Konsekwencję najczęściej rozumiemy jako bezlitosne przestrzeganie sztywnych reguł. A jeśli jakaś zasada nie działa, bo dziecko jej nie przestrzega, a nam trudno jej pilnować? Dlaczego trudno jest nam egzekwować umowy i czy zawsze powinniśmy to robić?

Instytut NASK regularnie wykonuje badanie społeczne „Nastolatki”, w ramach którego analizowane są zachowania młodzieży w sieci. Na pytania odpowiadają młode osoby i ich rodzice. W odpowiedziach dotyczących higieny cyfrowej widać pewną niespójność. W ostatniej edycji np. 34,2 proc. rodziców twierdziło, że wyznacza maksymalny czas, w jakim nastolatki mogą korzystać z urządzeń ekranowych. Potwierdziło to jedynie 6,8 proc. młodzieży. Pytanie zatem, czy dzieci nie wiedzą o zasadach, bo nie są egzekwowane, czy rodzice próbują w badaniach przedstawić się w korzystniejszym świetle, naginając rzeczywistość?

Jeszcze w ubiegłym stuleciu wychowanie opierało się na sztywnej dyscyplinie, oczekiwano bezwzględnego posłuszeństwa wobec starszych. Za naruszenie zasad dzieci karano, nierzadko jako środek wychowawczy stosując zachowania przemocowe. Taki model nie sprzyjał relacjom rodzinnym i kształtowaniu adaptacyjnych sposobów radzenia sobie, ale tworzył iluzję prostoty, bo nie wymagał posiadania szczególnych kompetencji rodzicielskich. Współczesność przyniosła wiele zmian zarówno w rozumieniu wagi relacji rodzic – dziecko, jak i w obszarze ról społecznych przyjmowanych przez matki i ojców. Osoby, które dziś zajmują się wychowaniem, inaczej niż ich rodzice definiują swoje zadania. Częściej mówią o bliskości, rozumieniu potrzeb, uważnym towarzyszeniu. Jednocześnie zmianie uległa rzeczywistość – świat stał się globalną wioską, łatwiej jest się przemieszczać, zdobywać wiedzę, porównywać doświadczenia. Dotychczasowe modele wychowania stają się nieefektywne, a rodzice znajdują się pod presją pogodzenia wielu sprzecznych oczekiwań.

W tym wszystkim są dzieci, których podstawowe, ewolucyjnie uwarunkowane potrzeby nie uległy zmianie. Nadal w dorastaniu ważne są poczucie bezpieczeństwa, stałości, bycia kochanym i branym pod uwagę.

Małe dziecko uczy się, że świat jest bezpieczny i przewidywalny dzięki rutynie oraz granicom stawianym przez opiekunów. Dąży jednocześnie do eksploracji otoczenia i bliskości z rodzicem, co jest źródłem frustracji ze względu na przeciwstawność tych potrzeb. Jeśli wszystko idzie dobrze, wraz z wiekiem młody człowiek nabiera śmiałości, by oddalać się i sięgać dalej w swojej naturalnej ciekawości. Poznaje zasady, na jakich zbudowany jest świat, uczy się rozpoznawać zagrożenia. Ma też naturalną intuicję, która każe zatrzymać się na widok pędzącego obiektu czy rozejrzeć za źródłem hałasu.

Dołącz do społeczności Newsweeka Psychologii! Obserwuj nasze profile na Facebooku i Instagramie!

W pewnym stopniu jest wyposażone w narzędzia do rozpoznawania sytuacji społecznych. Widzi zmartwiony wzrok dorosłego, gdy zbliża się do krawędzi chodnika, smutek innego dziecka, kiedy odbierze mu zabawkę. Zaczyna dostrzegać związki przyczynowo-skutkowe, ale potrzebuje treningu, aby zrozumieć, dlaczego otoczenie tak reaguje. Tutaj niezbędna jest rola rodzica, który wyjaśni („Stasiowi jest smutno, bo bardzo zależało mu na zabawie autem, które zabrałeś”) i zaproponuje rozwiązanie problemu.

Ważną korzyścią istnienia zasad jest też porządkowanie rzeczywistości. Granice i zasady są zatem potrzebne, by zapewnić bezpieczną bazę do eksploracji od wczesnych lat życia, tworzyć przewidywalne warunki, uczyć się koegzystencji w społeczeństwie. W przypadku nastolatków jasne zasady będą pomagały zabezpieczyć ich zdrowie i życie (potrzeba eksploracji rozwija się szybciej niż umiejętność przewidywania konsekwencji). Zasady będą też punktem odniesienia w kształtowaniu autonomii dorastających osób. Czasem będzie się to wyrażało poprzez kwestionowanie i negocjowanie.

