Chcemy, by nasze dziecko wyrosło na sprawczego dorosłego. I słusznie, bo sprawczość pozwala wierzyć, że mamy realny wpływ na swoje życie. Pomaga zmieniać to, co nas uwiera, w to, co ważne. Jak wzbudzać w dzieciach odwagę do działania?
Potrzeba sprawczości i wpływu na swoje życie, według Marshalla Rosenberga – psychologa, twórcy „Porozumienia bez przemocy” – jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, gwarantem poczucia dobrostanu psychicznego. Sprawczość daje nam wiarę w to, że nasze działania mają realną moc; wzmacnia chęć wyznaczania celów, podejmowania wyzwań i wytrwałego dążenia do tego, co ważne. Otwiera na podejmowanie wyborów. Pomaga unieść odpowiedzialność i radzić sobie z konsekwencjami.
Sprawczość bierze się z odwagi
Pragniemy, by nasze dziecko było sprawczym człowiekiem. Brak tej umiejętności to kłopot. Powoduje utknięcie w miejscu, problemy z podejmowaniem decyzji i wyborów, stronienie od ryzyka i działanie asekuracyjnie. Niska sprawczość popycha do nadmiernego skupiania się na szczegółach, zamartwiania się, odwlekania działań i rezygnacji z nich. Może wyrażać się niską pewnością siebie.
Newsweek Psychologia
Foto: Materiały wydawcy
Aby wzmacniać dzieci w budowaniu sprawczości, uczmy je odwagi, która powoduje, że pomimo strachu czy lęku wykonuje się ruch i podejmuje działanie. To koło zamachowe sprawczości. Odwaga sprawia, że np. dziecko uprawia sport, choć „wszyscy” wolą spędzać czas ze smartfonem. To dzięki odwadze próbuje podnieść się po porażce, prosi o pomoc i ją przyjmuje – bez umniejszania siebie.
Odwagą nie jest działanie pozbawione strachu. Jest nią działanie pomimo strachu i wstydu. Ludzie wykazujący się odwagą boją się, ale potrafią zapanować nad emocjami, wierząc, że ich działanie ma ukryty sens.
Jak odróżnić strach od lęku i pomóc dziecku stawić im czoła?
By wzmacniać dzieci w odwadze, zaakceptujmy, że będą odczuwać mieszankę wielu trudnych emocji. Uwierzmy jednak, że podejmą się działań. Odróżnijmy strach od lęku i wstydu. Strach to podstawowa emocja, sygnalizująca nadchodzące, realne zagrożenie. Jeżeli dziecko boi się zjechać na nartach, obawia się upadku, a jest dopiero początkującym narciarzem, to odczuwa strach. Jeżeli jednak obawia się lawiny, ataku niedźwiedzia, braku prądu na wyciągu itd. – to znaczy, że odczuwa lęk. To obawa przed czymś, co nie jest w danej sytuacji realne, ale wyobrażone. Czasem strach można zmniejszyć, odkrywając jego istotę i racjonalnie z nim dyskutując. Nie pomogą słowa: „Nie ma się czego bać”, „Wymyślasz”. Sprawdźmy, czego boi się dziecko. Oszacujmy prawdopodobieństwo ryzyka, które często jest niskie, i przygotujmy się na różne scenariusze – tłumacząc dziecku, że zawsze jest droga wyjścia.
Wstyd zaś to lęk przed tym, jak na nasze działania zareagują inni, czy nas nie odrzucą. Bywa dla młodych wyjątkowo mocną blokadą odwagi. Uczmy więc dziecko, że krytyka ze strony innych, choć nieprzyjemna, jest nieunikniona. Jest częścią odważnego życia. Możemy ją słyszeć, ale nie musimy jej słuchać – jeżeli płynie od osób, które same nie wykazują się odwagą, a jedynie surowością i okrucieństwem wobec innych.
Pomóżmy dziecku rozpoznać krytykę, by umiało się od niej zdystansować. Reagujmy, gdy ta krytyka idzie w kierunku hejtu. Ale przede wszystkim wzmacniajmy dziecko w poczuciu własnej wartości, łagodźmy cierpienie, które towarzyszy takim chwilom. Naszym zadaniem nie jest ochrona dziecka przed cierpieniem, obecna przy budowaniu odwagi, ale uodparnianie go na cierpienie. Uczmy, że cierpienie jest częścią życia. Ceną wychodzenia poza strefę komfortu.
