Kobiece objawy autyzmu różnią się od męskich. I panie często nie dostają diagnozy aż do dorosłości – mówi dr Izabela Nowosad, psychiatra z Ośrodka Relacje w Warszawie.

Izabela Nowosad: Bo zaburzenia ze spektrum autyzmu u dziewczynek przebiegają inaczej niż u chłopców, a kryteria diagnostyczne tych zaburzeń były tworzone lata temu na podstawie obserwacji głównie autystycznych chłopców. Dziewczynki być może są w spektrum autyzmu równie często jak chłopcy, ale mają zdecydowanie większą zdolność i potrzebę maskowania objawów, dopasowywania się. Wiele z nich długo dobrze funkcjonuje, stawiają czoła kolejnym wyzwaniom rozwojowym, funkcjonują w rodzinie, szkole, grupie rówieśniczej. Np. rzadziej bywają agresywne i odmawiają wykonywania poleceń, jak to jest w przypadku chłopców ze spektrum.

– Tak. Kiedy najczęściej małe dziecko trafia do psychiatry czy psychologa? Gdy sprawia kłopoty dorosłym. Jeśli ich nie sprawia, to jego trudności często nam umykają.

– Gdy pojawiają się większe wyzwania. Bardzo często to okres dojrzewania. Jest to czas kryzysu dla każdego człowieka – zmienia się ciało, a także mózg. Zmieniają się też nasi rówieśnicy, ich zainteresowania, sposób komunikowania się, ich potrzeby. Podnosi się poprzeczka oczekiwań rodziców i nauczycieli w szkole. Dziewczynki „przestają się wyrabiać”. Wypracowane strategie radzenia sobie z trudnościami związanymi z objawami ze spektrum przestają wystarczać. Może pojawić się wycofanie, lęk, zagubienie. Dotkliwe poczucie niezrozumienia, osamotnienia. Często momentem zwrotnym jest pójście do szkoły średniej.

– Tak, ale zazwyczaj nikt nie podejrzewa, że to mogą być zaburzenia ze spektrum. Rodzice zgłaszają się z dzieckiem z powodu objawów depresyjnych czy lękowych. Ale w trakcie rozmowy z rodzicami wychodzą na jaw pewne niuanse, ja na to mówię: niezgrabności społeczne. Te dziewczynki w przeszłości bywały np. nietaktowne, nie miały wyczucia, nie rozróżniały, że inaczej mówi się do mamy, inaczej do kolegi czy do nauczyciela. Czasem miały oryginalne zabawy, zainteresowania. Czasem rodzicom rzuca się w oczy szczególnie szybkie zdobywanie umiejętności, np. córka sama nauczyła się czytać w wieku 4-5 lat. Ale może to wyglądać bardziej subtelnie. Rodzice opowiadają np., że Marysi czy Zosi często zdarzały się w dzieciństwie różne gafy. Była mała, więc nikogo to nie niepokoiło, ale dla lekarza to jest dzwonek alarmowy, bo widać, że dziecko nie zawsze umiało wpasować się w kontekst sytuacji.

– Tak, choć zazwyczaj jest to mniej nasilone niż u chłopców. To raczej wygląda tak, że dziewczynka bardzo się koncentruje na jednej pasji, np. kucykach pony czy rysowaniu kotków. Wszystkie dzieci przechodzą okres fascynacji bajkami czy dinozaurami, ale u dzieci z autyzmem jest to uporczywe, nadmierne.

– Tak, choć nie lubię tego słowa, bo jest nacechowane negatywnie. Ja bym to określiła raczej jako pasja, pochłonięcie jakimś zagadnieniem. Zresztą dlatego dzieci w spektrum mają czasami niezwykłą, głęboką wiedzę na różne tematy. U dziewczynek jest to wszystko trochę mniej nasilone, nie rzuca się tak w oczy jak u chłopców.

Dla wielu kobiet jest to ogromna ulga, że ich problemy mają jakąś nazwę. Przestają o sobie myśleć, że są dziwadłami

– Nie do końca, normy społeczne i wychowanie odgrywają rolę, ale wydaje się, że zdecydowanie większy wpływ ma sposób funkcjonowania mózgu. Jakkolwiek niepoprawnie politycznie by to zabrzmiało, to jednak mózgi kobiet i mężczyzn różnią się. Niektóre obszary są inaczej zbudowane, hormony płciowe i neurohormony mają odmienny wpływ na rozwój mózgu, a przez to na funkcje psychiczne. Dlatego różne zaburzenia inaczej przebiegają u obu płci. Nawet depresja zazwyczaj inaczej wygląda u mężczyzny i kobiety.

– Mówią o braku sił, energii, niechęci, poczuciu braku sensu. Nie bardzo umieją mówić o swoich stanach emocjonalnych. Powiedzą: „źle się czuję” albo „czuję napięcie”, ale nie: „jest mi smutno”, bo to już wymaga nazwania emocji. A dla nich to jest trudne.

– Zdecydowanie czują. Natomiast trudno im nazwać, rozróżniać niuanse między stanami emocjonalnymi. Częstym elementem historii, które opowiadają dziewczyny w moim gabinecie, jest też to, że miały w szkole podstawowej tylko jedną przyjaciółkę, która w pewnym momencie zdradziła, porzuciła je. I moje pacjentki mówią: „Nie rozumiem, dlaczego, nie wiem, co się stało”.

