Owa nie najnowsza zachodnia broń, to amerykańskie rakiety balistyczne ATACMS. Stworzone między innymi właśnie do atakowania stanowisk radzieckiej obrony przeciwlotniczej. Tego nie miały nigdy okazji robić, ale po kilku dekadach z rosyjską radzą sobie bardzo przyzwoicie.

Udane przyłapanie w serwisie

Do pierwszego ataku miało dojść 23 listopada. Pisze o nim rosyjski kanał na Telegramie „Dosier Szpiona” (@dosye_shpiona, nieoficjalny, ale uznawany za jeden z tych bardziej wiarygodnych). W tym przypadku twierdzenie zostało to poparte zdjęciami zniszczonych elementów baterii systemu S-400. Widać na nim wyraźnie spalony radar 92N6E, będący centralnym elementem każdej baterii, odpowiadający za wykrywanie celów i naprowadzanie nań rakiet. Za nim wystają też szczątki jakichś innych spalonych pojazdów.

Według „Szpiona”, poza radarem zniszczone miały zostać dwie wyrzutnie. Zabitych miało zostać też 5 oficerów, w tym major i kapitan, dowódca dywizjonu i szef sztabu. Dodatkowo zginąć miało 3 pracowników cywilnych koncernu Ałmaz-Antej, producenta systemu S-400. Mieli prowadzić prace serwisowe przy sprzęcie w momencie ataku. Trafiona bateria miała nie być w trybie bojowym i stać w rejonie wsi Bolszoje Żyrowo, około 100 kilometrów od granicy z Ukrainą. W takiej sytuacji jej namierzenie i skuteczne trafienie to spory sukces ukraińskiego rozpoznania.

Nie ma innych potwierdzeń ataku poza jednym nagraniem z kamery przemysłowej, które trafiło do sieci 23 listopada. Miało zostać wykonane w obwodzie kurskim. Widać na nim przelot rakiety i wybuch na horyzoncie. Nie ma jednak pewności, gdzie dokładniej je wykonano i co przedstawia.

Doleciały do celu

Drugi atak miał miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek w samym Kursku. Ukraińcy zaatakowali położone obok miasta lotnisko wojskowe. Początkowo Rosjanie pisali, że z 8 wystrzelonych rakiet ATACMS 7 zostało przechwyconych i strat nie było. Kanał „Figterbomber” na Telegramie zapewniał przy tym, że w bazie od dawna nie stacjonują żadne samoloty bojowe ze względu na zagrożenie takimi atakami. Później pojawiały się dodatkowo twierdzenia, że na bazę w tym samym czasie poleciało jeszcze kilka dronów.

W poniedziałek do sieci trafiło kilka nagrań z kamer przemysłowych w okolicy lotniska, na których widać atak. W tym jedno dużo mówiące.

Widać na nim działanie rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Odpalone przez nią prawie pionowo rakiety szybko wlatują w niskie chmury, w których widać też jakieś rozbłyski, mogące wskazywać na trafienie nadlatującego zagrożenia. Po chwili w tym samym rejonie, z którego wystartowały pociski, widać mnóstwo mniejszych rozbłysków, które są efektem wybuchów subamunicji rozrzuconej przez jakąś głowicę kasetową. Prawie na pewno należącą do ukraińskich pocisków ATACMS. Widać kilka skupisk małych wybuchów, więc na pewno nie 7 na 8 rakiet zostało przechwyconych. Jednak czy coś trafiły, nie sposób powiedzieć. Na nagraniu nie widać wtórnych eksplozji i niekontrolowanych odpaleń rakiet, które często towarzyszą udanemu trafieniu stanowiska obrony przeciwlotniczej.

Do sieci trafiło też inne nagranie tego ataku, znacznie bliższe miejsca wydarzeń. Zostało wykonane przez rosyjskiego żołnierza, kierowcę ciężarówki z obwodu kurskiego, który wcześniej publikował już nagrania, na których widać stanowiska obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu Tor. Miał bardzo, ale to bardzo dużo szczęścia, bo nagrał deszcz małych bomb rozrzuconych przez ATACMS, który skończył wybuchać może 20-30 metrów od pojazdu, w którym siedział.

Żadne z nagrań nie pozwala jednak jednoznacznie stwierdzić, czy Ukraińcom udało się na lotnisku trafić w coś wartościowego. Same pasy startowe i stara infrastruktura bazy lotniczej na pewno w aktualnej sytuacji tym nie jest. Wątpliwe, aby Ukraińcy strzelali do niej tyloma swoimi cennymi rakietami balistycznymi. Musieli mieć więc informacje, że jest tam coś innego, wartościowego.

Udane ataki o ograniczonym znaczeniu

Tego rodzaju ataki same w sobie nie wpłyną istotnie na bieg wojny, choć wykrwawianie rosyjskiej obrony przeciwlotniczej to ważna sprawa. Przekłada się to na spore straty materialne, bo to jedne z najdroższych systemów uzbrojenia. Jednak Rosjanie mają jej duże ilości, a Ukraińcy nie mają narzędzi, aby naprawdę wykorzystać jej osłabienie. Ukraińskie lotnictwo jest za słabe i trzyma się swojego terytorium, przeprowadzając jedynie bardzo ograniczone ataki w rejonie frontu. Nawet przy osłabionej obronie naziemnej Rosjan, poważnym zagrożeniem dla niego pozostaną rosyjskie myśliwce. Nie wydaje się realne, aby w trakcie tej wojny Ukraińcy mieli dość sił w postaci na przykład dostarczonych z Zachodu F-16, aby móc ryzykować jakieś poważniejsze kampanie powietrzne wymierzone w Rosjan.

Z drugiej strony osłabianie rosyjskiej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej nie przekłada się na jakieś wyraźnie częstsze i dotkliwsze ataki rakietowe na inne cele na rosyjskim zapleczu. Najpewniej decyduje o tym to, że Rosjanie nauczyli się rozpraszać i ukrywać wszystko, co warte uderzenia w odległości około 100 kilometrów od linii frontu, gdzie ukraińskie rozpoznanie działa przyzwoicie. Dodatkowo Ukraińcy nie posiadają dużych ilości zachodnich rakiet w rodzaju ATACMS i Storm Shadow, więc nie mogą nimi szafować i atakować małowartościowych celów. Może sytuacja by się zmieniła, gdyby Ukraińcy zaczęli seryjną produkcję swoich rakiet balistycznych i manewrujących, ale ciągle pozostaje to w sferze zapowiedzi.

Uderzenia na rosyjską obronę przeciwlotniczą na dłuższą metę są więc najbardziej w interesie NATO. W potencjalnym konflikcie Rosji z Sojuszem byłaby ona dla Rosjan kluczowym elementem obrony w starciu ze znacznie silniejszym lotnictwem Zachodu. Im jej mniej i im słabsza, tym łatwiej byłoby ją przełamać, a przy panowaniu w powietrzu, wojna na pewno nie wyglądałaby tak, jak ta w Ukrainie.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version