– Prezesie, jak to się stało, że coś, co ma być doniesieniem do prokuratora generalnego, znalazło się w domu albo w biurze człowieka, na którego składałeś się doniesienie? – pyta w podcaście Stan Wyjątkowy Andrzej Stankiewicz z Onetu.

– Jarosław Kaczyński próbuje z nas robić idiotów. W Małopolsce robienie idiotów z radnych mu nie wyszło. Postarajmy się, żeby i ta próba też nie była taka prosta – mówi Stankiewicz.

Przed wyborami w 2019 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński zwrócił się do Zbigniewa Ziobry „o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej” – podała „Gazeta Wyborcza”. Kaczyński ostrzegał, że przypadki nieprawidłowości „mogą przynieść fatalne skutki z punktu widzenia przebiegu kampanii”. List ten miałby być dowodem, że Ziobro miał pełną świadomość, że finansowanie kampanii z FS jest nielegalne.

Po ujawnieniu listu Kaczyńskiego do Ziobry pojawiły się pytania, czy prezes powinien był złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i czy ten list może być tak traktowany. Kaczyński przekonywał, że adresował go do „najbardziej właściwej osoby” i że „forma nie ma znaczenia”

– Kaczyński wysłał list, więc o co chodzi? – pyta Stankiewicz. – Prezesie, jak to się stało, że coś, co ma być doniesieniem do prokuratora generalnego, znalazło się w domu, czy w biurze człowieka, na którego składałeś się doniesienie [Marcina Romanowskiego – red.]? Napisałeś też do prokuratora generalnego, że on poniesie odpowiedzialność prawną. Co jest absurdem, bo jeżeli adresujesz już pismo do prokuratora generalnego jako instytucji, to nie możesz na końcu napisać, że pełna odpowiedzialność polityczna najprawdopodobniej także w innych wymiarach będzie spoczywała na nim.

I dodaje: – Nawet gdybym pominął na potrzeby tego eksperymentu intelektualnego ten element, to mamy sytuację taką: prezes, wtedy także być może wicepremier, ale ogólnie rzecz biorąc ważny człowiek, urzędnik państwowy, poseł co najmniej, informuje prokuratora generalnego o możliwości podejrzenia popełnienia przestępstwa to:

  1. Prokuratura nie wszczyna śledztwa w tej sprawie.
  2. O swojej decyzji czy wszczęciu, czy odmowie wszczęcia czy umorzeniu nie informuje człowieka, który złożył to doniesienie, choć powinna o tym poinformować. Gdyby to było formalne pismo, to prokuratura powinna poinformować wnoszącego, jak się zachowała. Nie zrobiła tego, ale to też odłożę na bok.

Zdaniem Stankiewicz fundamentalne pytanie brzmi, co teraz? – Jeżeli przyjąć, że to jest doniesienie Kaczyńskiego o możliwości popełnienia przestępstwa, jeżeli w tym doniesieniu jest napisane o osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu Sprawiedliwości, czyli o Romanowskim. I to doniesienie po kilku latach znajdowane jest u Romanowskiego. Co się stało? – zastanawia się Stankiewicz.

– Ja skłaniam się do teorii, że to było „pupokrytka” dla prezesa Kaczyńskiego. Zwłaszcza, że przecież wiemy, że po 40. Zbigniewa Ziobry panowie przeszli na ty, a on pisze do niego „Proszę Pana”, powinien chyba napisać „Panie Zbyszku”. Nie wierzmy w to, że oni rozmawiają ze sobą za pomocą listów. Ewidentnie jest tak, że prezes Kaczyński chciał, żeby w jakiejkolwiek formie na papierze zostało jego – nazwijmy to deklarowany sprzeciw – mówię deklarowany dlatego, że on nic z tym nie zrobił. Oprócz tego, że napisał pismo, to nic się nie wydarzyło – mówi Kamil Dziubka.

– Kaczyński jest już przed wyborami 2019 roku i rozważa, czy się z Ziobro po wyborach nie policzy. Po tych wyborach w roku 2019, w których oni wygrali kolejną kadencję. On potrzebował jakiegoś dowodu, jakiegoś pretekstu, czegoś, z czym mógłby po wyborach, gdyby chciał się z Ziobro rozliczyć, albo gdyby Ziobro zaczął nadmiernie mu fikać po wyborach 2019 roku, żeby mógł w niego uderzyć. I to było idealnym elementem. On mógł Funduszem Sprawiedliwości uderzyć w Ziobrę. Dlaczego tego nie zrobił po wygranej w roku 2019? Ano z bardzo prostego powodu. Bo Ziobro te pieniądze z 2019 roku z funduszu wykorzystał, żeby wprowadzić tych swoich kilkanaście „duszyczek”. I bez ludzi Ziobry Kaczyński w roku 2019 po prostu nie miał większości – tłumaczy Stankiewicz.

– Ewidentnie Kaczyński szukał podkładki, żeby ruszyć na Ziobrę w jakiejś dającej się przewidzieć przyszłości. A były po drodze rozmaite napięcia pod koniec pierwszej kadencji rządów PiS.

„Stan Wyjątkowy” to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Beata Lubecka dyskutują o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i „Newsweeka” zapewniają słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulis polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.

Poniżej lista wszystkich dotychczasowych odcinków podcastu:

HtmlCode

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version