Jest jedną z najczęstszych przyczyn hospitalizacji osób dorosłych. Prowadzi do zaostrzenia chorób przewlekłych. Ale zapalenia płuc wywołanego przez pneumokoki można uniknąć.

Mama od rana źle się czuła. Gdy wróciłam z pracy, okazało się, że ma prawie 40 stopni gorączki, dreszcze i dziwny ból w klatce piersiowej. Pojechałyśmy na SOR. Myślałam, że dostanie antybiotyk i wrócimy do domu, ale ku mojemu zdziwieniu, lekarz powiedział, że mama ma zapalenie płuc i musi zostać w szpitalu – opowiada Agnieszka.

– Mało który lekarz odważy się odesłać do domu starszego pacjenta z zapaleniem płuc – tłumaczy dr n. med. Piotr Ligocki, ordynator Oddziału Klinicznego Reumatologicznego 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Bydgoszczy. Zapalenie płuc to poważna choroba. Potrafi zwalić z nóg młodego człowieka, który uważa się za zdrowego, i na kilka dni przykuć go do łóżka, a co dopiero osobę starszą. A jeśli jest wywołane przez pneumokoki, rozwija się bardzo szybko. I może stanowić poważne zagrożenie życia.

Pneumokoki to bakterie, które cały czas znajdują się w naszym organizmie. – Nie jesteśmy jałowi, ale dopóki nasz układ odporności jest we w miarę dobrej formie, to pneumokoki są pod kontrolą. Ludzie najsłabsi, czyli niemowlęta, wcześniaki oraz osoby najstarsze i przewlekle chorzy, mają osłabioną odporność i stają się podatni na infekcje – mówi dr hab. n. med. Ernest Kuchar, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Pneumokoki, które przez 20 lat siedziały w nosie i nie szkodziły, mogą wywołać kilka różnych chorób. Najcięższą z nich jest inwazyjna choroba pneumokokowa, zwana też posocznicą pneumokokową, w której często dochodzi do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i uogólnionego zakażenia, które może prowadzić do śmierci. Chorują na nią niemowlęta i małe dzieci do piątego roku oraz ludzie powyżej 60. roku życia. Śmiertelność wśród osób starszych sięga ok. 50 proc. Najłagodniejszą postacią zakażenia jest pneumokokowe zapalenie ucha środkowego, które na ogół nie wymaga hospitalizacji i przebiega w miarę łagodnie. Ale jest to choroba kosztowna dla systemów zdrowotnych, bo dotyka wielu pacjentów, a zatem wymaga wielu wizyt lekarskich i leków.

Mało kto wie, że osoby po 65. roku życia, cukrzycy oraz ci z chorobami serca, płuc czy nerek mogą bezpłatnie zaszczepić się przeciwko pneumokokom. Daje to ochronę na co najmniej 10 lat

Osoby starsze bardzo ciężko chorują na pneumokokowe zapalenie płuc, które jest łagodniejszą postacią zakażenia tymi bakteriami niż inwazyjna choroba pneumokokowa, ale też często wymagającą hospitalizacji. – Płuca służą wymianie gazowej, czyli mówiąc krótko, zaopatrują nas w tlen i odprowadzają dwutlenek węgla. Gdy dochodzi do zapalenia płuc, pęcherzyki płucne, które zazwyczaj są pełne powietrza, zaczynają wypełniać się płynem, który wypycha powietrze. Płuca przestają działać, a pacjent się dusi – tłumaczy dr Kuchar i dodaje: – Kanadyjski lekarz Wiliam Osler zwykł mawiać, że zapalenie płuc jest „przyjacielem” starego człowieka. On sam zmarł na zapalenie płuc podczas pandemii grypy hiszpanki w 1919 r.

Na pneumokokowe zapalenie płuc oraz na powikłania tej choroby narażeni są nie tylko seniorzy. Infekcja jest groźna dla osób dotkniętych chorobami płuc, takimi jak astma czy POChP. – Chorzy na astmę mają pięć razy większe ryzyko zachorowania na zapalenie płuc niż osoby o zdrowych płucach, a dotknięci POChP mają to ryzyko prawie osiem razy większe – mówi dr Piotr Dąbrowiecki z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Infekcyjnych i Alergologii Wojskowego Instytutu Medycznego (WIM) w Warszawie, przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP. – Zaostrzenie POChP jest jak zawał, tyle tylko że zawał umiemy leczyć, a ciężkie POChP zwiększa ryzyko zgonu do 60 proc.

