Wolnościowa Partia Austrii wygrała wybory i ma szansę przejąć władzę. Jeśli tak się stanie, w naszym regionie powstanie nowa, prorosyjska, populistyczna oś Wiedeń-Bratysława-Budapeszt. Byłoby to bardzo kłopotliwe z punktu widzenia interesów takich państw jak Polska.

Po raz pierwszy od końca II wojny światowej wybory w Austrii wygrała skrajna prawica. Populistyczna, zapatrzona w Orbana i Putina Wolnościowa Partia Austrii (FPO) – w okresie powojennym polityczna przystań dla byłych nazistów – zdobyła 28,8 proc. głosów. To aż o 12,6 pkt proc. więcej niż w poprzednich wyborach w 2019 r.

Chadecka Austriacka Partia Ludowa (OVP) zdobyła 26,3 proc. Na trzecim miejscu znaleźli się socjaldemokraci z SPO, którzy – choć utrzymali poparcie na takim samym poziomie, jak pięć lat temu – to po raz pierwszy po wojnie nie zajęli w wyborach pierwszego lub drugiego miejsca.

FPO nie będzie miało samodzielnej większości w austriackiej Radzie Narodowej – niższej izbie parlamentu – i nie wiadomo, czy zdoła utworzyć koalicję. Możliwe, że rządy prawicowych populistów zablokuje jakaś koalicja kordonowa. Nawet jeśli tak się stanie, to sukces „wolnościowców” pokazuje siłę prawicowo-populistycznego, prorosyjskiego bloku w europejskiej polityce – zwłaszcza jeśli wyniki austriackich wyborów zestawimy z wynikami tegorocznych wyborów we Francji i w trzech landach na wschodzie Niemiec.

Sukces FPO jest tym bardziej zdumiewający, że jeszcze pięć lat temu partia ta stała się bohaterką jednego z największych skandali w najnowszej historii Austrii. W maju 2019 r. niemiecki tygodnik „Spiegel” i dziennik „Sueddeutsche Zeitung” opisały nagranie przedstawiające spotkanie ówczesnego lidera partii, Heinza-Christiana Strache. W 2017 r. na Ibizie rozmawiał on z kobietą, przedstawiająca się jako bliska krewna rosyjskiego oligarchy Igora Makarowa. Strache w trakcie spotkania zgodził się na układ: wsparcie ze strony Makarowa dla FPO w zamian za kontrakty rządowe dla oligarchy.

Kobieta nie miała nic wspólnego z Makarowem, nagranie było prowokacją, w którą Strache dał się złapać – ale korupcyjne intencje polityka były zupełnie jasne. Materiały ujawnione przez niemieckie media doprowadziły do rozpadu koalicji FPO i chadekami z OVP oraz do upadku wspieranego przez nią rządu Sebastiana Kurza. Komentatorzy wieszczyli wtedy, że FPO „jest skończona”.

Od tego czasu wiele się jednak wydarzyło, a zwłaszcza pandemia koronawirusa, lockdowny, inwazja Rosji na Ukrainę, sankcje nałożone na Rosję i spowodowane przez te wydarzenia problemy gospodarcze – na czele z silnie odczuwaną w Austrii drożyzną. Wszystko to stworzyło dobry klimat dla prawicowego populizmu. FPO pod wodzą nowego lidera, Herberta Kickla, potrafiła go wykorzystać, bez skrupułów sięgając po fake newsy i teorie spiskowe, walcząc w ten sposób o głosy elektoratu odrzucającego naukowe ustalenia w sprawie covidu.

W sondażu ośrodka ORF przed wyborami na pytanie, czy od 2019 r. sytuacja w kraju zmieniła się na gorsze, czy na lepsze, aż 57 proc. badanych odpowiedziało, że na gorsze. Widać to było w wynikach – według exit poll największe straty względem 2019 roku zanotowały dwie partie koalicji rządzącej w latach 2019-24: chadeków i Zielonych.

W innym sondażu ankietowani pytali o główne tematy, jakimi będą kierować się w wyborach, na dwóch pierwszych miejscach wskazali drożyznę (44 proc.) i migrację (40 proc.) – a więc temat szkodzące rządzącym i stanowiący główny punkt programu FPO.

