O sprawie, która zaniepokoiła parlamentarzystów przy Wiejskiej, jako pierwsza napisała Wirtualna Polska. O co właściwie chodzi?
– We wtorek odbyło się posiedzenie klubu Lewicy, podczas którego dostaliśmy bardzo niepokojącą sytuację od jednej z osób przebywających na terenie hotelu poselskiego. Usłyszeliśmy, że nasze zamknięte obrady można obejrzeć na żywo w telewizji sejmowej – mówi Interii Łukasz Michnik, rzecznik prasowy Nowej Lewicy.
– To skandal. Z hotelowego łóżka mógł nas oglądać każdy poseł Konfederacji, PiS, Trzeciej Drogi czy KO. Mogli słuchać, jak Lewica będzie głosować i jakie ma podejście do różnych projektów liberalizujących prawo aborcyjne – dodaje Michnik.
Parlamentarzyści Lewicy grzmią, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. Zamknięte obrady powinny odbywać się za zamkniętymi drzwiami i nikt poza zainteresowanymi nie powinien o nich wiedzieć. Zwykle na takich posiedzeniach posłowie ustalają strategię głosowań i rozmawiają też w luźniejszej atmosferze.
Politycy Lewicy nieoficjalnie mówią, że trudno uwierzyć w przypadek, bo relacje na linii Polska 2050 – Lewica są napięte od kilku tygodni. – Obawiam się, że na tym posiedzeniu Sejmu może dojść do eskalacji – mówi nam jeden z ważnych polityków partii Włodzimierza Czarzastego. Kluczową osią sporu pozostają kwestie aborcyjne.
Wyciekło nagranie. Przypadek czy nie?
– Wstępna deklaracja Kancelarii Sejmu jest taka, że to przypadek. Usłyszeliśmy, że stało się tak przez błąd techniczny. No, aczkolwiek… To jest bardzo, bardzo duży błąd techniczny – mówi Michnik. – Jeśli rzeczywiście tak było to trzeba tę sprawę szczegółowo wyjaśnić. Bo chyba nie byłoby dobrze, gdyby kluby parlamentarne musiały wynosić się z Sejmu, by móc spokojnie debatować – dodaje.
Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy w sejmowych kuluarach, nie ma możliwości, by taka transmisja włączyła się samoczynnie. Innymi słowy – trzeba ją fizycznie uruchomić. – Guzik trzeba wcisnąć. Nie da się tego zrobić „przez przypadek” – mówi jeden z polityków.
Co dalej? Klub Lewicy przekonuje, że nie zostawi tej sprawy płazem. – Jeszcze we wtorek interweniowaliśmy w tej sprawie w Kancelarii Sejmu i u ministra Krzysztofa Gawkowskiego, który odpowiada za część związaną z cyberbezpieczeństwem. Nie zapominajmy, że jesteśmy państwem, które za swoją granicą ma wojnę – tłumaczy Michnik.
– Czekamy na wyjaśnienia. Miejmy nadzieję, że zostaniemy zapewnieni o całkowitym bezpieczeństwie przyszłych posiedzeń i nie będziemy zmuszeni do tego, by robić je wyjazdowo. To naprawdę źle by świadczyło o stanie polskiego parlamentaryzmu. Oczekujemy wyjaśnień. Kancelaria Sejmu jest nam je winna – podkreśla rzecznik Nowej Lewicy.
Jak usłyszeliśmy w Kancelarii Sejmu, oświadczenie w tej sprawie ma zostać opublikowane jeszcze w środę.