Nierealny do przeprowadzenia plan zorganizowania wyborów korespondencyjnych wiosną 2020 r. mógł powstać w departamencie prawnym Orlenu – wynika z zeznań byłych szefów Poczty Polskiej.

Według ich zeznań miałby za niego odpowiadać Krystian Szostak, prawnik Orlenu, wieloletni pracownik InPostu, czyli głównego konkurenta Poczty Polskiej. Mecenas w rozmowie z „Newsweekiem” zaprzecza tym informacjom.

Ale we wtorek 20 lutego przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych stanął były prezes Poczty Polskiej Przemysław Sypniewski. Sypniewski z pocztą związany był od lat 90. To ekspert od rynku pocztowego oraz były inspektor Najwyższej Izby Kontroli.

Z Poczty Polskiej po wielu latach odszedł 3 kwietnia 2020 r. Podał się do dymisji, nie chcąc wziąć na siebie operacji przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych w trybie zaproponowanym przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Jego zeznania były jak dotąd jednymi z najciekawszych.

— Nie chciałem być żołnierzem, który wysyła żołnierzy na niewykonalne zadanie — powiedział podczas przesłuchania Sypniewski. Jego zdaniem Poczta Polska miała i ciągle ma potencjał zorganizowania wyborów korespondencyjnych, ale tylko po spełnieniu kilku bardzo ważnych warunków.

Jakich? Po pierwsze, musiałaby być ku temu polityczna wola wszystkich opcji politycznych. Po drugie, w cały proces – mówił o tym podczas ostatniego przesłuchania sędzia Hermeliński – musiałaby być zaangażowana Państwowa Komisja Wyborcza. Po trzecie, od podpisania umowy poczta potrzebowałaby na to od 6 do 8 tygodni. Po czwarte, z Pocztą Polską powinna zostać podpisana w tej sprawie stosowna umowa.

— Po podpisaniu ustawy covidowej z końca marca [pozwalała na głosowanie korespondencyjne około 10 mln Polaków — przy. red.] — zleciłem swoim współpracownikom stosowną analizę. Ocenili, że na obsługę 1/3 kraju potrzeba by nawet trzech tygodni. Na cały kraj aż ośmiu tygodni. Tak więc już ta ustawa była trudna do realizacji, a mówimy tylko o dostarczeniu pakietów wyborczych, a nie ich druku czy transporcie – wyjaśniał Sypniewski.

Sypniewski opowiedział, że z pocztą nikt pomysłu wyborów korespondencyjnych nie konsultował. Minister resortu aktywów państwowych Jacek Sasin nie odpowiadał na jego prośby o spotkanie. Zamiast tego do Sypniewskiego został wysłany dyrektor MAP, Marcin Izdebski, który szefował biuru nadzoru właścicielskiego numer jeden i to jemu podlegała Poczta Polska

— Pan Izdebski powiedział mi, że rozmowa dotyczy już wyborów dla wszystkich uprawnionych do głosowania. Wyraziłem opinię, że w zaproponowany sposób nie jest to możliwe, jeszcze raz poprosiłem o spotkanie z Jackiem Sasinem. Dyrektor Izdebski poinformował mnie, że nie ma takiej możliwości i że skoro tak, to mogę złożyć rezygnację. […] Poprosił tylko o to, aby rezygnacja nastąpiła jak najwcześniej – opowiadał przed komisją Sypniewski.

Co ciekawe, 14 kwietnia o spotkanie z już niebędącym na stanowisku prezesem Sypniewskim, poprosił wiceminister MAP Artur Soboń, czyli prawa ręka Sasina. Dlaczego nie zaproszono na to spotkanie nowego prezesa PP Tomasza Zdzikota, którego kilka dni wcześniej powołał PiS? Zdaniem byłego prezesa poczty, Zdzikot nie miał odpowiedniej wiedzy, bo „dopiero uczył się rynku pocztowego”.

Jako dodatkowego eksperta – wyjaśniał we wtorek Sypniewski – zaproponował Soboniowi Grzegorza Kurdziela, człowieka, który przepracował w poczcie 25 lat. Jeszcze raz podzielił się wątpliwościami, powiedział o terminach, niemożliwości przeprowadzenia drugiej tury, problemach z wydrukiem pakietów. To Kurdziel (był drugim ze świadków) miał powiedzieć ministrowi Soboniowi o komercyjnych drukarniach, z których usług można będzie skorzystać.

Podczas spotkania Sypniewskiego, Kurdziela oraz Sobonia pojawił się temat planu przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, w którego posiadanie wszedł zarząd Poczty Polskiej, a który to plan był tożsamy z tym prezentowanym przez ministra Sobonia. Jego autorem – tak wynikać miało, zdaniem Sypniewskiego, z historii konwersacji widocznej w mailu – miał być Krystian Szostak, dyrektor departamentu prawnego w Orlenie zarządzanym przez Daniela Obajtka.

— W jakim trybie ktoś z innej spółki miałby planować to, co wy będziecie robić w Poczcie Polskiej? — dopytywała zdziwiona posłanka Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy.

— Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że byłem negatywnie nastawiony wobec całego tego planu. Ale oczywiście, fakt, że ktoś inny nad tym pracuje, a z pocztą się o tym nie rozmawia, było dla mnie dziwne. Tym bardziej że pan Szostak był wcześniej przedstawicielem firmy konkurencyjnej wobec poczty, czyli InPostu, a Orlen przygotowywał wtedy usługę konkurencyjną, czyli Orlen Paczkę – mówił prezes Sypniewski, choć zastrzegał, że ścieżkę trzeba będzie prześledzić, być może ktoś wysłał po prostu te instrukcje ze skrzynki pana Szostaka.

