Do baru wchodzi mężczyzna, zdejmuje obrączkę, wyjmuje zwitek pieniędzy i każe ładnej dziewczynie dla siebie tańczyć…

Wyobrażam sobie, co teraz myślicie. Być może to dla was podniecające, może niesmaczne. Może już chcecie to osądzić lub usprawiedliwić. „Faceci to świnie!”, „Faceci potrzebują seksu. Może jego żona mu tego nie daje”, „Co za dupek”, „Erotoman”, „Ku*as”.

Jedynym słowem, o jakim prawdopodobnie nie myślicie, jest „miłość”. Kobiety zdradzają, bo szukają miłości, prawda? A mężczyźni? Zdradzają, bo szukają seksu. Takie przekonanie jest szczególnie ugruntowane, jeśli chodzi o seks, który jest anonimową transakcją, handlem. Tego typu kontakty mają się odbywać bez uczuć. Czy to, że on woli nie znać jej imienia, nie dowodzi, że seks jest ekskluzywnym towarem do kupienia?

W skomplikowanej opowieści o zdradzie rzeczy nie są tym, czym się wydają. Wiele romansów kobiet motywowanych jest pożądaniem fizycznym. Tak samo wiele męskich zdrad wynika ze złożonych uczuciowych potrzeb – także te, które bywają przygodnym seksem czy podbojami handlowymi.

Garth, pięćdziesięciopięciolatek od lat przy żonie, Valerie, cierpiał na problemy ze wzwodem. „Nie chciałam, żeby się źle czuł, więc w ogóle przestaliśmy próbować” – mówi mi Valerie. „A potem się dowiedziałam, że cały czas chodził do klubów ze striptizem, na orgie, na dzi**i!” – Valerie też jest po pięćdziesiątce i ze złości wychodzi z siebie. „Wierzę, że mnie kocha, ale jak może być jednocześnie kochającym, zdruzgotanym swoją dysfunkcją mężem w domu oraz kompulsywnym poszukiwaczem anonimowego seksu poza domem? I pomyśleć, że zrezygnowałam dla niego z własnej seksualności!”

Scott, dwadzieścia lat młodszy od Gartha, właśnie rozpoczął związek z trzydziestojednoletnią Kristen. Najpierw kochali się codziennie, po mniej więcej sześciu miesiącach, jak twierdzi, przestał mu stawać. Nie chodziło o to, że nie był napalony – po prostu wolał pójść do swojego pokoju i zaspokajać się przy filmach porno. Kristen martwiła się załamaniem ich pożycia, ale rozumiała, że on przechodził przez trudny czas, miał kłopoty w pracy, niedawno zmarła mu matka. Współczucie jednak szybko zmieniło się w grozę, kiedy przyjaciółka powiedziała jej, że widziała Scotta wsiadającego do hotelowej windy z dwiema dziewczynami. „Przyznał się, że znalazł je na Tinderze, gdy szukał dziewczyn do trójkąta. Jedna z nich zaraziła go chorobą weneryczną”. Kristen zaczęła kopać głębiej i zaszokowały ją rozmach jego uzależnienia od porno, liczba dziewczyn z Tindera, okazjonalne tysiącdolarowe wydatki na luksusowe prostytutki. „Gdybym go przynajmniej zawstydzała, truła mu albo była odrzucająca, tobym jakoś zrozumiała, a tak to nie ma dla mnie sensu”.

Jest jeszcze Jonah, także po trzydziestce, żonaty z Danielle, z którą chodził już w college’u. Mają dwójkę dzieci, a kiedy zaczęło się wydawać, że ich życie seksualne zanikło, Danielle odkryła, że cotygodniowe masaże Jonah często miały „szczęśliwe zakończenie”, a godziny spędzane przez niego przy komputerze bynajmniej nie upływały na grze w World of Warcraft.

