Wsparcie rówieśnicze to ważny element pomocy młodym w kryzysie psychicznym. Ale nie chodzi o to, by nastolatki brały na siebie problemy kolegów czy szukały rozwiązań. Czego zatem możemy je nauczyć o tej formie pomocy, by umiały zareagować w najlepszy sposób?

Kryzys psychiczny może przydarzyć się osobie w każdym wieku. Ale badania – także te przeprowadzane jeszcze przed pandemią i przed erą mediów społecznościowych – pokazują, że jedną z grup najbardziej narażonych na problemy ze zdrowiem psychicznym są nastolatki. Jednocześnie (także z badań) wiemy, że młodzi nie zawsze chętnie korzystają ze wsparcia dorosłych i wolą szukać pomocy u rówieśników. A ci często nie umieją skutecznie udzielić pomocy przyjacielowi w kryzysie. Czym jest wsparcie rówieśnicze, jak powinno wyglądać, jakie przynosi efekty i jaki przekaz powinniśmy kierować do naszych dzieci oraz uczniów?

Wyjaśnijmy najpierw, jak wsparcie rówieśnicze na pewno nie powinno wyglądać. Już sam termin może być różnie rozumiany. Kiedy osoby zajmujące się zdrowiem psychicznym mówią o wsparciu rówieśniczym, nie chodzi im o to, by nastolatki zajmowały się problemami swoich kolegów i koleżanek. Wyraźnie to podkreślmy: nie w tym rzecz, by brać na siebie czyjeś kłopoty, szukać rozwiązań, mediować lub też słuchać o trudnych, bolesnych, traumatycznych doświadczeniach przyjaciół. Dziecko – a nastolatek to wciąż dziecko – nie jest gotowe na takie wyzwania. Nie ma odpowiedniej wiedzy ani doświadczenia, ale także nie ma dość dojrzałego układu nerwowego. Jego mózg nadal się kształtuje i dojrzewa, szczególnie w obszarze płatów przedczołowych, które odpowiadają za racjonalne, krytyczne myślenie, przewidywanie skutków zdarzeń, ocenę ryzyka, hamowanie impulsywnych zachowań. Nastolatek nie może terapeutyzować rówieśnika, tak jak osoba bez przygotowania, wiedzy, doświadczenia i odpowiednich narzędzi nie może wejść na Mount Everest. Ryzyko i szkody mogłyby być zbyt wielkie.

To, jaki zakres powinno obejmować wsparcie rówieśnicze, dobrze określono i przebadano w Australii, gdzie wprowadzony został program szkolenia tMHFA (teen Mental Health First Aid, Nastoletnia Pierwsza Pomoc dla Zdrowia Psychicznego). Program australijski zaadaptowano także w Stanach Zjednoczonych (wyniki szeroko zakrojonych badań i metaanaliz można znaleźć między innymi na stronie mentalhealthfirstaid.org). W ramach programu uczniowie w wieku 15-18 lat odbywali cykl trzech sesji szkoleniowych. Szkolenie było ukierunkowane przede wszystkim na to, jak rozpoznać niepokojące sygnały w czyimś zachowaniu, jakie zachowanie jest wspierające, gdy ktoś doświadcza kryzysu psychicznego, czego robić nie należy. Jednak główne przesłanie brzmi: jeśli twój kolega, koleżanka przeżywa coś trudnego, połącz go/ją z osobą dorosłą, która udzieli wsparcia.

Nacisk kładzie się właśnie na ten aspekt: szukanie pomocy u dorosłych. Co ciekawe, nastolatki przed szkoleniem nie uznawały dorosłych za osoby, które w takiej sytuacji mogą pomóc, zaś po szkoleniu rzeczywiście zaczęły postrzegać rodziców, nauczycieli, specjalistów itp. jako źródło wsparcia.

Badania przeprowadzone w 44 szkołach średnich wśród blisko 2 tys. uczniów wykazały wyraźnie, że po kursie tMHFA nastąpiła zmiana w czterech obszarach. Wzrosła liczba pomocnych interwencji wobec osób w kryzysie i zmalała liczba działań nieskutecznych bądź wręcz szkodliwych. Zmniejszyło się występowanie stygmatyzujących przekonań na temat rówieśników mierzących się z trudnościami w obszarze zdrowia psychicznego. Ponadto badani częściej wskazywali dorosłych jako osoby pomocne w trudnościach ze zdrowiem psychicznym. Wzrosło także poczucie pewności siebie, jeśli chodzi o umiejętność udzielenia pomocy rówieśnikowi obciążonemu problemami dotyczącymi zdrowia psychicznego.

Program nie miał na celu przekazywania młodzieży wiedzy o zaburzeniach psychicznych i ich objawach. Zupełnie nie chodziło o to, by zachęcać nastolatki do diagnozowania kolegów. W całym programie, liczącym 225 minut, zaledwie 10 poświęcono na omówienie rodzajów zaburzeń na bardzo ogólnym poziomie (np. czym są zaburzenia nastroju, zaburzenia psychotyczne). Program skupiał się na tym, co rekomenduje w zakresie pierwszej pomocy osobom w kryzysie Światowa Organizacja Zdrowia. To rekomendacja „look-listen-link”, czyli „popatrz-posłuchaj-połącz”, tMHFA przekazywał ją w sposób odpowiedni dla nastolatków.

Istotny jest jeszcze jeden aspekt programu, czyli edukacja dorosłych. Twórcy programu dostrzegli konieczność szkolenia nauczycieli i opiekunów w zakresie udzielania wsparcia emocjonalnego. Jeśli młodzi mają zaufać dorosłym, ci dorośli muszą wiedzieć, co robić.

