witolda, brata Zbigniewa Ziobry, mogła mieć charakter fikcyjny.

W rozmowie z „Newsweekiem” Witold Kornicki, bo pod takim nazwiskiem figuruje w bazie pracowników Alior Banku, przekonuje, że na rzecz swojego chlebodawcy pracował ofiarnie i uczynnie. – Jako specjalista do spraw cyberbezpieczeństwa z ponad 20-letnim stażem dysponuję wiedzą i umiejętnościami wymaganymi na stanowisku w sektorze bankowym – twierdzi Witold Kornicki.

Z informacji „Newsweeka” wynika, że w okresie kilkunastu miesięcy, w którym z Alior Bankiem łączył go stosunek pracy, do firmowego systemu informatycznego Witold Kornicki zalogował się kilkanaście razy. Za tę fatygę brat ówczesnego ministra sprawiedliwości pobierał wynagrodzenie w wysokości niecałych 20 tys. zł miesięcznie, co mieści się w widełkach zarobków specjalistów na takich stanowiskach. Ale też po odejściu z Alior Banku wiosną 2023 r., kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, zainkasował ok. 300 tys. zł odprawy.

– W firmie panuje dziś powszechne przekonanie, że nieprawidłowości z czasów poprzedniej władzy będą wypalane gorącym żelazem – słyszymy w spółce. Na czyszczenie mają szczególnie naciskać nowy prezes PZU Artur Olech oraz przewodniczący Rady Nadzorczej Aliora Jarosław Mastalerz.

Jak to możliwe, że w banku znalazła się posada dla Witolda Ziobry? Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się w czasie. Repolonizacja sektora bankowego to ponadpartyjna idea, która wykiełkowała pod koniec rządów PO-PSL. Jednym z jej orędowników był Jan Krzysztof Bielecki, w owym czasie kluczowy doradca premiera ds. gospodarczych. Jeszcze na początku przemian Bielecki był zdeklarowanym liberałem wierzącym w zbawienną rolę niewidzialnej ręki rynku. Ale po siedmiu latach prezesury w Pekao SA (2003-2010), kontrolowanym najpierw przez Austriaków z CA IB, a potem przez Włochów z Unicredit, Bielecki skorygował kurs – za sprawą jego nie do końca pozytywnych doświadczeń z zachodnimi inwestorami skarb państwa zaczął robić pierwsze przymiarki do odzyskania kontroli nad sektorem bankowym. Już w maju 2015 r., kilka miesięcy przed przejęciem władzy przez PiS, wykorzystując nieprzebrane zasoby kapitałowe grupy PZU, państwo przejęło kontrolę nad prywatnym do tej pory Alior Bankiem.

Ideę Bieleckiego skrzętnie podchwycili orędownicy własności państwowej ze Zjednoczonej Prawicy. Z wykorzystaniem środków PZU i Polskiego Funduszu Rozwoju doprowadzili do odzyskania przez państwo kontroli nad jednym z liderów rynku bankowego, Pekao SA. Mniejsza nawet o wyniki finansowe, bo w pierwszych latach po przejęciu kontroli nad Pekao i Aliorem ich wyniki, delikatnie mówiąc, nie imponowały. Upaństwowione stały się za to bezpieczną przystanią dla PiS-owskich aparatczyków szukających dobrej płacy za marną pracę. Także na fikcyjnych stanowiskach.

Ziobro vel Kornicki posadę zawdzięcza Michałowi Krupińskiemu, nie bez przyczyny nazywanemu złotym dzieckiem PiS. W 2005 r., w wieku 25 lat, został szefem resortu skarbu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Po ponownym przejęciu władzy przez PiS w 2015 r. został etatowym prezesem najcenniejszych spółek skarbu państwa – najpierw PZU, potem Pekao SA. Na jednym z prywatnych spotkań przy piwie poznał Witolda Ziobrę, brata Zbigniewa. W przeciwieństwie do kostycznego, zamkniętego brata Witold jest otwarty i łatwo nawiązuje kontakty, budzi sympatię i zaufanie. Po przejęciu władzy przez PiS jego kariera potoczyła się błyskawicznie.

– Wchodzę kiedyś na spotkanie do prezesa PZU, a po tarasie kręci się jakiś facet. Przysłuchuje się naszej rozmowie i nic nie mówi. Pomyślałem, że to ochroniarz, ale potem ktoś pokazał mi jego zdjęcie w internecie. To był brat prokuratora generalnego – opowiadał „Newsweekowi” jeden z menedżerów PZU.

Ich punktem wspólnym na biznesowych drogach był Instytut Kościuszki, gdzie Ziobro był jednym ze współzałożycieli, a Krupiński wiceprezesem. Instytut, także za pieniądze PZU, organizował konferencje związane z tematyką cyberbezpieczeństwa.

