Śmierć żołnierza ranionego przez migranta forsującego granicę w okolicy Dubicz Cerkiewnych jest straszliwą tragedią. Wykorzystajmy ten dramat, by wyciszyć spór o „zieloną granicę”, bo pogłębianie go jest w interesie Władimira Putina

Propagandyści Kremla z upodobaniem rozprawiają w telewizyjnym studio o użyciu broni nuklearnej przeciwko Polsce. Raz po raz straszy nas tym były prezydent i premier Dimitrij Miedwiediew. Cale to gadanie o tym, że Warszawa zostanie w kilka minut zmieciona z powierzchni ziemi to tylko polityczny teatr, kabaret, a tak naprawdę zasłona dymna. Prawdziwą rosyjską „bombą atomową” jest „weaponizacja” migracji. Efekt wypychania ludzi przez granicę przechodzi chyba oczekiwania tych, którzy postanowili sięgnąć po ten wypróbowany sposób wywierania presji na przeciwnika.

Wykorzystywanie migracji jako broni jest powszechnie znanym i opisanym fenomenem. Mamy z nim do czynienia jako kraj od kilku lat, a jednak wciąż nie znaleźliśmy idealnych środków obrony. Instrumentalne wykorzystywanie desperacji ludzi uciekających przed biedą, prześladowaniami, czy wojną jest znacznie tańsze niż broń atomowa, na której utrzymanie Rosja w 2022 r. wydała ponad 9 mld dol. Średni koszt pocisku manewrującego z głowicą atomową to kilka, albo nawet kilkanaście milionów dolarów. Do tego dochodzą nieprzeliczalne koszty III wojny światowej, a zapewne także zagłady świata, bo tym mogłoby się skończyć się użycie przez Rosję borni atomowej w Polsce.

„Weaponizacja” migracji to znacznie tańsze, a jakże skuteczne oręże. Nóż taktyczny można kupić już za 150-200 zł, ale człowieka można zabić znacznie tańszym nożem. Wyszkolenie prowokatora-mordercy kosztuje pewnie więcej, ale biorąc pod uwagę wydatki rosyjskich i białoruskich służb na wojnę hybrydową z Zachodem, jest to najtańszy rodzaj wojny.

Wypróbowaną taktyką Rosji jest zastraszanie społeczeństw poprzez groźby, tworzenie poczucia niepewności i kreowanie podziałów, co prowadzi do napięć społecznych i erozji demokratycznej władzy. Skłóconym i zastraszonym społeczeństwem znacznie łatwiej manipulować. Polaryzacja wzmacnia siły skrajne, a te – często wspomagane w ten czy inny sposób przez rosyjskie służby – prowadzą polityczną dywersję osłabiając państwo od środka.

Sposób, w jaki rząd Donalda Tuska próbuje powstrzymać ataki hybrydowe przy użyciu ludzi, podzielił tę część polskiego społeczeństwa, która w 2023 r. głosowała na partie demokratycznej opozycji. Ludzie, którzy za rządów PiS pomagali uchodźcom, są oburzeni, że politycy, którzy jeszcze dwa lata temu krytykowali Mariusza Kamińskiego, Mariusza Błaszczaka czy Mateusza Morawieckiego, robią dziś mniej więcej to samo. Najczęstszy zarzut brzmi: Tusk wchodzi w buty PiS. Powtarzają go aktywiści i ludzie uznawani za autorytety.

Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych. Nie chciałbym też być opacznie zrozumiany, bo nie uważam artystów, aktywistów, czy Polaków bardziej wrażliwych na los uchodźców za narzędzia w rękach Władimira Putina. Zwracam tylko uwagę na fakt, że nie bez powodu nasilenie rosyjskich operacji hybrydowych na granicy zbiegło się w czasie z kampanią przed wyborami europejskimi, w których stawką jest to, jak bardzo liczny będzie antyeuropejski blok w Strasburgu. W dość prosty i niedrogi sposób Kremlowi udało stworzyć kolejną linię podziału w Polsce, która nie przebiega już wzdłuż miejsca zamieszkania, czy sympatii politycznych, tylko w poprzek szeroko rozumianej liberalnej bańki. I to w dość kluczowym momencie.

Prokuratura bada okoliczności śmiertelnego ataku na żołnierza. Nie trzeba jednak być śledczym, by domyślić się, że zwyczajni uchodźcy, zdesperowani ludzie, nie mocują noża na kiju, by ugodzić nim żołnierza. Rzymianie zwykli mówić „cui bono, qui prodest” czyli „czyja korzyść, tego sprawka”. Na tym, co dzieje się granicy, korzysta Rosja i Białoruś, bo podważa to zaufanie do władzy i służb mundurowych. Nikt na świecie nie wymyślił jeszcze etycznego modelu ochrony granic, ale to nie znaczy, że praw człowieka nie da się pogodzić z interesami bezpieczeństwa.

Wzajemne oskarżanie się i eskalacja napięcia nie ułatwia sprawy. Wykorzystajmy dramat, jakim jest śmierć żołnierza, by wyciszyć spór o „zieloną granicę”. Pogłębianie go jest w interesie wrogów demokracji.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version