Wład Palownik tak lubił przemoc i okrucieństwa, że można dziś postawić pytanie, czy był człowiekiem zdrowym psychicznie? Specjaliści uważają, że nie, a źródeł zaburzeń u władcy Wołoszczyzny upatrują w jego dzieciństwie.

Z portretu spogląda człowiek o niewybitnej urodzie – wydatna dolna warga, górna mocno cofnięta i schowana pod sumiastym wąsem, co sugeruje albo brak zębów, albo silny przodozgryz.

Do tego haczykowaty nos i duże, chorobliwie podkrążone oczy. To jedyny portret księcia Włada Palownika, słynnego hospodara Wołoszczyzny z XV w., który stał inspiracją dla literackiej postaci wampira, żywiącego się ludzką krwią – hrabiego Drakuli.

Wład Palownik nie wygląda na jednego z największych okrutników w dziejach, choć takim zapamiętała go historia. Według ostrożnych szacunków jest on winien śmierci nawet 50 tys. swoich współobywateli oraz ogromnej liczby Turków, których – według przekazów – z rozkoszą nabijał na pal. Ale zdaniem historyków postać Włada nie jest tak jednoznaczna, jak zapisała się w powszechnej pamięci. Co więcej, mógł on nie być najlepszego zdrowia, co potwierdzają najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu w Katanii we Włoszech oraz Narodowego Archiwum Rumunii. Rzucają one nowe światło na postać Włada Palownika i jego wampirzą legendę.

Po najsłynniejszym hospodarze (taki tytuł nosili władcy Wołoszczyzny, krainy historycznej leżącej na terenie dzisiejszej Rumunii) pozostało niewiele. Nie wiadomo, gdzie został pochowany, więc nie ma jego szczątków, które można byłoby badać. W Narodowym Archiwum Rumunii przechowywane są trzy jego rękopisy z lat 1457 oraz 1475 i właśnie te dokumenty pod lupę wzięli naukowcy z Uniwersytetu w Katanii pod kierownictwem chemiczki Marii Gaetany Giovanny Pittalà. Właściwie nie była to lupa, ale spektroskopia masowa, pozwalająca na określenie składu chemicznego substancji, wykorzystano też specjalne tworzywo polimerowe o nazwie EVA, składające się z winylu i octanu etylenu.

Za pomocą tworzywa EVA, które – jak zapewniają badacze w swoim artykule w „Analitical Chemistry” – jest całkowicie nieinwazyjna i nieszkodliwa dla średniowiecznych dokumentów, udało się zebrać z powierzchni listów białka i peptydy pozostawione na nich przez autora listów. – Dokumentów tych mogło dotykać w średniowieczu więcej osób, ale można przypuszczać, że najbardziej charakterystyczne i widoczne w badaniu białka, tzw. białkowy odcisk palca, powinny być powiązane z Władem Palownikiem – piszą autorzy badania.

Pozyskane dzięki EVA białka – te, które pochodziły ze średniowiecza i było ich na listach najwięcej, a więc mógł je pozostawić sam hospodar – naukowcy poddali analizie chemicznej za pomocą spektroskopii masowej wysokiej rozdzielczości. Zastosowana technika pozwoliła na odizolowanie białek pochodzących ze średniowiecza od późniejszych zanieczyszczeń oraz od białek pochodzących z bakterii czy grzybów. Naukowcom udało się zidentyfikować ok. 100 peptydów pochodzenia ludzkiego, większość z nich z potu i ze skóry, ale odnaleziono też pięć peptydów pochodzących z krwi. Peptydy ze skóry, potu i dróg oddechowych były obecne na wszystkich trzech listach. Ich analiza chemiczna i genetyczna pokazała, że Wład Palownik prawdopodobnie cierpiał na jakąś, nieustaloną jeszcze, chorobę skóry, procesy zapalne toczyły się też w jego drogach oddechowych.

