Hodowana przez Ziobrę prokuratura aż pęczniała od patologii, ale działalność Jerzego Ziarkiewicza była jednym z najokazalszych jej wykwitów. Byłego prokuratora regionalnego właśnie dotknęła namiastka prawa i sprawiedliwości.Zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry, były prokurator regionalny z Lublina, Jerzy Ziarkiewicz został właśnie zawieszony na sześć miesięcy w czynnościach służbowych.

Postępowanie dyscyplinarne nie tylko potwierdziło, że akta niewygodnych dla władzy spraw chował w garażu, ale też regularnie opóźniał postępowania. Najdłuższa zwłoka z nadaniem biegu – jak ustaliła kontrola – trwała… cztery lata i cztery miesiące. Kiedy miała nadejść kontrola z góry, przestraszył się i pospiesznie zaczął rozsyłać sprawy do podległych sobie prokuratur. Czy to początek przyspieszenia w rozliczaniu ludzi, którzy kompletnie oddali się poprzedniej władzy?

Jak pisała „Gazeta Wyborcza”, Ziarkiewicz lubił obnosić się z prawicowymi poglądami. W gabinetach wieszał portrety Marii i Lecha Kaczyńskich, po prokuraturze przechadzał się w czarnym T-shircie z symbolem Polski Walczącej.

Komu ruszał na ratunek Ziarkiewicz? A chociażby mającemu ostatnio własne problemy z prawem europosłowi Ryszardowi Czarneckiemu. To właśnie w Lublinie przez lata nie udawało się rozstrzygnąć sprawy kilometrówek polityka PiS – śledztwo w podległej Ziarkiewiczowi prokuraturze w Zamościu trwało trzy lata. Zarzut oszukania europodatników na 200 tys. euro Czarnecki usłyszał dopiero po zmianie władzy (wtedy na jaw wyszły też pikantne szczegóły sprawy, jak choćby wytłumaczenie, zgodnie z którym europoseł kilometry miał nabijać między innymi ciągnikiem siodłowym).

To nie wszystko. Prokurator-garaż zaangażował się również w sprawę brata Jarosława Szymczyka, komendanta głównego policji znanego z tego, że na komendzie postanowił odpalić granatnik (on też usłyszał ostatnio zarzuty). Brat był jednym z podejrzanych w śledztwie dotyczącym wyłudzeń VAT – po ingerencji Ziarkiewicza jako jedyny z dziesięciu podejrzanych nie trafił do aresztu.

Choć prawica już wyje, że decyzja w sprawie Ziarkiewicza to działanie upolitycznionej prokuratury, wszystko odbywa się zgodnie z prawem i na podstawie ustaleń rzecznika dyscyplinarnego. A te są porażające. Potwierdzono, że akta prowadzonych przez Ziarkiewicza spraw znalazły się w pomieszczeniu gospodarczym (garażu) należącym do Prokuratury Regionalnej w Lublinie, a zaufany Ziobry wielokrotnie zwlekał z nadawaniem biegu sprawom. Kwerendą objęto 20 spraw.

— Prokurator Generalny Adam Bodnar, mając na uwadze liczbę i wagę ujawnionych nieprawidłowości, jak również charakter zarzucanych Jerzemu Ziarkiewiczowi przewinień dyscyplinarnych godzących w zaufanie do urzędu prokuratora, zdecydował o odsunięciu go od wykonywania obowiązków służbowych – poinformowała w czwartek 3 października rzeczniczka Prokuratora Generalnego prok. Anna Adamiak.

To jednak nie koniec kłopotów (nie) słynnego prokuratora. Bez względu na postępowanie dyscyplinarne śledztwo w sprawie Ziarkiewicza prowadzi też Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Ma chodzić o trzy czyny „polegające na niedopełnieniu obowiązków lub przekroczeniu uprawnień, czym działano na szkodę interesu publicznego oraz prywatnego”. Grozi za to kara do trzech lat więzienia.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że „garaż Ziarkiewicza” jest symbolem działania upolitycznionej prokuratury, która podlegała Zbigniewowi Ziobrze i Bogdanowi Święczkowskiemu. Po wycince niepokornych prokuratorów, których już w dwóch pierwszych latach rządów PiS wysyłano w delegacje do oddalonych często o kilkaset km od miejsca zamieszkania prokurator rejonowych, szef Solidarnej/Suwerennej Polski umeblował urzędy po swojemu i pod swoje dyktando. Zadbał też o to, aby prokuraturę skutecznie zabetonować (patrz historia ostatnich awansów do Prokuratury Regionalnej w Warszawie oraz sprawa prokuratura Ścibisza, o którym pisaliśmy ostatnio w „Newsweeku”).

O co chodziło? O to, aby prokuratura była w pełni sterowalna i służyła głównie partii. Pomimo szeregów zawiadomień czy tekstów dziennikarskich obnażających patologie władzy (afera z Funduszem Sprawiedliwości, Collegium Humanum, wybuch granatnika na komendzie) postępowania były błyskawicznie umarzane lub w ogóle nie nadawano im biegu. Te, których nie udawało się ukręcić, trafiały do zamrażarek czy garaży jak ten lubelski prokuratora Ziarkiewicza. Miały zostać odłożone na „wieczne nigdy” – usłużni urzędnicy mieli zadbać, aby ewentualnie wypłynęły po latach, kiedy już opinia publiczna skutecznie zdąży o nich zapomnieć.

Ale pociągnięcie Ziarkiewicza ma jeszcze jeden wymiar. Powoli kończą się wszczęte jeszcze wiosną postępowania dyscyplinarne oraz śledztwa wobec tych, którzy całkowicie poszli na układ z poprzednią władzą. To ważne, bo bez podstaw w postaci decyzji rzeczników dyscyplinarnych lub bez decyzji o postawieniu zarzutów, prokuratura nie chce podejmować radykalnych decyzji, bojąc się pomówień o działanie zgodnie z metodyką poprzedniej, pisowskiej władzy.

To też kolejny mały sukces prokuratury po serii niefortunnych wydarzeń z wakacji. Oprócz Ziarkiewicza można tu wymienić doprowadzenie do uchylenia immunitetu Marcina Romanowskiego w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy – rezolucja ZPRE była odpowiedzią na wyjaśnienia, które przekazała Prokuratura. Choć pierwszą potyczkę Romanowski wygrał, teraz to prokuratura jest górą. Razem ze sprawą Ziarkiewicza każe to mieć nadzieję, że rozliczenia nadejdą.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version