Krzyżodziób świerkowy sporo ryzykuje tymi wyjątkami, które postanowił masowo wprowadzić w swoje życie. Ryzykuje, bo wystawia się na chłód, głód, niebezpieczeństwo i to na wielu frontach

Po co zatem to robi? Odpowiedź brzmi: dla niszy. Nisza to nie tylko wnęka w murze. W biologii to – w największym skrócie – miejsce, a wolna nisza, czyli miejsce niezagospodarowane, to dla zwierząt gra warta świeczki. Warto się postarać, by tę niszę zdobyć.

I ptak właśnie to robi. Już sam jego wygląd na to wskazuje – mamy bowiem do czynienia z gatunkiem, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakby wymagał pilnej interwencji weterynaryjnej. Dziób krzyżodzioba jest na pozór cokolwiek patologiczny, jakby rozrósł się niczym nieobcinane latami paznokcie, zakręcił i skrzyżował na znak X

Aż się chce schwytać ptaszka i zawieźć po pomoc, by ktoś mu ten dziób obciął, wyprostował. W przeciwnym razie – jak będzie jadł? Może umrzeć z głodu…

Spokojnie, nie umrze. I nie trzeba niczego prostować ani obcinać. Ten dziób to właśnie przystosowanie zwierzęcia do zagospodarowania wolnej niszy. Przystosowanie, od którego pochodzi nie tylko jego polska nazwa „krzyżodziób”, ale które powoduje wiele innych konsekwencji.

Ten zaniedbany na pozór, przerośnięty i krzywy dziób ptaka to dla niego niezwykle precyzyjne narzędzie. Szczypce, pęseta, obcęgi i dłuto w jednym. Dzięki niemu krzyżodziób potrafi sprawnie dobrać się do miejsc niedostępnych dla wielu innych zwierząt, czyli wnętrza szyszek świerkowych, względnie jodłowych. 

To szyszki często zamknięte łuskami, zazdrośnie chowające we wnętrzu smakowite i kaloryczne nasiona. Nie wszystkie zwierzęta, a jeszcze mniej ptaków, potrafią je wydobyć. A krzyżodziób robi to bez problemu. Z taką wprawą, że stał się wręcz wyspecjalizowanym zjadaczem nasion drzew szpilkowych.

Krzyżodziób świerkowy upodobał sobie świerki i jodły, ale jest tylko jednym z trzech krzyżodziobów spotykanych na terenie Polski. Poza nim żyją tu jeszcze krzyżodziób sosnowy i krzyżodziób modrzewiowy – także wyspecjalizowane pokarmowo ptaki o zagiętych dziobach i to wyspecjalizowane jeszcze bardziej niż świerkowy krewniak

Wysoce wyspecjalizowane, dodajmy, gdyż skrzyżowany dziób np. krzyżodzioba sosnowego jest wysoki u nasady i ma wybrzuszoną żuchwę, co pozwala mu na wyłuskiwanie nasion poprzez podważanie łusek z twardych szyszek sosny, czego krzyżodziób świerkowy nie potrafi. 

Z kolei krzyżodziób modrzewiowy ma wydłużoną górną szczękę dzioba, co upodabnia go nieco do egzotycznych hawajek i pozwala obrobić szyszki modrzewia.

Jeden i drugi są w Polsce rzadkie, nawet skrajnie rzadkie. Krzyżodziób sosnowy gniazdował niegdyś w północnej części kraju, ale ostatni lęg widziano wiele lat temu. Krzyżodziób modrzewiowy pojawia się jeszcze rzadziej. Za to krzyżodziób świerkowy jest jeszcze dość liczny, aczkolwiek pewnie do czasu. To kwestia wspomnianego ryzyka.

Taka specjalizacja pokarmowa, połączona z przystosowaną do niej budową dzioba, to szansa na zagospodarowanie niszy niedostępnej dla innych ptaków, zatem pozbycie się konkurencji. Powoduje jednak uzależnienie od tego jednego rodzaju pokarmu. Jeśli go zabraknie, ptak wpadnie w kłopoty, a pisaliśmy już o tym w Zielonej Interii, że zasoby świerków w Polsce maleją.

A jeśli znikną na jakimś obszarze, wówczas krzyżodziób zostałby z tym dziobem jak Himilsbach z angielskim, bo specjalizacja jest naprawdę duża.

Ryzyko wiąże się także z tym, że krzyżodzioby należą do najbarwniejszych polskich ptaków. Młode samce są żółte, ale starsze przybierają barwy coraz bardziej wyraziste – najpierw pomarańczowe, ceglaste, wreszcie czerwone i to chwilami intensywnie czerwone. Wśród polskich ptaków są niemal jak amerykańskie kardynały, widać je z daleka. To znaczy, widzą je samice, ale mogą widzieć je także drapieżniki.

Stąd grupowy tryb życia tych ptaków, stąd ich spora płochliwość. W grupie raźniej, więc krzyżodzioby potrafią formować spore stada, w których żerują na drzewach szpilkowych. Często łączą się wtedy z innymi gatunkami ptaków.

Wreszcie krzyżodziób świerkowy postanowił postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować jeszcze bardziej niż inne ptaki. One wraz z nastaniem wiosny zaczynają się bardzo spieszyć. Szybki śpiew, zaloty, ustalenie z partnerką, że jest między nimi chemia, budowa gniazda, to, co podąża za chemią, wreszcie złożenie jajek, wysiadywanie ich i wychów młodych. 

Jeżeli się uwiną, mają szansę na wyprowadzenie kolejnych lęgów zanim przyjdą chłody i nadejdzie jesień. To jednak zależy od dostępności pokarmu. 

Krzyżodzioby żywią się nasionami świerków i jodeł, a tak się składa, że zima to czas urodzaju szyszek. O tej porze roku nasiona drzew iglastych są już dojrzałe, ale pozostają jeszcze zamknięte w szyszkach. Nie każdy ma do nich zatem dostęp, np. krukowate, wiewiórki czy dzięcioły nie zawsze są w stanie je wydobyć. A krzyżodziób świerkowy – tak. 

Ptak zatem postanowił to wykorzystać i dość często się składa, że gniazda zakłada i jaja znosi właśnie zimą. Nawet w styczniu.

To dość osobliwy widok, gdy podczas zimowego spaceru przez las, w świerkowym zagajniku znaleźć możemy nie tylko zaspy śnieżne, ale i ptaka siedzącego w gnieździe na jajach, mimo mrozu i śniegu. To spore wyprzedzenie, na które te ptaki mogą sobie pozwolić, gdyż ich pisklęta nie wymagają karmienia owadami, nieobecnymi zimą. 

Rodzice dostarczają im nasion, a w zasadzie jeden rodzic – to samiec. Musi naznosić ich dość dużo, by nakarmić dzieci i partnerkę, jako że ta nie opuszcza gniazda. W styczniu czy lutym to wykluczone, gdyż zimno mogłoby wtedy zniweczyć lęg. 

Pod tym względem krzyżodziób świerkowy jest rekordzistą, a jeżeli ryzyko się opłaci, wtedy ptaki mają odchowane pisklęta w chwili, gdy inne dopiero przystępują do lęgów. I jeżeli warunki pozwolą, mogą pomyśleć o kolejnych. Albo o świętym spokoju.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version