Partia ekspertów ekonomicznych i podatkowych nie dość, że nie wyrobiła się ze sprawozdaniem finansowym w terminie, to jeszcze wrzuciła w koszty kilka faktur, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Konfederacja może stracić 26 mln zł subwencji z powodu nieprawidłowości w rozliczeniu kampanii do Parlamentu Europejskiego.
Państwowa Komisja Wyborcza powinna odrzucić sprawozdanie finansowe Konfederacji za zeszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego nawet bez zaglądania do środka. Wyłącznie dlatego, że partia spóźniła się z jego złożeniem. Niby niedługo, bo kilkanaście godzin, ale w przepisach nie ma nic o tym, że można się spóźnić.
„W razie niezłożenia w terminie sprawozdania finansowego przez komitet wyborczy partii politycznej — partii politycznej nie przysługuje prawo do dotacji” — czytamy w uzasadnieniu przedstawionym przez PKW.
— Uważamy decyzję PKW za niesprawiedliwą i zaskakującą. Będziemy się od niej odwoływać do Sądu Najwyższego. Pracujemy dalej, prowadzimy kampanię niezależnie od tego, co się wydarzyło. Czekamy na oficjalne dokumenty, które otrzymamy z PKW — mówi Grzegorz Płaczek, szef klubu Konfederacji w Sejmie.
Gdy pytamy nieoficjalnie o to spóźnienie, to słyszymy coś innego. — Dajmy spokój, komentować się tego już nie chce.
Konfederacja: zbiórki idą nam bardzo dobrze
Politycy Konfederacji winą obarczają Romana Łazarskiego, pełnomocnika finansowego komitetu wyborczego, który teraz w kampanii Sławomira Mentzena również pełni tę funkcję. Był już pełnomocnikiem wcześniej i nie było żadnych problemów, teraz jak słyszymy w Konfederacji, tłumaczy się zdarzeniami losowymi i niefortunnym zbiegiem okoliczności. Tylko nikt do końca nie wie, co to znaczy. Podobno chodzi o kłopoty z systemem ePUAP.
— No raczej nie będzie nas już rozliczał — mówią jego koledzy. Wydają się jednak bardziej przejęci wpływem sprawy na przebieg kampanii niż partyjną kasą.
Konfederacja może stracić cały zwrot za kampanię europejską, którego nie jest dużo, bo tylko ponad 1,3 mln zł, ale także subwencję, czyli 8,4 mln zł rocznie do końca kadencji. To już bolesne. Tyle tylko, że politycy Konfederacji najwyraźniej po raz kolejny inaczej interpretują przepisy. Po pierwsze uważają, że stracić mogą tylko pieniądze z dotacji (zwrot za kampanię), a po drugie, że będą one im wypłacane, dopóki decyzji w tej sprawie nie podejmie Sąd Najwyższy. Praktyka wskazuje, że minister Andrzej Domański nie wypłaca pieniędzy po decyzji PKW, tak przynajmniej jest w przypadku PiS.
— My mamy w tej chwili pieniądze na kampanię. Po pierwsze mamy je już na rachunku, a poza tym bardzo dobrze idą nam zbiórki, więc jest parę milionów zaoszczędzonych — słyszymy w Konfederacji.
Sprawozdanie finansowe z błędami
Największym problemem Konfederacji jest jednak to, że PKW zbadała złożone po terminie sprawozdanie finansowe i nie jest ono na najwyższym poziomie. Pełnomocnik finansowy działał w tych wyborach, jakby robił to pierwszy raz w życiu, a błędy, jakie popełnił, są typowe dla nowych partii na scenie politycznej. A to wpłacił za dużo na konto komitetu wyborczego, a to nie przekazał nadwyżki na rachunek Funduszu Wyborczego. Nie ma znaczenia, że ta nadwyżka to niewiele ponad 48 zł. Trafiły one na prywatny rachunek pełnomocnika finansowego, co nigdy nie powinno się zdarzyć. Wątpliwości jest więcej.
