Od czwartku trwa finał sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Planicy. Tradycyjnie już organizatorzy muszą mierzyć się z wysoką temperaturą, a to oznacza problemy z przygotowaniem zeskoku. Przed treningami i kwalifikacjami mocno je utwardzono i stąd zawodnicy mieli kłopot, by przy dużej prędkości po wylądowaniu utrzymać równowagę. Jeszcze w treningu groźny upadek zaliczył Siergiej Tkaczenko, lecz to miało miejsce w powietrzu. W kwalifikacjach dwóch innych zawodników w bolesny sposób zapoznało się z zeskokiem.
Eetu Nousiainen opuścił skocznię na noszach
Najpierw przy wylądowaniu problemy miał Casey Larson. Reprezentant USA przewrócił się, lecz na szczęściu tuż po upadku wstał i pokazał, że nic mu nie jest. Mimo to jednak publiczność zamarła, bo wszystko wyglądało źle. Na pewno Larson ma czego żałować, bo 196,5 metra było solidną próbą w panujących wówczas warunkach.
Nie minęło dużo czasu, a na obiekcie w Planicy zapanowała kompletna cisza. Wszystko dlatego, że po skoku na 180. metr upadł Eetu Nousiainen. Tutaj już niestety nie mieliśmy do czynienia z happy-endem. Fin od razu po zdarzeniu sygnalizował, że boli go obojczyk i potrzebuje pomocy medycznej.
Ostatecznie po kilkuminutowych oględzinach Nousiainen został zabrany z zeskoku na noszach. Wydaje się, że rzeczywiście mógł doznać jakiegoś poważniejszego urazu. Później jeszcze rywalizacji nie wznowiono przez kolejne kilka minut, ponieważ czekano na powrót obsługi medycznej w stan gotowości do działania.
Planica. Skoczkowie wznoszą się na wyżyny
Upadki Larsona oraz Nousiainena potwierdziły, że zawodnicy muszą być przy odjeździe po lądowaniu jeszcze bardziej uważni niż zwykle. Z różnych powodów stan zeskoku w Planicy był w czwartek fatalny.