„Szkocja przeszła przez brutalny brexit, za którym nie głosowaliśmy, ale musimy go znosić” – opisał sytuację Szkotów jeden z lokalnych polityków. Rzeczywiście, skutki rozwodu z UE są opłakane. Brak rąk do pracy, puste półki w sklepach, biurokracja na granicach, drożyzna i zastój gospodarczy. I frustracja, bo obietnice płynące z Londynu okazały się nic niewarte.

– Pytasz mnie, co Szkoci myślą o brexicie? Powiem ci! Szkoci są wściekli na Anglików za brexit! Szkocja została wyrzucona z europejskich struktur wbrew naszej woli. To niesprawiedliwe! – mówi „Newsweekowi” wyraźnie poddenerwowany Paul, 50-letni informatyk z Kirkcaldy.

Szkocja w referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej stanowczo opowiedziała się przeciwko brexitowi. W referendum z czerwca 2016 r. 62 proc. uprawnionych w Szkocji głosowało za pozostaniem w UE. Tyle że Szkoci zostali przegłosowani przez Anglików, których jest więcej i którzy w większości poparli wyjście z Uni.

Paul jest rozgoryczony, bo w innym referendum – o niepodległości Szkocji z 2014 r. – głosował za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie. – Gdybym wtedy wiedział, co planują Anglicy, nigdy bym tak nie zagłosował. Zafundowali nam brexit, chociaż go nie chcieliśmy – tłumaczy.

Takich jak Paul jest znacznie więcej. – Byłam przeciwko wyjściu, mówiłam to otwarcie, ale znam ludzi, którzy głosowali za brexitem. Wiem na 100 proc., że teraz zagłosowaliby inaczej – twierdzi Barbara, fryzjerka z St Andrews. – Po brexicie jest gorzej, jest drożej i nie widać jakiegoś pomysłu, co dalej, tylko jakieś okresowe plany na przetrwanie – wtóruje fryzjerce kurier James. – Ja nie muszę się martwić, że ktoś mi zabierze pracę, bo nikt z Europy nie chce już tu pracować – mówi „Newsweekowi” ironicznie Iain, pracownik branży budowlanej z Dunfermline.

Takie same nastroje wciąż panują w południowej Szkocji. – Co Szkoci myślą o brexicie? Nie ma łatwiejszej odpowiedzi. To tak jakbyś pytała w szkockim pubie, komu kibicują Szkoci, kiedy gra Anglia – mówi „Newsweekowi” radna z ramienia Szkockiej Partii Narodowej (SNP) z East Berwickshire Aileen Orr. – Już tłumaczę, Szkoci kibicowaliby drużynie przeciwnej Anglii – śmieje się. – Szkoci są rozczarowani, są sfrustrowani i już nie znajdują słów, żeby wyrazić to, co myślą o brexicie – tłumaczy radna. – Jest nas 5 mln i jesteśmy bardziej europejscy niż ktokolwiek inny w Zjednoczonym Królestwie, w Szkocji rodzi się bardzo dużo polskich dzieci, to są przyszli Europejczycy, Polacy i Szkoci – dodaje.

Szkotka znana jest Polakom za sprawą propagowania historii Niedźwiedzia Wojtka, który z Armią Andersa przybył do Szkocji, napisała o słynnym misiu książkę i przyczyniła się do postawienia jego pomnika w ogrodach w centrum Edynburga.

– Zawsze mieliśmy dobre relacje z kontynentem, a przez pomysły Anglików cierpimy. Nikt z nas nie lubi być traktowany jak Brytyjczyk, kiedy podróżuje po Europie lub załatwia interesy. Przez brexit stoimy w innych kolejkach na lotniskach, nie możemy ściągać ludzi do pracy z powodu przepisów wymyślonych w Londynie, a my przeciwko temu wszystkiemu głosowaliśmy – wyjaśnia Orr. – Chcemy być częścią Europy, nie chcemy by częścią UK – to jest jasne stanowisko mojej partii od lat. I będziemy robić wszystko, co w naszej mocy, aby mieć dobre relacje z Unią. Nie chcemy, aby Polacy, Węgrzy, Włosi czy Rumuni wyjeżdżali ze Szkocji – podkreśla Aleen Orr.

