Wszystko wskazuje na to, że skończył się okres, w którym Zbigniew Ziobro był wyłączony z czynnej polityki z powodu choroby. Polityk wraca i robi to w swoim stylu. Nie brakuje agresji, najcięższych oskarżeń wobec politycznych przeciwników i zwykłej bezczelności.

Pokaz tego wszystkiego mogliśmy zobaczyć we wtorek po południu, w trakcie posiedzenia sejmowej komisji regulaminowej. Miała ona zadecydować o wyrażeniu zgody na zatrzymanie i doprowadzenie Ziobry na posiedzenie komisji ds. Pegasusa. Ziobro odmawia stawiennictwa, powołując się na wadliwy wyrok Trybunału Przyłębskiej.

Ziobro spóźnił się kilkanaście minut, jego stronnicy obecni na posiedzeniu komisji tłumaczyli to korkami w Warszawie, ktoś rzucił nawet żartem uwagę, że Ziobro nie może dotrzeć na posiedzenie przez to, jak fatalnie miastem zarządza Rafał Trzaskowski. Można się jednak zastanawiać czy nie spóźnił się specjalnie, by sprowokować komisję i okazać jej lekceważenie.

Robił to zresztą wielokrotnie w trakcie całego posiedzenia. W kuriozalny sposób porównywał swoją sytuację do dramatycznych losów swojego dziadka Ryszarda Kornickiego, ofiary stalinowskich represji. Upierał się, że komisja ds. Pegasusa działa nielegalnie i nie może się przed nią stawić. Wielokrotnie zarzucał rządzącym łamanie prawa – zarzut ten powtórzył chyba każdy wypowiadający się na komisji poseł PiS. Niemal każdy z nich, podobnie jak Ziobro, groził też obecnej większości parlamentarnej odpowiedzialnością karną za jej działania i nieuznawanie „wyroków” Trybunału Przyłębskiej. Gdyby z wywodów stronników Ziobry zabierających we wtorek głos na komisji wyciągnąć esencję, można byłoby ją sprowadzić do groźby: uśmiechnięta Polsko, to ty będziesz siedzieć!

Gdy PiS tracił władzę, wielu komentatorów przypuszczało, że ze wszystkich kluczowych polityków rządzących w okresie 2015-23 to Ziobro może mieć największe kłopoty, nie tylko polityczne, ale i prawne – przede wszystkim ze względu na aferę Funduszu Sprawiedliwości. Choroba Ziobry zawiesiła rozliczenia na prawie rok. Teraz on sam nie oszczędza się i wraca do polityki na 100 proc. Temat rozliczeń – politycznych i prawnych – wróci z pełną siłą.

Po ostatnich dwóch dniach znamy już taktykę Ziobry. Nie będzie się bronił, ale będzie atakował nową władzę, zarzucając jej najgorsze. Swój powrót do polityki Ziobro zaczął od konferencji prasowej pod kancelarią premiera, gdzie powiadomił o złożeniu do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Donalda Tuska i ministra Adama Bodnara w związku z odwołaniem prokuratora krajowego Dariusza Barskiego — rząd twierdzi, że nie został on prawidłowo powołany. Ziobro zarzucił rządzącym, że działają jak zorganizowana grupa przestępcza i straszył, że winni zostaną za to rozliczeni.

Te same zarzuty powtórzył w poniedziałek wieczorem w długim wywiadzie, jakiego udzielił Danucie Holeckiej w Telewizji Republika. Najcięższe zarzuty i groźby rozliczeń Ziobro łączył tam z opowieściami o rzekomych nadużyciach wymiaru sprawiedliwości wobec księdza O. i urzędniczek ministerstwa sprawiedliwości.

Można się spodziewać, że Ziobro będzie teraz powielał ten przekaz w każdym swoim publicznym wystąpieniu.

Były minister sprawiedliwości od dawna jest politykiem o szczególnie wysokim poziomie nieufności. Poza częścią twardego elektoratu PiS budzi zdecydowanie negatywne emocje. Trudno więc uwierzyć, by odwracając kota ogonem, osiągnął inny efekt niż irytacja większości opinii publicznej. A już na pewno nikogo poza twardym elektoratem PiS nie przekona, że to Bodnar i Tusk są przestępcami.