Czy wysyłanie mailem takich wytycznych jest czymś spotykanym? Czy w takich sytuacjach korzysta się z wytycznych konkurencji?

— Nigdy o czymś takim nie słyszałem. To zwiększa ryzyko biznesowe – mówił prezes.

Sypniewski odniósł się też do części pisowskiej narracji, jak chociażby do faktu, że „wybory w Bawarii się przecież odbyły”.

— Faktycznie, Bawarię możemy tutaj porównać — mówił przesłuchiwany — i wniosek jest taki: wybory w Bawarii przeprowadzono zupełnie inaczej niż te, które planowano zorganizować w Polsce. Tam tryb jest znany od lat 50., wybory odbyły się za zgodą wszystkich formacji politycznych, zawarto stosowną umowę, dano sobie osiem tygodni. Poza tym tamtejsze głosowanie było wyborami na szczeblu samorządowym, w pełni korespondencyjne było dopiero w II turze, uprawnionych były 3 mln, a zagłosowała połowa. W Bawarii zostało przygotowane wszystko to, czego nie mieliśmy w Polsce – wyjaśniał były prezes Poczty Polskiej.

Takie podejście delikatnie zaatakował przedstawiciel prawicy w komisji, poseł Mariusz Krystian. — Wszystko to jest pana uważanie. To pan uważał, że poczta nie dałaby rady, ale nie zadbał pan o opinie prawne na ten temat, co pana następca już zrobił. Więc mamy dualizm podejścia do sytuacji.

— Panie pośle, ja nie powiedziałem, że poczta była nieprzygotowana, ona mogła być przygotowana bardzo dobrze, ale na to potrzeba było czasu — odbijał Sypniewski. — Natomiast opinii prawnych nie zlecałem, ponieważ nie znałem formalnego trybu przeprowadzenia tej operacji, znałem tylko ustawę covidową z końca marca. Uznałem, że w sytuacji, kiedy miałem odejść, taka opinia byłaby wydatkiem bezcelowym – mówił.

Poseł Krystian zadał też pytanie o Szostaka i jego rolę. — Nie zdziwiło pana, że człowiek tak doświadczony na rynku pocztowym uznaje, że takie przeprowadzenie wyborów jest możliwe?

— Zdziwiło mnie to, ale odwrotnie od pana posła. Byłem zdziwiony, że ten pan miałby być autorem tej koncepcji.

HtmlCode

Po prezesie Sypniewskim przed komisją stanął we wtorek Grzegorz Kurdziel, były wiceprezes Zarządu Poczty Polskiej. Jego zeznania można streścić krótkim kuriozalnym dialogiem.

— Dlaczego państwo nie podpisali umowy i wszystko działo się ustnie? — pytał przewodniczący Dariusz Joński.

— Bo nie chciał tego zamawiający.

— Czyli kto?

— Czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych.

— Dlaczego nie chciał?

— To już nie jest pytanie do mnie — odpowiedział Kurdziel. Dodawał przy tym, że MAP był dla Poczty Polskiej właścicielem oraz „wiarygodnym kontrahentem”. Co ciekawe, ten „wiarygodny kontrahent”, czyli minister Sasin, podczas zeznań powiedział, że umowy nie podpisał, bo miał wobec niej zastrzeżenia prawne.

Były wiceprezes Kurdziel potwierdził jednak informacje Sypniewskiego nt. planu przygotowanego rzekomo przez Szostaka. Doprecyzował tylko, w jaki sposób się z nim zetknęli.

— Potwierdzam, była taka sytuacja, wyglądało to tak, że jeden z członków zarządu pokazał mi plik Word ze wspomnianym planem. Jak doszliśmy do tego, że autorem mógł być pan Szostak? Można to sprawdzić we właściwościach pliku – zwróciłem uwagę na jego nazwisko, bo był to przecież prezes naszej największej konkurencji. Przyszło mi do głowy, że może opiniował ten dokument jako ekspert od rynku pocztowego. To był taki one pager, nic, co zostało do nas przekazane drogą oficjalną – opowiedział przed komisją Kurdziel. Nie pamiętał, w jaki sposób zarząd PP wszedł w jego posiadanie.

Sam mecenas Szostak zaprzecza informacjom przekazanym komisji śledczej przez świadków. W wymianie wiadomości z redakcją „Newsweeka” zapewnia, że nigdy nie opiniował dla Orlenu lub innej spółki skarbu państwa sprawy możliwości organizowania wyborów korespondencyjnych. Dodaje, że z Orlenem rozstał się już w lutym 2018 r., zaraz po pojawieniu się Obajtka w spółce.

— Nie pracowałem od lutego 2018 r. dla żadnej spółki skarbu państwa w jakiejkolwiek formie, nie wydawałem dla takich spółek żadnych opinii w jakiejkolwiek sprawie. Jedyna spółka skarbu państwa, w jakiej pracowałem to Orlen od czerwca 2017 r. do lutego 2018 r., spółka ta wtedy nie zajmowała się usługami pocztowymi (dopiero nabycie Ruchu po moim odejściu zmieniło ten stan rzeczy) — pisze.

Wyjaśnia, że od 2018 r. prowadzi niezależną kancelarię radcowską i łączenie tej sprawy z podmiotami, w których pracował, jak Orlen lub InPost nie powinno mieć miejsca, bo podmioty te nie mają ze sprawą wyborów niczego wspólnego.

— Nie wiem, co czytał Pan Sypniewski i Pan Kurdziel, ale jeśliby nawet czytali coś, czego bym był autorem lub w jakikolwiek sposób to opiniował, to nie mógłbym tego komentować bez prawomocnej zgody sądu, której mocą zostałbym zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy radcowskiej — wyjaśnił.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version