W trakcie kadencji Krupińskiego w PZU dobrze płatne stanowisko w grupie otrzymali Patrycja Kotecka, żona Zbigniewa Ziobry, i Marcin Kaszuba z ziobrowskiego stowarzyszenia Katon. Do zarządu PZU Życie trafił jeden z obrońców ministra sprawiedliwości, Bartłomiej Litwińczuk.

Po kilkunastomiesięcznej karierze w PZU Michał Krupiński trafił – w ramach repolonizacji sektora bankowego – na stanowisko prezesa Pekao SA. Zaraz za nim do firmy przyszedł Witold Ziobro i został doradcą banku do spraw cyberbezpieczeństwa. Na stanowisku trwał do stycznia 2021 r., kiedy rzucił papierami. Miało pójść o zasady przejmowania bankrutujących aktywów bankowych Leszka Czarneckiego. Ziobro vel Kornicki nie został jednak na lodzie. Kilka miesięcy później odnalazł się w strukturach należącego do PZU oraz PFR Alior Banku. Późną wiosną 2022 r. został tam dyrektorem ds. cyberbezpieczeństwa.

Według informacji, do których dotarł „Newsweek”, Ziobrze vel Kornickiemu przysługiwała pensja 19 tys. zł brutto plus 4 tys. zł brutto dodatków (m.in. na auto). Po roku odszedł z firmy z odprawą sięgającą 350 tys. zł. Łącznie zarobił więc w Aliorze ponad 700 tys. zł. To daje 2 tys. zł dniówki.

Jak dowiaduje się „Newsweek”, to jednak niejedyny trup w aliorowej szafie. Innym jest bankowa fundacja, która została zarejestrowana 13 maja 2022 r. Oficjalne cele i zasady działania? Bardzo szerokie. Od krzewienia edukacji finansowej przez pomoc społeczną po działania na rzecz ochrony zwierząt, kultury czy wspierania start-upów. Jesienią 2022 r. wspierała fundację Rak’n’Roll, kilka miesięcy później zaadoptowała stado żyraf siatkowanych z wrocławskiego zoo, w lipcu tego samego roku zorganizowała z polskimi uczelniami Akademickie Mistrzostwa Menedżerskie.

– Wspólnie z Alior Bankiem będziemy budować w 2023 r. solidny fundament do stania się liderem odpowiedzialnego biznesu. Wierzę, że nasze działania realnie pomogą potrzebującym – mówił w grudniu 2022 r. Krzysztof Smoleń, prezes Fundacji Alior Banku, w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.

Nieoficjalne cele fundacji? Pieniądze dla ludzi prawicy. „Newsweek” dotarł do listy podmiotów, które od roku 2023 były wpierane przez fundację darowiznami. Liczy ona ponad 60 rekordów. Łącznie – jak ustaliliśmy – za pomocą fundacji w niecałe półtora roku rozdano ponad 7 mln zł.

Wśród instytucji, które otrzymały największe, idące w setki tysięcy złotych darowizny, jest m.in. podpięte pod Kasy Stefczyka Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej (SKEF). Jego prezesem jest Kazimierz Janiak, który podczas ostatnich wyborów parlamentarnych miał być kandydatem PiS do Senatu (wcześniej prowadził wspólne kampanie wyborcze z Jarosławem Sellinem, był też jednym z kandydatów partii na pomorskiego wojewodę, od partii dostał posadę w Totalizatorze Sportowym). Wiceprezesem zarządu jest tam natomiast Dominik Bierecki, syn senatora Grzegorza Biereckiego. W dwóch transzach, z końca sierpnia oraz początku października 2023 r., stowarzyszenie otrzymało 500 tys. zł. Pół miliona złotych oficjalnie zostało przeznaczone na konkurs dla młodzieży „Żyj finansowo, czyli jak zarządzać finansami w życiu osobistym”. Ciekawostką niech będzie w tym kontekście fakt, że Janiak zasiadał w radzie nadzorczej SKOK Wspólnota, który upadł, gdy dorobił się 800 mln zł strat.

Innym budzącym wątpliwości podmiotem z listy jest Lokalna Organizacja Turystyczna Inte-Gra. O organizacji zrobiło się głośno latem 2023 r., kiedy okazało się, że jest ona wśród beneficjentów programu Willa+. Kiedy na działkę kupioną za dotację ministra Przemysława Czarnka w wysokości 1 mln zł udali się dziennikarze, znaleźli na niej tylko przyczepę z napisem „Żołnierze Wyklęci” oraz naklejkami spółek skarbu państwa. Jak się dziś okazuje, organizacja dostała też pieniądze z Fundacji Alior Banku – dokładnie 150 tys. zł przesłane 22 sierpnia 2023 r.

