Miłość do dziecka z ADHD często podszyta jest lękiem. Martwimy się, że wpakuje się ono w kłopoty, zawali naukę, zrobi sobie krzywdę, ulegnie szkodliwym nawykom. Takie obawy powodują, że w jego cechach widzimy wady zamiast wspaniałego potencjału. Jak zmienić sposób myślenia o dziecku i jego zachowaniach?

Ciągle się spóźnia”, „Zapomina, zamyśla się, zawiesza”, „Gubi piórniki, ubrania, klucze”, „Jak czegoś chce, to musi dostać zaraz, natychmiast”, „Nie uważa na lekcjach, codziennie dostaje upomnienia”, „Drażni nauczycieli, daje się wkręcać kolegom, błaznuje…”, „Nie pamięta o myciu zębów, zabraniu stroju na WF, odrabianiu lekcji”, „Nie pilnuje porządku” – często tak to brzmi, gdy rodzice zaczynają opisywać swoje dziecko z ADHD. Mają przy tym napięte rysy twarzy, uniesione ramiona i lekko pochyloną głowę, jakby właśnie szykowali się do obrony przez atak. Wyglądają na zmęczonych i przyzwyczajonych do znoszenia nieprzyjemnych opinii.

Listę tych rodzicielskich skarg i zarzutów dość łatwo przerwać pytaniem: „A jakim człowiekiem jest państwa syn/córka?”. Chwila ciszy, cień zaskoczenia, potem pojawia się uśmiech, oczy zaczynają błyszczeć. „Wspaniałym” – brzmi odpowiedź. Mądrym, dobrym, wrażliwym. Zaskakująco empatycznym, spragnionym akceptacji, wytrwałym, gdy walczy o swoje. Często rodzice mówią o swoim dziecku z ADHD, że nie daje się wtłoczyć w ciasne ramki, myśli nieszablonowo, jest niezwykle kreatywne, ma refleks, broni przyjaciół. I że bardzo, bardzo je kochają.

Jednak ta miłość podszyta jest ogromnym lękiem o dziecko. Rodzice martwią się, że wpakuje się ono w kłopoty, zawali naukę, nie doszacuje ryzyka i zrobi sobie krzywdę, da się porwać szkodliwym nawykom, wpadnie w złe towarzystwo. Lęk, a także towarzyszące mu zmęczenie oraz wypalenie przesłaniają pełny obraz cech syna lub córki. Z bezsilności rodziców rodzi się ich frustracja, a za frustracją zwykle podąża agresja. Może być bierna, skrywana, a jednak wyczuwa się ją w rozmowach. Czasem jest wyrażana wprost w kłótniach i komentarzach: „Znowu się spóźniłaś! Czy ty naprawdę nie możesz RAZ zdążyć na pierwszą lekcję?”, „Jak nie posprzątasz w pokoju, to – słowo daję – pozbieram ten cały bałagan i wyrzucę przez okno”, „Z takimi stopniami nie dostaniesz się do żadnej porządnej szkoły”, „Nikt nie polubi kogoś, kto TAK się zachowuje!”.

Dziecko słyszy i wyczuwa, że powinno być inne, niż jest. Cierpi, jego poczucie własnej wartości spada. Żeby rozładować napięcie i przez chwilę poczuć się lepiej, robi różne dziwne, nietypowe rzeczy. Rozśmiesza klasę, gdy uczniowie powinni zachować ciszę. Udaje, zmyśla, próbuje zaimponować innym. Ucieka od trudnych emocji, np. do świata cyfrowych gier. Wirtualna rzeczywistość wydaje się mniej chaotyczna, za wykonane zadania szybko dostaje się nagrodę, łatwiej zbudować pozytywną samoocenę, zyskać poczucie kompetencji i skuteczności. Człowieka, któremu codziennie przydarza się przynajmniej kilka porażek, wzmacnia myśl, że w jakimś równoległym uniwersum udaje mu się niczego nie zgubić, nie popsuć, nie zawalić i nikogo nie rozzłościć.