Skoro wiemy już, że wsparcie rówieśnicze to ważny element profilaktyki poważnych następstw kryzysu psychicznego wśród młodych ludzi, czego powinniśmy uczyć swoje dzieci, uczniów, podopiecznych? Czego powinni się od nas, dorosłych, dowiedzieć?

Przede wszystkim warto być uważnym. Żeby kogoś wesprzeć, trzeba go najpierw dostrzec i usłyszeć. Potrzeba tu wrażliwości i empatii. Czy współczesne nastolatki mają te cechy? Obiegowe opinie są takie, że młodzież jest skupiona wyłącznie na ekranach komórek i swoich sprawach. Nawet jeśli tak, to jest to wynikiem wpływu środowiska, a nie wrodzonych predyspozycji tego akurat pokolenia. Człowiek z natury jest istotą społeczną, „zaprogramowaną” na bycie w relacji z innymi ludźmi. Obserwowanie ich, wyczytywanie z ich mimiki, gestów, zachowań, pomaga nam stwierdzić, czy wokół jest bezpiecznie.

Co możemy zrobić, by uwrażliwiać młodych na problemy innych ludzi? Kluczem jest psychoedukacja od podstaw: mówienie o emocjach, potrzebach, granicach, wartościach. Także rozumienie i akceptowanie faktu, że ludzie są różni, mogą różnie reagować, myśleć, czuć. Pokazujmy swoją własną wrażliwą postawę, uczmy, jak zauważać czyjeś cierpienie, jak nie być obojętnym.

Udowodnijmy też młodym, że pomaganie nie jest trudne. Częsta obawa dotycząca wsparcia emocjonalnego dotyczy braku odpowiednich umiejętności, czasu, zasobów. To mit. Żeby udzielić komuś pomocy, nie trzeba wiele. Jeśli ktoś zwrócił naszą uwagę czymś niepokojącym w swoim zachowaniu, można podejść, przedstawić się, zapytać, jak się czuje, czy potrzebuje pomocy. Można też zacząć prostą rozmowę o czymkolwiek – zapytać o godzinę albo najbliższy przystanek autobusu. Jeśli okaże się, że ta osoba rzeczywiście potrzebuje wsparcia, trzeba skontaktować ją z kimś, kto tego wsparcia udzieli.

W przypadku gdy interwencji dokonuje nastolatek, pierwsza jego myśl powinna brzmieć: „Muszę o tym powiedzieć komuś dorosłemu”. Dobrze jest – w domu lub w szkole – przygotować sobie plan działania w takiej sytuacji: do kogo się zwrócę, jaki numer telefonu wybiorę.

Pokażmy nastolatkom również, że mądre wsparcie to także dbanie o siebie. Dzieci, nastolatki, ale i dorośli powinni pamiętać, żeby w trudnej sytuacji zadbać także o swoje bezpieczeństwo, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Co to oznacza w praktyce? W przypadku nastolatków np.:

– nie próbują nikogo samodzielnie wyciągać z kłopotów, lecz sięgają po pomoc dorosłych;

– nie idą w podejrzane miejsca, z nieznanymi sobie osobami (np. chcąc pilnować koleżanki czy kolegi), ale dzwonią do zaufanego dorosłego i mówią, co się dzieje;

– spokojnie i asertywnie odpowiadają, gdy ktoś zwierza im się z bardzo trudnych doświadczeń: „Słyszę, że to było dla ciebie bardzo trudne. Myślę, że potrzebujesz wsparcia. Poszukajmy go dla ciebie”.

Nauka uwrażliwienia na innych powinna także zawierać przekaz, że zapewnienie bezpieczeństwa nie jest donosicielstwem. Czasem młoda osoba dowiaduje się od kolegi, koleżanki czegoś trudnego albo wręcz przerażającego. I słyszy prośbę: „Nie mów o tym nikomu”. Z jednej strony wie, że powinna ujawnić tajemnicę w trosce o bezpieczeństwo rówieśnika, z drugiej – nie chce być uważana za kogoś nielojalnego, za „sześćdziesionę”, czyli denuncjatora. Rozmawiajmy z dziećmi o tym, gdzie kończą się granice lojalności, co jest najwyższym dobrem, jakich wyborów dokonywać w sytuacjach etycznie skomplikowanych, do czego zobowiązuje nas prawo.

Uczmy je też, że pomocy trzeba szukać do skutku. Może się tak zdarzyć, że pierwsza dorosła osoba poproszona o pomoc nie wykaże się odpowiednią postawą. Wpajajmy dzieciom, by nie poddawały się w takiej sytuacji, tylko zwróciły się do następnej osoby albo zadzwoniły pod numer telefonu zaufania lub numer alarmowy.

Rzecz także w tym, by dziecko w różnych codziennych sytuacjach uczyło się od dorosłych, że jego zdanie jest ważne, że jego opinia, ocena sytuacji, intuicja są brane pod uwagę. To pomaga mu zaufać swojemu osądowi: „Czuję, wiem, że dzieje się coś niedobrego, muszę coś z tym zrobić, nie poddam się”.

Joanna Szulc — absolwentka socjologii i psychologii klinicznej, dziennikarka i redaktorka. Zajmuje się psychoedukacją i wspieraniem rodziców. Autorka książek i tekstów o rozwoju dzieci, problemach nastolatków i wyzwaniach rodzicielstwa. Ekspertka projektu MŁODE GŁOWY Fundacji UNAWEZA

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version