Jonah, Scott i Garth to tylko trzej mężczyźni z wielu, którzy pojawiali się w moim gabinecie w towarzystwie zdezorientowanych, zszokowanych i często także zniesmaczonych żon. Ten konkretny gatunek zdradzających to zwykle heteroseksualni mężczyźni. Z reguły mają żony lub są w stałym związku i chcą ten status utrzymać. Są odpowiedzialnymi, kochającymi ojcami, synami, chłopakami i mężami, do których zwykle ludzie zwracają się, gdy potrzebują pomocy, pożyczki czy rady. Mogliby mieć romans bez otwierania portfela, gdyby tylko chcieli. Wbrew powszechnemu przekonaniu w domu czeka na nich atrakcyjna kobieta, chętna do sypiania z nimi. A jednak życie seksualne prowadzą poza domem, przenosząc je na prostytutki i przygodne kobiety, striptizerki i dziewczyny z kamerki, komputerowe gry erotyczne albo porno.

Dlaczego eksportują oni swoją żądzę i robią z tego transakcję? Jak ich żony mają pogodzić wizerunek łagodnego mężczyzny, jakiego znają z domu, z facetem, który chyłkiem wymyka się z klubu dla panów?

Dawniej pójście do prostytutki było uważane za mniejszą przewinę niż baraszkowanie z żoną sąsiada. Owszem, raniło, ale nie zagrażało małżeństwu, bo nikt nie zamierzał dla tamtej zostawić swojej żony. Wielu ludzi nawet nie uznawało tego za zdradę, a niektórzy posuwali się jeszcze dalej, głosząc, że dopóki istnieją prostytutki, mężczyźni nie będą zdradzać żon.

Dziś jednak wiele kobiet postrzega seks z prostytutką jako coś gorszego niż niekomercyjny romans. Natychmiast budzi on o wiele głębsze i bardziej niepokojące pytania dotyczące tego, za kogo się tak naprawdę wyszło. Co o nim mówi to, że woli zapłacić za seks albo szukać go w sposób uważany przez nie za zhańbiony i hańbiący?

Łatwo tych mężczyzn potępić, zarówno za porzucenie żon, jak i za branie udziału w przemyśle, który w swych mroczniejszych aspektach handluje kobietami, wykorzystuje je i uprzedmiotawia. Rodzi się ochota, by spisać ich na straty jako uprzywilejowanych, mizoginistycznych, rozseksualizowanych chłopaczków. Niektórzy w rzeczy samej tacy właśnie są. Pracując jednak z mężczyznami pokroju Gartha, Scotta czy Jonah, skłaniam się do zgłębienia ich niepewności, fantazji i zamętu emocjonalnego, które porządnych facetów sprowadzają do mrocznego półświatka. Czego oni tam szukają? Jeśli płacą, to tak naprawdę za co? To jasne, że za seks bez zobowiązań – jest radosny, inny, podniecający, nie zakłóci go płacz dziecka. Ale czy to cała prawda? Traktuję tych mężczyzn jako interesującą podgrupę niewiernych, którzy mogą mnie nauczyć o tym, co znajduje się na przecięciu męskości, niewierności, ekonomii i kultury.

Męskie pożądanie: kiedy miłość i żądza nie idą w parze „Pomyślisz, że jestem strasznym dupkiem”. To moja pierwsza indywidualna sesja z Garthem. Zamierza mi przedstawić pełną listę „obrzydliwych” zdrad, jakich się dopuścił nie tylko wobec Valerie, ale i w obu poprzednich małżeństwach.

„Za każdym razem działo się to samo” – zauważa. „Zaczyna się dobrze, jest intensywnie i seksownie. Ale po mniej więcej roku tracę zainteresowanie. Nawet nie mam wzwodu. Może to dziwnie brzmi, ale czuję, jakby samo dotykanie jej było niewłaściwe.

Jego ostatnie zdanie wcale nie jest dla mnie takie dziwne – to ważna wskazówka dotycząca seksualnego impasu. Utrata zainteresowania to jedno – przecież u mnóstwa ludzi łapczywość w łóżku przechodzi w czułość. Jednak on mówi o reakcji wręcz cielesnej – awersji seksualnej do swojej partnerki, co najmniej jakby to przekraczało jakiś zakaz. To poczucie tabu wyczula mnie na istnienie czegoś, co psychoterapeuta Jack Morin nazywa „rozszczepieniem miłość–chuć”.

