Krzysztof Stanowski wystartuje w wyborach prezydenckich. Finezji w jego „orędziu” było tyle, ile w grze reprezentacji Polski w piłce nożnej.

Krzysztof Stanowski zrobił to, czego należało się spodziewać. Ogłosił start w wyborach prezydenckich, a że ma — co sam przyznaje — zero kompetencji, to głową państwa nie chce być.

Stanowski nie śledzi polityki w takim stopniu jak sportu. Widać to było choćby w czasie jego ubiegłorocznego wywiadu — na spółkę z Robertem Mazurkiem — z prezydentem Andrzejem Dudą.

Wtedy zapowiedział jednak, że wystartuje w wyborach, by pokazać cyrk kampanii. Wtedy też doskonale wykorzystał Dudę do własnej szopki. Krzysztof Stanowski nie chce być prezydentem, więc startuje w wyborach prezydenckich. Chce być dalej biznesmenem i performerem. Start w wyborach to sięgniecie po narzędzie promocji, po które nikt dotychczas nie sięgnął. Jest w tym pierwszy.

Ma jednak potencjał. Milion głosów to ok. 5 proc. w wyborach, a on ma 1,2 miliona obserwujących na X i prawie 1,5 mln subskrybentów na YouTube. By być kandydatem na prezydenta, potrzebuje w zasadzie tylko zebrać 100 tys. podpisów — te mają de facto zebrać jego sympatycy i mu je wysłać. Stanowski ma narzędzia, by bez problemu ich do tej pracy zapędzić. Potem już tylko pozostanie przekuć suby w głosy.

Stanowskiemu nie można odmówić błyskotliwości i medialnej sprawności. Jednak wtorkowe „orędzie” było o tyle zaskakujące, że w wygłoszone w tak słabym stylu. Z tak kiepskimi motywami< jak niemiecka flaga za plecami i wplecionymi w montażu słowami gen. Wojciecha Jaruzelskiego zaczerpniętymi z przemówienia o wprowadzeniu stanu wojennego. Stanowski drwił z Karola Nawrockiego, Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołowni, Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, Grzegorza Brauna, ale ich nazwisk nie wymieniał. Na wstępie był jeszcze w garniturze i okularach, a potem teatralnie je zdjął, by być już tylko w koszulce Argentyny. A powinna to być koszulka Polski, bo finezji w tym „orędziu” było tyle, ile w grze naszej reprezentacji narodowej.

Jako kandydat będzie miał darmowy czas antenowy, miejsce w debatach telewizyjnych — to promocja na koszt państwa. Stanowski twierdzi — po raz kolejny — że chce pokazać, jak od środka wygląd kampania prezydencka, wystąpić w TVP, pokazać materiały wyborcze na antenie telewizji. Według niego wszyscy kandydaci — łącznie z nim samym — są beznadziejni i cała klasa polityczna powinna mieć hasło „zero kompetencji”. Tego nie powiedział, ale skoro jest tak źle, to może najlepiej, żeby nie było niczego. Stanowski obiecał dobrą zabawę — na razie nie dotrzymał słowa.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version