Dwie największe potrzeby rosyjskiego wojska to ludzie i amunicja. Broń jeszcze ma – dzięki ogromnemu spadkowi po ZSRR. Amunicji do niej mniej, bo zużywa się znacznie szybciej, a skala własnej produkcji po zapaści przemysłu po rozpadzie ZSRR nie wystarcza. Ludzi też brakuje, choć wykorzystanie przestępców i kuszenie dużymi pieniędzmi pozwalają na razie utrzymać odpowiedni poziom rekrutacji.

Nie ulega jednak wątpliwości, że robi się ona szybko coraz trudniejsza, oceniając po gwałtownych wzrostach wysokości wypłat za podpisanie kontraktu z wojskiem. W niektórych obwodach w ciągu kilku miesięcy wzrosły kilka razy (np. w połowie pa¼dziernika obwód tiumeński zwiększył jednorazową wypłatę z 600 tysięcy rubli do 1,6 miliona, czyli około 16,5 tysiąca dolarów). Ogólnie w całej Rosji od początku roku średnia kwota wypłacana ochotnikowi wzrosła ponad czterokrotnie. Przy czym są to dane z sierpnia, od którego wszystko poszło tylko ostro w górę. Chętnych musi więc być coraz mniej. Mobilizacji Kreml nie chce powtarzać z powodów politycznych.

Dwa cenne dobra Korei Północnej

Kim Dzong Un ze swoją liczną, ale bardzo biedną populacją i dużymi zapasami amunicji szykowanymi przez paranoiczny system na wojnę z Koreą Południową, pasuje więc do problemów Rosji idealnie. Aktualnie najwięcej nowych informacji dotyczy czynnika ludzkiego, czyli północnokoreańskich żołnierzy, którzy mają trafić na front. Według najnowszego komunikatu HUR (Służba Wywiadu Wojskowego Ukrainy) to już się stało. Pierwsi mieli zostać zaobserwowani w środę na linii frontu w obwodzie kurskim. Według Ukraińców, Kreml ma „duże oczekiwania” związane z żołnierzami północnokoreańskimi. Do tej pory w ocenie ukraińskiego wywiadu do Rosji miało trafić około 12 tysięcy Koreańczyków, w tym 500 oficerów, z czego trzech w randze generała. Koordynacją całego przedsięwzięcia ze strony Kremla ma się zajmować wiceminister obrony Junus-biek Jewkurow (były prezydent kaukaskiej Republiki Inguszetii).

Szkolenie i aklimatyzacja Koreańczyków ma trwać kilka tygodni i odbywać się na pięciu poligonach oraz bazach wojskowych na dalekim wschodzie Rosji. Według HUR w ramach ustalonych z Pjongjangiem norm każdy żołnierz ma otrzymywać między innymi 50 metrów papieru toaletowego i 300 gram mydła miesięcznie. Do tego ma mieć zapewniony standardowy ekwipunek oraz umundurowanie. Według południowokoreańskiego portalu „Korea JoongAng Daily” powołującego się na rozmówcę z wywiadu wojskowego Korei Po³udniowej Pjongjang wysyła Rosjanom głównie młodych rekrutów, łatwiejszych do kontrolowania i szkolenia. Za każdego ma otrzymywać od Rosji po 2 tysiące dolarów miesięcznie. Według Korei Południowej, do Rosjan trafiły na razie trzy tysiące ludzi, ale do końca roku ta liczba ma urosnąć do około 10 tysięcy.

Twierdzenia o żołnierzach z Korei Północnej w Rosji poparli też oficjalnie przedstawiciele państw zachodnich. W tym sekretarz obrony USA Lloyd Austin i rzecznik prasowy NATO. Według nich Koreańczyków faktycznie zaobserwowano na rosyjskiej ziemi. Choć na razie ma nie być pewności, w jaki sposób zostaną wykorzystani.

Jeśli chodzi o amunicję, to według południowokoreańskiego wywiadu (NSI), Korea Północna na przestrzeni nieco ponad roku dostarczyła Rosji już około 8 milionów sztuk amunicji (głównie artyleryjska, ale też do granatników i moździerzy). Zaobserwowano transport około 13 tysięcy kontenerów drogą morską do portów w rejonie Władywostoku. Rosyjska roczna produkcja amunicji artyleryjskiej jest szacowana na około 3 miliony sztuk. Korea Północna co najmniej podwoiła więc zasoby amunicji dostępne dla rosyjskiego wojska w tym roku. Rosjanie powszechnie narzekają na kiepską jakość tych dostaw. Amunicja nie trzyma standardów, jeśli chodzi o wymiary, masę i jakość materiałów, co istotnie ogranicza celność, przyspiesza zużycie dział i skutkuje licznymi niewybuchami. Jednak nie da się zaprzeczyć, że jest jej dużo i rosyjska artyleria strzela średnio 2-3 razy więcej niż ukraińska. Dostawy z Korei Północnej mają ogromne znaczenie w zdolności Rosjan do prowadzenia nieprzerwanie działań ofensywnych już od roku.