„Jednym z głównych wyzwań życia erotycznego jest rozwinięcie nieskrępowanej interakcji między chucią a pragnieniem uczuciowej więzi z kochankiem” – pisze on. Podejrzewam, że szukanie seksu poza domem przez Gartha jest wyrazem nieumiejętności pogodzenia bliskości i namiętności seksualnej. Nie jest tak, że mężczyźni w podobnej sytuacji czują jedynie znudzenie, potrzebują odmiany czy są gotowi na coś nowego. „Uwierz mi, wcale mi się to nie podoba” – mówi Garth. „Nie chcę być facetem, który zdradza. W dodatku bardzo źle się czuję z myślą, że nie potrafię zaspokoić Valerie, więc staram się jej to wynagrodzić i dbam o nią w każdy inny sposób. Ona jest przekonana, że moje problemy z erekcją są wynikiem cukrzycy, ale prawda jest taka, że zaczęły się znacznie wcześniej”. Co gorsza, nie ma żadnych problemów ze wzwodem, gdy szuka rozkoszy poza związkiem.

Garth nie jest dumny ze swojego zachowania, ale już dawno przestał wierzyć, że w jego przypadku miłość i żądza mogą istnieć jednocześnie, poza tym zawsze był dyskretny. Dopiero odkrycie prawdy przez Valerie zmusiło go do przemyśleń. Do czasu naszego spotkania zdążył już dojść do wniosku, że to wszystko nie ma nic wspólnego z atrakcyjnością jego żony ani też z intensywnością miłości, jaką do niej czuje.

Potwierdzam te wnioski. „I żeby było jasne, nie uważam, że jesteś strasznym dupkiem. Nie mam wątpliwości, że działasz według wzorca, który przynosi dużo cierpienia zarówno twojej żonie, jak i tobie. Po rozmowie z Valerie odnoszę wrażenie, że wiesz, jak kochać. Ale coś w tym, jak kochasz, sprawia, że trudno ci kochać się z kobietą, którą kochasz”. Pomoc w zaprzestaniu pozamałżeńskich wycieczek będzie w jego przypadku ograniczona, jeśli nie pomogę mu również w zrozumieniu, co powoduje jego wewnętrzne rozszczepienie.

Proszę, by opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Tam, gdzie występuje powtarzające się seksualne zamknięcie, jak u Gartha, można się domyślać jakiegoś traumatycznego podłoża. Nasze skłonności erotyczne, a także zahamowania, mają początek we wczesnych doświadczeniach i rozwijają się w ciągu życia. Czasem trzeba trochę psychologicznego śledztwa, by odnaleźć blokady seksualne, ale w psychice bardzo niewiele rzeczy bierze się z przypadku.

Opowieść Gartha jest długa i smutna, a główną rolę gra w niej ojciec. Brutalny alkoholik, który łatwo wpadał w szał, na swoim synu pierworodnym odcisnął piętno fizyczne i psychiczne. Garth często decydował się brać na siebie ciosy przeznaczone dla bezradnej matki i młodszego brata.

Terry Real, który dużo napisał o mężczyznach w związkach, charakteryzuje szczególną „nieświętą trójcę” – zależność między „wpływowym, nieodpowiedzialnym i/lub znęcającym się ojcem, współzależną, poniewieraną żoną a uroczym synkiem”. Tacy synowie, jak wyjaśnia dalej, stają się niezdrowo wplątani w związek z matką, a jako dorośli „zaczynają się bać własnych emocji”. Są dobroduszni, czują, że muszą tłumić własne uczucia i wziąć odpowiedzialność za szczęście mamy i partnerek. Real nazywa to „traumą intruzji” – dotyczy ona nie tylko psychiki, ale i ciała, dlatego ma moc blokowania fizycznej intymności. Garth dobrze pasuje do tego wzorca, który wyjaśnia także, dlaczego jest tak przywiązany do kobiet, które kocha, choć nie potrafi podniecić się nimi seksualnie.

Rezonans uczuciowy między jego związkiem z rodzicami a związkiem z żoną jest tak silny, że dochodzi u niego do nieszczęśliwego „przepięcia” na obwodach. Stąd wynika poczucie, że seks jest „niewłaściwy”, niemal kazirodczy. Kiedy partner zaczyna się czuć zbyt rodzinnie, seks z pewnością będzie tego pierwszą ofiarą. Może to zabrzmi ironicznie, ale w takich sytuacjach tabu niewierności wydaje się mniej zagrażające niż seks w domu.

