Rok 2022. Chłodny październikowy poranek. O tej godzinie znany w podwarszawskich Markach klub sztuk walki jest jeszcze zamknięty. Stołeczni policjanci z wydziału specjalizującego się w walce, ale z przestępczością narkotykową obserwują z samochodu front budynku. Widzą, jak wchodzą tam dwaj mężczyźni z wypchanymi torbami. Najpierw jeden, kilka minut później drugi. To sygnał do rozpoczęcia akcji. Funkcjonariusze siłowo wchodzą do środka.

W międzyczasie dwaj mężczyźni w pośpiechu chowają zawartość toreb w pokoju na piętrze nad salą ćwiczeń. Część towaru wrzucają do pralki, próbują też spuścić coś w klozecie. „Kryształ” ląduje również na trawniku obok budynku (później okaże się, że to klefedron). Wszystko na nic.

Zobacz wideo 37-letnia Ewelina siedzi za „głowę”

Po chwili 33-letni Karol M. i 45-letni Robert Sz., ksywa „Śledź”, właściciele klubu, wychodzą z budynku w kajdankach i w policyjnych samochodach docierają do Pałacu Mostowskich, gdzie siedzibę ma stołeczna komenda. To dopiero początek działań policji. Wkrótce po tym na liście zatrzymanych znajdzie się dziewięciu „narkobiznesmenów”.

Wejście policji do klubu wstrząśnie mieszkańcami Marek. Rodzice nastolatków, którzy przyprowadzali swoje dzieci do klubu na treningi, aby nie siedziały godzinami przed ekranami telefonów, nie mogą uwierzyć: mocno reklamowany w internecie klub był przykrywką dla handlu i magazynowania narkotyków.

Większość aresztowanych nie przyznaje się do uprawiania zakazanego procederu. Na współpracę z prokuraturą decyduje się Karol M., współwłaściciel klubu. „Sypie” bardzo gorliwie, by zasłużyć na „sześćdziesiątkę”. Jako mały świadek koronny może liczyć na łagodniejsze traktowanie przez wymiar sprawiedliwości.

Sporządzony dwa lata później akt oskarżenia to naprawdę frapująca lektura. Wynika z niej, że dilerzy i producenci substancji psychotropowych dostrzegli nieprawdopodobnie chłonne miejsce zbytu ich towaru. Są to kluby sztuk walki i organizowane przez nie pojedynki, bardzo reklamowane na portalach internetowych. Obserwatorami walk są m.in. nastoletni hajsownicy, dla których nie ma żadnej przeszkody, byleby tylko zaistnieć w internecie. To wśród nich, rozgrzanych w produkowaniu prymitywnych, obelżywych postów, które w mgnieniu oka zbierają setki polubień i komentarzy, rozprowadzany jest stosunkowo tani, ale bardzo uzależniający klefedron. Kilka wciągnięć i nie ma zahamowania, liczy się – jak piszą w postach – „beka”, „pompa” i „dystans”. Założyciele klubu sztuk walki w Markach doskonale znają te prawidła.

Brama na Pradze

Roberta Sz., z zawodu pomocnika kominiarza i malarza pokojowego, prokuratura oskarża o wytwarzanie i sprzedaż w swym, rzekomo sportowym, klubie kilkuset kilogramów heroiny, marihuany oraz klefedronu. „Śledź” zaopatrywał swych klientów nie tylko w Markach. Gdy w 2020 roku wyszedł z więzienia, dogadał się z niejakim Mariuszem Z., ps. „Małpa”, że razem będą sprzedawali narkotyki w bramie przy ul. Kowieńskiej na Pradze. Miejscówka była doskonale znana przez wszystkich lokalsów. Można było tam kupić środki psychotropowe przez całą dobę.

„Małpa” brał od „Śledzia”, jako producenta, po 10 kg mefedronu. Z czasem zaczął oszukiwać swego kontrahenta. Porozumienie zawisło na włosku, gdy wspólnik ukradł „Śledziowi” 6 kg marihuany nota bene ukradzionej innemu dilerowi.

Tym razem z rozkminki wszyscy wyszli żywi, choć poszła w ruch maczeta. Jednak, gdy Mariusz Z. ponownie złamał zasady narkobiznesu, doszło do strzelaniny i interes w bramie przejęli ludzie Roberta Sz. Od tej pory handlem na tej miejscówce rządził Igor S., mistrz kickboxingu.