Sławomir Mentzen podczas spotkania z wyborcami w Lidzbarku Warmińskim, 08.02.2025
Foto: Tomasz Waszczuk / PAP
„Komitet wykazał w sprawozdaniu zobowiązania niespłacone na ostatni dzień okresu sprawozdawczego, inne niż z tytułu kredytu, w wysokości 484 875,40 zł. W odpowiedzi Pełnomocnika Finansowego Komitetu na pytania Państwowej Komisji Wyborczej oświadczył on, że wszystkie zobowiązania ujęte w wykazie zostały uregulowane, jednakże nie przedłożył jakiegokolwiek potwierdzenia czy dowodu potwierdzającego to” — pisze PKW.
Dalej też jest ciekawie. Strona internetowa miała działać w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego, ale nie ma żadnych opłat za jej zbudowanie czy prowadzenie, a nawet rejestrację. Pełnomocnik twierdził co prawda, że sam ją prowadził, ale PKW upiera się, że to nie jest korzyść niematerialna. Komitet wyborczy nie miał siedziby. Pełnomocnik twierdził, że partia tworząca komitet udostępniła komitetowi swoją siedzibę, ale nie ma na to żadnego dowodu. Mamy też korektę jednej z faktur z ponad 18 tys. zł, które komitet miał zapłacić na 430 zł, które zapłacił. Na pytania, jak to się stało, pełnomocnik odpowiedział, że to zwykły błąd, ale mimo prośby PKW znowu nie przedstawił ani pierwotnego zamówienia, ani informacji o tym, co ostatecznie kontrahent wykonał. PKW uznała zatem, że „była to czynność pozorna mająca na celu zmniejszenie zobowiązań komitetu”.
Alkohol w sprawozdaniu finansowym Konfederacji
Wisienką na torcie jest faktura na 64 zł za zakup alkoholu. Pełnomocnik wyjaśnił, że chodziło o spotkanie z „ludźmi od prowadzenia kampanii”. Kupowanie alkoholu w kampanii wyborczej, na fakturę, która obciąża komitet wyborczy, nie mieści się w żadnych przepisach. Żeby było zabawniej, fakturę za te zakupy zapłacono prywatną kartą, a potem nastąpił zwrot z konta komitetu.
„Dokonywanie zakupów przez osobę fizyczną czy też przez podmiot inny niż komitet wyborczy z ich własnych środków na rzecz komitetu wyborczego, a następnie dokonanie temu podmiotowi, ze środków komitetu, zwrotu równowartości środków wydatkowanych na zakupy dokonane na rzecz komitetu, stanowi pożyczkę udzieloną komitetowi przez ten podmiot, a tym samym narusza art. 132 § 1 Kodeksu wyborczego. Takie stanowisko ugruntowane zostało w orzecznictwie Sądu Najwyższego, który jednoznacznie zakwalifikował tego typu operacje finansowe jako niedozwolone swoiste kredytowanie” — pisze PKW.
Wszystko to sprawia, że PKW musi „bezwzględnie odrzucić sprawozdanie finansowe”. Na 16 stronach sprawozdania PKW raz za razem udowadnia, że Konfederacja nie ma pojęcia jak rozliczyć kampanię wyborczą i aż dziwne jest, że do tej pory jej sprawozdanie finansowe zostało odrzucone tylko raz.
Na dwa miesiące przed wyborami to poważny problem, bo cała Konfederacja — odklejając się od wizerunku partii o brunatnym zabarwieniu — stara się udowodnić, że jest nowoczesną prawicą o niezwykłych kompetencjach ekonomicznych. Teraz udowodniła jedynie, że nie umie czytać przepisów, co natychmiast podchwycili przeciwnicy.
Odwołanie Konfederacji trafi do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, której decyzji do tej pory Andrzej Domański nie uznawał.