Poważne pytania rodzą też dwie widniejące na liście fundacje – Fundacja Polonika oraz Fundacja 360. Obie są beneficjentami darowizn z 4 października 2023 r. na łączną kwotę 700 tys. zł, obie działają pod tym samym adresem, na Zielnej 39 w Warszawie. Ich prezesów – Artura Kondrata oraz Dzianisa Zvonika – łączą też interesy, są udziałowcami w spółce Kresowe Dwory Dewelopment. Kondrat jest również prezesem Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej i Fundacji Pomocy i Więzi Polskiej KRESY RP. To właśnie tej ostatniej swój pałacyk w Łebie przekazał Daniel Obajtek, kiedy zakup nieruchomości został opisany w mediach. I przekonywał, że będą tam leczone dzieci z zespołem Tourette’a. Cel oficjalny? Społeczna kampania edukacyjna w zakresie demokracji. Dzwonimy do Zvonika i pytamy go o sowite kwoty dofinansowania z Alior Banku.

– Nie kojarzę wszystkich wpłat, bierzemy udział w licznych projektach – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” i prosi o podesłanie e-mailem szczegółowych pytań na temat wydatkowania sum z fundacji Alior Banku. Na przesłane 1 lipca pytania do dziś nie odpowiada. Wiadomo, że w ramach działalności statutowej jego wspierana przez Alior fundacja organizowała m.in. gale MMA. To obszar rosnącego zainteresowania ze strony udziałowców grupy TV Republika.

To jednak nie wszystko. Dzień przed wyborami, czyli 14 października, 150 tys. zł otrzymała Fundacja Świętego Benedykta. Jej prezesem jest Bogusław Kiernicki, niegdyś współzałożyciel Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka, komentator „Przewodnika Katolickiego”, człowiek prawicy w Wielkopolsce. Wiosną tego roku Kiernicki przypomniał o sobie jako organizator Narodowego Marszu Życia. To nie pierwsze pieniądze dla jego organizacji. Od Piotra Glińskiego fundacja dostała za rządów PiS ponad 1,5 mln zł na zakup siedziby. Minister Ziobro chciał wesprzeć ją 2,2 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości, ale pieniądze wstrzymano decyzją Adama Bodnara.

Z dokumentów wynika, że kwotą 100 tys. zł został też wsparty Młodzieżowy Klub Strzelecki Kaliber ze Szczecina. Na jego czele stoi Grzegorz Walter, człowiek, który na zlecenie Jarosława Gowina przejął i czyścił z pisowców Ochotnicze Hufce Pracy, których był szefem (od listopada 2020 do sierpnia 2021 r.). Walter to też kolega Dariusza Mateckiego z Solidarnej, a potem Suwerennej Polski. Mieli się poznać jeszcze w konserwatywnym stowarzyszeniu Koliber, a firma Galileo Grzegorz Walter miała być zaangażowana w budowanie związanego z Mateckim serwisu szczecińskie24.

Fundacja Aliora, z której płynęły przelewy, była jedną z tych, które odmówiły pod koniec ubiegłego roku wpuszczenia do siebie kontrolerów NIK. W związku z tym Najwyższa Izba Kontroli złożyła w styczniu tego roku doniesienie do prokuratury, skarżąc się, że przedstawiciele fundacji uniemożliwiają audytorom skontrolowanie darowizn, a także wydatków na sponsoring, zakup usług medialnych, prawnych i doradczych. Poza Aliorem kontroli nie udało się przeprowadzić m.in. w Orlenie, PGNiG, Sigmie Bis (dom mediowy) oraz LINK4. W odpowiedzi przedstawiciele Aliora próbowali tłumaczyć, że bank nie jest podmiotem, który podlega kontrolom NIK.

Jednocześnie – co potwierdza biuro prasowe Aliora – zastrzeżenia nowych władz banku budzą koszty, jakie generowała fundacja. Same wydatki administracyjne stanowiły ponad 40 proc. całego jej budżetu. W 2023 r. na wynagrodzenia pracowników przeznaczono 848 tys. zł, z czego ponad połowa, bo 473 tys., przypadła na zarząd.

O tak dużych pieniądzach mogły tylko pomarzyć ochotnicze straże pożarne czy koła gospodyń wiejskich, które wspierała fundacja. Ale i te okazują się nieprzypadkowe. Na liście darowizn znajdujemy kilkanaście takich organizacji. Niemal wszystkie są powiązane z politykami prawicy i służyły do zdobywania potencjalnych wyborców.

– Fundacja Aliora okazała się małym Funduszem Sprawiedliwości. Sposób działania był ten sam, pieniądze miały iść do swoich i zjednywać ludzi, pomagać robić kampanie – mówi „Newsweekowi” osoba z resortu aktywów państwowych.