„Małpa” stracił cenne źródło swych dochodów, a było to około 540 tys. zł miesięcznie. Poszkodowani byli też mieszkańcy praskiej kamienicy, którzy stali na tzw. obcince. Obserwowali, czy nie nadchodzą policjanci. W środku nocy dorabiali handlem narkotykami. Jak zeznała w śledztwie lokatorka Agnieszka Z., sprzedawali heroinę po 150 zł za 1 g, mefedron – po 80 zł za 1 g, kokaina kosztowała 150 zł za pół grama. Narkotyki trzymała w kuchni w butelkach po lekach. Inna handlarka Alicja P. która mieszkała nad bramą, nawet nie musiała wychodzić na dwór, sprzedawała z okna. Zeznała, że w nocy było średnio 60 klientów.

„Do***ię bejsbolem”

W miarę rozwoju śledztwa zostało ono podzielone na kilka procesów. W toczącym się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga procesie, na ławie oskarżonych zasiadło ośmiu handlarzy narkotykami: Robert Sz., pseudo „Śledź”, Kacper A., Piotr Cz., pseudo „Diabełek”, Kacper K., pseudo „Kajman”, Paweł K., Marcin M., Tomasz O. i Łukasz W.

Do przestępstwa przyznaje się tylko Marcin M. Pozostali zaprzeczają, w większości odmawiają składania wyjaśnień.

Skłonny złożyć wyjaśnienia Kacper K., zawodnik MMA, twierdzi, że nigdy nie handlował narkotykami, nie był w żadnej grupie przestępczej. Nawet nie trenował w Markach. Karola M. zna z jednej z gal. Jest mu wdzięczny za załatwienie kontraktu na walki i pomoc w przygotowaniach do mistrzostw świata w kickboxingu. W rewanżu promował klub sztuk walki na Instagramie.

Ale mały świadek koronny Karol M. zeznaje co innego. Z Kacprem K., którego określa jako wrocławskiego watażkę, spotkali się podczas gali w Krakowie. Dobili targu. K. uznał, że właściciele klubu w Markach oferują dobry towar i przystępne ceny. M. docenił to, że klient z Wrocławia ma stałych odbiorców. Narkotyki – na początek kilogram kokainy – były wkładane do firmowych toreb klubu i tak wynoszone.

 – To było dla nas duże zamówienie, nie mogliśmy tego spieprzyć – zeznał Karol M. w śledztwie. – Aby przypilnować pakowania towaru spóźniłem się na galę MMA w Gdyni, gdzie walczył Marcin Najman.

Narkotyki w pralce w klubie w Markach POLICJA

Zarzutom prokuratury zaprzecza Paweł K., u którego znaleziono znaczne ilości narkotyków. Przekonuje, że handluje tylko legalnymi kwiatami marihuany (CBD), kupuje je we Włoszech i Szwajcarii. Ale Karol M. jest innego zdania: – Ostatnio kupił od nas 50 kg mefedronu.

Do winy nie przyznaje się też Piotr Cz., pseudo „Diabełek”. Oburzony na skruszonego kolegę z bandy, pisze z aresztu wiersz i wysyła do matki. „Klapa klapa cztery ściany/ jedno życie dwa wymiary /u jednych gady upodlone/ się tu prężą i skaczą/ a to zwykła k***a ch**a ma na czole/ takie ścierwo ja do***ię bejsbolem” – pisze „Diabełek”, a zachwycona matka prosi o kolejne.

Mieszkańcy na czatach

Karol M., trener personalny w markowskim klubie, zawodnik na gali MMA Armia Fight Night, długo opowiada prokuratorowi. Roberta Sz. poznał w 2020 roku po opuszczeniu więzienia. Stworzyli profil na Instagramie, zamieszczali tam relacje z zawodów MMA. Przygotowywali się do kolejnej walki, gdy wpadli na pomysł, by otworzyć klub w Markach. Wynajęli cały budynek, choć znajomi uważali, że na treningi wystarczyłoby pomieszczenie na parterze.

Klub w Markach
Klub w Markach GOOGLE

W³a¶ciciele klubu wiedzieli jednak swoje: w dwóch pokojach na piętrze miało się odbywać porcjowanie narkotyków. Do wnoszenia towaru zostały uszyte sportowe torby z logo klubu.

– W naszym klubie przewijało się dziennie około 100 osób – zauważył mały świadek koronny. – Noszenie toreb na piętro nie rzucało się w oczy.

Otwarcie klubu nastąpiło w październiku 2021 r. W czasie uroczystości padło dużo słów o szansie mieszkańców Marek na poprawę swej kondycji fizycznej zaniedbanej podczas pandemii. Szczególnymi beneficjentami klubu miały być nastolatki. Ich rodzice byli zachwyceni.