Najważniejsze i najbardziej sensacyjne ze współczesnego punktu widzenia były peptydy z krwi oraz z siatkówki oka, które naukowcy odkryli na trzecim liście. Ich analiza wykazała, że były one pomieszane z łzami, a więc Wład Palownik mógł cierpieć na chorobę zwaną hemolakrią. Polega ona na nieprawidłowym wytwarzaniu łez w kanalikach łzowych, co prowadzi do mieszania się krwi z łzami. Wygląda więc na to, że hospodar wołoski, gdy płakał, ronił krwawe łzy. Dokładnie tak, jak opisywane później w literaturze wampiry, na które swoistą modę zapoczątkował irlandzki pisarz Bram Stoker, autor powieści „Drakula”. To historia transylwańskiego arystokraty, który żywił się w nocy ludzką krwią, a dnie spędzał zamknięty w trumnie. Dotąd sądzono, że Stoker zapożyczył od Włada jedynie nazwisko, okazuje się, jednak, że w tej powieści grozy mogła być jakaś szczypta prawdy.

Ale to nie krwawe łzy Włada zapisały się najbardziej w pamięci ludzkiej. Do historii przeszło głównie jego krwawe panowanie, w czasie którego bezwzględnie zabijał nie tylko wrogów, ale również swoich oponentów na Wołoszczyźnie. Choć dzisiaj historycy uważają, że okrucieństwo Włada było nieco przesadzone, niewątpliwie nie było dobrze zostać jego wrogiem. Przydomek Włada pochodził od wymyślnej tortury, której lubił poddawać wrogów – palowania. Polegała na przywiązaniu nóg leżącego na ziemi skazańca czy jeńca do uprzęży dwóch koni lub wołów i umieszczeniu między jego nogami ostro zakończonego, drewnianego pala. Kiedy zwierzęta na znak kata ruszały do przodu, pal zaczynał powoli wbijać się w ciało nieszczęśnika. A kiedy dosięgnął jelit, zwierzęta odwiązywano, pal z nabitym na niego człowiekiem był stawiany pionowo i wbijany w ziemię.

Po Europie chodziły słuchy, że Wład własnoręcznie nabił na pal pewnego mnicha, który nie zgadzał się z jego polityką

Nietrudno się domyślić, co działo się dalej. Pod ciężarem ludzkiego ciała pal wbijał się coraz głębiej, raniąc wnętrzności i w końcu doprowadzając do śmierci ofiary. Miała ona szczęście, jeśli pal szybko przebijał serce czy wątrobę, doprowadzając do krwotoku wewnętrznego i śmierci. Sprawny kat potrafił jednak tak poprowadzić pal, że omijał on najważniejsze narządy, a skazaniec umierał w mękach nawet przez trzy dni.

Ten sposób zadawania śmierci upodobał sobie Wład. Lubił brać udział w tych egzekucjach – ponoć nawet biesiadował w otoczeniu jeńców nabitych na pale. A nabijał ich mnóstwo, nie tylko Turków, ale też bojarów z własnego dworu, których nieustannie podejrzewał o zdrady i knowania przeciwko niemu (na ogół słusznie). Jak opisywał bizantyjski historyk Laonik Chalkokondyles, w pewnym momencie Wład postanowił zrobić z nimi porządek – urządził czystkę, w trakcie której nabił na pal większość bojarów oraz ich rodziny. Wtedy po raz pierwszy okolica jego siedziby na zamku w Targoviste zapełniła się makabrycznymi palami. Po Europie chodziły też słuchy, że pewnego dnia książę własnoręcznie nabił na pal mnicha, który nie zgadzał się z jego polityką i potępiał egzekucje bojarów.