– Domyślam się. Zdarza się, że osoby w spektrum są zaborcze i oczekują wyłączności w relacji, co dla drugiej strony może być trudne i męczące. I chce się z tego wycofać, co dla osoby w spektrum jest niezrozumiałe. I wtedy przeżywają one głębokie zranienia. Często te deficyty społeczne ujawniają się na początku szkoły średniej. Wszyscy poznają nowe osoby, tworzą się grupy, a moje pacjentki opowiadają, że zostały wtedy same. I gdy dopytuję, dlaczego, okazuje się, że nie umieją podejść, zagadnąć. Jeśli ktoś zapyta, co je interesuje, mogą mówić w nieskończoność, ale to wygląda tak, że prowadzą raczej wykład, a nie dialog, co dla otoczenia jest trudne.

– Różnie, podobnie jak rodzice. I to ich reakcja na diagnozę czy na samo podejrzenie autyzmu bywa bardziej burzliwa niż u ich córki. Często oburzają się: „Ale jak to? Przecież z nią było wszystko w porządku! A dziecko z autyzmem to takie, które nie komunikuje się z otoczeniem i bije się rękami po głowie!”. Rodzice często przychodzą z takimi wyobrażeniami na temat spektrum autyzmu. Ale nigdy nie stawiam diagnozy wyłącznie na podstawie wywiadu i badania klinicznego. Tu są potrzebne badania diagnostyczne – na wizycie mówię, że mam takie podejrzenie i warto to sprawdzić za pomocą badań. To ich często przekonuje.

– Niektóre dziewczyny mówią: „Tak, ja to już u siebie od dawna podejrzewałam, bo czytałam o tym, rozmawiałam z kimś, kto też to ma”. Trudniej jest wtedy, gdy nastolatka (u chłopców też zdarzają się takie reakcje) mówi stanowczo: „To na pewno nieprawda, proszę mi nie wmawiać, że coś ze mną nie tak!”. Najtrudniej jest wtedy, gdy mówię o swoich podejrzeniach rodzicom, a oni na to: „Dobrze, proszę robić testy i badania, ale niech pani nic nie mówi córce czy synowi!”.

– Obawiają się, że jeśli dziecko usłyszy, że to może być autyzm, to już nic nie będzie robiło, to będzie takie usprawiedliwienie lenistwa. Podobne reakcje są zresztą w przypadku diagnozy ADHD u dziecka. Taka postawa wymaga pracy z rodzicami, przekonania ich, że nie jest w porządku ukrywać te informacje przed nastolatką. Ona ma prawo o tym wiedzieć. Dla wielu dziewczyn otrzymanie diagnozy to jest wielka ulga, bo zawsze czuły, że coś z nimi jest nie tak, że są inne.

– Tak, coraz częściej. I coraz częściej znajdują lekarzy, którzy się na tym znają. Mamy dzisiaj zdecydowanie większą świadomość tego zaburzenia niż jeszcze 10 czy 20 lat temu. Ale też sporo się o tym mówi, media zaczynają pisać, więc sporo kobiet myśli sobie: „Ale zaraz, przecież to jest o mnie, ja tak zawsze miałam!”. W tej grupie osób, które zgłaszają się same z tym podejrzeniem, kobiety stanowią zdecydowaną większość, chyba uważniej się sobie przyglądają, szukają przyczyn swoich trudności.

– Podobnie jak nastolatki głównie na problemy w relacjach z innymi ludźmi. Mówią, że w zasadzie nigdy tak do końca nie było im dobrze w kontakcie z innymi ludźmi. Radzą sobie jakoś, ale zauważają, że bardzo je to męczy. Mówią: „Mogę pójść na imprezę, ale muszę później dwa dni posiedzieć w domu sama ze sobą. I widzę, że wszyscy na tej imprezie się świetnie się bawią, a dla mnie to jest ogromny wysiłek”.

– Tak, to pacjentki, które latami mierzą się ze swoimi problemami, chodzą do psychiatrów, terapeutów, z objawami depresyjnymi, lękowymi, z różnymi trudnościami w relacjach. I jeśli mają szczęście, wreszcie trafiają na specjalistę, który ma doświadczenie w diagnozowaniu osób ze spektrum. Gdy specjalista sugeruje, że to może być autyzm, wywołuje szok.

– Oprócz wspomnianych trudności społecznych te osoby często mają taki charakterystyczny sposób komunikowania się. Problem sprawiają im odpowiedzi na zbyt ogólne pytania, np.: Co słychać? Jak pani się czuje? Potrzebują pytań precyzyjnych, konkretnych. Ale do stwierdzenia zaburzeń ze spektrum autyzmu potrzeba oczywiście nie przeczuć diagnosty, ale wnikliwej, pełnej diagnozy psychiatrycznej i psychologicznej.

– Cóż, nie jest to proste, bo autyzmu generalnie się nie leczy, to jest zaburzenie rozwojowe, które zostaje z człowiekiem na zawsze. Leczymy raczej objawy typu lęki czy depresję, które z autyzmu mogą wynikać. Ale można nauczyć się lepiej z autyzmem funkcjonować. Kiedyś standardowo dzieci ze spektrum autyzmu wysyłało się na treningi umiejętności społecznych, dzisiaj wiemy, że nie wszystkie nastolatki tego potrzebują, czasami lepsza jest dla nich psychoterapia indywidualna czy edukacja na temat ich zaburzenia, pomoc w zaakceptowaniu go. Podobnie jak dla dorosłych ze spektrum. Dla wielu kobiet jest to po prostu ogromna ulga, że ich problemy mają jakąś nazwę. Przestają o sobie myśleć, że są dziwadłami, że się nie nadają do życia. I ta świadomość jest bardzo uwalniająca.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version