Chcę życia całym życiem dla naszej mniejszości, bez obaw przed ludźmi, którzy mogą nigdy nas nie chcieć włączyć do społeczeństwa – mówi aktywistka działająca na rzecz osób trans Nina Kuta.

Nina Kuta: Z pewnością. Wielu ludziom może się wydawać, że rozdział między dwiema płciami jest nienaruszalny, jasny, obiektywny. Natomiast dla osób, które w jakiś sposób przekraczają te ustalone społecznie granice płci, jest jasne, że tak nie jest. Media z kolei pokazały poprzez publikowane artykuły, że nie ma zrozumienia i wiedzy na temat interpłciowości i transpłciowości. Te pojęcia są mylone.

– Interpłciowość określa osoby, które urodziły się z cechami, które nie wpasowują się w społeczny ani medyczny podział na męskie i żeńskie. Takie osoby posiadają zróżnicowane cechy płciowe, np. w zakresie chromosomów, organów płciowych czy poziomu hormonów. Przykładem może być osoba, której przypisano przy urodzeniu płeć żeńską, i która wychowała się jako dziewczynka, ale która na późniejszym etapie życia dowiedziała się, że jej jajniki są częściowo zbudowane z tkanki jąder. Te warianty rozwoju często określane są z góry jako patologiczne, mimo że wiele osób interpłciowych wcale tak ich nie postrzega. Prawami osób interpłciowych zajmuje się w Polsce Fundacja Interakcja.

– Większość osób transpłciowych nie będzie inter. Nie rodzimy się ze zróżnicowanymi cechami płciowymi i pod tymi względami początkowo nie odróżniamy się od większości. Dopiero z czasem okazuje się, że przypisana nam przy urodzeniu płeć nie odpowiada naszej tożsamości płciowej. Znaczna część osób trans będzie z tego powodu korygować swoje cechy płciowe w drodze tranzycji, na przykład przez terapię hormonalną. W tegorocznych igrzyskach olimpijskich brały udział osoby interpłciowe – m.in. zawodniczki z Tajwanu i Algierii. Wokół nich podniosła się medialna wrzawa. Transkobiet nie było. Społeczeństwo najchętniej nie widziałoby osób trans i inter na wielkich sportowych imprezach.

– Uważam, że z premedytacją mylono w przekazach medialnych interpłciowość i transpłciowość. Nie chodzi tylko o brak wiedzy. Dla części ludzi jest faktycznie bardzo istotne, aby płcie były bardzo mocno od siebie odgrodzone, mimo że rzeczywistość taka nie jest. Kiedy widzą jakiekolwiek formy różnorodności, będą reagować hejtem i wrzawą, będą starać się dokonywać społecznego dyscyplinowania takich osób, aby nie było ich na igrzyskach, aby zniknęły z pola widzenia. Prawicowi politycy domagali się od ministra sportu działań w sprawie odebrania złota Tajwance i przekazania go naszej medalistce Julii Szeremecie.

Te postulaty uzasadniane są zrównywaniem transpłciowych i interpłciowych kobiet z mężczyznami, co nie jest oparte na wiedzy naukowej. Na przykład Europejskie Towarzystwo Związków Medycyny Sportowej (EFMSA) wsparło możliwość rywalizacji transpłciowych kobiet w kategorii kobiecej po przejściu przez odpowiedni czas terapii hormonalnej, która redukuje siłę mięśni i wydolność organizmu. Z mediów słyszymy o naszej rzekomej przewadze, a tymczasem to wiele osób trans i inter ma utrudniony dostęp do wielu sfer funkcjonowania społecznego.

– Postawmy sprawę jasno, uprawianie sportu przez kobiety transpłciowe wymaga dużej determinacji oraz odporności na stres i hejt. Każda ze sportowczyń może zderzyć się ze ścianą transfobii, np. w szatni, przy zwykłej czynności, jaką jest zmiana ubrania. W Polsce sytuacja wykluczenia dotyczyła Nikoli Broyak, która jest snookerzystką. W tej dyscyplinie nie ma znaczenia siła mięśni. Ponieważ Nikola Broyak wygrała ważne zawody, jej przeciwniczki się oburzyły i ostatecznie została wykluczona. Mówiąc brutalnie, transkobiety siedzą w domu.