Jaką ofertę „wolnościowcy” przedstawili sfrustrowanemu rosnącymi cenami życia społeczeństwu? Najlepiej podsumowuje je podnoszone w trakcie kampanii przez Kickla hasło „twierdzy Austria” – państwa zamkniętego nie tylko na migrację, obiecującego swoim obywatelom przede wszystkim bezpieczeństwo, choć często za cenę dyskusyjnych rozwiązań. FPO postulowało w kampanii między innymi ograniczenie prawa do azylu dla uchodźców i ograniczenie dostępu dla bezpłatnej służby zdrowia dla migrantów, przywrócenie kary śmierci, obniżenie wieku, od którego można odpowiadać za przestępstwa jak dorosły do 12 lat, cięcia wydatków na instytucje kulturalne, utworzenie specjalnego urzędu, gdzie rodzice mogliby się skarżyć na „upolitycznionych nauczycieli”.

Gdyby choć część tych rozwiązań została wprowadzona w życie, Austria stałaby się znacznie mniej wolnym państwem. Wbrew swojej nazwie „wolnościowcy” są bowiem głęboko autorytarną formacją. Liderzy partii nie ukrywają zresztą swojej fascynacji takimi państwami jak Węgry, gdzie Viktorowi Orbanowi udało się rozmontować liberalną demokrację i zbudować hybrydowy system łączący takie demokratyczne instytucje jak wybory z autorytarno-oligarchiczną głęboką strukturą.

FPO jest też konsekwentnie prorosyjską i antyukraińską partią. W marcu 2023 jej deputowani wyszli z sali, gdy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przemawiał w austriackim parlamencie. Od początku wojny „wolnościowcy” domagali się zniesienia sankcji nałożonych na Rosję, które ich zdaniem odpowiadają za gospodarcze problemy Austrii, postulowali organizację referendum w tej sprawie.

Jeśli FPO utworzy rząd, a zwłaszcza jeśli zyska w nim wpływ na politykę zagraniczną, to w naszym regionie powstanie nowa, prorosyjska, populistyczna oś Wiedeń-Bratysława-Budapeszt, bardzo kłopotliwa zwłaszcza z punktu widzenia interesów takich państw jak Polska.

Na szczęście nie jest to konieczny ani nawet nie najbardziej prawdopodobny scenariusz. FPO nie ma większości i jedyną partią, z którą mogłaby utworzyć rząd są chadecy. OVP rządziło już w przeszłości z „wolnościowcami”, nigdy jednak jako mniejszy partner. Trudno będzie im zaakceptować tę rolę, zwłaszcza gdyby kanclerzem miał zostać Kickl, przedstawiany w kampanii przez chadeckiego kanclerza Karla Nehammera jako niebezpieczny radykał. Także prezydent Austrii, wywodzący się z Zielonych Alexander Van der Bellen, zapowiadał, że nie powierzy tworzenia rządu Kicklowi. Prezydent nie ma obowiązku nominowania lidera zwycięskiej partii. Koalicja FPO-OVP mogłaby jednak powstać, gdyby „wolnościowcy” zgodzili się wskazać innego kandydata na kanclerza niż Kickl albo zgodzili się wejść jako młodszy partner do drugiego rządu Nehammera – ale wcześniej wykluczali taką możliwość.

Możliwe jest też zbudowanie koalicji blokującej FPO. Najpewniej potrzebne będzie do tego porozumienie aż trzech partii – po wojnie w Austrii nigdy nie było aż tak wielkich koalicji. Na pewno musieliby to być chadecy i socjaldemokraci, a oprócz nich Zieloni lub liberałowie z partii NEOS. Ponieważ OVP po pięciu latach wspólnych rządów ma serdecznie dość Zielonych, bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. Jednocześnie OVP ma w takich kwestiach jak migracja program bliższy „wolnościowcom” niż partiom centrum i lewicy, a koalicja trzech partii z silną populistyczną opozycją może okazać się bardzo politycznie trudna dla centroprawicy.

Wszystko zależy więc od postawy austriackiej chadecji. Najbliższe tygodnie pokażą, czy wykaże się odpowiedzialnością za kraj, jego konstytucję i Europę czy też zdecyduje się ponownie otworzyć skrajnej prawicy drogę do władzy. Europejska rodzina chadeków powinna wesprzeć liderów OVP w podjęciu dobrej decyzji.

Jednocześnie nie da się trzymać FPO w nieskończoność za „kordonem sanitarnym”. Jeśli partie głównego nurtu nie zaczną lepiej odpowiadać na problemy zwykłych ludzi, jeśli nie zaoferują realnych rozwiązań i nie odzyskają narracyjnej inicjatywy przeciw populistycznej dezinformacji, to Kickl albo ktoś jego pokroju w końcu zostanie austriackim kanclerzem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version