List przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski do Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jest poważnym błędem. I to zarówno z perspektywy kościelnej, moralnej, jak i politycznej.

Arcybiskup Stanisław Gądecki stracił dobrą okazję do tego, by milczeć. Spotkanie z żonami przebywających w więzieniu polityków można zrozumieć, ale wyglądałoby ono wiarygodniej, gdyby wcześniej arcybiskup Gądecki w ogóle spotykał się z żonami więźniów, albo — nawet konkretniej — wspierał żony innych aresztowanych polityków.

Takie działanie byłoby jak najbardziej wskazane, a wizyty hierarchy w więzieniach, spotykanie się z więźniami, wspieranie ich rodzin byłoby pięknym wypełnieniem ewangelicznej zasady: „byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” (Mt 25,36). O takiej jego aktywności nic jednak nie wiadomo. Właśnie to sprawia, że gest wsparcia osobistego może być łatwo interpretowany czysto politycznie. Tak też jest przez Prawo i Sprawiedliwość interpretowany.

Interpretację te wzmacnia zaś treść listu skierowanego do obu skazanych. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski apeluje w nim o to, by panowie Wąsik i Kamiński zrezygnowali z głodówki (i to jest jak najbardziej pozytywny apel), a także propozycja „podjęcia w Panów sprawie interwencji humanitarnej u Ministra Sprawiedliwości, Pana Adama Bodnara”. I jak poprzednio można powiedzieć, że ten element listu nie powinien budzić kontrowersji. Głodówka jest aktem ostatecznym, jej skutki są często nieodwracalne, i należy zrobić wszystko, by odwodzić ludzi od tak radykalnych kroków. Apele hierarchów Kościoła o zwalnianie więźniów czy o humanitaryzm wobec nich także mają swoją długą tradycję.

Ale — jak to zwykle bywa — diabeł tkwi w szczegółach. Jest jasne, że w wielu krajach biskupi Kościoła apelują o zwolnienie więźniów politycznych, a niekiedy także więźniów, których zwolnienie może przyczynić się do spadku napięcia społecznego. Albo takich osadzonych, których stan zdrowia jest tak dramatyczny, że ich dalsze przetrzymywanie w więzieniu byłoby niehumanitarne. Kościół w wielu krajach w ogóle angażuje się w walkę z niehumanitarnym warunkami w więzieniach, a także z pewnymi rodzajami kar. W takich apelach nie tylko nie ma nic dziwnego, ale są one — można powiedzieć — wpisane w ewangeliczne przesłanie.

Kłopot polega tylko na tym, że w tym przypadku nie mamy do czynienia z takimi wydarzeniami. Wąsik i Kamiński — wbrew powracającej narracji PiS — nie są więźniami politycznymi, a zostali skazani za nadużycie władzy, za podżeganie do korupcji i fałszowanie dokumentów. Jakby tego było mało, wiele wskazuje na to, że niebawem postawione zostaną im kolejne zarzuty, także związane z nielegalnym podsłuchiwaniem przeciwników politycznych. To nie są błahe sprawy i trudno uznać, że można je zignorować. List arcybiskupa do obu panów nie tylko całkowicie pozbawiony jest tego elementu, ale też zawiera liczne sugestie, że obaj panowie osądzeni są za działania na rzecz „sprawiedliwości”.

Takie wnioski płynął z uważnej lektury listu arcybiskupa Gądeckiego. „W pełni rozumiem przyczyny podjęcia tak dramatycznej formy protestu. Protest głodowy jest formą wyrażenia sprzeciwu wobec działań władzy, odbieranych przez Panów jako radykalnie niesprawiedliwych, oraz jako potencjalnie skuteczny środek służący zwróceniu uwagi ludzi kierujących się w życiu sumieniem” — wskazuje arcybiskup Gądecki. W pierwszej części tego fragmentu listu pojawia się jeszcze bezpiecznik, który może sugerować, że opinia o „radykalnej niesprawiedliwości” działań władzy dotyczy opinii skazanych, a nie samego arcybiskupa. Za to już druga część jasno wskazuje, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski uznaje, że ludzie sumienia powinni stać po stronie skazanych byłych ministrów. Dlaczego tak ma być, tego arcybiskup nie wyjaśnia, ani nie rozwija, ale przekaz jest jasny.