– Decyzję zaskarżono w Ministerstwie Sportu, organ uznał, że nie doszło do dyskryminacji. Sprawa nadal jest w toku.

– Część zawodniczek nawet tutaj próbowała powoływać się na argument „wrodzonej męskiej przewagi” w grze w snookera, rzekomo mający tłumaczyć, dlaczego Broyak wygrywała z nimi w zawodach. Te twierdzenia pokazują, że ani w snookerze, ani w sportach siłowych nie chodzi tak naprawdę o uczciwy sport ani faktyczne możliwości transpłciowych kobiet, ale o seksizm i transfobię – dyscyplinowania osób, które w jakiś sposób wyłamały się z kategorii płciowych. W mediach niewielu jest też ekspertów, którzy mogliby się wypowiedzieć na temat problemów naszych grup mniejszościowych.

– Poradnik powstał w głównej mierze dlatego, że wielu dziennikarzy nie wykonuje należycie swojej pracy. Być może wynika to z jej specyfiki, wiele rzeczy trzeba zrobić w szybkim tempie. Ta szybkość odbija się na jakości przekazu, a czasem wręcz uderza w osoby transpłciowe. Nawołujemy więc, by weryfikować informacje i ekspertów, których się zaprasza do rozmowy, zadawać niewygodne pytania również działaczom antytrans, być rzetelnym.

– Poruszamy tematy trudne i kontrowersyjne, bo na tych polach dziennikarze robią najwięcej poważnych błędów. Przykładem jest niedawna publikacja artykułu Łukasza Sakowskiego i Dominiki Tworek w tygodniku „Polityka” o opiece medycznej niepełnoletnich osób transpłciowych. Sakowski jest krytykowany m.in. przez Polską Akademię Nauk za swoje podejście do transpłciowości. W swoich prywatnych mediach społecznościowych nazywa transpłciowość fetyszem, neguje jej istnienie, porównuje osoby trans do pedofilów. Takiej osobie daje się do napisania artykuł o transpłciowości publikowany w dziale „Nauka”. To jest, według mnie, porażka redakcyjna. Pozostaje pytanie, dlaczego nikt tego nie sprawdził. I znów, uważam, że to nie tylko brak czasu, ale też postrzeganie osób transpłciowych jako z definicji bardziej upolitycznionych. Ocenianie ich jako osób nieobiektywnych i jednocześnie zachowywanie dużo większej wyrozumiałości wobec osób transfobicznych.

– Taką formą uderzania w grupę osób trans jest też nierzetelność dziennikarska. To jest szkodliwe. Wytyczne są próbą dotarcia do osób, które chcą robić dobrą robotę.

– Ostatnio powstało wiele książek o transpłciowości. One odegrały pozytywną rolę, dotarły pod strzechy z podstawowymi informacjami. Co nas gryzie i mści się na nas, to to, że tam ekspertami są cispłciowi psycholodzy, seksuolodzy, bliscy, rodzina. Opowiadają o tym, jak transpłciowość wygląda z zewnątrz. Nam brakuje samorzecznictwa.

– Dokładnie. Mamy perspektywę na nasze doświadczenia, wiemy, jak widzimy problemy, jakich rozwiązań szukamy. Wbrew pozorom nie zawsze utytułowany profesor będzie kopalnią wiedzy na temat transpłciowości – to w końcu nie tylko sprawa nauki, ale również praw człowieka. Nie chcemy czekać, aż obroni nas znany dziennikarz czy seksuolog, chcemy móc to robić sami jako eksperci i ekspertki.