Najsłynniejsza była jednak manifestacja siły, jaką Wład okazał nacierającym na Wołoszczyznę wojskom tureckim w 1462 r. Chalkokondyles opisywał, że na drodze, którą przemieszczały się wojska tureckie, Wład ustawił tysiące pali z nabitymi na nie jeńcami tureckimi – ponoć pas wypełniony palami liczył sobie trzy kilometry długości i kilometr szerokości. Żołnierze tak się wystraszyli, że sułtan musiał zarządzić odwrót.

Choć ostatecznie Wład Palownik utracił tron i na wiele lat popadł w niewolę, zdradzony i oskarżony o spiskowanie z Turkami – był niewątpliwie zaciekłym obrońcą swojego kraju, a Turków wprost nienawidził. Dlaczego?

Ma to związek z jego dzieciństwem i młodością, kiedy Turcy zabili jego ojca, a jego i młodszego brata wzięli do niewoli na wiele lat. Palownik był synem Włada II Diabła z rodu Beserabów, po rumuńsku zwany Wladem Draculem. Przydomek Diabeł nie pochodził jednak od diabelskich przymiotów władcy, ale od słowa Draco, oznaczającego diabła oraz smoka. Wład Diabeł, podobnie jak później jego syn, był bowiem kawalerem związku rycerskiego o nazwie Zakon Smoka założonego w 1408 r. przez króla Węgier Zygmunta Luksemburczyka. Zakon, do którego przystąpiło wielu arystokratów i wielmożów, w tym również król Polski Władysław Jagiełło oraz cała rodzina króla Stefana Batorego, obrał sobie za cel powstrzymanie muzułmańskich Turków przed inwazją na chrześcijańską Europę.

Wład Diabeł, zamknięty w militarnym potrzasku między Turcją a potężnymi wówczas Węgrami, starał się lawirować między obiema potęgami i chronić swój lud. W szachu trzymał go sułtan osmański Murad II, który więził nastoletnich Włada oraz Radu. To dlatego Wład Diabeł nie przeciwstawiał się otwarcie Turkom, choć współpracował jednocześnie z królem Węgier i wspierał go w wyprawach przeciwko Imperium Osmańskiemu. Te próby zachowania neutralności niespecjalnie mu się opłaciły – w 1447 r. został zamordowany wraz z najstarszym synem Mirczą przez własnych bojarów w czasie powstania na Wołoszczyźnie.

Wtedy sułtan Murad II uznał, że nadszedł czas na wyciągnięcie asa z rękawa – zaledwie 19-letniego Włada, który, jak się wydawało, pozostanie wierny Turkom, spędziwszy siedem lat na dworze sułtana. Turcy się jednak przeliczyli. Wład najpierw został obalony przez Węgrów, potem zdobył ich uznanie i z ich nadania został osadzony na tronie Wołoszczyzny. Stał się zaciekłym wrogiem Turków, odważnym i pomysłowym wodzem, który na różne sposoby odpierał potężniejszego przeciwnika, chroniąc resztę Europy przed Osmanami. Do legendy przeszły jego na wpół partyzanckie wypady na ziemie tureckie. Próbował wywoływać w tureckich miastach i obozach jak największy chaos, dlatego ubierał swoje wojsko w tureckie stroje, sam też świetnie mówił po turecku. Raz doprowadził nawet do tego, że zdezorientowani nocną napaścią Turcy zaczęli wybijać siebie nawzajem, gdy on już dawno wziął nogi za pas.

Wład Palownik tak lubił przemoc i okrucieństwa, że można dziś postawić pytanie, czy był człowiekiem zdrowym psychicznie? Specjaliści uważają, że nie, a źródeł zaburzeń u władcy Wołoszczyzny upatrują w jego dzieciństwie.