Tolerancja dla dyskomfortu – klucz do rozwijania odwagi
Brené Brown, amerykańska badaczka wstydu i odwagi, mawia, że „możemy mieć komfort albo odwagę – nie możemy mieć obu tych rzeczy jednocześnie”. Odwaga wcale nie jest przyjemna. Towarzyszą jej napięcie i niepewność, krytyczne myśli, negatywne scenariusze, lęk.
By wykonać odważny ruch, potrzebujemy tolerancji dyskomfortu. Oznacza to jego uznanie i uprawomocnienie, poszukiwanie adaptacyjnych i życzliwych dla nas sposobów poradzenia sobie z dyskomfortem. Zaakceptujmy, że on kiedyś minie. Na ile jednak my sami potrafimy tolerować swój dyskomfort, a więc i dziecka? Przyjrzyjmy się temu, na ile jesteśmy gotowi być przy dziecku i wspierać je, mówiąc: „Tak, to jest trudne, ale poradzimy sobie z tym”, „Wiem, że to, co czujesz, jest nieprzyjemne, ale to minie”, „Tak bywa z odwagą, na początku czujemy lęk, ale świadomość tego, że się spróbuje, jest bezcenna, a cel jest wart próby i zaangażowania”.
Badania wskazują, że nie ma innej drogi rozwijania tolerancji na dyskomfort oraz budowania odwagi niż nauka wyrozumiałości, współczucia dla siebie. Nie pomogą tu przymus ani działania „na siłę”. Odwaga nie powinna być mylona z dzielnością i „zaciskaniem zębów”, wytrzymywaniem i forsowaniem siebie.
Dlaczego współczucie dla siebie wzmacnia odwagę?
Badaczka i psycholożka Kristin Neff uważa, że współczucie wobec siebie to ważna postawa: akceptujemy swoje odczucia, okazujemy sobie życzliwość podczas ich przeżywania i szukamy dla siebie takich sposobów reagowania, które będą wsparciem dla nas, ale i będą nieść rozwiązanie problemów, z którymi się mierzymy.
Samowspółczucie wymaga życzliwości i uznania tzw. wspólnoty człowieczeństwa, czyli powiedzenia sobie: „Nie tylko ja tak mam, mogę się tak czuć, to, co czuję, jest częścią człowieczeństwa”. Wiele osób myli współczucie wobec siebie z odpuszczaniem sobie, poddaniem się. To błąd. Samowspółczucie nie jest równoznaczne z unikaniem cierpienia i powstrzymywaniem się od zadań, które wydają się trudne. Jest postawą pełną troski i życzliwości dla siebie, gdy robi się trudno.
Zatroszczmy się też o komfort ciała. Przeżywaniu strachu, lęku czy wstydu towarzyszy z reguły ogromne napięcie. Pojawia się w głowie, w ramionach, w klatce piersiowej, w brzuchu – w całym ciele. Gdy jest silne, zdarza nam się przestraszyć tymi odczuciami, co jeszcze je potęguje i blokuje odważne wykonanie ruchu ku sprawczości. Co w takiej sytuacji zrobić?
Oto kilka sposobów na życzliwe i szybkie kojenie i regulowanie napięcia w ciele:
Gruntowanie. Połóżmy stopy płasko na ziemi, nawet bez butów czy skarpetek. Mocno je dociśnijmy. Poczujmy kontakt z podłożem. Możemy wykonać to na siedząco bądź stojąc.
Spróbujmy oddechu taktycznego „na cztery”. Polega on na tym, że wdychając – potem przetrzymując powietrze – potem je wydychając – i znów przetrzymując wydech – liczymy spokojnie w myślach do czterech. Ćwiczenie to spowalnia oddech i pogłębia go.
Sprawdzają się też praktyki związane z oczami, zmysłem wzroku. Jednym pomaga zamknięcie oczu. Innym – zwrócenie uwagi na coś kojącego, np. plakat, zdjęcie z przyjaciółmi. Jeszcze innym – spojrzenie w dal, za okno i kontemplacja oddalonego punktu za oknem, np. drzewa. Innym – spokojne przenoszenie wzroku pomiędzy różnymi punktami i uważne liczenie wszystkiego, co np. „jest niebieskie” wokół nas.
