Czy to były błędne decyzje? Nie byłbym taki pewny. Co jest bowiem istotą błędu? Generalnie można przyjąć, że to nieumyślne działanie, które jest niezgodne z zasadami lub założeniami i przynosi złe skutki. Niedokładne lub nieprawidłowe myśl lub osąd.
W statystyce „błąd” odnosi się do różnicy między wartością obliczoną a prawidłową i może skutkować awarią lub odchyleniem od zamierzonego działania albo zachowania. Czy można być tak bardzo pozbawionym wiedzy i doświadczenia, by jechać w ciemno z kontraktami z partnerami biznesowymi z kraju, który tylko na moment wypadł z reżimu amerykańskich sankcji? Czy trzeba mieć MBA choćby nawet Collegium Humanum, by nabrać podejrzeń do perspektywy handlowania ropą z 25-latkiem z chińskim paszportem? Czy średnio rozgarnięty wójt nie nabierze podejrzeń, gdy ma perspektywę przelania ćwierci miliarda dolarów Saudyjczykowi powiązanemu z bliskowschodnią organizacją terrorystyczną? Wręcz przeciwnie. Podejmując serię turboryzykownych decyzji, trzeba mieć bardzo konkretny pomysł, poparty analizą ryzyka i rozpisany co do nuty w każdym akordzie plan działania.
Skoro pojawił się wójt, wenezuelska ropa i przepalone 1,6 mld zł, to wiadomo, że o Orlen chodzi. Na razie nowe władze koncernu kanałami oficjalnymi lub o wiele skuteczniej za pomocą wypuszczanych do mediów przecieków z prowadzonego w szwajcarskiej spółce tradingowej OST audytu roztaczają przed opinią publiczną obraz daleko idącej niegospodarności, serii rażących błędów, pomyłek i niefrasobliwości poprzednich władz narodowego czempiona energetycznego, jak lubił mawiać o płockiej firmie człowiek, który w nagrodę za jej nazwijmy to twórczy rozwój został lokomotywą listy wyborczej PiS.