– Mogę przypuszczać, że dramatyczne wydarzenia związane z porwaniem dwunastoletniego chłopca i jego młodszego brata przez Turków mogły leżeć u podłoża jego późniejszych zachowań. Czytając o jego losach, napotkałem informację, że być może był zgwałcony – mówi dr hab. Sławomir Murawiec, psychiatra z warszawskiej Poradni Harmonia. – Idąc dalej za tymi przypuszczeniami, można byłoby przyjąć, że poprzez swoje okrutne czyny przedstawiał światu to, co spotkało jego samego. Wbijanie na pal fizycznie przypomina gwałt, może wyrażać przeżycia chłopca doznającego upokorzenia złości, bólu. Potem, w dorosłym życiu, ten pełen cierpienia wewnętrzny świat wydostaje się na zewnątrz. Wład Palownik w swoim życiu mógł tworzyć takie inscenizacje, pokazujące jego ból czy chęć odwetu. Ale wcale nie musiał cierpieć na chorobę psychiczną czy ściśle zdefiniowane zaburzenia – tłumaczy dr Murawiec.

Badania listów napisanych przez Włada Palownika sugerują, że płacząc, ronił krwawe łzy. Tak jak opisywane później w literaturze wampiry

Nawet jeśli Wład Drakula nie doznał molestowania na tureckim dworze, niemal na pewno przez lata obserwował, jak wykorzystywany jest jego młodszy brat. Historyk Chalkokondyles wprost sugerował, że Radu, który potem dostał przydomek Piękny, był w seksualnym związku z sułtanem, a raczej był przez niego molestowany. Chalkokondyles widział ponoć, jak sułtan całował młodzieńca i zapraszał go do sypialni, choć tamten początkowo się wzbraniał. Czy można się dziwić, że Wład chciał zamordować wszystkich Turków, a do tego też bojarów, którzy zabili mu ojca i starszego brata? – Takie traumatyczne przeżycia, z którymi człowiek psychicznie sobie nie radzi i nie ma wsparcia, mogą skutkować nieustannym, obsesyjnym odtwarzaniem traumy w rzeczywistości. Dziś to wiemy dzięki psychoanalizie, ale Wład wcale nie musiał być świadomy swoich motywów – mówi dr Murawiec.

Nie brakuje jednak historyków, którzy biorą księcia w obronę. Zdaniem Radu Cristiana, historyka średniowiecza i dziennikarza, brutalność Włada Palownika była absolutnie konieczna dla utrzymania rządów w chaosie, jaki panował w tej części świata w XV w. i powstrzymania marszu Osmanów na Zachód – Wład zresztą aktywnie wspierał papieża Piusa II w krucjatach przeciwko niewiernym (czyli Turkom). Trzeba pamiętać, palowanie to tylko jedna z szerokiego wachlarza tortur stosowanych powszechnie w średniowiecznej Europie. Oprócz nabijania na pal – popularnego również w innych krajach wschodniej Europy, np. na terenach Rzeczypospolitej – wielu władców oraz ich katów lubowało się w łamaniu tzw. kołem Katarzyny, paleniu żywcem, powolnym rozcinaniu delikwenta na pół czy miażdżeniu mu czaszki.

Niewątpliwie przynajmniej część paskudnej reputacji Włada to wina późniejszej kampanii oszczerstw rozpętanej przez jego przeciwników po uwięzieniu Drakuli przez Węgrów i utraceniu przez niego tronu na rzecz brata Radu Pięknego, który był już wówczas wiernym poddanym tureckiego sułtana. To wtedy na dworach całej Europy zaczęły pojawiać się drukowane pamflety opowiadające o krwawym czy też pijącym ludzką krew okrutniku, hospodarze wołoskim. Ludzie opowiadali sobie, że Drakula nabija na pal kobiety razem z ich niemowlętami, gotuje ludzi żywcem czy odcina ręce leniwym żonom chłopów. Tych rewelacji żadne źródła historyczne nie potwierdzają.

Dziś trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, czy Wład Drakula był klasycznym psychopatą, czy oszalałym z wściekłości, samotnym sierotą. Jedno jest pewne: nie tylko krzywdził, ale też był krzywdzony. Kto wie, może nawet zdarzało mu się zapłakać nad swoim losem krwawymi łzami?

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version