W wypracowywaniu domowych zasad może nam pomóc Porozumienie bez Przemocy Marshalla Rosenberga lub filozofia sprawiedliwości naprawczej. Zgodnie z podejściem Rosenberga granice i reguły będą formą umowy, którą zawierają między sobą domownicy w celu zaspokojenia szerokiego spektrum potrzeb. Wyobraźmy sobie, że nastoletnie dziecko mówi: „Wiem, że w sobotę wieczorem wychodzicie. Chcę zaprosić kolegów, mogę?”. W głowie rodzica mogą pojawić się różne myśli i obawy – że będzie hałas, bałagan, alkohol i inne rzeczy, na które się nie zgadzamy. Komunikacja bez przemocy pokieruje naszą rozmową tak, aby szanując zarówno własne obawy, jak i potrzeby dziecka (zabawa, wspólnota), wypracować rozwiązanie. Możemy powiedzieć: „Słyszę, że potrzebujesz pobyć ze znajomymi bez rodziców. Dla mnie ważne jest zapewnienie ci bezpieczeństwa i utrzymanie porządku w domu. Jaki masz pomysł, aby to pogodzić?”. W obliczu takiego dylematu znajdziemy tyle rozwiązań, ile rodzin. Nie zawsze rozwiązania stosowane przez innych rodziców lub te, które znamy z własnego dzieciństwa, będą użyteczne w domu, który współtworzymy w chwili obecnej. Jeśli jakaś zasada nie działa (bo nie przestrzega jej dziecko, a nam trudno jej pilnować), warto zastanowić się, czy w ogóle ma sens w naszej rodzinie albo czy nie należy jej przeformułować.

Sprawiedliwość naprawcza, charakterystyczna dla krajów skandynawskich, to filozofia, która w oknie dyscypliny społecznej mieści się w obszarze, gdzie jest zarówno wysokie wsparcie, jak i duża kontrola. Jako podejście, w którym koncentrujemy się na budowaniu relacji, a nie karaniu, będzie wspierała rozwój moralny. Uczy negocjacji, rozumienia potrzeb, poszukiwania rozwiązań skutecznych dla wszystkich zaangażowanych osób. Zwróćmy uwagę, że w duchu sprawiedliwości naprawczej wsparcie i bliskość nie wykluczają kontroli. Rezygnując z niej, stajemy się pobłażliwi, a odpuszczając wsparcie, nadmiernie autorytarni i karzący.

Określenie „konsekwencja” można rozumieć jako wyznaczanie precyzyjnych zasad i ich egzekwowanie lub jako spójność postaw i zachowań, wyrażającą się w przejrzystych komunikatach i sposobach reagowania na rzeczywistość. Jeśli ustalimy, że w naszej rodzinie stawiamy na pierwszym miejscu realizowanie relacji na żywo, to w zależności od tego, jak rozumiemy „konsekwencję”, wybierzemy różne strategie realizacji. W wariancie sztywnej konsekwencji prawdopodobnie wprowadzimy surowe ograniczenie czasu spędzanego na internetowych komunikatorach, a w drugiej opcji będziemy proponować dziecku takie aktywności, które pozwolą mu czerpać z relacji na żywo.

Wyobraźmy sobie, że nasz nastolatek się rozchorował i przez kilka dni nie może spotykać znajomych. Jeśli chcemy bardzo surowo realizować domowe zasady, to nie dopuścimy wyjątków (bo są przecież niekonsekwencją). Wyłączymy dziecko z życia społecznego na kilka dni.

Będąc rodzicem konsekwentnym w wymiarze stałości przekonań, raczej pomyślimy, że mamy za sobą kilkanaście lat treningu relacji na żywo. Nasze dziecko radzi sobie w grupie, a wyłączenie go z komunikatorów będzie stratą w sytuacji już i tak dla niego niekomfortowej. Powiemy: „Jasne, korzystaj. A może, gdy poczujesz się lepiej, zaprosimy twoich kumpli na pizzę?”.

Surowa konsekwencja jest nienaturalna – nam, dorosłym, również zdarza się popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski. Pokazywanie tego dorastającym dzieciom będzie kształtowało przekonanie, że nie zawsze muszą być idealne.

Narzucanie w rodzinie zasad, które nie są spójne z naszym systemem wartości, nie będzie korzystne dla żadnej strony, bo trudno egzekwować coś, w co się samemu nie wierzy. Nastolatkowie są bardzo czujnymi obserwatorami i szybko dostrzegą, że nie jesteśmy autentyczni.

I wreszcie, zastanówmy się, na jakich dorosłych chcemy ich wychować? Takich, którzy bezrefleksyjnie postępują zgodnie z narzuconymi przykazami, czy takich, którzy na skutek krytycznej analizy rzeczywistości wypracują normy funkcjonowania zabezpieczające granice ich samych i innych osób? Dorosłych zdolnych przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje, czy szukających luk w prawie (bo przecież zawsze jakieś się znajdą)? Z przymrużeniem oka: rezolutny nastolatek nigdy nie wróci do domu po zmroku, bo przecież w jakiejś części globu zawsze będzie jasno.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version