To czy Trump wycofa się z NATO, nie ma większego znaczenia. Jeśli zostanie wybrany, gwarancje NATO przestaną obowiązywać.

Ponad miesiąc temu grupa europejskich przywódców i dyplomatów spotkała się na prywatnej kolacji. Nastrój przy stole był raczej ponury — z uwagi na wieści z Ukrainy i sondaże wskazujące na zwycięstwo Trumpa w USA. W pewnym momencie jeden z ministrów zadał pytanie, po którym zapadła cisza: „Czy tak kończy się Europa?”.

Wyrażał obawy, że po ponownym dojściu do władzy Trump oświadczy, że w razie zagrożenia Ameryka nie przyjdzie na pomoc swoim europejskim sojusznikom. W połowie lutego Trump poszedł znacznie dalej niż w tym scenariuszu — zapowiedział, że „zachęci” Rosję do zaatakowania tych członków NATO, którzy nie wydali wystarczająco dużo na własną obronę.

„Celem NATO jest zapobieganie wojnie. A to, co sugeruje Trump, to zachęcanie jednego z naszych przeciwników do wywołania wojny i zaatakowania sojusznika z NATO. Władimir Putin jest zachwycony”— komentował Kurt Volker, były ambasador USA przy NATO.

Jeden z wysokich rangą urzędników Białego Domu twierdzi, że Trump”nieustannie” krytykował NATO podczas swojej prezydentury, zastanawiał się także nad wycofaniem amerykańskich oddziałów z Niemiec i Korei Południowej. Zakończenie amerykańskiego udziału w NATO nieraz przychodziło mu do głowy. Jego były doradca ds. bezpieczeństwa John Bolton wspominał, że w 2018 r. w czasie formalnego szczytu Sojuszu, Trump wezwał go i tuż przed swym wystąpieniem zapytał: „Czy powinniśmy zmienić bieg historii i wycofać się z NATO?”. Bolton twierdzi, że w razie zwycięstwa w wyborach Trump znajdzie sposób, żeby zakończyć amerykański udział w Sojuszu: „Nigdy nie stracił ochoty na to, żeby wyjść z NATO”

Dla krajów NATO graniczących z Rosją — trzech państw bałtyckich oraz Polski, Finlandii i Norwegii — brak zaangażowanie Trumpa w Sojuszu ma egzystencjalne znaczenie, nawet jeśli USA nie wycofa się w sposób formalny z NATO. Jeśli państwo NATO zostanie zaatakowane, jedyną osobą, która może wprowadzić amerykańskie wojska do akcji, jest prezydent USA. Zależy to wyłącznie od jego woli. Żaden punkt traktatu NATO nie zmusza prezydenta do działania. Na dodatek, jeśli Trump da jasno do zrozumienia, że nie będzie bronił terytorium NATO, sojusz straci swoją moc odstraszania. Benjamin Tallis z niemieckiego think tanku DGAP ujął to w prosty sposób: „Wystarczy jeden tweet Trumpa do podważenia siły odstraszania NATO”.

Sojusz może przetrwać reelekcję Trumpa, ale będzie znacznie słabszy bez wiarygodnego amerykańskiego partnerstwa, co sprawi europejskie bezpieczeństwo stanie się znacznie bardziej niepewne. „Jednym z bardziej intrygujących pytań dotyczących porządku międzynarodowego jest to, jak długo może się on trzymać bez aktywnego, zaangażowania najsilniejszego mocarstwa na świecie. Od 1945 r. odpowiedź na to pytanie nie jest znana. Jeśli jednak Trump wygra w listopadzie, świat może szybko ją poznać”— podkreśla amerykański geopolityk Peter D. Feaver. A już teraz sytuacja światowa jest znacznie gorsza niż za pierwszej prezydentury Trumpa: ubiega się on o drugą kadencję, gdy trwają gorące wojny w Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie, rośnie ryzyko konfliktu wokół Tajwanu. Wielu wysokich rangą amerykański i europejskich urzędników obawia się, że amerykański odwrót od sojuszników z NATO ośmieliłoby Rosję i Chiny. W czasie pierwszej kadencji Trumpa to przede wszystkim państwa, które są przeciwnikami Zachodu urosły w siłę. A stracili sojusznicy USA.

