Mówi się na to: ghosting. Szefowie wymazują bez wyjaśnienia, pracownicy znikają bez słowa. Dlaczego tak się zdarza coraz częściej?

Renatę* przeszedł dreszcz, gdy zobaczyła, że zleceniodawca usunął ją ze znajomych w mediach społecznościowych. – Co z moją pracą, co z pieniędzmi? – zapytała na głos samą siebie. Od miesiąca pomagała współtworzyć jeden z festiwali kulturalnych. Zajmowała się promocją, tworzeniem programu, współpracą z artystami.

– To nie było łatwe zadanie, bo nastrój dyrektora festiwalu zmieniał się jak chorągiewka. Nigdy nie było wiadomo, czy będzie żartował, pochwali, czy może zacznie dogryzać i wylewać pomyje – opowiada dziewczyna.

Zacisnęła zęby, bo zależało jej na tym zleceniu. Wiedziała, że dyrektor zna wszystkich ważnych ludzi w środowisku i dobre słowo od niego otwiera drzwi do kolejnych zleceń. Machnęła ręką nawet na dwuznaczne wiadomości. Komplementował jej wygląd, pisał, że chciałby się z nią spotkać w mniej oficjalnych okolicznościach. Renata zbywała te zaczepki chłodnym profesjonalizmem albo nie odpowiadała w ogóle.

Któregoś wieczora zobaczyła, że dzwonił do niej kilkakrotnie przez Messengera. Zostawił też wiadomość, w której stwierdził, że nie jest do końca zadowolony z tego, jak Renata promuje festiwal, i podziękuje za współpracę na tym polu. Zapewnił, że znajdzie dla niej inne zajęcie przy tym projekcie i rozliczy się za dotychczasowy miesiąc pracy. Po czym słuch po nim zaginął. Usunął ją ze wszystkich mediów społecznościowych. A gdy kilka miesięcy później był na tym samym wydarzeniu artystycznym co ona, udawał, że jej nie zna.

– Nigdy nie dostałam propozycji innego stanowiska. Nie zobaczyłam też pieniędzy. Próby kontaktu spełzły na niczym. Odpuściłam. Także dlatego, że się bałam. Jego wybuchy agresji potrafiły być przerażające – podkreśla Renata.

To pierwszy raz, gdy została tak potraktowana – ktoś wycofał się ze współpracy z nią nagle, bez wyjaśnienia. Męczyły ją potem wątpliwości: może powiedziała coś głupiego albo się do niczego nie nadaje? – Chodziłam wtedy na terapię, więc jakoś to sobie poukładałam, ale niesamowicie mi to podkopało wiarę w siebie – stwierdza.

Gosia też długo boksowała się z myślą, czy aby czegoś nie zawaliła. Pracowała na pół etatu w fundacji medialnej, która chwaliła się, że wyróżnia się podejściem do pracowników innym niż w dużych korporacjach.

– No, rzeczywiście się wyróżnili, bo nigdzie indziej mnie tak nie potraktowano – śmieje się. Zaraz jednak poważnieje i wyjaśnia: – Miałam urlop macierzyński. Zanim na niego poszłam, przełożeni roztoczyli przede mną wizję współpracy po powrocie. Mówili nawet, że zaadaptują jeden z biurowych pokoi na miejsce do karmienia. Nachwalić się mnie nie ­mogli.

Kiedy jednak Gosia miała wrócić do pracy, odkryła, że została zablokowana na firmowych komunikatorach, a jej służbowy e-mail został usunięty. Żadna z obietnic się nie spełniła. Po kilku tygodniach dowiedziała się od asystentki w firmie, że zostawiają osobę, która przyszła na zastępstwo za Gosię, więc na nią nie ma już pieniędzy. Tylko było im głupio o tym poinformować.

Gosia się denerwuje: – Rozumiesz tę logikę? To nie było moje główne źródło utrzymania, nie płakałam za tą pracą. Ale chciałabym mieć jasną informację, co się stało, a nie żyć domysłami. A oni, zamiast cokolwiek powiedzieć, wymazali mnie bez słowa. Zero szacunku.