Ziobro nie mówi jednak do całej opinii publicznej, tylko do elektoratu PiS. Musi przypomnieć o swoim istnieniu. Tym bardziej że w ostatnim roku wiele się zmieniło po prawej stronie sceny politycznej.

Suwerenna Polska została najpierw sklejona w oczach opinii publicznej z aferą w Funduszu Sprawiedliwości, a następnie pochłonięta przez Prawo i Sprawiedliwość. Na lidera środowiska ziobrystów wyrósł w tym czasie Patryk Jaki, polityk umiejętnie używający swojego mandatu europosła do budowania pozycji politycznej w kraju. W tym samym czasie bardzo mocną pozycję na prawym skrzydle PiS zbudował sobie Przemysław Czarnek. To polityk wymyślony przez Kaczyńskiego po to, by odebrać Solidarnej Polsce monopol na prawicową wyrazistość w obozie Zjednoczonej Prawicy.

Na prawej flance zjednoczonego PiS jest więc tłoczno i Ziobro musi się tam rozpychać, jeśli chce odzyskać pozycję lidera tej części opozycji. A przynajmniej pozycję, jaką cieszył się tam jeszcze rok temu. Ziobro wie, że po przegranych wyborach prezydenckich — co jest nie tylko możliwe, ale i prawdopodobne — pojawi się nowe otwarcie i być może nowa szansa, by powalczyć o naprawdę poważne stawki.

Jarosław Kuisz i Karolina Wigura w tekście napisanym kilka miesięcy temu dla „Foreign Affairs” zauważyli, że podstawową taktyką PiS w reakcji na dokonujące się w Polsce rozliczenia okresu 2015-23 jest tworzenie „chaosu semantycznego”. Próby przywracania praworządności określane są jako bezprawie.

W trakcie posiedzenia komisji regulaminowej wielokrotnie mogliśmy obserwować, jak politycy PiS próbują siać taki „semantyczny chaos”. Obrady komisji niejednokrotnie zmieniały się we wzajemne przekrzykiwanie się posłów. Politycy przerzucali się własnymi wypowiedziami na temat ostateczności wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Posłowie PiS nie szanując elementarnych reguł kultury osobistej, zarzucali kolegom ze strony rządzącej brak inteligencji i wykształcenia.

Jednocześnie przewodniczący komisji Jarosław Urbaniak nie zawsze potrafił zapanować nad obradami. Na końcu popełnił też błąd, nie pozwalając od razu odpowiedzieć Ziobrze na pytania, jakie padły w trakcie debaty nad wnioskiem.

Chaos tworzony przez posłów PiS jest niebezpieczny. Bo nawet jeśli nie przekona on nikogo poza już przekonanymi, że Tusk i Bodnar to przestępcy, to podważa on zaufanie obywateli do państwa, zniechęca ich do polityki, odbiera państwowym instytucjom powagę. Dlatego ważne jest, by rządowa większość mu nie ulegała i nie cofała się przed zorganizowaną pisowską dezinformacją.

Rok temu Ziobro kpił z nowej większości. — Mam nadzieję, że nie okażecie się fujarami — mówił. Komisja regulaminowa wyraziła zgodę na doprowadzenie Ziobry przed komisję ds. Pegasusa. Teraz wypowie się Sejm.

W interesie społecznym jest to, by państwo polskie faktycznie, zgodnie z życzeniem Ziobry, nie zachowywało się wobec wszystkich podejrzewanych o nadużycia z okresu 2015-23 „jak fujara”. Ziobro nie powinien stać ponad prawem i musi podporządkować się wezwaniu legalnie działającej komisji ds. Pegasusa.

Pytanie tylko, czy jej posłowie dobrze przygotują się na przesłuchanie, bo do tej pory bywało z tym różnie. Niestety nie można wykluczyć, że konfrontacja z komisją może się okazać politycznym zwycięstwem byłego ministra sprawiedliwości. Z pewnością możemy się spodziewać, że Ziobro stając przed komisją ds. Pegasusa, nie będzie się bronił, ale będzie atakował, jakby był prokuratorem, a członkowie komisji oskarżonymi. Komisja już powinna myśleć o tym, jak na to odpowiedzieć.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version