Tymczasem tym, co pomoże dziecku radzić sobie z trudnościami, nie jest krytyka, lecz akceptacja i pomoc w nauce wspierających strategii działania. Tylko jak okazywać akceptację, gdy bliżej nam do rozpaczy? Naprawdę trudno jest znaleźć w sobie pokłady cierpliwości i spokojnie podchodzić do sytuacji, gdy codzienne sprawy (poranne budzenie, wyjście do szkoły, nauka do sprawdzianu, czytanie lektury, wypełnianie domowych obowiązków, utrzymanie porządku, pakowanie plecaka, trzymanie na miejscu potrzebnych przedmiotów, takich jak okulary, legitymacja, słuchawki) są źródłem stresu. Powstaje więc pytanie, jak zmienić sposób myślenia o dziecku i jego zachowaniach?

Przede wszystkim warto uświadomić sobie (zrozumieć, przekonać się, uwierzyć), że intencje dziecka są dobre. Ono chce, żeby rodzice i inni ważni dla niego ludzie byli z niego dumni. Stara się, tylko mu nie wychodzi. Z czasem rzeczywiście może przestać się starać – bo jak nie wychodzi, to po co marnować energię i fundować sobie rozczarowanie? Jednak można na nowo dać mu poczucie, że w nie wierzymy i jesteśmy po jego stronie, a wtedy zwykle wraca motywacja do pracy.

Przecież dziecko chce umieć radzić sobie z codziennymi wyzwaniami. Chce czuć, że daje radę, jest sprawcze, skuteczne i kompetentne. Jeśli dostanie wsparcie (np. w wyborze i organizowaniu zadań, ustalaniu priorytetów, planowaniu czasu, dbaniu o swoje potrzeby), może rozwinąć skrzydła.

Na cechy dziecka (i dorosłego) z ADHD można patrzeć jak na wady albo wspaniały potencjał. Oto kilka przykładów dwóch sposobów myślenia o tych samych zachowaniach (patrz: tabela obok).

Taką tabelę można naszkicować na kartce i uzupełnić własnymi przykładami. A potem sprawdzić, co się stanie, gdy zasłonimy pierwszą kolumnę i skupimy się na drugiej. Co pojawi się w naszych myślach? W emocjach? Czy skupiając się na drugiej kolumnie, trochę inaczej patrzymy na przyszłość dziecka? Co to zmieni w naszej relacji z nim?

Na te pytania warto odpowiedzieć sobie samodzielnie, notując, jak zmienia się napięcie w naszym ciele, wyraz twarzy, poziom energii. I rozważając, jak może czuć się dziecko, o którym ktoś myśli zdaniami z pierwszej kategorii, a jak – z tej drugiej.

Nie możemy też zapomnieć, że ADHD jest uwarunkowane genetycznie. Choć mechanizm dziedziczenia jest skomplikowany i nie do końca poznany, są dowody na to, że za wystąpienie objawów w dużej mierze odpowiadają geny (wedle różnych szacunków średnio w 70 proc.). To oznacza, że w najbliższej rodzinie, może u jednego z rodziców, także występują problemy związane z niedoborem neuroprzekaźników (dopaminy i noradrenaliny). Taki rodzic sam ma kłopoty z koncentracją uwagi, impulsywnością czy nadpobudliwością psychoruchową. W nieskończoność odkłada nudne zadania, spóźnia się, gubi rzeczy, zapomina o spotkaniach, ma natłok myśli, czuje się przeciążony, wstydzi się swojej „niezgrabności” czy wpadek towarzyskich… Jakoś sobie radzi, więc oczekuje od dziecka, że ono też w końcu powinno „się ogarnąć”.

Widzi w dziecku cechy, których u siebie nie lubi (więc i u dziecka go one denerwują). Dopiero gdy trafi na specjalistów, którzy pomogą rodzinie lepiej radzić sobie z ADHD dziecka, zyskuje nową perspektywę – również wobec swoich problemów. Myśli: „Aha, czyli u mnie to też może wynikać z innej niż typowa biochemii mózgu!”, „Teraz rozumiem, czemu było mi tak ciężko”, „Zasługuję na wsparcie i zrozumienie, nie muszę źle o sobie myśleć”.

Podsumujmy: osoby z ADHD nie można karać za objawy jej neuroatypowości. To nie pomoże, a tylko pogłębi problemy. Podstawą są akceptacja, zrozumienie i pomoc w nauce radzenia sobie z wyzwaniami. Przy czym diagnoza ADHD nie zwalnia z pracy nad zachowaniem. Nie chodzi o to, by dziecko tłumaczyło swoje porażki diagnozą, ale o to, by nauczyło się, że mimo ADHD może radzić sobie z codziennymi wyzwaniami.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version