Cudownych rad i zaleceń, jak szybciej pozbyć się nadmiarowych kilogramów i przygotować się na nadchodzącą wiosnę, jest bez liku. Niestety wiele z nich nie ma nic wspólnego z prawdą.

Mało jest rzeczy równie chętnie komentowanych przez innych, jak nasza sylwetka. Zwłaszcza jeśli to sylwetka niepozbawiona nadmiernych krągłości. Osoby z nadwagą ze wszystkich stron słyszą dobre rady, co powinny zrobić, żeby schudnąć. „Najlepsza jest dieta ŻP, czyli żryj połowę!” – zaśmiewa się przy świątecznym stole rubaszny wujek. „Dlaczego posmarowałeś kromki taką grubą warstwą masła?! Chcesz być grubasem?!” – strofuje postawnego nastolatka starsza siostra. „Nie jedz kolacji, mały post jeszcze nikomu nie zaszkodził” – wymądrza się matka, próbując dopingować córkę do walki z otyłością. Pomijając niestosowność tego typu uwag, warto podkreślić, że większość z nich to tylko popularne mity, powtarzane w nieskończoność i niemające nic wspólnego z wiedzą naukową. Dziś podejście dietetyków do leczenia otyłości bardzo się zmienia i to, co jeszcze niedawno wydawało się pewnikiem, dziś okazuje się tylko stereotypem.

Człowiek jest otyły dlatego, że je za tłusto—ten popularny mit powtarzany jest od dziesięcioleci. Okazuje się jednak, że zminimalizowanie ilości tłuszczy w diecie może nie tylko nas nie odchudzić, ale też wywołać ataki głodu, prowadzące do efektu jojo. – Odpowiednia ilość zdrowego tłuszczu w diecie jest przy redukcji masy ciała niezbędna – mówi dr Monika Dąbrowska-Molenda, dietetyk kliniczny, adiunkt Politechniki Opolskiej. Tłuszcze zmniejszają bowiem ładunek glikemiczny spożywanych przez nas potraw, czyli sprawiają, że dochodzi do mniejszego wzrostu poziomu glukozy we krwi — a to z kolei zapobiega gwałtownym wyrzutom insuliny. – Prawidłowy poziom insuliny jest w odchudzaniu kluczowy, bo jej nadmiar prowadzi do ataków głodu i insulinooporności, która jeszcze napędza przybieranie na wadze – tłumaczy dr Dąbrowska-Molenda. Oczywiście, w diecie odchudzającej warto stosować zdrowe tłuszcze. Dostarczają ich ryby, oliwa, olej kokosowy, orzechy, pestki, awokado. Ważne, by były to tłuszcze nierafinowane, tłoczone na zimno, co ma ogromne znaczenie w przypadku oliwy czy oleju kokosowego—mówi dr Dąbrowska-Molenda. I pamiętajmy, że zdecydowanie większym wrogiem szczupłej sylwetki są nie tłuszcze, ale cukry, głównie cukry proste, które znajdują się w cukrze białym czy brązowym, w słodyczach, w białym pieczywie.

Choć najprostszym sposobem na odchudzenie się wydaje się jedzenie mniej, nie jest to taka oczywistość. Jeśli stawiamy na znaczne ograniczenie porcji jedzenia czy pomijanie niektórych posiłków, możemy sobie zaszkodzić. Po pierwsze, uczucie głodu bardzo źle wpływa na psychikę i szybko niszczy motywację do redukcji wagi. – Nie można osobie otyłej, zwłaszcza na początku leczenia, fundować nieustannego ssania w żołądku, bo ona tego nie wytrzyma psychicznie – mówi dr Dąbrowska-Molenda. – Trzeba dietę ułożyć tak, aby pacjent mógł zaspokoić głód, ale nie dostarczając sobie zbyt wielu kalorii.

