Mateusz Morawiecki do końca wierzył, że brudy z biografii Karola Nawrockiego odmienią losy kampanii. Mówiąc wprost i bez przesadnej skromności – wszak pan Mateusz skromnością nie grzeszy – wierzył, że zastąpi Nawrockiego, gdy ten zatonie pod ciężarem swych szemranych znajomości i zajmowanych miesiącami nie wiadomo z kim muzealnych apartamentów hotelowych. W sondażach jest bidulek Nawrocki poniżej wyniku PiS, ale nie zatonął, nie będzie zatem wymarzonej wymiany kandydata. A polityczna przyszłość byłego premiera znalazła się w rękach prokuratury.
To fiasko planów Morawieckiego na wielu poziomach. Nie przejmie władzy prawicy i nie zostanie objęty szczególnym immunitetem, jaki ma głowa państwa – prezydent jest praktycznie bezkarny, bo za łamanie prawa odpowiada tylko przed Trybunałem Stanu, czyli sądem dla polityków.
Oj, przydałby się taki immunitet panu Mateuszowi. Bo co tu dużo mówić, prokuratura już praktycznie stoi pod drzwiami jego licznych nieruchomości.
Morawiecki jest po uszy unurzany w brudach afery Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. To niemal pewne, że usłyszy zarzuty w tej sprawie.
Spójrzmy na ścisły krąg jego ludzi. W Londynie czeka na ekstradycję szef RARS Michał Kuczmierowski. Z aresztu w Katowicach właśnie wyszła Anna Wójcik, szefowa gabinetu premiera, nieco wcześniej na wolności się znalazł jej mąż – oboje mają zarzuty korupcyjne w sprawie RARS. Nadal siedzi Paweł K., który – wraz z Wójcikową – ma zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Mieli wziąć po parę milionów łapówek za ustawianie przetargów w RARS.
Pan Paweł to PR-owiec związany z PiS, dobry znajomy Mariusza Chłopika, speca od wizerunku pana premiera. Nie ma się więc co dziwić, że polityczny światek jest przekonany, że pan Mariusz powinien spakować tobołek ze szczoteczką.
Prezydent jest praktycznie bezkarny, bo odpowiada tylko przed Trybunałem Stanu. Oj, przydałby się taki immunitet panu Mateuszowi
Afera RARS nie byłaby możliwa bez ludzi pana Mateusza. Mam taką ulubioną sekwencję zdarzeń – to retrospekcja oparta na podsłuchach CBA i zeznaniach Pawła Szopy, patriotycznego dyktatora mody, twórcy marki odzieżowej Red is Bad. Związany z PiS Szopa zarabiał na pandemii i na wojnie. Z RARS do spółek Szopy w podejrzanych zamówieniach mogło popłynąć grubo ponad pół miliarda złotych. Najbardziej bulwersujący przykład dotyczy zakupu agregatów prądotwórczych dla walczących z Rosją Ukraińców. Szopa kupił agregaty w Chinach, płacąc niespełna 69 mln zł. RARS zapłaciło mu za agregaty ponad 350 mln zł. A zatem czysty zysk to ponad 280 mln zł.
Inny przykład eldorado Szopy, ujawniony w najnowszym raporcie NIK. Otóż szefostwo RARS zamawiało u niego folię i papier. A on to kupował w marketach budowlanych i dodawał swoją marżę. Zeznał śledczym, że za takie szczególne względy odpalał ludziom Morawieckiego działki.
Ale wróćmy do retrospekcji. Jest 6 września 2023 r. – kilka tygodni przed wyborami do Sejmu. Szopa rozmawia przez telefon z Anną Wójcik, która czeka na niego przed willą kancelarii premiera przy ulicy Parkowej, by wprowadzić go na spotkanie z „kimś ważnym”. Ich rozmowę nagrało CBA.
Dziś wiemy, że spotkał się wówczas z samym Morawieckim. A tuż po spotkaniu zadzwonił do jednego ze swoich współpracowników, któremu polecił zintensyfikowanie trollingu wyborczego w internecie na rzecz PiS – znów wiemy to z podsłuchów CBA.
Wniosek jest oczywisty, dodatkowo potwierdzony zeznaniami Szopy, który poszedł na współpracę z prokuraturą, bo nie chce siedzieć (ma klaustrofobię) i nie chce, żeby zamknęli mu matkę (była we władzach firm, które dostawały ustawione kontrakty). Szopa zeznał, że na spotkaniu z premierem, Kuczmierowskim i Wójcikową ustalali, jak na lewo, za jego kasę finansować kampanię PiS w internecie. Oraz że Wójcikowa wzięła od niego łapówkę, a po utracie władzy przez PiS oddała mu część kasy.
Nie ma się co dziwić, że Morawiecki dziś mówi, że Szopę ledwo kojarzy.
Były premier praktycznie nie uczestniczy w kampanii prezydenckiej. Kaczyński postawił na nim krzyżyk i pozwolił mu wyemigrować. Morawiecki został szefem międzynarodówki Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), czyli frakcji politycznej, w której PiS zasiada w europarlamencie.
Jeszcze wierzy, że zgromadził wokół siebie 20 czy nawet 30 posłów – wystarczająco wielu, by w razie porażki Nawrockiego zamachnąć się na Kaczyńskiego lub rozbić PiS i stworzyć własny klub w Sejmie.
Ale te wymarzone scenariusze – które niechybnie wpisał w swe ulubione prezentacje w PowerPoincie – są dziś znacznie mniej realne niż kiedykolwiek. Klucz do przyszłości politycznej byłego premiera znajduje się bowiem w rękach prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. A on się śledztwem w sprawie RARS i rolą pana Mateusza interesuje w sposób szczególny.