Na pytanie sêdzi Małgorzaty Wasylczuk, skąd pochodziły narkotyki, Karol M. wyjaśnił, że mefedron nabywali od nieznanego mu dostawcy z Torunia. Płacili 3 tys. zł za kg. Znacznie droższa była marihuana – 21 tys. za kg. W ciągu miesiąca kupili nie mniej niż dwie tony mefedronu. Kupowali też z innych źródeł, np. kokainę od dilera Piotra P. o ksywie „Pan Ameryka”. Była zawijana w opakowania po tabletkach do zmywarki. Natomiast amfetaminę i jej związki produkowali członkowie grupy. Dostawca Igor S. liczył sobie 2200 euro za litr BMK. Jednorazowo dostarczał 10 litrów.

Interes szedł dobrze, w narkobiznesie przestrzegano zasady podziału Warszawy. „Śledź” zajmował się narkotykami po prawej stronie Wisły, druga część miasta należała do Andrzeja Z. znanego z ksywy „Słowik”. Właścicielom markowskiego klubu nie wolno było wchodzić na ten teren ze swym towarem. Ten porządek zakłóciło pojawienie się konkurencji dla handlu narkotykami w bramie przy Kowieńskiej. Trzej znani im dilerzy zaczęli na Pradze sprzedawać narkotyki w bramie przy ulicy Środkowej. Doszło do postrzelenia jednego intruza (w tej sprawie toczy się osobne postępowanie).

Brama przy Kowieńskiej na Pradze GOOGLE

– Brama na Kowieńskiej była dochodowa, mieliśmy stamtąd miesięcznie 100 tys. zł na czysto dla mnie i dla „Śledzia” – wyjaśniał w śledztwie Karol M.

– Zasada była taka, żeby w samej bramie nie było za dużo towaru. W razie czego uniknęlibyśmy dużych strat. Narkotyki były chowane w rynnie, na dachu śmietnika, w aucie Igora S. i w szczelinie ścian w bramie. Przez całą dobę interesu pilnowały „czujki”, czyli mieszkańcy kamienicy. Płaciło im się po 250 zł.

Odbiorcy dużych partii byli sprawdzeni – zazwyczaj rekrutowali się z kibiców i zawodników gali MMA. – Stałym klientem był chłopak z Łodzi o imieniu Łukasz, pseudo „Czak Noris”. Był tak poobijany, że jego twarz, zwłaszcza usta, wyglądały jak kalafior. On brał od nas za jednym razem 40 kg mefedronu w dwie torby sportowe. A „Słowik” miał ugadać Czeczenów, żeby nie panoszyli się ze swym towarem w okolicy – opowiada Karol M.

Spotkamy się w sądzie

O status małego świadka koronnego zabiegał też Igor S., ikona mistrzostw w kickboxingu. Na ostatniej rozprawie występował jako świadek.

– Brałem udział w zorganizowanej grupie przestępczej z ludźmi, którzy dziś siedzą na ławie oskarżonych oddzieleni od publiczności szybą – zeznał. – Obrotem znacznej ilości narkotyków kierował Robert Sz., pseudo „Śledź”. Jego prawą ręką był Karol M. z którym znam się z Zielonej Góry, naszego rodzinnego miasta. Przyjechałem do klubu w Markach, bo nie wyszedł mi interes z wypożyczaniem aut. Karol zaproponował udział w handlu narkotykami. Byłem chłopcem na posyłki. Brałem od nich mefedron. Od lipca 2021 roku do aresztowania kupiłem i sprzedałem około 350 kg mefedronu przy cenie 7 tys. za kg. Kokainę wytargowałem na 17 tys. za 100 g, marihuana stała po 20-22 tys. za kg. Amfa była pakowana hermetycznie w worki na śmieci.

Członkowie przestępczej grupy musieli przejść chrzest bojowy. Dla Igora S. takim przełomowym momentem, gdy zaufali mu właściciele klubu, był udział w „pocięciu konkurentów bramy przy ul. Kowieńskiej”. Ale nie dodał, że cieszył się takim zaufaniem „Śledzia”, że ten zrobił go zarządzającym tym miejscem. Tego dowiedzieli się śledczy od Karola M.

Proces trwa.

OSKARŻAM – cykl kryminalny Gazeta.pl Grafika: Marta Kondrusik
Udział

Leave A Reply

Exit mobile version