W rodzinie zazwyczaj nietrudno zorientować się, że z którymś z jej członków dzieje się coś złego. Zauważenie zmiany nie oznacza jednak, że wiemy, co robić, jak pomóc. Podejmowane działania często okazują się nieskuteczne. Jak zatem wspierać bliskich, którzy cierpią na zaburzenia lękowe?
Praktyka psychoterapeutyczna pokazuje, że stany lękowe to zaburzenia, które mogą stać się doświadczeniem całej grupy powiązanych ze sobą osób. Mogą dotyczyć rodziny, przyjaciół, znajomych, a nawet środowiska pracy.
Kiedy osoby obecne w życiu swoich bliskich dowiadują się o ich diagnozie, doświadczają różnych emocji, niekiedy całkowicie ambiwalentnych. Z jednej strony czują ulgę, że objawy zostały nazwane, bo takie będą poddawać się leczeniu, z drugiej nadal mogą mieć poczucie towarzyszącego im zagubienia oraz obawę, jak zmieni się ich życie lub kontakt z osobą doświadczającą lęku. Udzielają im się emocje, zmartwienia, ale również zaangażowanie w leczenie. Często czują się współodpowiedzialne za polepszenie funkcjonowania bliskiego, który otrzymał diagnozę. Myślą, że skoro łączą ich więzy rodzinne lub przyjacielskie, to ich zadaniem jest zrobić wszystko, aby jak najszybciej ulżyć cierpiącemu.
Tymczasem pomaganie osobie z zaburzeniami lękowymi nie jest ani tak szybkie, ani tak intuicyjne, jak się wydaje. Proces leczenia można porównać do biegu, z tym że bieg ten przypomina bardziej maraton niż sprint. Nie tyle liczy się szybkość, co równowaga, a jeszcze bardziej odpowiednie zadbanie o siebie samego.
Z czułością i cierpliwością
W przypadku zaburzeń lękowych dominującym nastrojem jest odczucie silnego lęku, zagrożenia wywodzącego się z nieznanego i nierealnego źródła. Uczucie to sprawia wrażenie fizycznego ściśnięcia i przytłoczenia. W konsekwencji odpowiedzialne jest także za pojawiające się u chorego objawy somatyczne: poczucie szybko bijącego serca, bólu w klatce piersiowej, duszności czy zawrotów głowy. Z holistycznego punktu widzenia wszelkie działania mające na celu rozszerzenie perspektywy choroby, wzmacniające wpływ pacjenta na własne życie i zdrowie oraz poszerzające sieć wsparcia, będą działaniami wspierającymi osiągnięcie u niego utraconej przez lęk równowagi. Do ich prowadzenia potrzebna jest jednak duża doza delikatności i cierpliwości, a te, w obliczu tak dramatycznych objawów somatycznych, niejednokrotnie ulegają dewaluacji na rzecz potrzeby szybkiego działania i poszukiwania natychmiastowych rozwiązań. Stąd też opanowanie chęci niesienia natychmiastowej ulgi oraz gotowość do pozostawania w stałym, empatycznym kontakcie stają się głównymi filarami psychoedukacji, których bliscy cierpią na zaburzenia lękowe.
Osoby, które zmagają się z lękiem, najczęściej zostają objęte pomocą psychiatry. Równie często trafiają do psychoterapeuty. Jednak ich bliscy rzadko kiedy zostają objęci podobną formą pomocy, chociaż niejednokrotnie sami również tej pomocy potrzebują. Żeby lepiej zrozumieć, z czym mierzą się takie osoby, warto odnieść się do ich bezpośrednich doświadczeń wyniesionych na drodze wspólnej terapii. Tak o swoich doświadczeniach opowiada Marta, partnerka mężczyzny zmagającego się z zespołem lęku uogólnionego, jednego z najpowszechniej występujących zaburzeń lękowych:
„Czułam się potwornie zmęczona. Wpadałam w wir zmartwień i codziennie zatapiałam się w stanach emocjonalnych partnera. Czułam, jakby prąd jego lęku porywał nas oboje, a mnie pozostawała jedynie walka o to, by jak najdłużej utrzymać nas na powierzchni. Jestem wdzięczna, że terapeuta dostrzegł tę moją walkę i rzucił koło ratunkowe nie tylko partnerowi, ale także i mnie. To było jedno z ważniejszych doświadczeń naszej wspólnej terapii. Zobaczyłam, że nie jestem z tym wszystkim sama. W końcu pozwoliłam zdjąć z siebie tę wyniszczającą nadodpowiedzialność”.
Skąd czerpać siłę do wspierania
Z codziennych doświadczeń i obserwacji psychoterapeutów wynika, że osoby z otoczenia pacjentów z zaburzeniami lękowymi często zapominają o sobie, a całą energię kierują na wsparcie najbliższych. Równie często myślą, że pomoc im samym zwyczajnie im się nie należy. W końcu oni są zdrowi, więc jak mogliby oczekiwać czegoś dla siebie?