Inna skala wysiłku

Na tym tle wsparcie udzielane Ukrainie przez Zachód robi znacznie mniejsze wrażenie. Ilość dostarczanej Ukraińcom amunicji nie jest dokładnie znana. W ramach tak zwanej „czeskiej inicjatywy”, która polega na skupywaniu amunicji kalibru 155 mm po całym świecie, planem optymalnym jest przekazanie Ukrainie 800 tysięcy sztuk w tym roku. Przy czym w lipcu Praga alarmowała, że pieniêdzy na razie jest tylko na 500 tysięcy, a w samym lipcu i sierpniu mówiono o dostawie 100 tysięcy sztuk. Jej roczna produkcja w całej UE miała według planów osiągnąć z końcem tego roku poziom 1,7 miliona. Dla wojsk NATO i Ukrainy razem. Według śledztwa między innymi Radia Wolna Europa są to bardzo zawyżone dane podawane przez polityków. Faktycznie w lipcu miał zostać osiągnięty poziom 600 tysięcy. Amerykanie planują do końca tego roku osiągnąć poziom 1,2 miliona sztuk amunicji kalibru 155 mm rocznie. Na potrzeby własne, sojuszników oraz Ukrainy. Oznacza to, że na początku 2025 roku państwa NATO powinny być na poziomie łącznie 2 milionów sztuk rocznie, plus kilkaset tysięcy kupionych z zewnątrz.

Nawet zakładając, że mowa tylko konkretnie o najcięższej amunicji artyleryjskiej, o znacznie lepszej jakości niż północnokoreańska i że wszystko pojedzie do Ukrainy (co nie jest pewne) to i tak jest to znacznie mniej, niż Korea Północna już dostarczyła Rosji w rok. Oczywiście na konto Zachodu trzeba doliczyć znaczne ilości znacznie bardziej skomplikowanej broni oraz amunicji, od samolotów i ich uzbrojenia, przez systemy przeciwrakietowe i przeciwlotnicze, po precyzyjne rakiety artyleryjskie między innymi. Tego Korea Północna nie może Rosji dać. Choć tego Rosja tak bardzo nie potrzebuje, bo ma swoje możliwości w tym zakresie. Korea Północna i tak jest bardzo wartościowa, jako uzupełnienie niezwykle ważnej luki w dostępności prostej amunicji, zużywanej na froncie tonami. Takiej, na której brak Ukraińcy niezmiennie narzekają.

Nie wiadomo, czy Korea Północna będzie w stanie długo utrzymywać taką skalę dostaw. Nie wiadomo nic na temat wielkości jej zapasów amunicji, ani na temat zdolności do jej produkcji. Być może ze względu na naturę bycia w formalnym stanie wojny z południowym sąsiadem, jest lepiej przygotowana do wojennej produkcji, niż Rosja i Zachód po dekadach rozbrajania się.

Wola wodza i brak woli narodów

Warto przy tym wziąć pod uwagę, że kraj Kim Dzong Una ma gospodarkę nominalnie mniejszą niż Litwa, a w porównaniu do połączonych mocy państw NATO jest pyłkiem ekonomicznym. Gdyby Ukraina miała na zachodzie analogiczną pomoc, jak Rosja na wschodzie, to ta wojna mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Takiej jednak nie ma. W dyktaturze Kim Dzong Una to wola przywódcy ma kluczowe znaczenie i ona wystarczy do daleko idącej mobilizacji państwa. Wielki lider uznał, że opłaca mu się Rosję wesprzeć, więc to się dzieje. Na Zachodzie takiej totalnej woli nie ma. Są ogólnie obojętne, podzielone społeczeństwa i politycy zajęci głównie własnymi sprawami. Mobilizacja na rzecz Ukrainy i obrony kręgu państw demokratycznych o liberalnych wartościach, jest bardzo skromna, jak na możliwości.

Oczywiście Kim Dzong Un nie robi tego wszystkiego z sympatii do Rosjan, czy poczucia jedności ideologicznej. Rosja za to wszystko na pewno mu sowicie płaci. Czy to gotówką, czy surowcami, czy żywnością, czy też technologiami militarnymi oraz jądrowymi. Wszystko niezwykle cenne dla izolowanego reżimu. Na tyle, że jest gotów opróżniać swoje arsenały i najprawdopodobniej wysyłać tysiące na śmierć oraz rany w dalekiej Europie. Nie, żeby reżim północnokoreański kiedykolwiek specjalnie przejmował się życiem oraz zdrowiem swoich poddanych. Są jednak zasobem o określonej wartości, którego na pewno za darmo nie oddaje.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version