Słoneczne popołudnie 26 sierpnia zeszłego roku. Druhowie z jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej w Wąwale w województwie łódzkim dostają kluczyki od forda rangera. Symbolicznego przekazania dokonuje Ewa Wendrowska, radna sejmiku województwa łódzkiego, która wystarała się o 40 tys. zł na dofinansowanie auta. Wendrowska, szefowa Suwerennej Polski w okręgu piotrkowskim – jak ustala „Newsweek” – to prawdziwa rekordzistka w pozyskiwaniu pieniędzy z Funduszu Aliora. To za jej sprawą dotacje trafiają również do strażaków ze Smardzewic, z Regnowa, Królowej Woli oraz ze Świętego. Wszystkie miejscowości to okolice Tomaszowa Mazowieckiego – okręgu pani radnej. Polityczka jest członkinią zarządu łódzkiego oddziału Związku Dużych Rodzin Trzy Plus. Z Fundacji Aliora popłynęło tam skromne 10 tys. zł.

Radna Wendrowska obficie czerpała też z Funduszu Sprawiedliwości. Modus operandi był ten sam, dotacjami z FS wspierała lokalnych strażaków oraz koła gospodyń wiejskich (panie z gminy Kowiesy kupiły za te pieniądze duży czerwony garnek, mikser, maselnicę i deskę).

Kolejne czeki nie przełożyły się jednak na głosy. Choć działaczkę Suwerennej w ostatnich wyborach parlamentarnych wsparł osobiście Zbigniew Ziobro, Wendrowskiej nie udało się dostać do parlamentu. Dziś jest w gronie zażartych obrońców oskarżonego w aferze Funduszu Sprawiedliwości księdza Michała Olszewskiego. Przypomnijmy, to jego brat Grzegorz Olszewski zarządzał Alior Bankiem, z którego poprzez fundację płynęły pieniądze do okręgu Wendrowskiej.

Ale z okazji korzystali też inni działacze prawicy. Wiosna tego roku, Oblęgorek niedaleko Strawczyna w województwie świętokrzyskim. Przed budynkiem lokalnego OSP pozują do zdjęcia strażacy w nowych kompletach ubrań ratunkowo-gaśniczych – z naklejką Fundacji Aliora na piersiach. Szczególne podziękowania dostaje Michał Sipika, lokalny aktywista związany z Prawem i Sprawiedliwością. Alior dał na sprzęt 15 tys. zł.

Co dalej z grupą PZU? W centrali i podległych firmie spółkach córkach ruszyło czyszczenie. Jak informuje biuro prasowe, w samym PZU stanowiska straciły 43 osoby (czyli ponad 20 proc. całej kadry menedżerskiej z centrali).

Nazwiska dają do myślenia. Za współpracę podziękowano m.in. Konradowi Tchórzewskiemu (syn byłego ministra Krzysztofa Tchórzewskiego), Tomaszowi Karusewiczowi (wcześniej związany z Ciechem, uznawany za człowieka Joachima Brudzińskiego), Marcinowi Przyłębskiemu (syn prezeski Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej) czy Annie Sotek (kandydatka PiS na burmistrz Grójca). Stanowiska stracili też Grzegorz Janas (związany ze Zbigniewem Ziobrą, łożył na pisowskie kampanie), Alojzy Nowak (rektor Uniwersytetu Warszawskiego), Andrzej Kidyba (profesor z Lublina oskarżany przez studentów o wypowiedzi o charakterze „urągającym godności ludzkiej, seksistowskim i dyskryminującym”) oraz Bartłomiej Zarzecki (wcześniej związany z Polską Fundacją Narodową).

Miotła ruszyła też w zarządach i radach nadzorczych spółek córek, jak PZU Życie czy bankach, takich jak Pekao i Alior. Łącznie do wypuszczenia tego numeru do druku ze stanowiskami pożegnało się 45 osób z zarządów oraz 82 osoby z rad nadzorczych. Wśród nich Małgorzata Sadurska (była szefowa kancelarii Andrzeja Dudy), Aleksandra Agatowska (jej mąż Piotr Agatowski przygotowywał analizy dla Nowogrodzkiej), Bartłomiej Litwińczuk (niegdyś pracownik apteki, asystent Antoniego Macierewicza) oraz Ernest Bejda (były szef CBA).

Jak zapewnia biuro prasowe PZU, zarówno w Pekao, jak i Aliorze „trwają postępowania kwalifikacyjne na prezesów oraz członków zarządów”, a „w grupie Pekao zachodzą systematyczne zmiany”. 28 czerwca została przekazana mediom informacja o likwidacji Fundacji Alior Banku. 4 lipca potwierdziliśmy w grupie PZU, że w sprawie podejrzenia niegospodarności w Fundacji Aliora zostało złożone zawiadomienie do prokuratury. Przygotowywane są kolejne.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version