Ghosting (od ang. ghost – duch), czyli nagłe znikanie z czyjegoś życia bez żadnego wytłumaczenia, choć jest kojarzony przede wszystkim z relacjami romantycznymi, nie omija świata pracy. Zaczyna się już na etapie rekrutacji – z badań organizacji Indeed przeprowadzonych w 2012 r. wynika, że aż 77 proc. osób zostało zghostowanych przez potencjalnego pracodawcę. Do tego co dziesiąta już po otrzymaniu konkretnej oferty pracy, tuż przed podpisaniem umowy.

Dużo trudniej zmierzyć to zjawisko, kiedy ktoś jest zatrudniony od dłuższego czasu, ale to nie znaczy, że się nie zdarza. Może się objawiać nieodpisywaniem na e-maile przez szefa czy kolegów z zespołu, ucinaniem rozmów, unikaniem kontaktu wzrokowego.

Oczywiście, ghosting działa w obie strony. Staje się coraz bardziej popularnym zjawiskiem także wśród pracowników. Z badań Indeed wynika, że aż co czwarty pracownik nie pokazuje się pierwszego dnia w pracy. To szczególnie powszechne wśród osób z pokolenia Z i milenialsów. Nie brakuje też takich, którzy nagle znikają z pracy, bo nie umieją wprost powiedzieć „nie” albo obawiają się konfrontacji z szefem.

W Japonii dwójka przedsiębiorców – Yuichiro Okazaki i Toshiyuki Niino – stworzyła nawet start-up, w którym oferują, że złożą rezygnację za pracowników, którzy chcą odejść, ale sami nie potrafią się z tym zmierzyć. Jest popyt na te usługi – w ciągu pierwszych 18 miesięcy działalności pomogli się zwolnić 1500 osobom.

Krystian, szef agencji marketingowej, pewnego dnia znalazł na biurku wymiętą kartkę. Na niej nabazgrolone kilka słów: „Odchodzę, więcej się już nie pojawię, przepraszam”. W ten sposób jego pracownik po miesiącu ulotnił się z pracy. – Tyle dobrego, że jakąkolwiek informację zostawił, ale nie rozumiem, czemu po prostu ze mną nie porozmawiał – mówi.

Zdarzyło się też, że jeden z jego stałych współpracowników, projektujący strony internetowe, zapadł się pod ziemię. Krystian był zadowolony z jego pracy, więc zaczął dzwonić po ludziach, którzy też z tą osobą współpracowali. Wszyscy stracili z nim kontakt. – Z dużym prawdopodobieństwem zmarł. To były czasy pandemii, może się zaraził. Więc i takie historie bywają, czasem komuś się wydarzy tragedia – mówi.

Gdy pytam, ile razy ktoś nie stawił się na rozmowę kwalifikacyjną, ciężko wzdycha. Według niego to standard. – Miło by było, jakby nawet chwilę przed napisali, że ich nie będzie. Nie marnowałbym czasu na czekanie – dodaje Krystian.

Kamil, właściciel baru mlecznego, zawsze już będzie pamiętał historię pani, którą zatrudnił jako sprzątaczkę. Już pierwszego dnia zachowywała się dziwnie. Niedługo po rozpoczęciu pracy zamknęła się na ponad godzinę w łazience i nie umiała wyjaśnić, co robiła tam tak długo. – Może miała problemy żołądkowe, więc nie drążyłem. Nie przeszkadzało mi też, że co chwila chodziła na przerwę na papierosa, bo sprzątała dobrze – mówi.

W końcu jednak zniknęła z pracy bez słowa, przy okazji kradnąc kilka kubełków masła. Kamil próbował się do niej dodzwonić, dowiedzieć, co się stało, ale nigdy nie odebrała. Nie zgłosił kradzieży, bo to, że czasem coś zniknie z kuchni, wlicza w koszta prowadzenia baru. – Zdaję sobie sprawę, że to pewnie nie jest praca marzeń. Trzeba się narobić, ale płacę dobrze, traktuję ludzi z szacunkiem – podkreśla. Pozostaje mu tylko liczyć, że obecnie zatrudniona pani nagle się nie rozpłynie.

Psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz tłumaczy, że strategię ghostingu stosujemy, gdy konfrontacja z drugim człowiekiem wydaje się nam zbyt stresująca, ale też kiedy mamy lekceważące podejście do innych. To również nieumiejętność wzięcia na siebie odpowiedzialności.