Miłość zawsze niesie ze sobą poczucie odpowiedzialności i troski o ukochaną osobę. Jednak dla niektórych te skądinąd naturalne uczucia są wielkim balastem, szczególnie gdy dziecko musi być rodzicem dla swoich rodziców. Taki człowiek, świetnie obeznany z delikatnością i kruchością ukochanej osoby, dźwiga ciężar zakłócający umiejętność odpuszczania sobie, niezbędną w bliskości erotycznej i doświadczaniu rozkoszy. Kojarzycie grę w zaufanie, w którą bawią się dzieci? Upadają do tyłu na kogoś, kto ma je złapać. Tak samo jest w seksie, możesz się wyluzować, tylko jeśli ufasz, że partner jest wytrzymały i będzie w stanie znieść siłę twojego pożądania.

U osób takich jak Garth zewnętrzne zachowanie odzwierciedla wewnętrzny podział. Istnieje wiele różnych form rozszczepienia miłość–chuć, występujących u mężczyzn i u kobiet, lecz w przypadku Gartha jest to przedłużenie jego zranień z dzieciństwa. Często chłopcy bici przez ojców obiecują sobie, że nigdy nie staną się tacy jak oni, i bardzo mocno wypierają jakąkolwiek agresję. Problem jednak w tym, że próby kontrolowania tej nielubianej emocji powodują zahamowanie swojej seksualnej strony przy ukochanej osobie.

Wyjaśniam Garthowi, że pożądanie wymaga pewnej dozy agresji – nie przemocy, ale stanowczości, energii. To właśnie pozwala dążyć do przyjemności, pragnąć, brać, a także seksualizować partnera. Słynny badacz seksualności Robert Stoller opisywał tego rodzaju uprzedmiotowienie jako ważny składnik seksualności – nietraktowanie drugiego jak przedmiotu, lecz dostrzeganie w nim odrębnej istoty seksualnej. Stwarza to zdrowy dystans, który pozwala na erotyzowanie partnera, co jest ważne, jeśli się chce mieć relację seksualną z osobą, która stała się częścią rodziny.

U mężczyzn, którzy obawiają się własnej agresji i wolą ją izolować, pożądanie odseparowuje się od miłości. Im większa zażyłość emocjonalna, tym większa oschłość seksualna. Mężczyźni z najcięższą formą tego rozszczepienia często kończą zakochani, ale bez seksu, jednocześnie gorliwie konsumując ostrą pornografię lub angażując się w różnego typu seks transakcyjny. W takim bowiem bezuczuciowym kontekście może się zamanifestować ich pożądanie, bez lęku, że skrzywdzi się ukochaną osobę.

Rozszczepienie miłość–chuć może się niektórym kojarzyć z freudowskim kompleksem madonna-dziwka – i słusznie, bo z pewnością się ze sobą wiążą. Jednak ja rozumiem ten podział nie tylko w kategorii postrzegania kobiety, ale także jako podział tożsamości mężczyzny. Część, która kocha, która intensywnie odczuwa, jest przywiązana i odpowiedzialna, to dobry chłopiec. Część, która pożąda, staje się złym chłopcem – bezwzględnym, wywrotowym, nieodpowiedzialnym. W skrócie: mogą powiedzieć „pieprz mnie” seksualnie, tylko gdy wcześniej powiedzieli: „pieprz się” emocjonalnie. Brzmi to okrutnie, ale każdy mężczyzna, który wychowywał się w takim modelu, od razu się w tym odnajdzie.

Kiedy rozmawiam z partnerkami takich mężczyzn, łapię się na tym, że oceniam ponętność dziewczyny na scenie, na rogu ulicy, na ekranie. To oczywiste, że on leci na jej walory fizyczne, ale czy naprawdę chodzi tylko o to? W rozmowach ze mną podkreślany jest nie wygląd kobiety, lecz jej postawa. Postawa, która mówi, że na pewno nie jest kobietą delikatną. Jest za to seksualnie śmiała, a nawet wymagająca, w niczym nie przypomina mężczyźnie jego matki-ofiary czy przytłoczonej żony. Jej pewność siebie i dostępność są czynnikiem podniecającym, który zwalnia go z obowiązku troszczenia się i bycia odpowiedzialnym. Psychoanalityk Michael Bader ujął to tak, że lubieżność kobiety uśmierza obawę mężczyzny, że wyładowuje na niej swój prymitywny, a nawet drapieżny popęd. Stąd jego wewnętrzny konflikt dotyczący własnej agresji wydaje się tymczasowo osłabiony. Może wreszcie bezpiecznie odpuścić, tak jak nie może tego zrobić przy żonie, którą kocha i szanuje.