Nadmierne poczucie głodu sprawia też, że podczas posiłku jemy szybko i dużo, o wiele więcej niż gdybyśmy rozpoczęli posiłek nie tak wygłodzeni. Pomijanie posiłków i wydłużanie przerw między nimi może też skutkować atakami wilczego głodu, podczas którego człowiek całkowicie traci kontrolę nad ilością spożywanego jedzenia. Redukcja wielkości porcji powinna więc odbywać się bardzo powoli i ostrożnie, żeby nie dopuścić do tych efektów ubocznych głodu.

Mianem produktów o ujemnej kaloryczności określa się jedzenie, którego strawienie wymaga więcej energii, niż możemy z niego pozyskać. Wśród takich produktów wymienia się seler naciowy, brokuł, ogórek, grejpfrut czy świeży ananas. O to, czy jakiekolwiek posiłki mogą mieć ujemną kaloryczność, dietetycy spierają się od dawna. Najnowsze badania i wyliczenia mówią jednak o tym, że nawet składający się w 95 proc. z wody seler naciowy daje nam więcej energii, niż zużyjemy na jego strawienie – podaje serwis „Science Alert”. – Ujemna kaloryczność to raczej pobożne życzenia niż rzeczywistość – mówi dr Dąbrowska-Molenda. – Produkty o niskiej kaloryczności, małym indeksie glikemicznym i dużej zawartości błonnika są wskazane w redukcji masy ciała. Zaspokajają uczucie głodu, nie dostarczając jednocześnie zbyt dużo energii. Jednak dieta nie może być złożona wyłącznie z tych produktów, bo nie dostarczy nam wszystkich potrzebnych składników odżywczych – mówi dr Molenda.

Choć rezygnacja z jedzenia mięsa jest zalecaną zmianą sposobu odżywiania zarówno ze zdrowotnego, jak i ekologicznego punktu widzenia, nie oznacza to, że jako wegetarianie będziemy szczuplejsi. – Przeciwnie, przechodząc na dietę wegetariańską i nie bilansując jej odpowiednio, możemy nawet przytyć, bo z braku pomysłów czy czasu mięso często zastępujemy węglowodanami. Na przykład, na śniadanie zjadamy wielką miskę słodkich płatków z mlekiem, na obiad pierogi, a na kolację robimy sobie stertę kanapek z żółtym serem. I jeszcze przegryzamy to czekoladą, bo wciąż jesteśmy głodni – mówi dr Dąbrowska-Molenda. Jeżeli mięso zastąpimy makaronami, tłustymi serami, dużymi ilościami pieczywa czy nawet warzyw strączkowych, możemy przybrać na wadze. Jednak, jak pokazuje wiele badań z całego świata, prawidłowo zbilansowana dieta wegetariańska, która nie będzie opierała się na potrawach mącznych, ale na warzywach i owocach, sprzyja zarówno utrzymaniu prawidłowej wagi, jak i profilaktyce chorób cywilizacyjnych.

To bardzo popularny stereotyp. W przypadku przechodzenia na dietę uważaną za zdrowszą od tradycyjnej możemy paść ofiarą popularnego błędu rozumowania, polegającego na tym, że produkty zdrowe wydają nam się mniej kaloryczne od tych niezdrowych. To tzw. paradoks Dietera, badany przez prof. Alexandra Cherneva z amerykańskiego Northwestern University. Dowiódł on, że jeśli przed konsumentem postawi się dwa talerze, zawierające produkty o podobnej kaloryczności, ale na jednym będą te uważane za zdrowe (np. owoce, oliwa, orzechy, pełnoziarniste pieczywo), a na drugim niezdrowe fast foody i słodycze, to uzna on, że „zdrowy talerz” ma mniej kalorii niż jest w rzeczywistości. To paradoks Dietera sprawia, że mamy skłonność, aby pozwalać sobie na zjedzenie większej ilości zdrowych produktów niż byłoby to wskazane z dietetycznego punktu widzenia.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version