– Chcę, aby osoby, które go przeczytają, uświadomiły sobie dysproporcje siły między ruchem antytrans a mniejszością osób transpłciowych. To, co się tworzy, pisze, publikuje w mediach, ma realne przełożenie na naszą sytuację. Większość Polaków nie zna żadnej osoby trans, zatem materiały dziennikarskie są podstawowym źródłem wiedzy o tej społeczności. To jest wielka odpowiedzialność.

– Podzieliłyśmy go na sekcje poświęcone ogólnym wytycznym przydatnym dla każdego dziennikarza, w którego materiałach pojawiłaby się osoba transpłciowa, oraz szczegółowe poradniki tematyczne poświęcone obszarom budzącym największe kontrowersje. Nie trzeba tego czytać od deski od deski, ale w zależności od tematu, który chce się wziąć na warsztat. Do tego mamy sekcję dotyczącą ruchu antytrans zarówno w Polsce, jak i na świecie. Wytyczne będą dostępne online, a wersję fizyczną roześlemy do większych redakcji w Polsce.

– Tam sytuacja była już tak zła, że do programów mówiących o sytuacji osób trans nie zapraszano ich nawet do dyskusji. Media – od lewicy do prawicy – wykorzystywały każdą sytuację, by przedstawiać osoby trans jako zagrożenie, szczególnie transkobiety obsadzane w rolach oszustów, fetyszystów lub przestępców seksualnych. Bardzo źle to wpłynęło na odbiór tych osób w społeczeństwie, były przypadki przemocy, morderstw motywowanych transfobią. Spadła też akceptacja dla tej mniejszości, zamrożono wiele pozytywnych zmian w prawie. Nieodpowiedzialne dziennikarstwo może mieć w swoich niedalekich konsekwencjach nawet ofiary śmiertelne.

– Trudne pytanie. Osoby trans muszą się mierzyć z tym, że każda dziedzina funkcjonowania jest utrudniona. Tak opieka zdrowotna, jak i sfera związana z edukacją, pracą. To mrówcza praca, by w każdej z tych dziedzin życia pojawiły się zmiany. Wymaga zaangażowania innych grup społecznych, bo osób trans jest mało, najwyżej 0,5 proc. Potrzebne są osoby, które będą się z nami solidaryzować, nie tylko przez wiedzę, jak o nas mówić, ale też poprzez realne działanie.

– Siłę i motywację do działania czerpię ze społeczności osób transpłciowych, z naszej specyficznej kultury i wspólnego działania. Chcę, by nasza mniejszość żyła całym życiem, bez obaw przed ludźmi, którzy mogą nigdy nas nie chcieć włączyć do społeczeństwa.

– Osoba transpłciowa – osoba nieutożsamiająca się z płcią przypisaną przy urodzeniu. Osoby transpłciowe mogą być tak samo jak osoby cispłciowe dowolnej orientacji seksualnej.

– Osoba cispłciowa – osoba utożsamiająca się z płcią przypisaną przy urodzeniu.

– Niebinarność – nieokreślanie się wyłącznie jako kobieta lub mężczyzna bądź odrzucanie podziału na płcie. Osoba niebinarna nie wiąże się koniecznie z wyglądem „pomiędzy płciami”, choć część osób dąży do takiej ekspresji płciowej.

– Osoba interpłciowa – urodziła się z ciałem niewpisującym się w społeczne lub medyczne definicje typowych ciał żeńskich bądź męskich. Wrodzona różnorodność cech płciowych może być wieloraka i dotyczyć: wewnętrznych i/lub zewnętrznych narządów płciowych i/lub chromosomów i/lub struktur hormonalnych.

– Tranzycja – wszystkie formy zmiany funkcjonowania społecznego i/lub korekty cech płciowych w stronę płci, z którą się utożsamiamy.

– Terapia hormonalna – w przypadku tranzycji podawanie testosteronu transmężczyznom lub estradiolu transkobietom, mające na celu osiągnięcie typowych poziomów męskich/żeńskich oraz maskulinizację/feminizację ciała.

Nina Kuta — redaktorka tranzycja.pl, działaczka transfeministyczna, popularyzatorka naukowej wiedzy o transpłciowości

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version