– Z żalem patrzę, jak Europejczycy wyjeżdżają ze Szkocji, naprawdę. Mój polski kolega, którego uważałem już za Szkota, wyjechał z Glasgow do Finlandii. Po prostu życie tam miało być nieco tańsze niż w Szkocji. Nie dziwię się mu, tu zrobiło się drogo, bez unijnych dotacji mamy więcej dziur w drogach, biznesy padają, bo nie jesteśmy atrakcyjni dla zagranicznych pracowników. Nie przyjedzie do nas żadna nowa pielęgniarka z Polski, bo torysi wprowadzili przepis, który uniemożliwia osobom przyjeżdżającym na Wyspy do pracy, zarabiającym mniej niż 29 tys. funtów na rok, aby przeprowadzali się tu z członkami rodziny – podkreśla Josephine, lekarka Glasgow.

Niższe zyski, niedobór pracowników, szalejąca biurokracja – drobni przedsiębiorcy ze Szkocji narzekają na swoją sytuację, niektórych brexit dotknął mocniej niż innych. Przykład? Rybacy w północno-zachodniej Szkocji narzekają, że brytyjski rząd obiecał im nowe rynki zbytu, ale te są dla nich zbyt odległe, by eksport tam miał sens.

Położona na krańcu Europy mała szkocka wyspa Sky też boleśnie odczuwa skutki rozwodu z Unią. Rodzina Blaira Mackinnona zajmuje się rybołówstwem od pięciu pokoleń, ale nigdy nie miała tak trudno, jak obecnie. – Przed Brexitem mówiono nam, że będziemy mieć zyski i w ogóle lepiej. Nic z tego, co zapowiadali, się nie spełniło – żali się Mackinnon.

Łowione przez szkocką rodzinę krewetki, wciąż są głównie eksportowane na kontynent. Mackinnonowie zarabiają mniej, z powodu inflacji musieli obniżyć ceny owoców morza, utrapieniem są braki kadrowe, bo wielu Europejczyków wyjechało ze Zjednoczonego Królestwa oraz pobrexitowa biurokracja. – Przed Brexitem pracowało u nas wielu Rumunów i Bułgarów, teraz nie opłaca im się załatwiać tych wszystkich wiz, pozwoleń, wolą pojechać do innych krajów na kontynencie – wyjaśnia rybak.

Kryzys przezywają też farmy łososia, w których na wyspie Sky najwięcej ludzi znajduje zatrudnienie. Sektor bije na alarm, bo od brexitu firmy gigantyczne straty. Jedną z głównych przyczyn jest rosnący koszt eksportu tej popularnej ryby. Na brak rąk do pracy narzekają też szkocka turystyka i gastronomia. Podobnie jak w rybołówstwie, wcześniej w restauracjach, hotelach i kawiarniach pracowali ludzie z centralnej i wschodniej Europy. – Od kwietnia w moim oknie wisi ogłoszenie, poszukują pracowników do punktu z rybą i frytkami na wynos, udało mi się znaleźć kogoś tylko na czerwiec, w lipcu i sierpniu staliśmy za ladą z żoną, nie ma komu pracować – żali się Simon z Aberdeen. – Tracę na tym, ponieważ więcej pracowników oznaczałoby większe zyski. Tu w Szkocji ryb ani ziemniaków nie brakuje, za mało jest tylko rąk do pracy. A za to możemy podziękować ludziom z Londynu, oderwanym od rzeczywistości – kontynuuje Szkot. – Nie tylko my mamy problem. Moja siostra ma pensjonat nad morzem, godzinę od Aberdeen. W sezonie letnim musiała o połowę zmniejszyć liczbę gości, bo nie może znaleźć nikogo do pomocy w obsłudze. Musi to robić sama – opowiada Marion Kelly.

Mieszkańcy północnej Szkocji są przekonani, że winę za ich niepowodzenia ponoszą politycy, którzy chcieli brexitu. — Brexit to wymysł „tych z Londynu”. Mają szczęście, że jestem daleko, bo powiedziałbym im, co o tym myślę. Brakuje pracowników, turystów jest mniej, rybacy zarabiają mniej, nie jest dobrze – przekonuje w rozmowie z „Newsweekiem” mieszkaniec Inverness na północy Szkocji, emerytowany przewodnik turystyczny Timothy.