Przebycie zapalenia płuc wywołuje w organizmie rewolucję. – To nie jest tak, że przejdziemy chorobę i wracamy do punktu wyjścia. Konsekwencje są dużo bardziej poważne, niż się powszechnie uważa. Można to porównać z wypadkiem samochodowym. Auto zostaje wyklepane, pomalowane, zniszczone części wymienione na nowe, ale już nie będzie jeździć tak dobrze jak przed wypadkiem. Po przechorowaniu zapalenia płuc narządy nie będą już tak sprawne jak wcześniej – mówi dr Kuchar.

Szczególnie groźne jest to dla osób z chorobami współistniejącymi – Zapalenie płuc powoduje, że musimy przerwać leczenie pacjentów z chorobami reumatologicznymi. Nie możemy im bowiem podać leków, które są silnymi supresantami, czyli osłabiają układ odpornościowy – mówi dr Ligocki. Podobny problem dotyczy chorych na nowotwory. – Gdy leczenie onkologiczne zostanie przerwane, to chory po miesiącu nie wróci do tego stanu, w którym zatrzymaliśmy proces nowotworowy, a dodatkowo pneumokoki będą dokarmiać nowotwór – dodaj dr Ligocki.

Na podstawie obserwacji ponad 22 tys. pacjentów naukowcy z kilku ośrodków badawczych z Tajwanu wykazali, że zapalenie płuc wywołane przez bakterie zwiększa ryzyko demencji. – Podczas choroby organizm jest niedokrwiony, pojawiają się drobne, rozsiane ogniska zakrzepowe. To wszystko sprawia, że mózg, serce i nerki gorzej zaczynają funkcjonować. Jest to szczególne ważne, bo mówimy o ludziach, którzy już nie są całkowicie zdrowi, których funkcje życiowe częściowo się wyczerpały – mówi dr Kuchar.

Często dzieje się tak, że osoba starsza kładzie się do łóżka z powodu grypy, potem rozwija się u niej zapalenie płuc wywołane pneumokokami, z tego powodu idzie do szpitala, ale nie każdego udaje się uratować. – Jeśli układ odpornościowy jest osłabiony, podanie antybiotyku nie pomoże choremu. Gdyby tak było, to pneumokokowe zapalenie płuc nie prowadziłoby do śmierci. Pacjenci, którzy uważają, że jak zachorują, to nic takiego, dostaną antybiotyk i wyzdrowieją, są w wielkim błędzie – mówi prof. Bożena Walewska-Zielecka, doradca zarządu ds. Medycznych Healthcare Services, Medicover.

Rośnie też antybiotykooporność. Antybiotyki są bowiem stosowane do leczenia infekcji wirusowych, na przykład grypy, choć w tych chorobach nie są skuteczne. Epidemiolodzy szacują, że co drugi pacjent otrzymał je zupełnie niepotrzebnie. Lekarz przepisał choremu antybiotyk profilaktycznie, aby ochronić go przed zakażeniem, do którego wcale nie musi dojść. Pediatrzy postępują podobnie. Pod presją rodziców przepisują dzieciom antybiotyki, mimo że u dzieci podobnie jak u dorosłych większość zakażeń wywołują wirusy.

Recepty na antybiotyk często domagają się także dorośli pacjenci bez względu na to, co wywołało u nich infekcję – wirus czy bakteria. Z doświadczenia wiedzą, że po zażyciu antybiotyku szybko poczują się lepiej. Jest tak dlatego, że niektóre z tych leków mają działanie przeciwzapalne, ale antybiotyki nie niszczą wirusów, lecz niektóre bakterie, które są obecne w organizmie. Bakterie, które przeżyją, nauczą się oporności na dany antybiotyk. Co gorsza, pacjenci często nie przestrzegają zaleceń lekarzy. Zażywają antybiotyki o niewłaściwych porach, w nieprawidłowych dawkach lub przerywają kurację, gdy tylko poczują się lepiej. To wszystko obniża skuteczność terapii.

Takie lekceważące podejście do zaleceń lekarzy sprawiło, że bakterie stają się coraz groźniejsze. Antybiotyki nie są w stanie już pokonać nie tylko wielu szczepów pneumokoków, ale także gronkowca złocistego MRSA czy Klebsielli pneumoniae NDM-1.

Pacjenci hospitalizowani z powodu zapalenia płuc w szpitalu spędzają średnio ponad 12 dni. Około jedna na osiem osób wymaga leczenia na oddziale intensywnej terapii, a tyle samo osób musi być podłączonych do respiratora. – U pacjentów, którzy wymagają podłączenia do respiratora, dochodzi do uszkodzenia bariery między naczyniami krwionośnymi płuc a pęcherzykami płucnymi, co sprawia, że do krwi dociera zdecydowanie mniej tlenu, niż potrzebują – tłumaczy prof. Radosław Owczuk, prezes Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii.