Ivo Daalder, jako były ambasador Stanów Zjednoczonych przy NATO jest ostatnio nieustanie pytany, czy uważa, że reelekcja Trumpa w listopadzie będzie oznaczać koniec NATO. Jego odpowiedź brzmi, że stawianie w ten sposób pytania nie ma sensu: „Wybór Trumpa oznaczałby fundamentalną zmianę dla NATO, niezależnie od tego, czy zdecydowałby się on z niego wystąpić, czy też nie. To, czy Trump faktycznie wycofa się z NATO, jak wielu się obawia, nie ma znaczenia. Jego reelekcja oznaczałaby utratę wiary przez sojuszników USA, że Ameryka stanie w ich obronie w przypadku ataku zbrojnego. A taki atak w Europie stał się możliwy po brutalnej wojnie Rosji na Ukrainie”.

Na razie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla europejskich członków NATO ze strony Rosji. Jednak wszystko zmierza w złym kierunku. „Możemy spodziewać się, że w ciągu następnej dekady, NATO stanie w obliczu ogromnej armii w sowieckim stylu”— ostrzegł estoński wywiad w swoim corocznym raporcie, opublikowanym 13 lutego. Zagrożenie stanowi nie tylko rosyjska inwazja, ale także ataki i prowokacje, za pomocą których Putin będzie chciał przetestować Artykuł 5— mówiący o wzajemnej obronie NATO. Odchodzący sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiada, że Sojusz musi przygotować się na „trwającą dekady konfrontację” z Rosją.

Duński minister obrony Troels Lund Poulsen stwierdził, że w ciągu trzech do pięciu lat Rosja może „przetestować” solidarność NATO, atakując jednego ze słabszych członków. I dodał: „To nie była opinia NATO w 2023 r”.

Wycofanie się Amerykanów sprawiłoby, że duża część UE — przyzwyczajona do funkcjonowania pod parasolem nuklearnym USA — byłaby narażona na potencjalne ataki. Amerykański arsenał nuklearny, w tym broń rozmieszczona w Europie do użytku przez sojusznicze siły powietrzne. Stanowi dziś „najwyższą gwarancją bezpieczeństwa sojuszu” przed rosyjską inwazją. „Europa nie jest w stanie zapewnić odstraszania nuklearnego w sposób, w jaki robi to Ameryka, ani pod względem ilości, ani zasięgu” — mówi Neil Melvin, badacz z brytyjskiego think-tanku RUSI.

Wielka Brytania i Francja posiadają broń nuklearną. Mają jednak tylko 500 głowic łącznie, w porównaniu do 5 tys. amerykańskich i prawie 6 tys. rosyjskich. Niektórzy uważają, że to wystarczy, ale nikt nie wie, czy w razie potrzeby Wielka Brytania i Francja będą gotowe do rozciągnięcia swego parasola nuklearnego na swych europejskich sprzymierzeńców.

Europie wiele brakuje do tego, aby mogła skutecznie obronić się przed atakiem odbudowanych sił rosyjskich, który może nastąpić już pod koniec tej dekady. Kraje Unii Europejskie muszą zwiększyć swoje wydatki na obronność bez względu na to, kto wygra wybory w USA. Kompleksowe plany obrony przedstawione na zeszłorocznym szczycie NATO wymagają wydatków na poziomie 3 proc. PKB, czyli o połowę więcej niż zakłada się (i nie realizuje) dzisiaj. Rząd w Berlinie jest przekonany jedynie, że podniesienie progu do 4 proc. nie wystarczy w razie reelekcji Trumpa. Tak naprawdę nikt nie wie, jaki próg byłby zadowalający.

„Odwrót Stanów Zjednoczonych pod przywództwem Trumpa może szybko przekształcić się w całkowitą katastrofę — wraz z upadkiem porządku międzynarodowego, który zapewniał względny globalny dobrobyt bez wielkiej pożogi przez prawie 80 lat. Wiele będzie zależeć od tego, jak dużą przewagę i jak szybko będą starali się uzyskać tradycyjni przeciwnicy, tacy jak Chiny i Rosja”— ostrzega Peter D. Feaver. Aby zrozumieć, co oznaczałoby wycofanie się USA, należałoby się cofnąć do czasów zimnej wojny. To dzięki amerykańskim gwarancjom militarnym kraje Europy Zachodniej stały się stabilnymi politycznie i prosperującymi gospodarczo demokracjami. Bez nich historia Europy potoczyłaby się zupełnie inaczej.

Zwycięstwo Trumpa nie musi oznaczać końca NATO. Będzie to jednak zupełnie inny Sojusz niż ten, który znamy od 1949 r. I będzie to oznaczało zupełnie inną rzeczywistość dla Europy. Nikt nie jest na to gotowy.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version