Przyczyn tego, że zjawisko ghostingu jest powszechniejsze wśród młodych, Kucewicz dopatruje się m.in. w wychowaniu. – Gdy dziecko zniszczy wypożyczoną książkę, to mama tłumaczy się w bibliotece. Rodzice biorą też na siebie rozwiązywanie konfliktów rówieśniczych. Odbierają tym samym możliwość wykształcenia się umiejętności radzenia sobie w konfrontacji z problemami – mówi psychoterapeutka.

Pozostawienie kogoś bez żadnej informacji jest też formą biernej agresji. Może silnie uderzyć w poczucie wartości. – Warto sobie uświadomić, że zazwyczaj wcale nie chodzi o nas. Bywa, że zadziałał nepotyzm i córka szefa dostała tę pozycję, o którą się ubiegaliśmy. Albo korporacja nie miała jednak pieniędzy na stworzenie dla nas etatu – podkreśla Kucewicz.

Według psychoterapeutki ghosting to krótkowzroczna strategia – w świecie biznesu ścieżki wielu osób wielokrotnie się przecinają. Zawsze lepiej zostawić po sobie dobre wrażenia. Podkreśla też, że czym innym jest ghosting ze strony pracodawcy, a czym innym – pracownika. Ci pierwsi pokazują przede wszystkim, że człowiek nie jest dla nich wartością. – Moim zdaniem lepiej pracy dla takich firm unikać i dobrze, jeśli pokażą swoją prawdziwą twarz już na etapie rekrutacji – mówi Kucewicz.

Jej zdaniem w przypadku pracowników dużo częściej chodzi o lęk przed konfrontacją, a nie lekceważenie. Czasem może to też być kwestia złego stanu psychicznego. Ktoś może chorować na depresję czy zaburzenia lękowe i napisanie nawet jednego zdania go przerasta.

– Wstyd przyznać, ale to ja byłam tą ghostującą – mówi Natalia. Zaraz po studiach dostała pracę w księgarni. Swoją przyszłość wiązała z książkami, chciała zostać redaktorką w wydawnictwie. Stwierdziła więc, że to idealne miejsce na start. Była zachwycona tym, że jej codziennością będzie przebywanie wśród książek. Dużo czytała i doradzanie klientom przychodziło jej bez trudu. A do tego mogła kupować książki z ogromną zniżką.

Trzy miesiące po tym, jak trafiła do księgarni, jej życie zaczęło się jednak sypać. Nakryła na zdradzie chłopaka, z którym była od liceum. Niedługo potem jej mama zachorowała na raka żołądka.

– To było tak, jakby ktoś wyssał z mojego świata wszystkie kolory. Budziłam się w środku nocy zlana potem i nie mogłam zasnąć już do rana – opowiada Natalia. Nawiedzały ją ataki paniki, jeden zdarzył się nawet w pracy, ale na szczęście akurat nikogo nie było w księgarni. Mogła usiąść na zimnej podłodze i dojść do siebie.

Myślała, że może jedynym rozwiązaniem jest śmierć. Po co ciągnąć to wszystko? Ale zaraz przypominała sobie, że mama potrzebuje wsparcia, więc musi się wziąć w garść. Zaciskała zęby i starała się przetrwać kolejny dzień. Aż nadszedł ranek, kiedy nie była w stanie wstać z łóżka. – Czułam się, jakby ktoś mnie do niego przywiązał. Podnieść się to był ponadludzki wysiłek. Więc przeleżałam w nim cały dzień – mówi. Nie poszła do pracy. Słyszała, że jej telefon dzwonił kilka razy, ale nawet po niego nie sięgnęła.

Dopiero kolejnego dnia zadzwoniła po pomoc do przyjaciółki. Ta napisała za nią SMS do właściciela księgarni, że w związku ze sprawami prywatnymi nie może już pracować. – Jakiś tam sygnał dałam, ale podejrzewam, że byli wkurzeni – dodaje.

Chociaż minęło osiem lat, była na terapii i udało jej się wyzdrowieć, to wciąż czuje się zażenowana, że dopuściła do takiej sytuacji. – Nie pochwalam ghostingu, ale po swoim doświadczeniu staram się nie oceniać zbyt pochopnie osób, które go stosują – podsumowuje.

*imię zmienione

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version