Już tylko jedna część prezydentury Andrzeja Dudy wywołuje u mnie emocje, zaciekawia, pozostaje tajemnicą.
Ze wszystkich zalewających nas sondaży najbardziej lubię wczytywać się w rankingi zaufania do polityków i polityczek. Wiem, że de facto są one zestawieniami popularności, ale i tak mam frajdę z odkrywania, w jakich żyjemy bańkach, jak bardzo tylko nam się wydaje, że coś jest oczywiste. Rozprawiamy o polityku/polityczce tym albo tamtym, a okazuje się, że mowa o osobie rozpoznawalnej tylko w kuluarach konwencji partyjnej, ewentualnie na imieninach, i to w zależności od listy gości.
Nie ma w tym żadnej przesady. Jeszcze w listopadowym badaniu IBRiS dla Onetu 46 proc. badanych odpowiedziało „nie znam” na pytanie o Karola Nawrockiego. A był on wówczas szefem IPN oraz bezpartyjnym i niezależnym kandydatem na prezydenta in spe. I to jeszcze nawet rozumiem, w końcu Polki i Polacy raczej nie interesują się polityką (frekwencja z 2023 r. to naprawdę wyjątek, a nie norma). Ale jak można nie znać kolegi skazanego za porwanie Wielkiego Bu, lokatora celi dla niebezpiecznych więźniów?
Prezydent Duda w podróży do przyszłości
Lęki wywołują u mnie za to nagłówki w stylu „Sondaż: Rośnie zaufanie Polaków do prezydenta Andrzeja Dudy”. Boję się, że prezydent dokonał od poprzedniego badania czegoś spektakularnego, co przełożyło się na wzrost zaufania – wyprowadził Polskę z Unii i dołączył Unię do Polski na przykład – a ja tego nie odnotowałem ani, co za tym idzie, nie doceniłem. Za każdym razem okazuje się, rzecz jasna, że nic mnie nie ominęło, Duda pozostał sobą.
Nie chcę tego tekstu sprowadzać do wyliczenia wszystkich prezydenckich ksywek (Maliniak, Długopis, Adrian itd.), pośmiać się jeszcze raz z jego raperskich występów („Ostry cień mgły”) oraz nocnych przygód na portalu społecznościowym X (dawniej Twitter). To wszystko prawda, czasami to jest nawet śmieszne, lecz ostatnio zajmuje mnie nie to, jak pożegnamy Dudę i jak Duda się zestarzeje, ale to, jak Dudę oceni historia. Gdyby Emmett Brown i Marty McFly (bohaterowie „Powrotu do przyszłości”) zaparkowali deloreana przed moim blokiem, poprosiłbym ich o podróż do 2075 r., a następnie ściągnąłbym publikacje (jeśli czyta to ktoś z przyszłości, proszę o znak, czy księgarnie przetrwały) następców profesorów Antoniego Dudka i Tomasza Nałęcza, by zobaczyć, co z prezydenta Dudy zostało.
Foto: Art Service / Forum
Fakty są takie: w 2020 r. dostał blisko 10,5 mln głosów, więcej w III RP uzbierał tylko Lech Wałęsa. Zostanie dopiero drugim prezydentem w historii, który urzędował dwie kadencje. Podoba nam się czy nie, podczas ostatniej dekady Polska się zmieniła, a Duda przykładał do tych zmian rękę. Nigdy nie był najważniejszą postacią swojego obozu, nie był pewnie nawet w piątce najbardziej wpływowych polityków tzw. Zjednoczonej Prawicy, ale miał moc, by pewne procesy zatrzymać albo przyśpieszyć.
Największe osiągnięcia Andrzeja Dudy
Co zostałoby uznane za jego największe osiągnięcie? Czy historia zapamiętała mu łamanie konstytucji, udział w rozmontowywaniu zasad demokratycznego państwa, goszczenie w pałacu prezydenckim przestępców? Czy byłby brany pod uwagę przy wyborze najgorszego prezydenta w historii III RP? A może historycy położyliby akcent na okoliczności, kadencje, podczas których tuż za granicą wybuchła wojna, a świat zatrzymał się przez pandemię? A może historia o tej prezydenturze by po prostu zapomniała, skończyłoby się na kilku drętwych akapitach?
Bardzo ciekawe wydaje mi się, co zobaczymy z takiego dystansu. Zwłaszcza że od dawna chodzi za mną hipoteza, że w historii III RP nie było tak miernego polityka, który osiągnąłby tak wiele. Wliczając premierów, prezydentów, szefów NBP – wszystkich wysokiej rangi urzędników państwowych. Kazimierz Marcinkiewicz jest niezłym kandydatem, ale on jednak okazał się polityczną efemerydą. A Duda trwał. Żeby było jasne: to nie jest opowieść o poglądach, tylko o politycznej słabości.
Do końca kadencji Dudy zostało 200 dni. Nie ma szans, by w tym czasie zmienił się obraz prezydentury, trudno będzie go znacznie pogorszyć. Nie wydaje mi się też możliwe, by po opuszczeniu pałacu Duda zrobił coś, co sprawi, że zaczniemy na niego patrzeć inaczej. Wszystko wiadomo, na zmianę nie ma szans, choć nie takie historie przecież oglądaliśmy. Pomyślcie sami i same, czy dwie dekady temu wpadlibyście na to, że w życiu po życiu Liga Polskich Rodzin stanie się koalicjantką Unii Wolności?