Jasne jest również – bo to także jest napisane w tym tekście – że arcybiskup uważa, że „życie każdego z Panów ma wartość dla naszej wspólnej Ojczyzny i może przyczynić się do tego, by czynić ją bardziej sprawiedliwą”. Opinia ta kompletnie nie bierze pod uwagę tego, za co skazani zostali politycy, i sprawia wrażenie, jakby arcybiskup Gądecki żył w świecie wykreowanym wyłącznie przez narrację PiS. A według niej obaj politycy siedzą nie za nadużycie władzy, fałszowanie dokumentów, ale za walkę z korupcją i budowanie bardziej sprawiedliwego państwa. Jest oczywiście także inne wyjaśnienie takiej, a nie innej postawy arcybiskupa, ale ono oznaczałoby konieczność uznania, że profesor teologii (biblijnej, ale jednak) nie zna absolutnych podstaw teologii moralnej.

Warto bowiem przypomnieć, że nawet jeśli intencją obu panów była wyłącznie walka z korupcją, to i tak nie oznacza to, że w słusznych intencjach wolno im łamać prawo, naginać zasady, fałszować dokumenty czy formułować sztuczne okazje korupcyjne, by sprawdzić konkurentów politycznych. Wszystkie te działania — a to za nie zostali skazani Wąsik i Kamiński — nie mogą być usprawiedliwione celem, jakim jest walka z korupcją. A powód jest dość oczywisty: cel nie uświęca środków.

Z postawieniem sprawy tak, jak robi to arcybiskup Gądecki, jest jeszcze jeden problem. Otóż z działań obu ministrów wcale nie wynika, że wynikały one tylko z pobudek walki z korupcją. Ich wypowiedzi, ale także to, co wiemy o aferze Pegasusa, mogą sugerować, że kierowali się oni także chęcią ograniczenia wpływów swoich przeciwników politycznych. I nawet jeśli oni sami uważali, że to szlachetny cel, bo walczą ze „złem”, to od arcybiskupa można wymagać, by dostrzegł, że po pierwsze takie spojrzenie na politycznych adwersarzy jest nie do pogodzenia z chrześcijańskim postrzeganiem polityki, a takie działania są niezgodne z prawem i moralnością, także chrześcijańską. O tym jednak arcybiskup nie napisał ani słowa.

Ale to nie wszystko. Forma, w jakiej napisał swój list arcybiskup Gądecki, sprawia także, że będzie on całkowicie pozbawiony skuteczności. Politycy koalicji — nie bez racji — zinterpretują go jako wyraz poparcia dla drugiej opcji politycznej i kolejny dowód na to, że Kościół chce się angażować po stronie PiS. Argumentacja już przedstawiona pozwala wyciągnąć wniosek, że arcybiskup uważa działania władzy za niesprawiedliwe. W całości za to uwewnętrznił argumentację obecnej opozycji. To nie wzmacnia jego pozycji przetargowej. Tak jak nie wzmacnia autorytetu Kościoła fakt, że w tej sprawie angażuje się on mocno po jednej ze stron.

Gdyby arcybiskup chciał być choćby minimalnie skuteczny, to powinien w liście — i to skierowanym do opinii publicznej, a nie do więźniów — napisać z jednej strony o potrzebie wierności zasadom prawa, o nierozpalaniu emocji politycznych, ale także o tym, że pewne działania wobec Wąsika i Kamińskiego mogą budzić pewne wątpliwości. O co chodzi? A choćby o to, że dwaj skazani w tym samym co politycy procesie funkcjonariusze służb wciąż są na wolności. To wygląda tak, jakby szybsze aresztowanie obu byłych posłów miało podtekst polityczny, że mogło być elementem gry politycznej obozu władzy. I choć można oczywiście powiedzieć, że powodem było ich zachowanie, próba rozgrywania swojego wyroku, a także kreowanie się na bohaterów (o tym także arcybiskup mógłby napisać) to pytania pozostają.

Tyle że zamiast takiego listu, przemyślanego, ważącego rację, arcybiskup napisał — na prośbę żon — list, który idealnie wpisuje się w narrację PiS. Efektem zaś jest nie tylko to, że list ten nie będzie miał żadnych korzystnych skutków dla skazanych. Także to, że jeszcze przyspieszy proces utraty politycznego znaczenia przez Kościół. Zaś wśród wyborców partii obecnej koalicji (o jej politykach nie wspominając) tylko wzmocni wrażenie, że Kościół hierarchiczny gra przeciwko nim. Ani jedno, ani drugie nie służy katolicyzmowi. I jedno i drugie przyspiesza tylko proces laicyzacji.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version