Automasaż – delikatnie i powolnie masujmy np. twarz, kark, klatkę piersiową, w tym okolice serca, brzuch czy nawet uda.
Przytulmy się, weźmy siebie mocno w ramiona. Albo pozwólmy na to, by przytulili nas inni. Pogłaszczmy ukochane zwierzę.
Do czego ma prowadzić odwaga
Sprawczość ma prowadzić ku temu, by „zmieniać to, co nas uwiera”, w to, co ważne. Osoby wykazujące się w swoim życiu największą odwagą to ci, którzy bardzo dobrze wiedzą, do czego dążą i w imię czego. Po co i dlaczego chcą tolerować dyskomfort i wychodzić poza strefę komfortu. Chcąc wspierać dzieci w odważaniu się, powinniśmy rozmawiać z nimi o tym, do czego ich odwaga ma prowadzić. Nazywać jej sens. Dostrzegać korzyści wykonania ruchu. Im te korzyści będą klarowniejsze i bliższe sercu młodego człowieka, tym więcej wzbudzą odwagi do działania.
Czasem jednak naszym zadaniem będzie przekonanie dziecka słowami: „Zaufaj mi, może dziś nie widzisz tego jako korzyści, ale kiedyś ją docenisz”. Innym zaś: „Nie rozumiem do końca, dlaczego chcesz to zrobić, ale będę stać przy tobie i ci kibicować – spróbuj, ufam ci”. Gdy cel, do którego ma dążyć dziecko, wydaje się wielki i przytłaczający, a tak może się wydawać pod wpływem lęku, „jedzmy tego słonia po kawałku” – czyli rozłóżmy cel na czynniki pierwsze, stwórzmy szczegółowy plan działań.
„Bądźmy wzorem tego, czego oczekujemy od innych”. To też słowa Brené Brown, które nabierają wyjątkowego znaczenia w relacji rodzic – dziecko. Jeżeli chcemy, by nasze dzieci wykazywały się w życiu większą odwagą, potrzebują widzieć odwagę w swoich rodzicach.
Potrzebują też znać kulisy ich odwagi, poznawać to, co ich rodzice robią, by działać pomimo strachu, koić swoje przestraszone ciało, wykazywać się wiarą w to, co dla nich ważne. Jednym z filarów współczucia dla siebie jest poczucie, że „nie tylko ja się z czymś zmagam”. Wzmacniamy ten filar, gdy widzimy, jak najważniejsze osoby w naszym życiu też się zmagają, też czasem wątpią, też się potykają, też dają sobie kolejne szanse.
Unikajmy określeń: „udało się”, „musisz”, „trzeba”.
Trenujmy się w używaniu słów: „możesz”, „widzę twoje zaangażowanie”, „podoba mi się to, jak do tego podchodzisz”, „ważne, byś spróbował/a”, „jestem tuż obok i możesz liczyć na moje wsparcie”, „też bym się bał/a w tej sytuacji, ale też bym chciał/a podjąć próbę”, „zobacz, jak wiele osiągnęłaś/osiągnąłeś”, „kroczek do przodu zrobiony, brawo!”. I najważniejsze: „jestem przy tobie, gdy się boisz i próbujesz”. Odwaga to odważanie się. To bycie w ruchu. Doceniajmy więc postępy, wszystkie odważne kroki ku większej sprawczości.
Marta Iwanowska-Polkowska — psycholożka, z powołania towarzyszka, coach PCC ICF, trenerka biznesu oraz facylitatorka Playing BIG według Tary Sophii Mohr. Autorka książek „Nażyć się. Jak zacząć nażywać się od dziś, pamiętać o tym jutro i już nigdy o sobie nie zapomnieć” oraz „Kiedy życie mówi sprawdzam. Jak z czułością i odwagą budować swoją rezyliencję w czasach, gdy chcesz wszystko chrzanić?”. Wspiera w budowaniu odwagi, odporności psychicznej i pewności siebie. Nagrywa podcast #urzeczywistnijswojeJA