Kampania Szymona Hołowni buksuje i raczej nie ma widoków na to, żeby z impetem ruszyła. Marszałek Sejmu ma do fotela prezydenta słabą pozycję startową, ale całkiem niezłą do negocjacji z Donaldem Tuskiem, do czego namawia go część jego sojuszników.

Najnowsze sondaże nie dają Hołowni wiele nadziei. W każdym kolejnym badaniu zajmuje czwarte miejsce i ma niskie poparcie – sporo poniżej 10 punktów. Ale najbardziej niepokojący dla sztabu i kandydata powinien być wynik badania dla Onetu. UCE Research zapytało wyborców, czy są skłonni jeszcze zmienić zdanie. Ponad 40 proc. wyborców Hołowni odpowiedziało, że tak. To oznacza, że nawet tych 6-8 punktów marszałek nie może być pewien.

– Kampanii nie ma, są rolki – podsumowuje wyborcze działania marszałka nasz rozmówca z Trzeciej Drogi.

Formacja doszła do momentu, kiedy niezwykle trudno jest prowadzić kampanię. Z jednej strony nie ma nadziei, że uda się zawalczyć o coś konkretnego coraz trudniej nawet mówić o wdrapaniu się na podium. Wśród działaczy – zwłaszcza PSL-u – pojawiają się głosy, że jeśli nie ma co liczyć na polityczne zyski, to po co ładować w to pieniądze? Za tę kampanię skarb państwa nie zwraca, a żadna z mniejszych partii nie ma specjalnie pełnej kasy.

– Coś tam pewnie zapłacimy, ale nie za dużo – słyszymy od działaczy PSL-u, którzy śmieją się, że „chłop to każdy grosz obejrzy, zanim wyda”. – A jak ma wydać i nie dostać zwrotu, to w ogóle zastanowi się siedem razy. Nawet gdyby to był nasz kandydat, byłby problem.

Problem jest też z zebraniem podpisów pod kandydaturą marszałka. Podpisy zbiera się na dole partyjnej struktury, a nie na górze. A im dalej od Warszawy, tym mniejsze zrozumienie, dlaczego to PSL ma zbierać podpisy.

– Jest pewien opór materii, bo wszyscy chyba czują, że coś się kończy i że zaraz będzie trzeba zacząć grać na siebie. My z Polską 2050 też mamy sporo konfliktów pootwieranych, a tu nagle każą zbierać podpisy i dawać pieniądze. Sporo ludzi mówi, że „nie”, bo nam się to nie opłaca – słyszymy od działaczy PSL.

Pytanie, czy Hołowni nadal opłaca się startować w wyborach prezydenckich? Z Koalicji Obywatelskiej już nawet oficjalnie płyną sugestie, żeby sprawę załatwić jeszcze przed pierwszą turą. A nieoficjalnie politycy KO mówią wprost i z bardzo dużą złością, że „Szymon na złość Rafałowi odmrozi uszy nam wszystkim”.

– Z tego startu nic nie wynika. Gdyby chociaż już teraz zapowiedział, że poprze w II turze Rafała, to byłoby może mniej złej krwi, ale Rafał zapowiedział poparcie dla Szymona, a Szymon swoje: „nie było takiej umowy”. Była za to umowa, że w połowie kadencji ma oddać stołek Czarzastemu i warto może, żeby o tym pamiętał – złoszczą się politycy KO.

I tu jest pies pogrzebany. Hołownia nie chce oddać stanowiska Marszałka Sejmu. Do tego stopnia, że pojawiła się plotka, że mógłby zrezygnować ze startu specjalnie po to, żeby nie wstać z fotela. W skrócie scenariusz rozpatrywany przez niektórych polityków wygląda tak – sytuacja z Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nadal jest zagmatwana i w obecnej sytuacji nie ma żadnej gwarancji, że Izba uzna ważność wyborów. A jeśli nie uzna to co? Do tej pory takiego scenariusza w Polsce nie ćwiczyliśmy, ale teoretycznie w takiej sytuacji kończy się kadencja urzędującego prezydenta i jego obowiązki przejmuje druga osoba w państwie, czyli marszałek Sejmu, który jednocześnie rozpisuje nowe wybory.

Jako głowa państwa marszałek Hołownia mógłby podpisać ustawę podobną do tej, którą niedawno złożył, a która rozwiązywałaby problem decyzji o ważności wyborów. Byłaby to dla Hołowni rola dziejowa i realizująca jego ambicje polityczne. Przy okazji trudno byłoby usunąć z fotela marszałka, który rozwiązał tak istotny kryzys konstytucyjny. W teorii wszystko ułożyłoby się po myśli Hołowni. Zrezygnowałby ze startu dla dobra Polski, byłby przez kilka miesięcy – do nowych wyborów – prezydentem i pozostałby marszałkiem. Tyle że na razie, to są wyłącznie teoretyczne rozważania snute przez ludzi Hołowni, którzy chcieliby znaleźć godne wyjście z sytuacji.

W Polsce 2050 też przedwyborcze nastroje nie są najlepsze. Bardzo wielu działaczy niższego szczebla ma poczucie, że kampanii właściwie nie ma, a równie wielu, że nie ma co się przemęczać. Tyle tylko, że nie wiadomo, co dalej. Politycy Polski 2050 mają głębokie poczucie, że są na uboczu polityki. Z jednej strony w rządzie, z drugiej ten rząd bardzo mocno kontestują. Widzą, że nie udało się zrealizować obietnic, ale nie mają poczucia, że ich ministry i ich marszałek, mocno na premiera naciskają. Ale też nie mają ochoty z rządu wychodzić. Część mówi, że po wyborach trzeba będzie rozpatrzyć swoje dalsze polityczne życie, bo przegrana, w dodatku w słabym stylu, nie nastroi partii bojowo do wyborów parlamentarnych.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version