– Odkąd nie jesteśmy w Unii cierpi nasza infrastruktura, wcześniej mogliśmy liczyć na unijne dotacje, teraz zależymy od polityków z Londynu, którzy nie zauważają naszych potrzeb – powiedział „Newsweekowi” Drew Millar, radny z Invernes. – Bruksela była dla nas bardziej szczodra, Londyn skąpi – dodał. – Brytyjski rząd obiecał Szkotom, że brexit się opłaci, ale nie znajduje ani jednej rzeczy, ani jednego sektora czy firmy, która w moim regionie byłaby zadowolona z tego, co przyniósł ze sobą Brexit – dodał polityk.

„Szkocja przeszła przez brutalny brexit torysów (referendum przeprowadzono i wyjście z UE sfinalizowano za rządów Partii Konserwatywnej – przyp. red.), za którym nie głosowaliśmy, ale musimy go znosić. Oznacza on wzrost cen, coraz bardziej toksyczną politykę i ograniczenia naszych praw do życia, podróżowania i studiowania w całej Europie” – powiedział jeden z Liderów Green Party Patrick Harvie.

– Z powodu arogancji Anglików i torysów Wielka Brytania stała się tratwą, która nie dość, że odpływa od Europy, to zaczyna tonąć – uważa w rozmowie z „Newsweekiem” Tomasz Borkowy, reżyser teatralny, producent i aktor znany polskim widzom z roli Andrzeja Talara z serialu „Dom”. – Mieszkam w Szkocji o 42 lat, moi znajomi śmieją się, że jestem „zeszkociałym Polakiem”, nie mam w swoim otoczeniu osoby, która nie narzekałaby na brexit.

– Skutki tej decyzji widać na każdym rogu, nie ma komu pracować, wszystko podrożało. Rozmawiamy o tym, a kiedy w rodzinie pada słowo brexit, ktoś mówi: „ale o tym już rozmawialiśmy”. Ludzie coraz śmielej mówią o niepodległości, w której widzą powrót do Unii – tłumaczy Borkowy. – To, że gospodarka z powodu brexitu podupada, każdy na Wyspach widzi. Moja żona, Laura Mackenzie Stuart, reprezentuje szkockie teatry, ona również uważa, że brexit ma negatywny wpływ na kulturę. Ludzie chcieliby wrócić do Unii, a przynajmniej mieć z Europą dobre relacje – dodaje Polak.

Szkoci uważają, że uzyskanie niepodległości i przystąpienie do UE byłoby lepsze dla kraju, niż pozostanie w Wielkiej Brytanii – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez „Scottish Centre for Social Research” i ekspertów ds. sondaży w „What Scotland Thinks” (Co myślą Szkoci).

„Szkoci uważają, że pozostanie w Wielkiej Brytanii i poza UE będzie gorsze dla kraju niż uzyskanie niepodległości. Badanie wykazało, że tylko 18 proc. Szkotów uważa, że pozostanie w Wielkiej Brytanii, jest dobre dla handlu i gospodarki, a 53 proc. uważa, że niepodległa Szkocja w strukturach europejskich ma lepszą przyszłość” – można przeczytać w raporcie.

Badacze odkryli również, że rośnie poparcie dla niepodległości Szkocji. W latach 1999-2014 poparcie dla niepodległości wahało się między 23 proc. a 35 proc. Od 2019 r. „konsekwentnie” utrzymuje się na poziomie ok. 50 proc.

„Najnowsza analiza dostarcza unikalnego zapisu tego, jak postawy wobec statusu konstytucyjnego Szkocji ewoluowały w ciągu ostatnich 25 lat. I jest oczywiste, że decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu UE miała znaczący wpływ na postawy społeczeństwa wobec niepodległości – tłumaczy profesor John Curtice, pracownik naukowy w „Scottish Centre for Social Research”.

Jego zdaniem debata czy dla Szkocji lepsze jest członkostwo w UE, czy pozostanie częścią Wielkiej Brytanii, będzie „potencjalnie kluczowa” w przypadku drugiego referendum. Najnowsze badania wykazały, że gdyby referendum niepodległościowe było przeprowadzane teraz, Szkoci wybraliby rozwód z Londynem. Badanie YouGov, opublikowane 17 września, wykazało, że 56 proc. osób zagłosowałoby za niepodległością, gdyby oznaczało to członkostwo w UE, tylko 32 proc. zagłosowałoby na „nie”.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version