Rozszczepienie miłość–chuć przyjmuje różne formy. U niektórych pojawia się, gdy partnerowi – czy tego chce, czy nie – zostaje przydzielona rola rodzica. Może to być klasyczne „Poślubiłem kogoś podobnego do mamy / Wyszłam za kogoś takiego jak tatuś”, albo odwrotnie: „Związałam się z kimś, kto mógłby być rodzicem, jakiego nigdy nie miałam”. Może to też być po prostu rola właściwa etapowi macierzyństwa. Pewna kobieta opowiadała mi, że przy pierwszym dziecku mąż nie tknął jej od chwili, gdy zaczęło być widać brzuch, do czasu gdy zrzuciła wagę. Przy drugim dziecku tak samo. Pragnęła jego dotyku, nie mówiąc o seksie, ale wydawało się, że go to odpycha. Przy dziecku numer trzy znalazła zatem zastępstwo – kochanka, którego zachwycała erotyka płodności.

Niezależnie od formy, traktowanie partnera seksualnego w kategoriach nazbyt rodzinnych zwiastuje nieuchronną katastrofę. Pozbawia się go jego własnej tożsamości erotycznej. Związek może być bardzo kochający, uczuciowy, czuły, ale staje się pozbawiony namiętności.

Rozszczepienie miłość–chuć jest jednym z najbardziej wymagających scenariuszy dotyczących niewierności, z jakimi się spotkałam. Łatwo pomyśleć, że gdyby ci mężczyźni nie robili skoków w bok, po prostu przynieśliby swoje libido do domu. Ale widziałam już wielu, którzy choć wygaszają poboczny ogień, nie mogą, po prostu nie potrafią na nowo wzniecić żaru w domu. W niektórych przypadkach przepaść jest tak głęboka, że trudno im pomóc.

Częściej jednak natrafia się na pułapkę. Jeden z romansów męża włóczykija okazuje się poważniejszy. On się zakochuje i myśli, że odnalazł Świętego Graala: po raz pierwszy od dłuższego czasu kocha tę samą kobietę i jej pożąda. Przekonany, że najwyraźniej dotąd był z niewłaściwą osobą, dla nowej ukochanej opuszcza rodzinę, żonę, tylko że wkrótce znów okazuje się, że jest w dokładnie tej samej sytuacji. Dla Gartha to już trzeci raz.

Jego żona Valerie rozumie, że jest bez szans. Będąc kiedyś jego kochanką, widziała, jak to się odbywa. Teraz jest żoną i chyba ją coś strzeli, jeśli będzie siedzieć i czekać, aż się z nią rozwiedzie. Na początku prezentuje podejście pragmatyczne: „Jeśli zamierzasz mieć kochankę, to ja też sobie kogoś znajdę! Nie chcę spędzić ostatnich trzydziestu lat życia sama w domu, zażerając się lodami czekoladowymi. Zamierzam przeżyć wspaniały trzeci akt!”. Ale Garth nie chce o tym słyszeć.

„To nie jest małżeństwo!” – oponuje. Niezwykle często ten sam mężczyzna, który nie potrafi dotknąć swojej żony, nie umie także znieść myśli, że mógłby to zrobić ktoś inny. Wewnątrz tkwi mały chłopczyk, przerażony, że może utracić mamusię.

„Nie zamierzam żyć z kimś, kto mi tylko ciągle kadzi” – wkurza się Valerie. „To takie poniżające! Ależ z niego paskudny, kłamliwy gnojek! Jak mam budować bliskość z kimś, kogo nie potrafię szanować?” Valerie w końcu wnosi o rozwód, z nadzieją, że następnym razem znajdzie mężczyznę, który lepiej radzi sobie z łączeniem miłości i namiętności.

Fragment książki „Kocha, lubi, zdradza. Nowe spojrzenie na problem wierności” Esther Perel wydanej przez Znak Literanova. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji „Newsweek Polska. Książkę można kupić tutaj

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version