Między innymi dlatego tak ważne jest otoczenie opieką nie tylko osób bezpośrednio dotkniętych lękiem, ale także tych, które towarzyszą im w codziennym przeciwstawieniu się chorobie. Aby pomoc ta była jeszcze bardziej efektywna, ważne jest, by zastosować odpowiednie działania wspierające prowadzone w dwóch równorzędnych kierunkach.
Foto: Newsweek
Pierwszy to psychoedukacja, podczas której zazwyczaj bliscy osób chorych dowiadują się, na czym polegają zaburzenia lękowe oraz jaka jest ich specyfika. Uczą się również, w jaki sposób mogą realnie pomagać bez uszczuplania własnego zdrowia psychicznego, gdzie przebiega bezpieczna granica oferowanej pomocy oraz jak reagować w chwilach zaostrzenia choroby. Zrozumienie specyfiki zaburzeń jest kluczowe także ze względu na to, iż tacy bliscy niejednokrotnie muszą przeformułować zasady, na jakich do tej pory funkcjonowali w kontakcie z osobą chorą. Zdarza się, że zmiany te obejmują nawet takie codzienne czynności jak robienie zakupów, przygotowanie posiłków czy umówienie się na wspólne spotkanie. Zaznajomienie się ze specyfiką zaburzeń oszczędza niepotrzebnego niepokoju oraz rodzących się z nieporozumienia frustracji. Bliscy wiedzą, czego mogą spodziewać się w kontakcie z osobą chorą, a to sprawia, że oczekiwania w stosunku do niej zaczynają być realne.
To wszystko oczywiście nie dzieje się bez wpływu na ich własne życie, dlatego drugim równie ważnym kierunkiem wsparcia jest psychoedukacja w stronę zadbania o samego siebie, w tym o własne zdrowie psychiczne. Ważne jest, aby bliscy mieli możliwość doświadczenia bezpiecznej przestrzeni do rozmowy, w której będą mogli wyrazić to, co czują, w jaki sposób przeżywają aktualną sytuację oraz jak sobie z nią radzą. Zdarza się, że w tym celu korzystają z pomocy indywidualnej, zgłaszają się do specjalisty większą grupą lub dołączają do istniejących już grup wsparcia.
Psychoterapia poza jednostką
Obecnie psychoterapia wykraczająca poza jednostkę zyskuje coraz większą popularność. Coraz częściej w gabinetach specjalistów pojawiają się nie tylko osoby bezpośrednio dotknięte lękiem, ale także towarzyszący im bliscy. Bywa też tak, że na terapii pojawiają się osoby bezpośrednio niezwiązane z osobą chorą (np. nie mieszkają z nią pod jednym dachem), ale z uwagi na relacje z pacjentem ich obecność staje się równie ważna i pomocna w terapii.
Wieloletnie badania wskazują, że rozległa sieć wsparcia jest ważnym predyktorem powrotu do zdrowia i jednym z głównych zasobów terapeutycznych. Zasobami najczęściej definiuje się obszary aktywności pacjenta wolne od objawów choroby, jednak Stephen Gilligan, doktor psychologii Uniwersytetu Stanforda, kontynuator twórcy terapii ericksonowskiej, podkreśla, że za zasób uważać można także takie doświadczenia jak troska czy miłość ze strony innych osób. Mogą one odnosić się zarówno do teraźniejszości, jak i przeszłości, do osób żyjących, ale też tych, które odeszły, przodków, nauczycieli, przyjaciół, a nawet (w zależności od przekonań pacjenta) bytów duchowych lub zwierząt.
Krzysztof Klajs, współzałożyciel i dyrektor Polskiego Instytutu Ericksonowskiego, w książce „Poznawanie pacjenta w psychoterapii ericksonowskiej” przytacza założenie, że do podjęcia psychoterapii potrzebne są dwa warunki: poczucie cierpienia oraz przekonanie pacjenta (lub jego bliskich), że zmiana jest możliwa. Co ważne, przekonanie o możliwości odejścia od cierpienia nie musi być w pełni uświadomione. To znaczy, że skuteczna psychoterapia jest możliwa nawet wtedy, kiedy początkowo wątpimy w jej powodzenie. To założenie istnienia nieświadomych mechanizmów samopomocy oraz szerokie możliwości czerpania z różnorodnych zasobów, w tym z sieci wsparcia, czynią terapię zaburzeń lękowych jeszcze bardziej sprzyjającą leczeniu i dającą nadzieję na przyszłość. Osobom zaangażowanym w leczenie bliskich pozwalają natomiast na pełne zaufanie procesowi oraz odnalezienie właściwej przestrzeni dla udzielanego przez nich wsparcia, w którym jest miejsce zarówno na efektywną pomoc, jak i na skuteczną ochronę własnych zasobów psychicznych.