Marcin Mastalerek jest najpoważniejszym rozgrywających w otoczeniu Andrzeja Dudy. Właściwie jedynym, który gra ostro i często nadzwyczaj skutecznie.

Mastalerek jest z Andrzejem Dudą od samego początku. To on był mózgiem i twarzą kampanii wyborczej w 2015 r. Po niej zniknął na 8 lat, ale wrócił z nową polityczną siłą i chęcią zemsty. Nasi rozmówcy z PiS mówią, że „to zabójca w trybie zemsty”, ale jednocześnie to człowiek, który walczy o swoje polityczne życie, bo po skończonej kadencji Andrzeja Dudy, nie ma szans na powrót na łono PiS. Obecne zmiany to kolejna odsłona jeszcze jednej jego wojny.

Legend o tym, dlaczego Marcin Mastalerek musiał pożegnać się z polityką na długie lata, jest bardzo wiele. Jedna to ta o liście nazwisk do zatrudnienia w Spółkach Skarbu Państwa, którą miał przynieść na Nowogrodzką po wygranych wyborach prezydenckich w 2015 r. i za to miał wylecieć z listy w wyborach do Sejmu.

Druga o tym, że podpadł Janinie Goss, wieloletniej przyjaciółce prezesa. Mastalerek miał robić karierę wbrew pani Janinie i zupełnie inaczej niż wielu łódzkich, młodych polityków PiS, nie chodził do pani Janiny na konsultacje. Mało tego, kiedy za którymś razem kazała mu czekać na spotkanie w sekretariacie, po prostu wstał i wyszedł, oznajmiając, że on się tak traktować nie pozwoli.

Trzecia legenda to ta o telefonie od prezesa. W czasie kampanii 2015 r. miał nie odebrać połączenia od Jarosława Kaczyńskiego. Jadł z kolegami z partii obiad, prezes zadzwonił, a Mastalerek ze słowami: „Przecież nie będę odbierał w trakcie obiadu” go zignorował. Oczywiście, zanim skończył jeść, informacja o jego aroganckiej niesubordynacji trafiła na Nowogrodzką. Pewnie prawdą są jednocześnie wszystkie te plotki, bo autor pierwszej wygranej przez PiS kampanii 2015 r. nie trafił na listę wyborczą.

— Marcin jest niezwykle inteligentnym gościem, ale jednocześnie zawsze był bardzo pewny siebie, na granicy arogancji. Wtedy w kampanii, to było powszechnie odbierane jako, głupio mówić o zadzieraniu nosa, bo to jednak jest polityka, ale tak trochę było. Marcin poczuł, że to on stoi za sukcesem Dudy i że teraz to on wszystkim pokaże. No i wyleciał — politycy PIS nie mają wątpliwości, że prezes przyciął Mastalerka, bo ten poczuł się za mocny.

Ale Mastalerek nie trafił też do Pałacu. Andrzej Duda nie zadbał o niego, a może po prostu uznali, że tak będzie na jakiś czas najbezpieczniej. Plotki o tym, że Mastalerek wciąż nieformalnie doradza Andrzejowi Dudzie, pojawiły się już w 2017 r., kiedy prezydent zawetował ustawy sądowe. PiS było przekonane, że to pomysł Mastalerka na taktykę mającą sprawić, że Andrzej Duda urośnie jako rozgrywający. Nie urósł, a partia po prostu go sponiewierała. Ale Mastalerek wrócił w 2020 r. Dosłownie miesiąc po zaprzysiężeniu na drugą kadencję. Najpierw jako doradca prezydenta. Potem zajął już funkcje oficjalne. Partia nie mogła już nic Dudzie zrobić.

W otoczeniu Andrzeja Dudy nie ma drugiego tak silnego polityka. W konfliktach z nim polegli wszyscy, którzy próbowali. Marcin Kędryna oficjalnie odszedł, bo powiedział kilka słów za dużo w wywiadzie dla Polsatu. Nieoficjalnie, bo był w bardzo dużym konflikcie z Marcinem Mastalerkiem. Jakub Kumoch zajmujący się polityką zagraniczną prezydenta był z Mastalerkiem w takim konflikcie, że po Warszawie krążyły plotki o tym, że panowie w drodze do Kijowa o mało się nie pobili. Kumoch z Pałacu odszedł. Mastalerek został. Do pałacowych legend urósł jego konflikt z Grażyną Ignaczak-Bandych, poprzednią szefową Kancelarii Prezydenta. Odeszła. Teoretycznie na emeryturę, nieoficjalnie dlatego, że Mastalerek skutecznie ją podkopał.

— Jest twardzielem z ambicjami. W polityce to naprawdę jest zaleta — mówią politycy PiS. I dodają: — Tylko że jednocześnie jest niecierpliwy i arogancki, a to już nie jest zaleta.

Mastalerek regularnie sprawia, że PiS jest wściekłe. A to wysyła prezesa na emeryturę, a to zaczepia szefa klubu Mariusza Błaszczaka, a to idzie na wojnę z byłą premier o Jacka Kurskiego.

Mastalerek potrzebuje Andrzeja Dudy, a Duda potrzebuje Marcina Mastalerka. To on buduje kontakty prezydenta w partii. To dzięki niemu Andrzej Duda ma bardzo dobry kontakt ze środowiskiem Mateusza Morawieckiego. To dzięki niemu w ogóle pojawiły się informacje, że były premier i jeszcze obecny prezydent mogliby stanąć na czele projektu „PiS light”, który przemawiałby do mniej radykalnych wyborców. Na razie projekt gdzieś został zamrożony, bo Morawiecki też ma swoje problemy. To Marcin Mastalerek lata do Stanów na spotkania z administracją Trumpa. Był także w czasie spotkania Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem w kwietniu zeszłego roku, czyli na pół roku przed wyborami.

Ambicje Marcina Mastalerka nie kończą się na gabinecie obok prezydenta. Panowie dzielą nawet sekretariat, bo Marcin Mastalerek naprawdę jest najbliżej prezydenckiego ucha. Jego ambicja sięgnęła nawet fotela głowy państwa. Kiedyś trochę od niechcenia rzucił w wywiadzie radiowym, że mógłby wystartować, okazało się, że ponad 60 proc. wyborców PiS rozważałoby głosowanie na niego, gdyby poparł go Andrzej Duda. Ale prezydent tego nie zrobił.

Marcin Mastalerek właśnie zapowiedział, że Andrzej Duda nie poprze w wyborach żadnego z kandydatów. Co zapewne znowu bardzo zirytuje PiS.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version