Chorzy próbują oddychać coraz szybciej, ale zaczyna brakować im sił. Mięśnie oddechowe, które podobnie jak cały organizm są niedotlenione, nie mogą intensywnie pracować. Jedyną pomocą jest wtedy podłączenie chorego do respiratora. Dzięki niemu do płuc pacjenta dociera znacznie większa ilość tlenu, niż sam chory jest w stanie dostarczyć.

Respirator ma jednak wadę – podaje mieszaninę oddechową do płuc w sposób całkowicie niefizjologiczny. – Gdy oddychamy normalnie, jak podczas naszej rozmowy, wytwarzamy ujemne ciśnienie w klatce piersiowej, dzięki czemu zaciągamy powietrze do płuc. Podczas leczenia respiratorem ciśnienie jest cały czas dodatnie. Mieszanina oddechowa nie jest zaciągana przez płuca, lecz zostaje do nich wtłoczona – tłumaczy prof. Owczuk. Może to prowadzić do powikłań, np. odmy opłucnowej, czyli wniknięcia powietrza do jamy opłucnej, worka otaczającego płuca, a działania niepożądane są tym groźniejsze, w im cięższym stanie jest pacjent.

Może też dojść do infekcji bakteryjnej. – Podczas leczenia respiratorem najpierw pacjent ma podawaną mieszankę oddechową za pomocą rurki, która jest prowadzona przez usta (tylko u noworodków czasami przez nos). Rurka nie powinna jednak tkwić w ustach dłużej niż kilka dni, dlatego kolejnym etapem jest wyłonienie tracheostomii, czyli wykonanie otworu w szyi i założenie znacznie krótszej rurki niż poprzednio. Zmniejsza to ryzyko powikłań ze strony dróg oddechowych – mówi prof. Owczuk.

Ale i tak istnieje zagrożenie, że u takich pacjentów dojdzie do infekcji bakteryjnej. Chorzy mają zaburzoną świadomość i czasami tak wiotkie mięśnie, że nie są w stanie kasłać. – Nie mają zatem możliwości wykrztusić wydzieliny, która gromadzi się w drogach oddechowych, a która stanowi bardzo dobrą pożywkę dla bakterii – tłumaczy prof. Owczuk. Wielu pacjentom na oddziałach intensywnej terapii rzeczywistość zlewa się z wizjami. Widzą to, czego się najbardziej boją – robaków, pająków, diabłów. Czasem są niespokojni, ale niektórzy tak się boją tego, co widzą, że nie są w stanie się poruszyć.

Po odłączeniu od respiratora pacjentów czeka długa rehabilitacja. Są bardzo osłabieni. Mają też problemy z mówieniem. Najpierw wypowiadają dziwne dźwięki, potem pojedyncze sylaby. Dopiero po kilku dniach mogą normalnie mówić.

Od września ubiegłego roku osoby po 65. roku życia oraz z chorobami przewlekłymi serca (po zawale lub z niewydolności serca), płuc (mają POChP lub astmę) czy nerek, a także z cukrzycą mogą bezpłatnie zaszczepić się przeciwko pneumokokom. – Szczepienie daje ochronę na co najmniej 10 lat – mówi dr Kuchar. Jednak niewiele osób o tym wie.

Z badania, które przeprowadził Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej oraz Ośrodek Badań Socjomedycznych ,wynika, że tylko co szósta osoba wie, co to są pneumokoki i co one mogą powodować. Reszta słyszała o nich, ale nie ma pojęcia, co to takiego. – Im starsze osoby, tym ich wiedza na temat pneumokoków jest mniejsza. Nazywam to pneumokokowym paradoksem, bo przecież dla ludzi po 65. roku życia bakterie te stanowią poważne zagrożenie. Seniorzy nie tylko nie mają pojęcia o pneumokokach, ale też nie wiedzą, jak można się przed nimi ochronić – mówi prof. Tomasz Sobierajski, kierownik Ośrodka Badań Socjomedycznych Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z autorów badania.

Starsi uczestnicy badania przyznali, że obawiają się zapalenia płuc, a strach ten jest bardzo silny. – Nie pytaliśmy ich, czy boją się tego, że gdy dostaną zapalenie płuc i pójdą do szpitala, to z tego szpitala nie wyjdą, ale jest bardzo prawdopodobne, że mogą pamiętać historie pacjentów, u których zapalenie płuc okazało się śmiertelną chorobą – mówi prof. Sobierajski. – Niepokojące jest to, że lekarze bardzo rzadko rekomendują szczepienia przeciwko pneumokokom swoim pacjentom. Jest to o tyle zaskakujące, że dwie trzecie uczestników badania przyznało, że ma jakąś chorobę przewlekłą i już samo to powinno być rekomendacją dla szczepień przeciwko pneumokokom.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version